Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-11-2009, 01:10   #121
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Martin

Czarodziej sięgnął po strzałkę i zaczął delikatnie wyciągać ją z szyi ojca. Palce jednak już nie były co te, albo pocisk był bardzo kruchy, gdyż pękł w dłoniach. Martin syknął, ale na szczęście w środku znajdowały się tak szczątkowe ilości jakiejś cieczy, że nie dotarły do jego skóry. Zawinął pozostałość morderczego narzędzia w skrawki papieru i z notatką kapłana w kieszeni ruszył ku wyjściu.
Na zewnątrz także nie zauważył niczego ciekawego i postanowił wyruszyć do kolegium magii po wsparcie. Napotkani po drodze przechodni znali drogę do Gildii bardzo dobrze, ale nie patrzyli na czarodzieja przyjaźnie. Wstręt do magii był głęboko zakorzeniony w świadomości prostych ludzi. Nikt jednak nie powiedział ani jednego nieprzyjemnego słowa. Wskazywali szybko drogę i oddalali się. Mijając kolejne uliczki, Martin rozmyślał nad słowami elfa
Nie. Pieter powiedział tylko o wewnętrznym wrogu i wielkim niebezpieczeństwie. To wszystko.”
Nie ułatwiło to raczej sprawy. Okazało się, że Gildia znajdowała się blisko świątyni Sigmara. Tylko dwie uliczki za budynkiem. Był to trzypiętrowy budynek zbudowany, czego można się było spodziewać, w dość ekscentrycznym stylu. Konstrukcję wieńczyły wieżyczki wyrastające pod niezwykłymi kątami. W głównym holu znajdował się olbrzymi czerwono-złoty dywan. Na ścianach było mnóstwo niesamowitych malunków, a całe to miejsce wręcz emanowało magią. Do Martina podszedł jakiś skryba i zapytał o cel wizyty. Gdy tylko czarodziej się przedstawił odparł:
- Ach tak. Martin von Altmarkt. Mistrz gildii czeka już na szanownego pana. Muszę przyznać, że spodziewaliśmy się pana znacznie później, proszę za mną. – odparł i poprowadził go korytarzami aż na trzecie piętro. Po drodze mijali mnóstwo sal na których ćwiczono najróżniejsze czary, albo wykładano teorię magii. Obok nich przebiegła grupa żaków, spóźnionych na wykład i śmiejących się głośno. Przypomniało to Martinowi czasy kiedy i on był szkolony na maga.
W końcu dotarli do olbrzymiego gabinetu zbudowanego na planie koła. Na środku pokoju znajdowało się biurko, zastawione mapami i papierami. Siedział przy nim jakiś mężczyzna. Mniej więcej w wieku trzydziestu lat. O wiele za młody na mistrza gildii taki wielkiego miasta. Przy ścianach znajdowało się mnóstwo gablot z manuskryptami, modelami zwierząt i cała kolekcja obrazów. Oprócz tego kilka schematów jakiś dziwnych maszyn i parę trofeów, za pewnie magicznych albo związanych z chaosem Sufit rozjaśniała nie lampa, a wiele szklanych kul, na które rzucono zaklęcie poblasku. Nadawało to pokojowi innego światła niż to z zewnątrz, gdyż okno wychodzące na ulicę było kolorowe jak witraże w świątyniach.
- A, kolega Martin von Altmarkt. Proszę siadać, proszę. Może trochę wina? Prosto z „Bakałarza”. Wyśmienite. – gestem zaprosił gościa, żeby usiadł przy stole, którego wcześnie Martin nie zauważył ( a nawet mógłby przysiąc, że go tam nie było) i odprawił skrybę. – Rozumiem, że przyszedł pan po pozwolenie. Kosztuje ono tylko jedną złotą koronę. Jest jednak kilka warunków które należy spełnić…

Gotfryd, Gnordi, Varl

Martin wyszedł, a reszta drużyny została na miejscu zbrodni z mnóstwem pytań i żadnym rozwiązaniem.
- N-nie. Nikogo nie widziałem. – wyjąkał akolita – to nie do pomyślenia, żeby któryś z kapłanów zabił ojca Mortena. O broń nas Sigmarze, przed tym dniem. – pomodlił się cicho.
Nic tutaj nie pasowało. Na oknie nie było żadnych śladów świadczących o tym, żeby ktoś tędy wszedł. Akolita nikogo nie widział. Nie było żadnych podejrzanych. Jedyne ślady to zabrana strzałka i notatka ojca Mortena, ale to za mało.
- Mówiłem. Diabelska sprawa. Pewnie to wina tych magów i ich czarów. – splunął strażnik. Ezekiel nagle pobladł. Powiedział, że coś sobie przypomniał i musi się z tym zgłosić do najwyższego kapłana. Za nim ktokolwiek go powstrzymał, wybiegł z komnaty. Mablung podszedł do okna i zaczerpnął świeżego powietrza. Na ulicy zaczynało się robić coraz większy tłok. Elf spojrzał na niego smutnym wzrokiem i westchnął. Widać było, że tęsknił za droga i lasami. Nagle spojrzał na swoje ręce i odsunął powoli dłoń. Krótki jęk wydarł się z jego piersi. Wszyscy spojrzeli na niego i podeszli do okna. Początkowo nic nie zauważyli, więc włóczykij dokładnie wskazał im co go tak zaniepokoiło. Na parapecie znajdowały się trzy, niewielkie, wyryte blisko siebie rysy. W końcu udało im się znaleźć jakiś ślad!
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 11-11-2009, 09:25   #122
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Po co się za coś bierzesz, jak nie umiesz" - pomyślał z niezadowoleniem, gdy w strzałka pękła w palcach Martina.

- Nic ci się nie stało? - spytał. Na szczęście Martin, mimo swej nieostrożności, nie padł trupem.
- Jak tu skończymy - powiedział, zanim mag wyszedł - pójdziemy na rozmowę z panem kapitanem. Może w międzyczasie dowiedział się czegoś ciekawego. Poza tym musimy mu powiedzieć o naszych odkryciach.

Odkryciach... Na Myrmidię... Przecież prawie żadnych śladów nie odkryli. Nie wiedzą nawet, czy ktoś wszedł przez okno, czy jakiś znajomek nie wszedł przez drzwi i nie załatwił ojca Mortena.

Okrzyk Mablunga oderwał Gotfryda od rozważań związanych z najrozmaitszymi aspektami tej sprawy.
Podszedł do okna i, jakby nie wierząc własnym oczom, przejechał palcami po wskazanym miejscu.
Ślad, trzy niewielkie rysy, z pewnością nie powstał tam sam z siebie. Ktoś, lub, coś, włażąc przez okno, musiał się mocniej chwycić parapetu. Albo też osunęła mu się ręka, czy raczej łapa.

- Na człowieka to nie wygląda. Jakiś zwierzak, może zwierzoczłek. Nie znam się na tym na tyle, by móc dokładnie rozpoznać.

- Widzieliście kiedyś coś takiego? - zwrócił się do pozostałych, obejmując tym pytaniem również strażnika.
 
Kerm jest offline  
Stary 13-11-2009, 15:57   #123
 
MrYasiuPL's Avatar
 
Reputacja: 1 MrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputacjęMrYasiuPL ma wspaniałą reputację
Bugg wetknął za pas śmierdzący ogon. Miał ochotę go wywalić, ale chęć pochwalenia się czymś takim była jeszcze większa. Szczurołap jęknął, ciągnąc zwłoki zwierzaka za sobą. Nie były może aż tak ciężkie, jak wydawało się na początku, co nie zmieniało faktu, że gryzoń był wielki. Nie mając już ogona, za który łatwiej było by go trzymać i biorąc pod uwagę ciasnotę w niektórych odcinkach kanałów, to co zamierzał zrobić nie wydawało się być czymś prostym. Z drugiej strony, miał czas.

Nie miał pojęcia jak długo siedział w kanałach, ale do świtu z pewnością zostało kilka godzin. Wychodząc z podziemi w nocy, szansa na to, że ktoś może go zobaczyć była niewielka. Gdyby jednak złapano go podczas godziny policyjnej, miałby kłopoty. Tym bardziej, że olbrzymi szczur przyciągał pewnie różne, dziwne podejrzenia.

Szczurołap zatrzymał się, żeby odpocząć przez chwilę. Spojrzał na zęby potwora. Coś takiego, wyglądało znacznie lepiej niż ogon. Bugg ścisnął w ręce nóż i zaczął nim dłubać w dziąsłach swojej ofiary. Szczęka byłą bardziej paskudna niż kanały. Wolał nie wiedzieć co rozkładało się między siekaczami.

Jego życzenie spełniło się. Sześć kuzynów zabitego szczurka stało przed nim i próbowało go przestraszyć, przez co natychmiast przestał myśleć o gnijącym mięsie. Szczurołap prychnął pogardliwie z przerażenia. Potrzebował pieniędzy, ale będąc martwym i tak nie mógłby ich wykorzystać. Bez wahania złapał martwe monstrum za głowę i rzucił nim z całej siły w stado.

Odwrócił się i zaczął biec najszybciej jak mógł. Był nieostrożny, a teraz przyszedł czas by naprawić swoje błędy. Był przerażony. W końcu szczury na pewno były szybsze od niego, a Bugg nie wiedział jak znaleźć schronienie w kanałach.
 
MrYasiuPL jest offline  
Stary 13-11-2009, 21:13   #124
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Zgodnie z przypuszczeniami Varla, akolita odpowiedział, że nikogo nie widział. Czarodziej nieudolnie wyciągnął zatrutą strzałkę z karku starego kapłana i poszedł dowiedzieć się czegoś o truciźnie i samej broni, wśród swoich konfratrów. Zaraz potem wielebny Ezekiel w pośpiechu opuścił komnatę, tłumacząc się koniecznością spotkania z najwyższym kapłanem w świątyni.

„Żadnych śladów, żadnych poszlak poza tą egzotyczną bronią. Kto mógłby to zrobić i dlaczego? Czy motywem była zwyczajna kradzież? Ale w takim razie po co było zabijać wielebnego? Wystarczyło go przecież ogłuszyć lub sterroryzować. I kto poza nami wiedział o ikonie?”

Jego rozmyślania przerwał okrzyk elfa, który podszedł do okna i bacznie się czemuś przyglądał. Varl podszedł i spojrzał na miejsce, które wskazywał Mablung. Na drewnianym parapecie widniały trzy równoległe rysy. „Czemu ich wcześniej nie zauważyłem?” – zadał sobie w myślach pytanie ostlandczyk.

- Widzieliście kiedyś coś takiego? – zapytał Gotfryd.
- Wygląda na pazury. To musiał być zwierzoczłek albo jakiś zmutowany wyznawca Chaosu – odpowiedział Varl. – Ale, na rogi Taala! Jakimże sposobem bestia, do której niechybnie te pazury należały dostała się tutaj niezauważona? Przecież świątynia jest pilnowana i znajduje się w centrum miasta.
 
xeper jest offline  
Stary 16-11-2009, 23:53   #125
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Miło mi w taki sposób zaskoczyć szanowaną instytucję. Mam nadzieje, że to pewien efekt mojej zaradności w dotarciu tutaj, niż samo szczęście.
Prowadzący kiwnął głową w geście aprobaty lub jej braku. Czarodziej mimo starań nie mógł dociec czego ostatecznie.
Nawet krótka podróż obok sal mogła okazać się pouczająca. W końcu w którejś z sal mogła paść informacją, którą zapomniał lub go o niej nie uczono. Dlatego dołożył starań by mieć słuch wyczulony na potencjalnie przydatne informację.

-Dzień dobry mistrzu, niech wiatry magii będą ci posłuszne a twe zaklęcia zawsze osiągną zamierzony skutek.
Nie do końca był pewien gdzie wcześniej usłyszał tą frazę i czy była ona na pewno odpowiednia, ale przez chwilę umysł był pochłonięty próbą uporządkowania w pamięci różnych osobliwych sprzętów.
-Słucham?-Pytanie wyrwało go z obserwowania.-Wina? Nie wypada odmówić ale tylko trochę.
Usiadł przy stole.
-Przepraszam za rozkojarzenie zaintrygowały mnie przedmioty z pańskiej kolekcji. Ale to raczej nie jest powód naszego spotkania. Czyż nie?
-Niestety będę musiał pana wyprowadzić z błędu, nie jestem tu po pozwolenie. Co więcej dopiero teraz dowiaduję się o istnieniu czegoś takiego. Powód mojej wizyty to po pierwsze.
Przeszukał kieszenie by ostatecznie wydobyć z nich zapieczętowane pismo.
-Raport z badań wieży zbudowanej przez mego pradziada. Nie wiem co w nim jest napisane. Teraz pozostałe rzeczy.
Kolejno wydobył zwój z notatką ojca Mortena i zniszczone narzędzie zbrodni oraz dokument od kapitana.
-Glejt powinien rozjaśnić sprawę. Te kawałki drewna to broń, którą zabito ojca. Jestem pewien, że była zatruta. Kunszt magistrów kolegium złota w dziedzinie alchemii kazał mi tu przybyć z prośbą o zbadanie tych szczątków. Choć powątpiewam, że cokolwiek w nich zostało. Dlatego zapytuje się także o dobrego medyka coby ciało biednego duchownego zbadał i powiedział co go zabiło. Ten pozornie pusty papier zawiera ciężką do odczytania notatkę zabitego. Jeżeli znacie kogoś kto zna w miarę szybki sposób na odczytanie tego to prosiłbym o pomoc. Przypuszczam, że po odpowiednim czasie sam dałbym radę to zrobić, ale im więcej czasu upłynie tym bardziej ślad rozmyje się.
-Także chciałbym zrelacjonować o co chodzi.
Martin zastanowił się chwilę nad sformułowaniem wypowiedzi by następnie pobieżnie zrelacjonować związane z sprawą wydarzenia od jego przybycia do miasta, podkreślając informację o wewnętrznym wrogu i informując o podejrzeniu, ze w świątyni jest zdrajca.
-Dobrze. Powiedziałem co chciałem powiedzieć teraz czas na nowe kwestie. O jakie pozwolenie chodzi? Oraz co ważniejsze, jakie są te warunki do spełnienia poza wpłatą jednej złotej korony.
Upił trochę wina i usiadł wygodniej by wysłuchać słów maga.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 17-11-2009, 23:19   #126
 
Ghosd's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znany
Gnordi jeszcze raz niechętnie popatrzył na ścianę i postanowił wrócić do środka, gdy usłyszał, że znaleźli jakąś nową poszlakę. Wszedł do pokoju i obejrzał ślady na parapecie.

-Hmm... według mnie to albo jakiś pomiot chaosu, albo... skaven. Walczyłem kiedyś z tymi psubratami i to w Imperium. Szczuroczłek mógłby zostawić takie ślady, a ponoć mają całkiem sprawnych zabójców. Jednakże, żeby się tego dowiedzieć musielibyśmy zejść do kanałów...

Krasnolud obejrzał ponownie ślady i rozmyślając, czekał na odpowiedź. Wydawało mu się, że łapa skavena idealnie pasowałaby do czegoś takiego.

"Jeżeli to rzeczywiście szczurzy pomiot to sprawę transportu do centrum miasta mamy z głowy, kanały. Poza tym, te bestie raczej nie zostawiłyby śladów po wspinaczce na kamieniach, ale na drewnie... cóż..."
 

Ostatnio edytowane przez Ghosd : 17-11-2009 o 23:22.
Ghosd jest offline  
Stary 21-11-2009, 23:12   #127
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Gotfryd, Varl, Gnordi

Akolita przestraszył się słysząc o pomiotach i zwierzoczłekach, natomiast strażnik parsknął śmiechem gdy krasnolud wspomniał Skaveny.
- Przecież to bajki którymi straszy się małe dzieci. „Jeżeli szybko nie pójdziesz spać synku, to z kanałów wyjdzie olbrzymi szczuroludź i Cię zje.” Ile razy słyszałem coś takiego od moich rodziców…
- Śmiech jest nie na miejscu… Zdecydowanie nie na miejscu. – przerwał poważnym głosem Mablung. Wszyscy spojrzeli na niego ze zdziwieniem. To był chyba pierwszy raz kiedy słyszeli i widzieli go tak poważnego. – Każda bajka ma ziarno prawdy. A uwierz mi, że bajki nie są wcale taki niewinne i dziecinne jak się wydają.
Strażnik trochę speszył się, słysząc poważny ton elfa i nic więcej już nie powiedział.
Akolita spojrzał na włóczykija i przerażonym głosem zapytał:
- Myślisz… że to naprawdę zrobił ten, jak mu tam, skaven?
Normnay nie odpowiedział. Spojrzał tylko na rysy i zamyślił się. Kiedy wreszcie zdecydował się odpowiedzieć, przerwał mu Gustav, który także dawno się nie odzywał. Cały czas stał przy wejściu i lustrował pokój. Nie był detektywem tylko żołnierzem. Nie znał się na szukaniu śladów i mógłby tylko przeszkadzać. Jednak teraz rzucił niezwykle ważną uwagę:
- Stanie tutaj i zastanawianie się, nie pomoże nam rozwiązać tej sprawy. Powinniśmy czym prędzej złożyć raport kapitanowi.
Elf zgodził się przytakując i, stukając swoim kijem, opuścił pokój bez słowa. Za nim podążyła reszta drużyny. Strażnik rozkazał akolicie zamknąć pokój, tak żeby nikt nie mógł wejść.

Podróż minęła bez większych przeszkód. Drużyna zastała kapitana w swoim gabinecie, jak zwykle zawalonym papierami. Gdy tylko weszli, podniósł głowę i wstał.
- I jak śledztwo? Udało się wam czegoś dowiedzieć?

Martin

Gospodarz wstał i nalał wina, cały czas słuchając. Postawił pełen kielich przy czarodzieju i usiadł obok. Zaczerpnął łyk po czym mlasnął z zadowolenia:
- Tak. Zdecydowanie najlepsze w całym Middenheim. Wróćmy jednak do spraw ważniejszych. – powiedział i wziął raport do ręki. Przyglądał mu się przez chwilę po czym powiedział – cóż niestety nie mam odpowiednich kompetencji, żeby móc go odczytać. Muszę panu powiedzieć, że nie jestem tak naprawdę mistrzem tej gildii, a jedynie go zastępuje. Mój mistrz, arcymag Albert Helseher, dowodzi najlepszymi magami gildii towarzyszącymi armii Middenheim w pościgu za Archeonem. Pełnie kompetencji sprawuje moja koleżanka po fachu, Janna Eberhauer. Jednak uważa ona wszelkie formalności za nudne i niepotrzebne. Dlatego to ja zajmuje się takimi sprawami. Postaram się jej przekazać ten raport jak najszybciej.
Po tych słowach schował go do biurka. Następnie wziął do ręki glejt i szybko przeleciał go wzrokiem i spokojnie wysłuchał relacji Martina.
- Rzeczywiście to wiele wyjaśnia. Współpracuje pan ze strażą miejską, w sprawie zabójstwa? Muszę przyznać, że Schutzmann potrafi szybko rekrutować ludzi do pomocy. Zabójstwo tego, jaku mu było? Ojca Mortena? Tak, z pewnością jest to powód do zmartwień. Musi pan wiedzieć, że w tym mieście stosunki pomiędzy sigmarytami i ulrykowcami są niezwykle napięte. Wystarczy mała iskra, żeby ta beczka prochu wybuchła. Trzeba będzie zadbać by informacja nie dotarła do większego grona ludzi.
Gospodarz znowu zaczął przeszukiwać biurko, otwierając poszczególne szafki i zrzucając kilka papierów z biurka. W końcu znalazł to czego szukał.
Założył okulary na nos i przyciągnął bliżej papier z kawałkami strzałki. Nagle targnął nim dreszcz. Odsunął krzesło i złożył okulary. Przybliżył nos do kawałków, jakby chciał się upewnić, po czym błyskawicznie się odsunął. Potarł palcami skronie i wstał. Zaczął chodzić po pokoju tu i tam, zastanawiając się nad czymś.
- Myślę, że nie potrzebujemy magów z kolegium złota. Trochę dziwne, że sam pan tego nie wyczuł… chociaż jest tego tak mało, że mógł pan to przegapić. Moje zmysły są trochę bardziej wyczulone. – Zatrzymał się nagle i spojrzał głęboko w oczy Martina. Jego twarz była poważna i lekko wystraszona. – Ta trucizna jest magiczna, panie von Altmarkt. I jeżeli się nie mylę to wyczuwam w niej śladowe ilości spaczenia, ale do tego potrzebuje już dokładniejszej ekspertyzy. To nie jest dobra wiadomość. Wygląda na to, że w mieście znowu zagnieździli się Chaośnicy. Ostatnim razem sprawili nam dużo kłopotu. – Podszedł do stołu i wziął kartkę z notatkami ojca Mortena. – To jest odcisk ostatnich notatek tego kapłana? Możliwe, że zostawił nam jakąś wiadomość o zabójcy, albo odkrył coś czego nie powinien.
Mag podniósł kartkę do góry i zmrużył oczy. Po chwili westchnął ze zrezygnowaniem
- Nic. Nie dam rady tego odczytać… ale chyba wiem kto da! Proszę za mną.
Szybkim krokiem opuścił pokój, nie oglądając się za siebie. Martin uczynił to samo. Ciężko było podążać za tymczasowym mistrzem gildii, który jakby nagle dostał skrzydeł. Mijali kolejne korytarze, od czasu do czasu skręcając w któryś. W końcu doszli do skrzydła budynku, które kończyło się drzwiami. Nad nimi widniała tabliczka „Lars- skryba gildii”.
Mag wszedł do środka bez pytania. Panowała tam olbrzymia duchota. Na biurku leżały stosy ładnie uporządkowanych dokumentów.
Pokój był zupełnym przeciwieństwem gabinetu mistrza gildii. Skromny, przyciemniony i, o dziwo, schludny. Najwyraźniej ten Lars był pedantem. Wszędzie panował niesamowity porządek. Nic się nie walało. Przez małe okienko w suficie, wpadało mało światła, więc w pokoju znajdowało się mnóstwo świec.
-Czym mogę służyć, Marcusie? – rozległ się cichy, acz stanowczy głos. Jego posiadacz wyraźnie nie był zadowolony z tego nagłego wtargnięcia. Stał w drugiej części izby, która wyglądała na połączenie spiżarni i kuchni. W rękach trzymał kubek, z którego wydobywała się para.
Lars był już starym człowiekiem. Jego pomarszczona skóra wisiała na nim luźno. Nawet oczy straciły swój młodzieńczy blask. Miał średniej długości, szare włosy i brodę. Za nim stał mały piecyk, z którego wydobywało się pomarańczowy blask, sprawiający, że Lars wyglądał jeszcze starzej niż w rzeczywistości.
- Wybacz to wtargnięcie Lars, ale potrzebujemy twoich zdolności. Jesteś zajęty?
- Nie. Właśnie suszyłem raporty Marty na temat północnych murów, które ta głupia dziewczyna wrzuciła do wody. Trochę to potrwa, więc zaparzyłem sobie także herbatę. Chcą panowie trochę? – spytał się patrząc na Martina, jakby to od niego domagał się odpowiedzi.
- Może później, Lars. Mamy sprawę nie cierpiącą zwłoki. To jest kartka z odciśniętym pismem – powiedział podając kawałek papieru skrybie. Ten podszedł do jednej ze świec i spojrzał na nią.- Jest jakiś sposób, żeby to odczytać dokładnie?
- Bardzo prosty – odparł Lars i podszedł do piecyka. Z leżącego obok kosza wyjął kawałek węgla drzewnego i usiadł do pulpitu. Zaczął delikatnie trzeć węglem o papier.
-To może trochę zająć – powiedział gospodarz, przyglądając się pracy swojego skryby. – Proponuje wyjść na korytarz. Tutaj się można udusić

Na korytarzu było o wiele zimniej. Dało to niebywałą ulgę spoconym skórą obu czarodziejów.
- A, tak. Jeszcze sprawa pozwolenia. Cóż warunki nie są za surowe. Użycie magii jedynie w ostateczności albo podczas jakiś badań, nie używanie potężnych zaklęć w obrębach murów i oczywiście przestrzeganie prawa Imperium i Middenheim. W gabinecie mam odpowiedni formularz. Wystarczy podpis na potwierdzeniu zapłaty. – wyjaśnił gospodarz.
Odcyfrowywanie tekstu zajęło parę chwil. W końcu z dusznego pokoju wydobył się głos:
- Marcusie! Zrobione!
Marcus, samotnie poszedł i odebrał kartkę. Gdy wychodził, Martin ujrzał na jego twarzy zawód. Nie musiał prosić o dokument. Mag sam podał mu pomazaną węglem notatkę.
-Jednak się myliliśmy. Nie ma tutaj raczej nic ważnego. Udało nam się, jednak i tak dużo odkryć. Mam nadzieje, że byłem pomocny. Zapraszam zatem do mnie. Podpiszemy potwierdzenie zapłaty.

Wkrótce Martin opuszczał budynek wzbogacony dodatkowo o pozwolenie na uprawianie czarów.

Notatka ojca Mortena - http://img692.imageshack.us/img692/3...jcamortena.jpg


Bugg

Szczęście z pewnością nie sprzyjało tego dnia szczurołapowi. Chyba, że bandę głodnych, śmierdzących i krwiożerczych szczurów można nazwać szczęściem… a częściowo można zwłaszcza z dopiskiem „głodnych”. Kiedy, nie tak do końca głupie zwierzaki, miały do wyboru, gonić szybko biegającą ofiarę, a martwą, to wybór był sprawą oczywistą. Jednak Bugg tego nie wiedział. Biegł i biegł, nie oglądając się za siebie, aż się zasapał. Jako, że nie słyszał za sobą żadnych odgłosów, postanowił się zatrzymać i odpocząć. Z trudem łapał oddech.
Dziwne to uczucie uciekać przed czymś, na co do tej pory się łowiło. Nagle do tego uczucia dołączyło inne, bardziej znajome. Uczucie niepewności i jakiegoś zagrożenia. Uczucie towarzyszące szczurołapowi zawsze, kiedy się gubił. Rozejrzał się rozpaczliwie dookoła i usiadł na brudnym chodniku. Podczas ucieczki stracił orientacje i czort jeden wie gdzie on teraz jest…
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 21-11-2009 o 23:25.
Noraku jest offline  
Stary 22-11-2009, 09:30   #128
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Gotfryd miał wrażenie, że droga do siedziby straży trwała dłużej, niż gdy szli do świątyni. Może powodem było to, że nie bardzo mieli po co się spieszyć. W końcu cóż interesującego mogli powiedzieć kapitanowi.
Strzałka, której nie mieli. Kartka, znajdująca się - podobnie jak strzałka - w rękach Martina. Rysy na parapecie...
Nie bardzo było czym się pochwalić.

- Nie wiem, czy zna to pan za wielkie osiągnięcie, kapitanie - odpowiedział na pytanie Schutzmanna. - Mamy tylko parę drobiazgów.

- Ojciec Morten dostał w kark strzałką, pewnie zatrutą, zdaje się wystrzeliwaną z dmuchawki. Coś pisał przed śmiercią, ale zabójca zabrał te notatki. Na szczęście to co pisał odbiło się, przynajmniej częściowo, na arkuszu leżącym pod właściwym dokumentem. Obie rzeczy zabrał Martin. Chciał, by sprawdzili je magowie.

Równie dobrze mogli to od razu przynieść kapitanowi. Z pewnością miał swoich specjalistów, którzy mogli zbadać te przedmioty. Najwyżej będą mieli informacje z dwóch źródeł.

- Z tego co wiemy, a czego raczej się domyślamy, zabójca ojca Mortena wszedł przez okno. Wychodząc zabrał wspomniany wcześniej dokument i ikonę. Na parapecie zostały ślady. Może pazurów. Ale to już Gnordi - skinął głową w stronę krasnoluda - może powiedzieć więcej na ten temat.

- Kapitanie... - dodał po krótkiej chwili. Dopiero teraz przypomniał sobie, że wcześniej o tym myślał. - Czy zdarzyły się już wcześniej zabójstwa za pomocą takich strzałek? Albo słyszał pan o kimś, kto posługuje się taką bronią?
 
Kerm jest offline  
Stary 23-11-2009, 21:23   #129
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Varl słyszał już kiedyś o czymś takim jak skaveny. Jakaś odmiana zwierzoludzi, z tym że zamiast kozich głów i racic mieli szczurze łby oraz ogony. Nie widział ich nigdy osobiście, ale szczególnie mu to nie przeszkadzało. Było całkiem możliwe, że jeden z nich to zrobił. Ponoć całkiem dobrze się wspinały, jak to szczury... Tylko po co miałyby tu wchodzić i mordować kapłana a na dodatek zabierać ikonę? Nie było to zachowanie typowe dla zwierzoludzi. Nie było brutalne i krwawe, a wysublimowane... Dziwne to wszystko...

Przez miasto szedł razem z resztą drużyny, nie odzywając się wcale. Rozmyślał o wielu rzeczach. O sprawach w Kislevie, które odwlekały się coraz bardziej. O dziwnym zabójstwie. O dziwnych zwierzoludziach w centrum Middenheim.

- I jak śledztwo? Udało się wam czegoś dowiedzieć? – pytał kapitan Schutzmann. Nim się spostrzegł dotarli do siedziby straży. Gotfryd odparł mu, że są pewne ślady, jednak coś więcej można będzie wywnioskować po spotkaniu z magiem, który przeprowadzał ekspertyzę trucizny i papieru.

Varl stał pod drzwiami ze spuszczoną głową i nie odzywał się wcale. Cóż miał rzec? Wszystko co powinno, zostało na razie powiedziane.
 
xeper jest offline  
Stary 26-11-2009, 20:19   #130
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
-Naprawdę, wino przednie.
No to się nie dowiem co tam jest zapisane. Było trzeba się zapytać zanim wyruszyło się w drogę.
-Po części przyznam rację pani Eberhauer, formalności potrafią być nudne, jednak często są koniecznością.
-Czy te napięte stosunki między kultami mogłyby doprowadzić do takiego biegu wydarzeń. Nie podejrzewam świątyni Ulryka o morderstwo, ale może chęć ukradzenia ikony. Trucizna mogła mieć za cel czasowo uśpić ojca Mortena, niestety użyta w zbyt dużej ilości, zabiła.
Ogląd broni był na tyle ważny, że chcąc lub nie chcąc, z własnej ciekawości chcąc, podszedł do biurka.
-Spaczeń? Chaos? To eliminuje zarówno spory między kultami jak i podrzędnych złodziejaszków. Magiczna trucizna... Zgadzam się z pana tokiem myślenia. Kiedy można spodziewać się wyników ekspertyzy? I co najważniejsze, czy istnieje jakaś metoda prześledzenia jak to coś zostało przemycone? Kto mógł to zrobić? Choć wydaje się to szukaniem igły w stogu siana. Taka trucizna raczej nie da się wytropić jak zwykła, od stoiska z alchemicznymi preparatami. To zostało stworzone przez ukrytych czarowników, z materiałów, które formalnie nie istnieją. Może notatka coś powie?

Mimo gorąca przyglądał się pracy skryby. W końcu umiejętność odczytanie podobnego pisma może się jeszcze przydać.
Ołówek, widziałem kiedyś ten sposób. Czemu go sobie nie przypomniałem.
-To może trochę zająć – powiedział gospodarz, przyglądając się pracy swojego skryby. – Proponuje wyjść na korytarz. Tutaj się można udusić.
-To prawda. Wyjdźmy.

-Hmm, warunki są w pełni do zaakceptowania. Prawa i tak muszę przestrzegać, zaklęć wolę nie używać gdy nie jest to konieczne. Długi czas mówiono mi o możliwych konsekwencjach i wolałbym ich nie doświadczyć. Co do najpotężniejszych zaklęć, to są one daleko poza moim zasięgiem. Więc zgadzam się. Także zapytam gdzie mógłbym zaopatrzyć się w składniki zaklęć. Sprawa zaczyna wyglądać poważnie a ja chciałbym mieć pewność, że moja magia mnie nie zawiedzie.
Zdążył usłyszeć jak trafić do magazyniera kilka uderzeń serca zanim skryba ukończył.
-Dziękuje panu. Zobaczmy co kapłan napisał. Nic, nic co przydałoby się w szukaniu sprawcy. Chodźmy dopełnić formalności.
Moneta z podobizną imperatora zmieniła właściciela, zaś w spisie pozwoleń pojawił się dodatkowy wpis. Czarodziej ostrożnie schował dokument.
Kolejny papier do targania z sobą.
Następnie udał się do magazynu. Sporego zastawionego skrzyniami i szafami pomieszczenia.
-Czego chce?
Z za jednej szaf dobiegł głos.
-Składników do zaklęć potrzebuje.
-Jakich bo nie chce mi się po składzie biegać
-Dwa dzwonki i pół tuzina strzałek.
Magazynier umilkł, z głębi pomieszczenia dobiegały dźwięki szurania i otwierania szuflad.
-Gdzie ten dzieciak to położył, zabije. O jest.
Starsza osoba niosąca zamówione przedmioty wyłoniła się z głębi pomieszczenia.
-O przepraszam pana. Myślałem, że to kolejny durny uczniak. Jak ja ich nie cierpię. Pan prywatnie, to zapłacić trzeba, za dzwonek szylinga za strzałkę sześć pensów. Pięć szylingów. I dzwonki przygotuje by nie dzwoniły w torbie.
Chytre pełne determinacji spojrzenie dawało znak, że nie oddałby za darmo towaru nawet w obliczu całej armii chaosu.
Czarodziej wydobył dwa mieszki. Przesypał pieniądze z jednego do drugiego wydzielając przy tym należność, mieszek z pieniędzmi schował. Do drugiego trafiły strzałki a sakiewka znalazła się przy pasie w łatwo dla niego widocznym miejscu. Przygotowane dzwonki także włożył do mieszka z składnikami.
-Sporo tych strzałek. Na wojenkę się pan wybiera.
-Nie wiem man nadzieje, że nie. Przezornego Morr nie woła. Obym okazał się tym przezornym, miłego dnia życzę.

Przygotowany z zapamiętanymi informacjami ruszył w kierunku strażnicy mieszczącej gabinet kapitana.
 
Matyjasz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172