Varl słyszał już kiedyś o czymś takim jak skaveny. Jakaś odmiana zwierzoludzi, z tym że zamiast kozich głów i racic mieli szczurze łby oraz ogony. Nie widział ich nigdy osobiście, ale szczególnie mu to nie przeszkadzało. Było całkiem możliwe, że jeden z nich to zrobił. Ponoć całkiem dobrze się wspinały, jak to szczury... Tylko po co miałyby tu wchodzić i mordować kapłana a na dodatek zabierać ikonę? Nie było to zachowanie typowe dla zwierzoludzi. Nie było brutalne i krwawe, a wysublimowane... Dziwne to wszystko...
Przez miasto szedł razem z resztą drużyny, nie odzywając się wcale. Rozmyślał o wielu rzeczach. O sprawach w Kislevie, które odwlekały się coraz bardziej. O dziwnym zabójstwie. O dziwnych zwierzoludziach w centrum Middenheim.
- I jak śledztwo? Udało się wam czegoś dowiedzieć? – pytał kapitan Schutzmann. Nim się spostrzegł dotarli do siedziby straży. Gotfryd odparł mu, że są pewne ślady, jednak coś więcej można będzie wywnioskować po spotkaniu z magiem, który przeprowadzał ekspertyzę trucizny i papieru.
Varl stał pod drzwiami ze spuszczoną głową i nie odzywał się wcale. Cóż miał rzec? Wszystko co powinno, zostało na razie powiedziane. |