Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2009, 21:40   #118
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Thorgar

Thorgar zeskoczył z konia i skierował się między budynki. Szukał kuźni. Mimo iż nie znał wsi to kuźnię znalazł bez problemu. Warsztat wraz z przylegającym do niego domem, stał nieco na uboczu, w oddaleniu od innych zabudowań.



Okaryjczyk nie dostrzegł nikogo, ani w kuźni, ani w domu. Wszedł więc do warsztatu i rozgrzał palenisko. Gdy płomienie były już wystarczająco gorące, wziął długi kawałek stali i wsadził w ogień. Już po chwili, z pomocą młota formował prosty miecz. Gdy praca była skończona, podniósł jeszcze cztery niedokończone podkowy i zakończył proces formowania. Potem skierował się do wyjścia.
- A cóż to tak bez pytania włazić? Co? – warknął na niego potężny, na wpół nagi mężczyzna zagradzający wyjście z warsztatu.
- Wolno mi – odpowiedział buńczucznie Thorgar. – Na służbie barona jestem. Tu list mam...
- Ja niepiśmienny – odpowiedział kowal. – Byle gówno byście mi mogli pokazać i powiedzieć, żeście na książęcej służbie. Wyjdź stąd albo się policzymy.
- Grozisz mi, łachudro?
– warknął Thorgar i machnął nowo wykutym żelastwem. Kowal cofnął się o krok. – Jeszcze słowo a coś ci utnę!
Okaryjczyk z wzniesionym mieczem ruszył do przodu. Kowal natomiast odwrócił się na pięcie i krzycząc coś o przemocy oraz wzywając bogów na pomoc, czmychnął do domu. Thorgar wrócił do reszty drużyny, niosąc miecz pod pachą i podkowy zawinięte w szmatę.

Revellis, Tristis, Elisa, Wulfstan

- Co tu dużo mówić – odpowiedział Wulfstanowi, Hortensjo Hevre. – Jestem posiadaczem tej ziemi i moim prawem i obowiązkiem jest jej bronić. Mym seniorem jest baron Pirra, a jak wiecie walczy on obecnie z tym psem, Castellano. Jedyne co Wam mogę powiedzieć, to tyle, że mam pod komendą dziesięciu łuczników i dwa razy tyle piechurów z włóczniami i mieczami. Przykro mi mówić, ale ich wyszkolenie jest raczej słabe. To w większości chłopi. Za siedmiu ludzi mogę ręczyć, że staną godnie w boju. To moja drużyna i ich jestem pewien. Co do wroga to wiele nie wiem. Wczoraj drwale dostrzegli jakiś zbrojnych, zbliżających się z północnego zachodu i natychmiast zawiadomili mnie. Zebrałem ludzi i przybyłem do Brotas. Teraz wiem nieco więcej dzięki zwiadowi. To oni, w sile nie więcej niż dwudziestu, dwudziestu pięciu ludzi. Prawdopodobnie najemnicy. Obecnie ukrywają się w lesie, na północ od wsi. Posłałem jednego człowieka, aby zawiadomił barona, to ten którego spotkaliście po drodze. Więcej nic nie wiem. Moich ludzi rozmieściłem na północnej rubieży wsi i na przedpolu. O tam. W tamtych krzakach na miedzach...

Wypowiedź Hevre przerwało pojawienie się Elisy. Wypadła spomiędzy zabudowań na spienionym koniu i osadziła go tuż przed grupą. Oznajmiła, że widziała wroga. Mniej więcej podała jego lokalizację i liczebność. Tristis zareagował natychmiast. Zeskoczył z rumaka i przygotował się do wymarszu. Wulftan dał mu róg sygnałowy i znów zaczął wypytywać rycerza, tym razem o szczegółowy wygląd wioski.

- Jak widzicie – powiedział Hevre. – Trzydzieści cztery domy, stojące wokół tego małego placu. Zamieszkiwana przez stoosiemdziesiątdwie osoby, wedle stanu na początek obecnego roku. Sołtysem jest Mircelo Nacha, syn Mircela... We wsi jest karczma, kuźnia i warsztat tkacki, a także tartak, zlokalizowany nad rzeczką, jekieś trzysta metrów na zachód od ostatnich zabudowań. Pola, jak widzicie rozciągają się ku północy i południu... Droga z Eferelto kończy się we wsi. Drugi trakt wiedzie od tartaku ku lasom na północy. Przy samym lesie prowadzi niezbyt głębokim parowem...

Tristis

Tristis ruszył konno na północ. Przejechał między dwoma gospodarstwami i skierował się polną drogą ku odległemu pasmu drzew. Polna ścieżka wiodła wzdłuż porośniętej krzakami kolczastego hirthu i głogu, miedzy. Co jakiś czas na miedzach rosły niskie, pokraczne grusze, zwieszające nisko swoje gałęzie. Stanowiły dobre punkty do ukrycia się i obserwacji wroga. Przy jedenej z nich Tristis zatrzymał się i zlustrował horyzont. Od razu dostrzegł jeźdźców, o których mówiła Elisa. Nie kierowali się oni do wioski, a jechali wzdłuż skraju lasu na wschód. Thoer wytężył wzrok, starając się policzyć konnych. Było ich dziesięciu. Zlustrował linię drzew, ale nie dostrzegł nikogo więcej. Być może Elisa myliła się co do tego, że jeźdźcy byli forpocztą większych sił. Trzeba było to sprawdzić. Drogą dojechał do ściany lasu, zeskoczył z konia i wprowadził go między drzewa.
W lesie było wilgotno, ciemno i zimno. Tristis ruszył przed siebie, odgarniając ociekające wodą gałęzie. Szukał śladów jeźdźców, którzy gdzieś tutaj musieli przejechać przez las. W końcu, w głębokim wykrocie dojrzał ślady podków. Zsunął się na dno zagłębienia i zaczął liczyć. Liczba tropów zgadzała się z ilością koni, jakie wcześniej widział. Ruszył po śladach. Prowadziły przez las, między drzewami. Po chwili trafił na ścieżynkę, biegnącą wprost na północ. Nadal nie widział ani wrogich sił, ani ich śladów. Zaczynało zmierzchać.
 
xeper jest offline