Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-11-2009, 14:32   #6
Memo
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny
Steven Novack
- Zaraz kogoś tam wyślemy – odpowiedziała młoda kobieta z ledwo słyszalnym bostońskim akcentem, która obsługiwała linię, na którą się dodzwoniłeś. Wyszedłszy z samochodu, rzuciłeś się w pogoń za tajemniczym człowiekiem z walizką. Mężczyzna dość szybko zrozumiał, że jest goniony, więc znacząco przyspieszył i zaczął kluczyć pomiędzy kontenerami. Nie dałeś się jednak zmylić i kierując się słuchem i nielicznymi widzialnymi śladami, podążałeś dalej jego tropem.
Po kilkunastu minutach przestałeś słyszeć uderzenia podeszw jego butów o podłoże i do twoich uszu doszło ciężkie dyszenie. Wychyliwszy się ostrożnie zza czerwonego kontenera i zauważyłeś ściganego przez ciebie mężczyznę, który siedział oparty o ścianę magazynu próbując złapać oddech. Czarna walizka z fałszywymi dolarami znajdowała się po jego lewej stronie. Uśmiechnął się spojrzawszy na ciebie. Dopiero teraz miałeś dobrą okazję by mu się przyjrzeć – miał niewiele mniej niż trzydzieści lat, ciemnobrązowe włosy i był gładko ogolony.
- A więc jednak ci się udało? Cóż, zrób z nim co uważasz za słuszne, mi już nie jest potrzebny – przemówił nienaturalnym, wręcz nieobecnym głosem, po czym głowa opadła mu na pierś. Zachowując ostrożność, podszedłeś do dziwnego człowieka by sprawdzić czy żyje. Minimalny puls, płytki oddech, a na prawym przedramieniu wyczułeś dziwne wybrzuszenie, które po podwinięciu rękawu okazało się czymś w rodzaju... pasożyta? Mężczyzna miał przy sobie portfel, a z dokumentów wynikało, że nazywa się Frank Shuttle i mieszka w budynku na środkowym Manhattanie.

Mandy Watson
Po przebiciu obydwóch opon po lewej stronie samochodu, przechylił się on znacząco w twoim kierunku. Nim mężczyźni zdążyli zareagować, odbezpieczyłaś bombę i cisnęłaś ją w stronę niedoszłch włamywaczy. W mgnieniu oka dopadłaś pierwszego, tego który korzystał z urządzenia przypominającego komórkę i stał przy tylnych drzwiach furgonetki produkcji Forda. Zamachnął się na ciebie z zaciśniętą pięścią, ale zwinnie się uchyliłaś, po czym chwyciwszy za ramię rzuciłaś nim o podłoże. Aż zadudniło, gdy grzmotnął plecami o asfalt. Pospiesznie go odwróciłaś, związałaś i zostawiłaś leżącego twarzą do ziemi. W czasie, w którym miał miejsce ten bardzo krótki pojedynek, kierowca wysiadł z samochodu, a pozostała dwójka zawróciła i zmierzała teraz szybko w twoją stronę. Wnioskując z kierunków, z których dochodziły do ciebie odgłosy tupania ich buciorów, zamierzali równocześnie wyskoczyć z obu stron minivana. Niedoczekanie. Bezszelestnie wspięłaś się na dach czarnego pojazdu i gdy jeden z nich przebiegał przy prawym boku Forda, kopnęłaś go w twarz. W normalnych warunkach, pewnie by cię zauważył, ale o tej porze dnia widoczność nie jest najlepsza, a w tej sytuacji jeszcze bardziej ograniczana przez gryzący oczy dym. Mężczyzna praktycznie obrócił się w powietrzu o sto osiemdziesiąt stopni, po drodze uderzając głową w boczne lusterko i wypuszczając z dłoni jakiś rodzaj broni krótkiej.
Pozostała dwójka musiała zrozumieć, że rozdzielenie się choćby na chwilę nie jest dobrym pomysłem, ale nie postanowili uciekać. Usłyszawszy odbezpieczany pistolet, błyskawicznie ześlizgnęłaś się na dół, po stronie kopniętego przestępcy. W samą porę, gdyż chwilę po tym usłyszałaś charakterystyczny dźwięk wystrzału wyciszonego przez tłumik.
Mężczyźni zaczynali kaszleć coraz głośniej i gdy zauważyłaś przez prześwit między ulicą, a zawieszeniem samochodu, że jeden z nich oparł się o furgonetkę, postanowiłaś zaatakować. Kopniakiem wytrącilaś jednemu z nich pistolet z rąk, po czym poprawiłaś kilka razy z pięści. Ostatniego, który ciągle kaszlał obezwładniłaś jednym, szybkim ciosem.
Całą czwórkę zaciągnęłaś pod latarnię, do której ich przywiązałaś. Gdy to robiłaś, poczułaś jakby dziwne wybrzuszenia na ich prawych przedramionach. Podwinąwszy im rękawy, dostrzegłaś coś co wyglądało na dziwne pasożyty. Na ziemi znajdują się cztery Glocki z tłumikami, dziwne urządzenie przypominające telefon i kilka zębów kopniętego w twarz.

Steven Grant
Zanim dobiegłeś do łodzi, miałeś okazję dokładniej przyjrzeć się ściganym. Było ich trzech, w tym jeden kierowca, wszyscy ubrani w eleganckie garnitury, wszyscy o smagłej karnacji. Gdy dostałeś się na łódź, jeden z przestępców wycelował w ciebie i zdążył nawet otworzyć usta, ale nie miał czasu wystrzelić, gdyż wyrwałeś mu z dłoni pistolet maszynowy i kilkakrotnie przyłożyłeś z kolby w głowę. Nim jego ciało osunęło się na podłogę, odwróciłeś się w kierunku drugiego, który chciał tak samo przyłożyć tobie. Uchyliłeś się jednak, a prostując trzasnąłeś go w szczękę od dołu. Mężczyzna podleciał do góry i wypadł za burtę.
Normalny człowiek na miejscu kierowcy pewnie by się poddał, ale ten chyba nie miał wiele do stracenia, gdyż wystrzelił do ciebie z rewolweru, który w międzyczasie wyciągnął z kabury. Błyskawicznie odchyliłeś się do tyłu i widziałeś jak pociski frunęły nad tobą. Niezbyt często miałeś szansę na unikanie kul (zazwyczaj nie mieli nawet okazji do wystrzału), ale refleks nigdy jeszcze cię nie zawiódł. W mgnieniu oka znalazłeś się przy kierowcy, któremu skończyły się naboje w bębenku. Obezwładniłeś go jednym ciosem, po czym zatrzymałeś motorówkę.
- Hej, ty! Czekaj! FBI! – ktoś krzyczał do ciebie przez megafon z podpływającej łodzi policyjnej.

Julia Iron
Jeszcze w locie, posłałaś silny strumień powietrza, który wyważył drzwi prowadzące z dachu do budynku. Leciałaś korytarzami mijając różne wystawy: broń i uzbrojenie ochronne, sztuka antyczna, azjatycka, egipska. Nie zatrzymywałaś się sama nie wiedząc kogo lub czego szukać, gdy nagle okna zasłoniły masywne rolety antywłamaniowe, a drogę próbowała zagrodzić ci opadająca z sufitu krata. Przyspieszyłaś jednak i dałaś radę przelecieć pod nią, ale następne uniemożliwiały dalszą drogę. Stanęłaś na ziemi i nie byłaś pewna co począć, gdy usłyszałaś zbliżające się kroki.
Po chwili z obu stron nadeszli strażnicy muzeum.
- Stać, nie ruszać się! – krzyknął jeden z nich, wąsaty i trochę przy kości. - Masz pra--- Co znowu? – spytał jednego ze swoich, który doń podszedł.
- Jack i Louis poszli sprawdzić co to za hałasy na górze i znaleźli Boba związanego na dachu. Kazałem ich go tu przyprowadzić, będzie mógł rozpoznać przestępce.
- Dobrze... A ty masz prawo zachować milczenie! – krzyknął do ciebie.
Nim zdążyłaś wydusić słowo sprzeciwu, przyprowadzili człowieka, którego widziałaś na dachu. Trzymał teraz biały kubek z napisem "najlepszy tata", z którego unosiła się para.
- To nie ona, przecież by mnie dziewczyna nie obezwładniła. To był mężczyzna, jakieś sto dziewięćdziesiąt centymetrów co najmniej – rzekł po spojrzeniu na ciebie.
Przysłuchiwałaś się tej wymianie zdań z rosnącym zażenowaniem.
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic
Memo jest offline