Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2009, 02:24   #278
Kelly
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Livia na wieść, że mają oczyścić kurhan z nieumarłych, wypytała Ragnara jakie ma w tym zakresie doświadczenie. Okazało się, ze dokładnie takie samo jak ona czyli żadne. Mogło się to wydawać dziwne, bo przecież była kapłanką. Nigdy wcześniej jednak nie miała do czynienia z istotami nieumarłymi. Trochę się denerwowała. Nie mieli nawet zbyt wiele czasu, by się zastanowić co robić, ale Ragnar wydawał się przekonany co do tego, ze sobie poradzą. Na szczęście obyło się bez walki, przynajmniej takiej, z istotami za wszelką cenę trzymającymi się życia. Dziwnym zbiegiem okoliczności ich ścieżki znowu skrzyżowały się z szefem gangu z Palischuk i pewnie nie po raz ostatni.

Te wszystkie myśli zajmowały jej głowę jednak tylko marginalnie. Zamęt, który w uporządkowany świat dziewczyny wprowadził Eliot, doczekał się swojej kulminacji. Nie sądziła, że to wszystko tak się skończy, jeden wyścig tyle zmienił między nimi. Wcześniej traktował ja jak siostrę, opiekował się troskliwie, ale nigdy nie dał jakiegokolwiek znaku, ze się nią interesuje. Livia była przekonana, że uczucia maga skierowane są ku półelfce i jego nagłe wyznania wprawiły ją w oszołomienie.
Jego pocałunki były słodkie, niezwykłe, może dlatego że były to jej pierwsze, a może dlatego, że chodziło o chłopaka, który od długiego czasu zajmował jej myśli. Czuła się trochę zagubiona, radosna i niepewna jednocześnie. Starała się jak najwięcej czasu w czasie podróży spędzać z Eliotem. Często jechali obok siebie, czasami rozmawiając, a czasami po prostu w ciszy ciesząc się swoją obecnością. Odczuwała potrzebę poznania go i zrozumienia jak najlepiej. Najbardziej lubiła wieczorne spacery, kiedy z dala od ciekawskich oczu reszty drużyny mogli cieszyć się sobą w samotności. Nieśmiałe dotknięcia, czułe pocałunki, ciche szepty tworzyły coraz mocniejszą więź między nimi.

***

Zamyślony Eliot potknął się o korzeń i nieomal wyciął nosem w ścianę stodoły. Właśnie szli na spacer oraz by rozejrzeć się nieco po wiosce na bagnach, do której w końcu dojechali.
- Uf, zamyśliłem się trochę - wyrwało mu się, gdy wreszcie złapał równowagę. - Zastanawiałam się nad kurhanem. Myślałem, ze uda nam się pomóc, a tu, niestety nie da rady tak po prostu. Ten Sulo, ech. kolejny problem.
- Popatrz trochę drzew i już prawie rozbijasz sobie nos. Chyba bezpieczniej dla Ciebie było na stepie – Powiedziała ze śmiechem kapłanka, a potem dodała:
Z wiadomości, którą czytała Araia wynika, że prawdopodobieństwo ponownego z nim spotkania jest bardzo wysokie.
- Hm, nie wiem, czy się cieszyć. Gdyby nie to, że trzeba pomóc koczownikom chyba nie chciałbym go więcej widzieć. Ciekawe czy podziałałby tam pierścień, który otrzymałaś od Erytrei? To miło z jej strony, że zaproponowała owe przedmioty magiczne swoim kolegom. Mogą się przydać. Zarówno tobie, jak wojownikom. przyspieszenie oraz opóźnienie dają całkiem ładne efekty. Co prawda po okresie działania czaru przyspieszenie użytkownik czuje się mocno zmęczony, ale podczas niego, rusza się niczym nakręcony.
- Nie wiedziałam o tym
... - Dziewczyna zastanowiła się – Może oni tez nie wiedzą, w końcu raczej pewnie nie znają się na czarach. Myślę, że powinieneś im powiedzieć o tym, oraz jak długo dział samo przyspieszenie, bo to da się jakoś określić prawda? Czy trzeba wypróbować na sobie i sprawdzić? Powinni znać słabe strony działania ich przedmiotów.
- Nie mogę im powiedzieć, bo nie wiem. Jednak, podobnie jak tobie, Erytrea chyba wszystkim wyjaśniła, co i jak. Rozumiem, że pytasz o te artefakty, które powodują zmiany samego właściciela, na przykład przyspieszenie ruchów. Rzeczywiście, niektórzy mogą się kiepsko z tym czuć, ale niestety jest to już sprawa indywidualna. Rzeczywiście, może dobrze by było, gdyby przynajmniej niektórzy spróbowali, co mogą ich przedmioty
.

Przechodzili rozmawiając obok drewnianej kuźni pokrytej darnią. Wielki miech dął strumieniem powietrza na rozgrzana podkowę poruszany przez młodego chłopaka. Za kowadłem stał mocno zbudowany mężczyzna. Ubrany był tylko w spodnie ściągnięte sznurem oraz drewniane chodaki. W lewej ręce dzierżył młot, w prawej obcęgi o długiej rączce. Na wyrzeźbionym niemal idealnie ciele nie znać było nawet grama tłuszczu. Wspaniale sploty mięśni oświetlone płomieniem z paleniska doskonale pracowały raz za razem zmuszając ciężki młot do uderzenia w kawał metalu, który kształtował się, niby za dotknięciem zaklęcia. Widząc młodych, którzy przystanęli na chwile odruchowo przypatrując się pracy tytana, mężczyzna podniósł wzrok. Wzniesione narzędzi zamarło w pół drogi.
- Nie znam was - powiedział twardym, lekko świszczącym głosem. - Jestem miejscowym kowalem . Nazywam się Biezuj. Mogę jakoś pomóc? Po podkuciu tego konia będę wolny.
- Nie, tylko przechodzimy i podziwiamy pracę
– Powiedziała z uśmiechem Livia – Nie chcieliśmy przeszkadzać. Znać znać nie możesz nas panie, bo właśnie przybyliśmy do wioski.
- A to wobec tego witajcie podróżni. Jeśli będziecie mieli robotę dla kowala, wiecie, gdzie mnie szukać
- młot zaczął znów opadać z zadziwiającą regularnością i idealna precyzją.

- Chodźmy może tam - Eliot pokazał dziewczynie ścieżynę biegnącą do lasu, potem zaś niknącą w gąszczu. - Jest jeszcze jasno.
- Dobrze, ale lepiej nie zapuszczajmy się za bardzo w głąb, z tego co mówił Lodo, bagna to bardzo niebezpieczne miejsce
.
Przez chwile szli w ciszy, trzymając się za ręce:
- Eliot... tak się zastanawiam... dlaczego ostatnio tak dziwnie odnosisz się do Erytrei?
- Livio, dziwnie, hm
- miął coś przez chwilę na końcówce języka. - To nie jest dziwne. Erytrea dała mi jasno do zrozumienia, że nie widzi możliwości koleżeństwa ze mną zwracając się do mnie tak, jak się do kolegi nie zwraca. Po prostu. Chętnie wróciłbym do dawnej formy, ale Erytrea musiałaby się zmienić pod tym względem. Po prostu kolega nie jest lokajem, którego można ofuknąć, czy ustawić do kąta, kiedy coś się nam nie podoba, a jeżeli się tak zdarzy, bo nerwy wszak niekiedy biorą górę, to wystarczy potem zwrócić się wyjaśniając sprawę. No, ale mniejsza z tym. Nie rozmawiajmy na ten temat. Niezbyt to miła sprawa - wyraźnie wydawał się strapiony rozmową.
- Wiesz... mnie się wydaje, że ją coś dręczy. Jest coraz bardziej... zamknięta. Nie żeby kiedykolwiek była osobą otwartą i skłonną do konwersacji. Ale teraz... Coś jest nie tak. Może to ma coś wspólnego z tym jak ją traktujesz? Może jej jest przykro, ale nie wie co z tym zrobić?
- Jestem otwarty na dialog oraz rozmowę. Zresztą widziałaś, ze nie raz wymieniałem uwagi na tematy fachowe. Ale masz rację, coś rzeczywiście jest nie tak. Jednak nie sądzę, żeby taki marny osobnik jak Eliot mógł zakłócić myśli Erytrei. Może porozmawiaj z nią, a ja zamienię parę słów z Araią. Ona wydawała się najlepszą jej znajomą. Wątpię, żebym mógł pomóc osobiście .Jak widzisz, moja osoba niespecjalnie nadaje się do osobistej pomocy
.
Livia pokiwała głową i powiedziała:
- Tak, porozmawiam z Erytreą. Myślę, że nawet jeśli martwi ją coś innego, coś na co nie mamy wpływu, albo czego nie jesteśmy bezpośrednimi sprawcami, dobrze mieć wtedy koło siebie życzliwych ludzi.

Minęli właśnie linię lasu i prawie natychmiast zatrzymali się, kilka metrów przed nimi rozciągał się bulgoczący staw znad którego unosiła się para. Nie zachęcał do kąpieli, chyba, że ktoś miał ochotę ugotować się żywcem.
- Te bagna nie zapowiadają się zbyt przyjemnie – Powiedziała ściskając mocniej dłoń chłopaka.
- Tak - wydukał. - Mam, znaczy, wiesz - nie wiedział, jak to powiedzieć - pamiętasz jaskinie. Boję się większej wody. Pewnie, ze to nie jest takie wielkie, ale ... wiesz co,wracajmy ... miałaś rację. Strach tu wchodzić. Co do Erytrei. Co to jest być życzliwym? Jeżeli to, ze gdyby była w niebezpieczeństwie rzuciłbym się jej na pomoc narażając siebie, to spełniam to kryterium.
- Chodzi raczej o to, by porozmawiać, spróbować pocieszyć, poradzić coś... niekoniecznie chodzi o pomoc fizyczną, racze o... psychiczne wsparcie. Wiesz co mam na myśli? Popatrz
- dziewczyna niespodziewanie zmieniła temat rozmowy i ruszyła w kierunku, który zwrócił jej uwagę. Kawałek dalej wybudowano drewniane koryto, którym gorąca woda z gorącego źródła płynęła najwyraźniej prosto w kierunku wioski – Chodź, zobaczymy dokąd jest prowadzona.
- Świetny pomysł! Mogą mieć gorącą łaźnię w wiosce bez jakiegokolwiek podgrzewania. Może gdzieś tam jest cieple jezioro, czy źródło. słyszałem, ze takie istnieją
- zachwycił się mini akweduktem. - Gorąca kąpiel byłaby cudowną rewelacją.
~Dobrze, że zostawiła temat czarodziejki ~
podumał. ~ Co bowiem mogę zrobić? Pocieszyć ją? Jak? Porozmawiać? Toż nie dogadujemy się kompletnie.~


Zgodnie z przypuszczaniami maga doszli do stojącego na skraju wioski, dość dużego drewnianego budynku, do którego wprowadzana była woda. Zajrzeli do środka, na szczęście było tam pusto. Prawie całe wnętrze wypełniało obrobione kamieniem zagłębienie wypełnione wodą, która po drodze stygła na tyle, że nie była już gorąca, ale przyjemnie ciepła. Z drugiej strony podobnym korytem woda była wyprowadzana na zewnątrz i niewielkim strumieniem płynęła z powrotem na bagna poniżej. Całość założenia irygacyjnego bowiem wykorzystywała naturalne obniżenie terenu, które umożliwiało takie prowadzenie cieku i zapewniało w łaźni cały czas ciepłą i czysta wodę.
- Niesamowite – Zachwyciła się kapłanka.
- O rety - aż zachłysnął się. - Wiesz, kiedy to widzę, czuję się tak brudny, och. 15 dni w siodle! Jedynie przygodne strumyczki. Owszem, miłe, ale bardzo zimne. Tymczasem to ... Myślisz, że moglibyśmy skorzystać?
- Pewnie trzeba zapytać ludzi z wioski, ale nie sądzę, by mieli coś przeciwko, jak opowiemy o tym reszcie padną z zachwytu
- Livia pełna była entuzjazmu i tak samo jak Eliot czuła się brudna i śmierdząca.
- Może chodźmy do kowala? Wydawał się miłym człowiekiem. Pewnie nie będzie miał nic przeciwko. O rany - powtórzył - ale kąpiel. ~ Byłaby jeszcze lepsza ~ dodał w myślach ~ gdyby ... ~ sam się trochę zawstydził, widząc na moment oczyma wyobraźni siebie i Livię.

Kowal z uśmiechem poinformował, że każdy może korzystać z łaźni, kiedy tylko ma na to ochotę. Jeśli, ktoś był w środku i pragnął intymności, przy tym słowie znacząco popatrzył na trzymającą się za rękę parę, wystarczyło zamknąć wrota na umieszczony od środka haczyk.
- Oczywiście nigdy nie ma pewności, że dzieciaki ze wsi nie będą podglądać przez szpary w drewnie. Zwłaszcza jak wejdzie do środka ładne dziewczę – Dodał ze śmiechem, a Livia zarumieniła się na te słowa.
- Eee, no jak chcesz, to ... to ja popilnuję, żeby nie patrzyli. Jesteś piękna dziewczyną. Na ich miejscu bym podglądał - przyznał gdy odeszli na tyle, że kowal nie mógł słuchać ich rozmowy - no wiesz, chyba, że ... - powiedział wpatrując się intensywnie w piasek przed kuźnią. - Mogę także coś magią ... zrobić, no, tego, zasłonić.
- Albo zrobię im psikusa i wykapię się w koszuli, w ten sposób, przy okazji tez ją upiorę
- powiedziała Livia - a co do magii jak dla mnie dobry pomysł - dodała spuszczając oczy.
Pokiwał intensywnie głową.
- Skoro tak, to może byśmy razem? No wiesz, skoro mówisz, że będziesz w koszuli ...? - zdołał wydusić.
- Dobrze, ale potrzebujemy ręczników i mydła i ubrań na przebranie.

Niemal podskoczył. Tłumiąc radość oraz walące serce stwierdził nieco drżącym głosem.
- Musimy wrócić do juków szybko. Piękna moja, to co, idziemy? - Eliot gotów był pędzić niczym koń wyścigowy, ale powstrzymywał wysiłkiem woli swój entuzjazm starając nadać swojemu głosowi normalne brzmienie. ~ Czy czuje to co ja?~ zastanawiał się.
Livia nigdy by się głośno nie przyznała jaką miała ochotę na tę wspólną kąpiel. Na szczęście nikt jej nie zmuszał do wypowiadania słów. Ruszyła szybko w kierunku gospody i zostawionych tam rzeczy. Eliot niemal cały swój dobytek trzymał w magicznej torbie. Także niektóre rzeczy należące do innych członków drużyny. Wyciągnął standardowe ubrania na zmianę dla siebie i Livii, tyle, że mydło i płócienny ręcznik musiał pożyczyć od karczmarza w zamian za kilka sztuczek dla jego dzieciaków. Najprostszy czar, który zna każdy początkujący mag spowodował, że wokół głowy właściciela "Bagiennego trolla" zaczęły fruwać światełka. Dzieciaki były zachwycone, karczmarz zaś śmiał się pożyczając dwie wielkie płachty kremowego materiału i kawałek mydła.
- Miłej kąpieli – rzucił mrugając do nic znacząco. Udali, że nie słyszą, tylko pospiesznie opuścili gospodę, jakby obawiając się, żeby ktoś wcześniej nie zajął łaźni.

***

Weszli do środka łaźni i zgodnie z sugestią kowala zamknęli się od środka. W tym momencie Livia poczuła się trochę dziwnie. Zabawne. Przecież nawet dzieliła już z Eliotem wąskie łózko, ale teraz... teraz było zupełnie inaczej. Miała się przed nim rozebrać do koszuli... Z drugiej strony, przecież była już przed jego oczami całkiem naga. Wtedy, kiedy ją przywołał... Zaledwie miesiąc temu, a jej wydawało się, że od tego czasu dzielą ją całe wieki. Pośpiesznie zrzuciła z siebie ubranie i w samej tylko koszuli weszła to przyjemnie ciepłej wody i zanurkowała szybko. Po chwili siedziała już w wodzie zanurzona najgłębiej jak mogła.
- Ciepła? - zapytał chcąc powiedzieć cokolwiek, choć właśnie zaschło mu w gardle. Była tak blisko. Niby widział ja już rozebraną. Pamiętał jej … no, wszystko pamiętał, ale wtedy była kimś obcym, dziwnym, niezwykłym … teraz zaś … powoli zrzucił kurtę. Obok ułożył pas. Potem powoli ściągnął koszulę, buty, spodnie … co to bowiem za pomysł, żeby mężczyzna kąpał się w koszuli? To byłoby dziwne. Został po chwili tylko w krótkich kalesonach zastanawiając się, co robić.

Szybko owinął biodra ręcznikiem, zrzucił bieliznę i usiadł w wodzie obok dziewczyny.
- Damy jakoś radę wytrzeć się jednym, prawda? - zapytał.
- Z pewnością
– Powiedziała ponownie zanurzając w wodzie całą głowę. Było jej gorąco i to wcale nie z powodu temperatury wody. To ciepło rozchodziło się od jej serca do wszystkich członków i mrowiło tam lekko. Jeszcze nigdy tak dziwnie się nie czuła.
- Dobrze, że jesteśmy w wodzie - pomyślał czując, jak na myśl o Livii, która jest tuż obok, na wyciągnięcie ręki, zaczyna się odzywać jego męskość. - Jeżeli dziewczyna by to zauważyła? - aż się zarumienił i żeby zakryć zawstydzenie zaczął szybko się namydlać. Głowę, twarz, szyję, pierś, brzuch, a potem spłukiwał je starannie. Przynajmniej próbował.
- Mogłabyś ... znaczy zechciałabyś ... znaczy, czy mogę cie prosić, żebyś, czy no ... umyć ...mi plecy - wydukał. Dziewczyna się zanurzyła całkiem, koszula zakrywająca zaledwie intymność niewieścią wydymała się lekko pod wodą. Po wynurzeniu zaś przyklejała do ciała eksponując zgrabna sylwetkę.
- Jesteś taka piękna - powiedział wpatrując się w nią i na wszelki wypadek powtórzył pytanie.

Podpłynęła do chłopaka, wzięła mydło z jego dłoni pośpiesznie namydliła mu plecy. Dotykanie go wywoływało dziwne wrażenia w jej brzuchu. Jakby wpadło tam stado motyli i próbowało się wydostać.
Niesamowite. Musiał się chwycić misy, żeby się nie zachłysnąć. Dotyk dziewczęcych dłoni na skórze powodował delikatne mrowienie na całym ciele. Bał się odezwać. Właściwie nie mógł się odezwać, bo obawiał się, że ten czarodziejski moment się zakończy.
- Taka piękna - powtórzył bezwiednie. - Czy, czy chcesz może, żebym także tobie ... - pytanie zawisło w wypełnionym para powietrzu, a dziewczyna w odpowiedzi wsunęła mu w rękę mydło, odwróciła się tyłem i uniosła koszulę na plecach aż do szyi.

Aksamit skóry wydawał się gładki, niczym lodowa tafla, ale ciepły jednocześnie, jak strzelająca z ogniska skra. Delikatnie dotknął jej placów dłonią, jakby chciał sprawdzić, czy są naprawdę realne. Czy ona jest prawdziwa, czy rzeczywiście stoi przed nim piękna, naga, cudowna ... niemal zawróciło mu w głowie. Przesunął delikatnie palcami po jej łopatkach, potem leciutko w dół aż doszedł do smukłej talii. Potem, jakby jego palce zadrżały, zawahały się, obawiając schodzić jeszcze niżej. Poczuła nieco chłodniejszy dotyk mydła, tak powolny, jak wcześniej ona starała się robić to szybko. Mydło pojawiało się wszędzie, delikatnie przesuwając oraz pieszcząc każdą część pleców, jakby obawiało się cokolwiek opuścić. Łopatki, kręgosłup, barki, zahaczając lekko o łuk bioder i pośladków, boki pod uniesionymi rękami ... a potem chłopak odłożył je i delikatnie zaczął myć swoimi dłońmi każdy tak szczegółowo namydlony kawałek. Z ust Livi wyrwało się delikatne westchnienie. Delikatna pieszczona dłoni, była taka przyjemna. Poczuła jak miękną jej kolana. Tylko siłą woli utrzymała się w pozycji stojącej, ale po chwili nawet to wydawało się niewystarczające.
- Dziękuję – szepnęła cicho i zanurzyła się w wodzie by spłukać pianę

Chłopak stał jak wryty. Wyrwany z nagłego, cudownego snu zdominowanego przez słodycz pieszczoty. Oddychał głęboko, powoli próbując się, nieco bezskutecznie, uspokoić. Livia przykucnęła w sięgającej do pasa wodzie. Tylko jej piękne, ciemne włosy unosiły się na powierzani, podczas gdy reszta była zanurzona. Powoli pochylił się także kucając i pozwalając, by woda omywała mu całe ciało. Objął dziewczynę od tyłu otaczając ramionami i przytulając swój tors do jej pleców.
~Kocham cię~ pragnął powiedzieć, ale wiedział, że nałykałby się tylko wody, dlatego też zamiast słów złożył na jej smukłej szyi delikatny pocałunek. Kapłanka oparła się o jego pierś próbując uspokoić oddech, ale to nie było proste, gdy czuła jego ciało tak blisko i wodę pieszcząca ich swoją falą. Chciała jednocześnie zostać i uciec. Serce zaczęło jej uderzać tak szybko jak królikowi schwytanemu w pułapkę. Odwróciła głowę w kierunku Eliota...


Jeszcze jeden delikatny pocałunek ust chłopaka, które powoli zawędrowały w stronę dziewczęcych warg Livii. Jeszcze … walące niczym bęben bojowy rozszalałe serce walczące z płucami domagającymi się oddechu … jeszcze … już! Obydwoje nagle wyrwali w górę niczym korek od wstrząśniętej butli starego wina, wciągając łapczywie powietrze. Przez chwilę nawet wcięcie talii przechodzącej w cudowny łuk pośladków nie był w stanie oderwać go od łapczywego łapania oddechu. Po chwili jednak … mokra koszula doskonale ukazywała zniewalające krągłości jej młodzieńczego ciała. Piękne, słodkie, pociągające niczym narkotyk, niczym księżyc lunatyka. Jego ręce same uciekły, bezwiednie, bez zastanawiania się, bez jakiejkolwiek woli chłopaka. Zwyczajnie gnane jakąś niezwykłą siła natury objęły jeszcze raz Livię nie troszcząc się, że jeszcze jeden taki gwałtowny ruch, a ręcznik, który trzyma się już ledwo ledwo, zaraz się zsunie.

Włosy zasłoniły jej całą twarz. Czuła jak mag obejmuje ja i przyciąga do siebie. Uniosła w górę ręce i rozsunęła czarną zasłonę przysłaniająca jej oczy. Popatrzyła na Eliota w uśmiechem...

...i w tym momencie usłyszała jakiś ruch na zewnątrz, jakby coś uderzyło o ściankę łaźni, a potem chichot, urwany nagle. Gwałtownie odsunęła się i ponownie skryła po szyję w wodzie.
- Nie rzuciłeś żadnego czaru prawda? - popatrzyła na niego trochę rozczarowana, mocno zmieszana i odrobinę rozbawiona – Chyba właśnie dostarczyliśmy komuś rozrywki...
- Kocham cię
- odpowiedział wraz z nagłym pocałunkiem gdy ponownie przysunął się do niej. - Słoneczko, mogę cię zapewnić, że nic specjalnie groźnego. Tylko światło oraz osłonięcie okienka magiczną ciemnością. Przypuszczam, że ktoś rzeczywiście chciał się zabawić, jednak nagle wetknął głowę w ciemność tracąc równowagę. Miał pecha. Na drugi raz nie będzie taki wścibski - Ujął jej ręce uśmiechając się. - Chyba musimy wychodzić. pewnie na nas już czekają. Mamy tylko jeden ręcznik - powiedział niepewnie. - Czy chcesz, żebym cię najpierw wytarł, a potem, ty mnie?
Livia uśmiechnęła się uspokojona i powiedziała wesoło:
- Jakbyśmy się teraz zaczęli nawzajem wycierać moglibyśmy nie opuścić łaźni do rana – Stuknęła go palcem w pierś - Ty zmoczyłeś swój ręcznik, więc ja wycieram się pierwsza, ty się musisz zadowolić tym co zostanie. Podeszła do kilku stopni prowadzących na górę niecki i szybko wyszła z basenu. Podeszła do zostawionych rzeczy i szybko zdjęła mokrą koszulę zastępując ją ręcznikiem.
Owinęła się nim i zaczęła wycierać.
~Nawzajem~ Czyli nie miała nic przeciwko temu, tak jak nie miała, gdy przypatrywał się, kiedy zdejmuje koszulę oraz owija ręcznikiem, a potem wyciera dokładnie ciało. Nie mógł nie patrzeć! Nie mógł nie obserwować. Była taka piękna. Włosy miała jeszcze mokre, choć starała się dokładnie je wycisnąć. Potem założyła długą koszulkę i dopiero zdjęła ręcznik uśmiechając się do niego filuternie.
- Och, ty! - zaśmiał się łapiąc rzucony przez dziewczynę ręcznik. Był niemal całkiem przemoczony. Musiał go najpierw miejscami wyżymać, zanim udało mu się co nieco wytrzeć. Szczęśliwie panujące tutaj ciepło błyskawicznie suszyło ciało. Założył bieliznę, ubranie, po chwili był już gotowy do wyjścia.
- Idziemy? - podał dziewczynie rękę.


Pozbierała swoje rzeczy i wsunęła dłoń w jego rękę:
- Tak, mój panie – popatrzyła na niego z tajemniczym uśmiechem zadowolonej z siebie i odkrywającej po raz pierwszy swą władzę nad mężczyznami kobiety.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 23-11-2009 o 10:41.
Kelly jest offline