Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2009, 00:00   #8
Ouzaru
 
Ouzaru's Avatar
 
Reputacja: 1 Ouzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumnyOuzaru ma z czego być dumny
Walenie do drzwi otrzeźwiło ją do reszty, jednak nie przegnało z myśli niemiłych wspomnień. Szybko złapała tunikę, którą zawsze trzymała w nogach łóżka i zaczęła na siebie ubierać.
- Już, już otwieram, spokojnie! - zawołała. Gdy tylko zawiązała ostatni rzemień, podeszła do drzwi i otworzyła niecierpliwemu mężczyźnie. - Co się stało? - zapytała, nie wpuszczając go do środka.

Pierwszym co uderzało w aparycji mężczyzny była wielka czerwona narośl na szyi. Gdyby sterczała na gardle, przypominałby wyrośniętego indora. Narośl jak było widać, powodowała sinienie skóry dookoła. Drugą rzeczą jaka ujść nie mogła uwadze, był ropny odór jaki bił do mężczyzny. Kuląc się trzymał się za gardło w okolicy narośli.
- Panienko Roso, pomocy. Bardzo boli... nie zdzierżę.

- Wejdź - powiedziała niepewnie i przepuściła go w drzwiach. Pierwszy raz w życiu coś takiego widziała, nawet nigdy nie słyszała o takiej paskudnej narośli. Otworzyła tylko usta ze zdziwienia i pomogła mężczyźnie usiąść na krześle. Przeleciała wzrokiem po wiszących na ścianie ziołach, przekartkowała w myślach zapiski matki i babki szybko dochodząc do wniosku, że jedynym sposobem walki z tym czymś będzie magia. Niestety.
- Powiedz mi, co się stało? Skąd masz... to - zapytała, palcem wskazując narośl. - Kiedy się pojawiło i w jakich okolicznościach?
Od razu wzięła się za mieszanie bazylii z melisą, by pacjent się trochę uspokoił. Dodała też kozłka i wzięła z półki maść przeciwbólową roboty jej matki.

- To już od dawna jest... na polu kiedym pracował... coś mnie ucięło, robal jaki - powiedział siadając. - Niby się często zdarza ale tym razem się nie goiło... rosło. Taka mała krosta zdała się. Ksiądz proboszcz powiedział, że Bóg pokarał za myśli grzeszne i boleć przestanie, że purchawa zejdzie jak się więcej modlić będę i odpust kupię... No i przestać przestało... rosnąć przestało, ból do zdzierżenie zdał się. Ale jak raz mnie wczoraj znów wzięło, po trzykroć urosło i boleć zaczęło. Panienko Roso... Może panienka wie na to jakie lekarstwo bo do księdza to się wstydzę... jeszcze powie że znów grzeszyć zacząłem i mnie z kościoła na cztery wiatry przepędzi...

Dziewczyna westchnęła cicho i wskazała niewielką leżankę pod ścianą. Rozpaliła ogień w palenisku, zgasiła i rzuciła dwie garści suszonej lawendy na żarzące się czerwienią drewno. Chciała, by pacjent się zrelaksował i najlepiej przysnął. Szykowała mu mieszankę, która by zwaliła konia z nóg. Świeżo zgniecione zioła przełożyła łyżeczką do kubka i zalała gorącą wodą.
- Spokojnie, zaraz się tym zajmiemy. Najpierw musisz się jednak odprężyć. Proszę - podała mu kubek - wdychaj ten napar i jak przestygnie, wypij. Potem się połóż, ja przygotuję maść...

Mężczyzna wykonywał posłusznie polecenia. Nie mówił, nie narzekał. Tylko czasem mrużył oczy i stękał boleśnie. Gdy zaczął pic napar zrobił się senny i usnął dosyć szybko. Rosa w tym czasie nie próżnowała, szykowała dwa osobne okłady na paskudną narośl. Nasiona bazylii, cebula, majeranek, szałwia, rumianek i babka szybko znalazły się w moździerzu, gdzie młoda czarownica pieczołowicie je rozcierała. Oczy zaszkliły jej się, gdy poczuła ostry zapach cebuli, lecz jedynie pociągnęła nosem i odwróciła głowę. Intensywnie myślała, co chwilę zerkając w stronę mężczyzny. A może by tak... Dokończyła robić okład i stanęła nad chorym. Zapaliła ciemną świecę, która miała odgonić złe moce i rozsypała dookoła narośli trochę majeranku i rozmarynu. Wolała mieć pewność, że nikt jej nie usłyszy, więc skoncentrowała się i wypowiedziała słowa zaklęcia w myślach, wizualizując oczami wyobraźni, jak narośl się zmniejsza i znika.
"Bogini skryta w obliczu księżyca, użycz mi swej mocy i mądrości, bym mogła uleczyć tego mężczyznę, uwolnić od bólu i złego uroku. Po trzykroć niech zło odejdzie..."
- Uzdrawiam cię, uzdrawiam cię, uzdrawiam cię... - szepnęła, kładąc leczniczą maść na narośli.

Gdy wypowiadała zaklęcia poczuła jakby powietrze lekko zafalowało, zgęstniało i rozluźniło się znowu. Narośl zauważalnie zbledła i zmniejszyła się nieco pod warstwą maści. Mężczyzna dalej spał. Odetchnęła z ulgą i szybko zgasiła świecę palcami, chowając ją i zaczęła sprzątać po zabiegu. Czekając, aż pacjent się obudzi, przygotowała mu trochę maści leczniczej do stosowania w domu. Coś ją niepokoiło i nie było to związane z naroślą, tylko czymś zupełnie innym. Pod sercem czuła, jak jej się mięśnie ściskają i mdliło ją ciągle. Jednak było to chyba normalne po wydarzeniach ostatniej nocy... Wzdrygnęła się na samą myśl o swoim gwałcicielu i gwałtownie poderwała się z krzesła, przewracając je z hukiem. Nie mogła przecież zajść w ciążę z tym bydlakiem! W panice zaczęła zbierać ziółka - na wszelki wypadek postanowiła zażyć podwójną dawkę i pomodlić się do Bogini.
 
Ouzaru jest offline