Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2009, 17:56   #121
Szarlej
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Post zawiera sceny drastyczne.

Ból nie obudził elfa, było trzeba zrobić to tradycyjnie. Niedaleko stało wiadro z wodą, nie wiadomo po co gospodarz je postawił, oczekiwał od orków umycia się?! Druchii sięgnął po nie i skrzywił się z odrazą, któryś prymityw zdążył nasikać do wiadra. Z kim mu przyszło pracować... Ale co było robić? Woda z sikami wylądowała na twarzy elfa. Niedoszły zabójca zerwał się, jednak nie udało mu się wstać, ręce zerwały się pod nim a twarz wykrzywił grymas bólu. Civril delikatnie popchnął jego ramię dając do zrozumienia by nie wstawał.
-Leż bracie...
Upadły ściszył głos, mówił prawie łagodnie, ktoś kto mocno by tego pragnął mógł w jego głosie doszukać się ciepła.
-Ci prymitywi są zbyt agresywni... Widzisz tego brzydala z strzykawką? Chcą Ciebie skrzywdzić. Jednak ja nie chcę na to pozwolić. Niestety ręce mam związane... Oni żyją zemstą, obce im jest wybaczenie. Jednak ja mogę przekierować ich złość, nakierować ich na Twego mocodawce. Powiedz mi tylko kim on jest...
Elf milczał, patrząc się na niego tępo. Ork mu chyba za mocno przydzwonił. Civril ujął delikatnie dłoń elfa.
-Bracie... Nic Ciebie nie wiąże z Twoimi byłymi pracodawcami. Wystawili Ciebie do wiatru, puścili samego na hordę orków. Ledwo udało mi się ich powstrzymać przed egzekucją. Powiedz mi tylko jedną rzecz... tylko jedną a unikniemy nieprzyjemności.
Cisza.
-Powiedz mi bracie, nie wiąż mi rąk. Pozwól sobie pomóc.
Cisza.
-Bracie, nie zmuszaj mnie do drastyczniejszych metod.
Cisza.
-Nie pozostawiasz mi wyboru bracie. Przykro mi z tego powodu.
Twarz upadłego mówiła dokładnie co innego, oczy mu błyszczały a usta wykrzywiały się w uśmiech. Elf znów zamknął i otworzył oczy by zobaczyć wzorzec. Ciągle trzymał elfa za dłoń i obserwował jego wzorzec. Patrzył jak srebrne żyłki nerwów się skręcają, wiją jakby chciały uciec przed jego wzrokiem. Leśny elf pobladł na twarzy i mocniej zacisnął zęby. Nerwy nagle naprężyły się do granic możliwości i... pękły. Po pomieszczeniu rozległ się odgłos uderzenia, to nogi i głowa niedoszłego zabójcy uderzyły o podłogę. Twarz torturowanego zbladła jeszcze bardziej a z nosa pociekła mu krew, Civril nie zadawał już pytań. Wstał i kucnął za elfem, trzymając jego głowę miedzy kolanami, nie chciał by ofiara przedwcześnie umarła rozwalając czaszkę o podłogę. Leśny elf na chwilę zamarł, w oczekiwaniu na dalszą dawkę bólu. Doczekał się jej szybko. Na lewej nodze zaczęło powstawać powoli wybrzuszenie a elf zaczął znowu tracić dopiero co odzyskane kolory. Wybrzuszenie ciągle się powiększało, wszystkich dobiegł okropny trzask rozrywanej skóry. Nogawka spodni assasyna była cała mokra od krwi a pod nią rysowało się wyraźne wybrzuszenie. Zabójca otworzył usta do krzyku jednak żaden odgłos się z nich nie wydobył. W ciszy jaka zapanował w pokoju rozległ się trzask łamanej kości. Kość, która wyszła z nogi złamała się na pół i przebiła materiał spodni. Na bladych z bólu policzkach torturowanego pojawiła się krew, palce trzymającego go Civrila rozorały mu policzek. Upadły wyglądał jak w ekstazie, błyszczące oczy, język oblizujący co raz usta, palce drapiące skórę ofiary... Nie zauważył nawet, że jego ofiara jest niema, że nie istnieje sens dalszego torturowania. A może nie chciał zauważyć? Pod jego spojrzeniem kość zaczęła przesuwać się dalej, rozrywając skórę. Krew buchnęła z rany ochlapując wszystkich w około. Po chwili obie części kości piszczelowej wystawały prawie pod kątem prostym. Leśny elf zemdlał, nie mogąc znieść bólu i widoku własnej kości. Civrilowi to nie przeszkadzało. Obie części kości zaczęły rosnąć i zbliżać się do siebie. Po chwili, nienaturalnie długie piszczele (a raczej niegdysiejsze piszczele) zaczęły się splatać tworzyć upiorne dzieło sztuki, spirale kości wyrastającą z jeszcze żywego materiału. Gdy obie kości skończyły się przeplatać i ich końce złączyły się w jedno upadły powstał. Oczy miał roziskrzone, zakrwawione dłonie mu drżały z podniecenia a na twarzy widniał błogi uśmiech.
-Jest Twój goblinie.
Głos mu drżał z podniecenia. Powoli kierował się ku wyjściu z pokoju, nagle jakby sobie coś przypomniał, wrócił się do elfa (a raczej po zabiegach Takiego trupa) i zabrał zawiniątko. Rozejrzał się po pokoju nie do końca przytomnym wzrokiem i usiadł na jednym z wolnych łóżek. Błądził po otoczeniu nie do końca rozumiejącym wzrokiem.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline