Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-11-2009, 23:50   #6
Serge
 
Serge's Avatar
 
Reputacja: 1 Serge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputację
Mężczyzna stał przez kilka chwil jak wryty i próbował ogarnąć to, co się tutaj wydarzyło. Jakoś mu się to wszystko w głowie nie mieściło – wiele rzeczy widział w swoim krótkim życiu, ale to przechodziło wszelkie pojęcie. Wzdrygnął się, gdy zimny nocny wiatr przeszył jego ciało i zacisnął zęby dotykając lekko rany z tyłu głowy. Będzie miał co najmniej guza, to pewne...

Zjawy, duchy, chodzące trupy – takie rzeczy opowiadał mu dziadek, gdy wraz z siostrą nie chciał położyć się wcześniej spać będąc dzieckiem. Dzisiaj bajki obróciły się w rzeczywistość, psia jego mać. Zwłoki Stanisława leżały nieopodal; skubaniec wylazł z worka i teraz Bartosz będzie musiał po niego wrócić. Najpierw jednak dowie się kilku rzeczy...

- Co to do stu diabłów było, dziewucho... - mruknął patrząc na jej blade oblicze. - To twoja sprawka, nie? Jesteś pieprzoną czarownicą, tak jak ta co ją ostatnio spalili... - podszedł do niej i oparł się na kilofie obserwując jak się ubiera. - Kurewskie szczęście, że jeszcze żyjemy... - splunął na drogę.

- To nie moja sprawka, lecz twoja - odparła chłodno, trzęsąc się z zimna. Zmarznięte palce odmawiały jej posłuszeństwa i z trudem zawiązywała tunikę. - Gdybyś mi nie przerwał, nic by się nie wydarzyło. I wypraszam sobie takie ostre słowa! Ciekawe, co ty tu robiłeś? - zapytała, mierząc go nieprzyjemnym spojrzeniem. Bartosz nie urodził się wczoraj, doskonale widział, że dziewczyna się go boi i jedynie zgrywa taką pewną siebie i mocną w gębie. Gdyby tylko rzekł słowo, zaraz zapalonoby jej jakiś cieplutki stosik na rozgrzanie. - Powinniśmy się stąd wynosić... Nie gap się tak na mnie, z łaski swojej.

Była młoda, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że jest dojrzałą dziewczyną. Trochę intrygował fakt, iż miała zupełnie gładkie łono, jednak zdawało się, iż cała jej skóra była pozbawiona zbędnych włosków.

Bartosz zatrzymał na dłużej wzrok na gładkim łonie kobiety i z przyjemnością je podziwiał. Widać, że dziewucha dbała o siebie, a to rzadko się zdarzało wśród tych karczemnych dziewek, które zdążył sprawdzić w swoim życiu. Momentami uchwycił brązowe otoczki i stwardniałe sutki, których nie zdołała ukryć pod płaszczem, co jeszcze mocniej potęgowało w nim podniecenie... Cóż, był tylko facetem...

- Jestem grabarzem na tym cmentarzu, czarownico... - skłamał. - Akurat robiłem nocny obchód, gdy napatoczyłem się na ciebie... odprawiającą jakieś plugawe rytuały... wiesz, co robią z takimi jak ty władze miejskie... Chyba nie chcesz spłonąć na stosie jak ta wiedźma wczoraj? - uśmiechnął się szyderczo.

- Chyba nie chcesz, żebym ich obudziła i zostawiła cię samego z nimi? - odpowiedziała, zaciskając zęby. Szybko się zakryła i rozejrzała na boki.

- Nie sądzę byś była w stanie, dziewko... – podszedł do niej i zacisnął dłoń na jej prawym nadgarstku wykrzywiając go nieco. - I co ja z tobą zrobię... może jakoś mnie przekonasz, żebym nie doniósł na ciebie do ratusza? - mówiąc to chwycił ją za prawą pierś i wyczuł pod kciukiem jej nabrzmiały sutek. Może i był zwykłym porywaczem zwłok, ale wiedział, że w takim układzie nie może wezwać żadnych sił nieczystych. Bo niech by spróbowała...

Choć było ciemno, jej rumieniec był nieźle widoczny. Nabrała powietrza do płuc i szarpnęła lekko, jednak jego uścisk był mocny, a spojrzenie stanowcze.
- Ale... Ty chyba nie mówisz... - zająknęła się wystraszona. - Proszę, czy nie możesz po prostu...

- Po prostu co, czarownico? - spytał, a ton jego głosu był na tyle pewny, że mogła przypuszczać, co zrobi.

- Znaleźć jakiegoś cieplejszego i wygodniejszego miejsca... - odparła zrezygnowana. Zbierało się jej na płacz, ale lepsze było to od spalenia żywcem. Chyba.

- Nie mogę... - roześmiał jej się w twarz i nim zdołała cokolwiek powiedzieć pocałował ją nachalnie prawą dłonią wyszukując suchą jeszcze kobiecość. - Noo, musimy coś z tym zrobić, nie?

Pchnął ją do tyłu, tak, że upadła i od razu do niej dopadł rozchylając szeroko nogi i wciskając dwa palce w jej kobiecość. Początkowo szło niezbyt dobrze, ale po chwili zrobiła się na tyle wilgotna, że mógł bez problemu kontynuować zabawę. Zaciskając lekko lewą dłoń na jej szyi syknął całując ją ostro:

- I co, podoba ci się to? Na pewno... w końcu czarownice to lubią...

Nie odpowiedziała mu, starała się nie krzyczeć i nie wyrywać. Zamknęła oczy i modliła się, by jak najszybciej skończył i zostawił ją w spokoju. Jedynym pozytywnym aspektem było to, że zrobiło się jej trochę cieplej.
- Aaah! - krzyknęła i zgięła się w pół, gdy wbił się w nią. Zaraz wzmocnił uścisk na szyi i silnym ramieniem posłał ją do pozycji leżącej. W końcu nie wytrzymała i rozpłakała się.

- Nie rycz, to nie najgorsze co może cię spotkać... - Bartosz wbijał się w nią silnymi i stanowczymi ruchami. Jedną ręką przytrzymywał ją za szyję, a drugą bawił sutkami dziewczyny. Skończył w niej po kilku minutach i dysząc ciężko podniósł się na nogi zapinając rozporek spodni. - Było nieźle, nie... - oblizał wargi. - A teraz powiesz mi jak się nazywasz i gdzie mieszkasz... spróbuj skłamać, a i tak cię znajdę... a jeśli nie ja, to straż miejska... - roześmiał się szyderczo.

- Chyba nie masz zamiaru... - nie dokończyła pytania. Jego spojrzenie mówiło wszystko. Westchnęła cicho i zaczęła się poważnie zastanawiać nad tym, czy samej się nie podpalić. - Rosa... Mieszkam za miastem, w domu lekarza i uzdrowiciela - odpowiedziała niechętnie i odwróciła wzrok. - Tylko nie przychodź zbyt często...

- Zobaczy się... - mruknął. Gdy odchodziła odziewając się, słyszała jego gromki, szyderczy śmiech pośród ciszy nocy.
 
__________________
Non fui, fui. Non sum, non curo.
Serge jest offline