Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2009, 15:20   #128
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
David Mallory - Tura 11 - do 21:30

Okolica, w której znalazł się David Mallory była przyjemna. To było właściwe słowo. Kamienice; z lat 60-tych otoczone schludnymi chodnikami, niewielkimi parkingami i dużą ilością zieleni; miały już swoje lata, ale wszystkie były w prywatnych rękach – odremontowane; z mieszkaniami pozamienianymi na nowocześnie wyposażone lofty... Dzielnica zdecydowanie więcej niż średnio zamożna... Raczej ludzi młodych i zajmujących się własną karierą, co widać było chociażby po samochodach – sportowych, bądź SUV... Jedne i drugie średnio nadawały się do wożenia dzieci... Davidowi to odpowiadało – w takich miejscach sąsiadów wypadało znać z widzenia, ale nie wypadało za bardzo interesować się tym co kto robi i w jakich godzinach to robi...

Spojrzał na zegarek i poszedł do samochodu. Usiadł za kierownicą i gdy tylko komputer odpalił nawigację zostały zaznaczone dwa punkty: „Tu jesteś” oraz „Tu powinieneś być”... „Ha, ha, ha” - pomyślał Mallory przekręcając kluczyk w stacyjce. Wyjechał na autostradę i wcisnął pedał w podłogę... Nie chodziło o to, że się spieszył... Jeżeli wóz należał do „firmy” to na pewno nie był seryjnym egzemplarzem... Po prostu żadna „firma” nie stosowała seryjnych egzemplarzy... I ten też nie był seryjny – siła z jaką silnik szarpnął i wgniótł Davida w fotel... kilka szybkich zmian biegów i elektroniczny wyświetlacz pokazał 330 km/h. Dziennikarz odpuścił, nie dlatego, że bał się jechać szybciej, czy że był to koniec możliwości pojazdu; po prostu musiał skorzystać z następnego zjazdu, a przynajmniej tak twierdziła nawigacja.

Sprawnie przejechał przez miasto, aby w końcu zatrzymać się dokładnie za parkującym na ulicznym parkingu Volvo. W bagażniku luksusowej limuzyna z przyciemnianymi szybami Tagi szukała czegoś zawzięcie. Gdy Mallory wysiadał wyjęła jakiś sweterek oraz wielką torebkę i zatrzaskując bagażnik powiedziała w powietrze:
- Holiday Inn. Pokój 315. - po czym poszła w kierunku kiosku z gazetami.

David był delikatnie zaskoczony, ale... może tu pracowało się inaczej. Obejrzał się na stojący po przeciwnej stronie ulicy hotel – typowy, wielki hotel, wielkiej sieci... Przeszedł na drugą stronę i wszedł do budynku, w lobby siedziało z dwadzieścia osób, kilkanaście kręciło się koło recepcji. Przeszedł w stronę wind przez chwilę czekał. W końcu drzwi otwarły się z typowym „ding”.
- Proszę przytrzymać windę! - dobiegło z holu i David chwycił framugę. Do windy weszła Tagi z naręczem gazet i magazynów... Gdy winda ruszyła powiedziała – Dzięki. W pokoju się nie pozabijajcie... Skoro jesteś wcześniej... Ale może to lepiej.

Zanim drzwi się otwarły chwyciła go pod ramię i na hotelowym korytarzu wyglądali na typową parę...



- Wy się już znacie – powiedziała w pokoju – ale przedstawię: David to jest Okruszek; Okruszek to jest David... Mężczyzna w wytartych jeansach, czarnej sportowej koszuli i wojskowej czapce z daszkiem odwrócił się od okna.
- Wiedźma spunktowała mnie za spodnie, więc masz szczęście, że gramy w jednej drużynie... Pogadajcie sobie, ja się pogapię... I tak mam tydzień wolnego, na leczenie rany postrzałowej... Doktorka kiedyś rozszarpie...
- Ok. Dzięki. Kawy? -
zapytała przechodząc do niewielkiego aneksu z ekspresem.
- W telegraficznym skrócie – powiedziała kobieta siadając z kubkiem kawy – co do samego zadania to flaki z olejem... Pewnie wiesz jak to jest. Ślepimy na Volvo. Samochód jest otwarty, ale zabezpieczony, bez kluczyka w stacyjce nie odjedzie; nic w nim nie ma co da się ukraść, więc nawet jakby ktoś się do niego dobierał... należy olać. Wóz stoi dokładnie w miejscu, z którego JT zrobił zdjęcie... Facet pewnie wsiądzie na tylne siedzenie wozu i nasza robota to wyjść i pojechać gdziekolwiek samochodem, pod centrum handlowe, kino, cokolwiek co wyglądać będzie naturalnie, chyba że JT coś będzie potrzebował. Zresztą co ja ci tłumaczę... - uśmiechnęła się. - Są trzy rzeczy, które musisz wiedzieć, a których Wiedźma na pewno Ci nie powiedziała. Po pierwsze: nigdy, ale to nigdy nie zgub rachunku. Możesz wydać praktycznie każde pieniądze i wtedy tylko Ty wysłuchasz tyrady, o tym, że doprowadzasz ją do bankructwa. Jak zgubisz rachunek to wszyscy wysłuchamy tyrady o właściwym rozliczaniu zadań, fakturowaniu rachunków... Więc – nigdy nie zgub rachunku. Dwa: życie agenta jest najważniejsze. Jak coś się cholernie sypie, nie zgrywać bohatera tylko dzwonić po wsparcie – 159 działa tak samo jak 112. I nie chcesz wiedzieć kto wtedy dowodzi... Trzy: Wiedźma siedzi w tym biznesie od 28 lat. Jeżeli nie ma w swoim telefonie numeru do któregoś dyrektora generalnego, albo generała połączonych sztabów – to znaczy ze zajmują się sadzeniem pietruszki za kołem podbiegunowym. Wiesz co to znaczy... Są dwie opcje – siedzisz w najbardziej uwalonej, albo najlepszej firmie... Wybierz sobie. - zaśmiała się.

- Panowie... Pokój jest na mnie, więc nie uwalajcie go krwią... ani nie zdemolujcie... Idę się wykąpać... potem łóżeczko. David zmieniam Cię o trzeciej zero...

Wyjęła z hotelowej szafy szlafrok i zniknęła w łazience.
 
Aschaar jest offline