Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-11-2009, 21:35   #42
Latilen
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Okolice „Spokojnej Przystani”,Travar


Wszystko zdawało się toczyć własnym torem. Tavarti tym razem nie pchała się do pierwszego rzędu, stała z tyłu poruszając odpowiednimi dźwigniami, aby uruchomić mechanizmy. Odpowiednie mechanizmy. Zabawne. Ona jako Poruszycielka. Do czego ją te zzieleniałe jaszczurki zmuszają... Stała tam, w zaułku, obwinięta zdobycznym płaszczem i patrzyła, jak wszystko idzie dobrą drogą.



Co i rusz przypominały jej się „cuda” odnalezione w szkatule. Broń, która pójdzie na handel. Mikstury, z którymi nie miała się zamiaru rozstawać. Brosza, którą postanowiła dać dzieciom, ale jeszcze nie teraz. Ach tak, dzieci. Może Dami ma rację, nie należy się o nie aż tak martwić, ale z drugiej strony jak im rozniosą dom... Wypadałoby przynajmniej mieć, gdzie spać.
Natomiast ta Wietrzniaczka, po przyzwyczajeniu do jej słowotoku, zdawała się przyjazną istotą.


Dom Tavarti, Travar, wieczór


Tavi nie mogła się doczekać. Ciągle traciła wątek, patrzyła w kierunku drzwi, kryła nerwowość uśmiechem. W końcu wrócili! Cali i zdrowi.
Gherton dał figurkę w dłonie Tavarti mówiąc. –Jesteś mi winna przysługę...Dużą przysługę. Nawet jak na t’skranga, twój przyjaciel jest zbyt lekkomyślny. Dosłownie pchał swą głowę pod topór, chyba z tuzin razy.
- Dziękuję. -
Dziewczyna odetchnęła głęboko, a nogi lekko się pod nią ugięły. - Tuzin przysług masz u mnie! Zacznę od biletu na Wielką Grę. - Wyściskała Ghertona i T'salkina z radości.

Potem dopiero zaczęła się przyglądać Owocowi Pasji. Możliwe, że to lekkomyślne z jej strony. Ha! Ale zemsta zdawała się taka słodka! Co dalej? Zastanawiała się chwilę, a potem uderzyła ją pewna myśl. Tak, jutro wieczorem należało wybrać się do jej Wybawcy - Omasu. Porozmawiać i przekazać mu figurkę. Przydałoby się też jakieś zgrabne kłamstwo, bo prawda z pewnością mu się nie spodoba.

Przejrzała też dokumenty, które jutro zreferuje (w większym lub mniejszym stopniu) obsydianinowi. Nowe informacje o Owocu przyjęła mieszanką zaskoczenia i zainteresowania. Tyle nowych rzeczy! Tak mało czasu. Ślęczała nad papierami z resztą przez długi czas, ale dla niej minęła jedynie chwila. Na zaczepkę jaszczura odparła wesoło.
- To nie jest kradzież, to złośliwość z mojej stronie jedynie.
Potem niestety przyszło pożegnanie. Ledwo znała T'salkina, a smutek nawiedził ją wielki. Dobrze, ze żył. To najważniejsze. On opuścił ją pierwszy, lecz z pewnością nie ostatni. Przecież miała zamiar ruszyć daleko, aż do miejsca odnalezienia Jej Klejnotu, z pewnością nie ruszą z nią wszyscy. A Dami?


Dom Tavarti, Travar, ranek


Tavi rano wymknęła się z łóżka i poszła do ogrodu pomedytować i pomachać kijem. Powtórzyła to, czego do tej pory nauczył ją Gherton, jakby intuicja podpowiadała jej, czego też dowie się przy śniadaniu. Potem szybki prysznic i dosiadła się do gwarnego stołu wraz ze swymi przyjaciółmi. Wśród nich Wietrzniaczka robiła najwięcej szumu. Gherton ją niemiło zdziwił. I co dalej? Ma sobie sama radzić?

Dziewczyna na chwilę się „wyłączyła”. K'tenchinowie z pewnością po pewnym czasie dowiedzą się, kto też opłacił towarzystwo sprzed gospody. Mogą skojarzyć Acelona czy Windy. Należało się przyczaić. A najlepszym pomysłem byłoby...
- Ace, pamiętasz tę mapę?
Ochroniarz zupełnie zaskoczony pytaniem postawionym ni w pięć ni w dziewięć otworzył szerzej oczy.
- Tą mapę o której mówił twój znajomy zbrojomistrz, gdzie odnalazł mój kostur? Mógłbyś ją zdobyć?
- Ten kostur? To jakaś głębsza historia! Może mi ktoś ją opowie?
- Windy zakręciła się dokoła.
- Mogę o nią zapytać, ale po co ci ona?
- Mam ochotę na wyprawę. Jeśli Ace zdobędzie mapę to ci wszystko opowiem.
- puściła oczko wietrzniaczce.
- Jak możesz trzymać mnie w niepewności! Nawet mu pomogę ją zdobyć!
Tavi widząc minę Acelona wybuchnęła niepowstrzymywanym śmiechem.
Druss wstał.
- Na nas czas, Tavi.



Wizja. Będąc czesaną i mytą przez Dami, dziewczyna miała czas pomyśleć. Niczego ciekawego się nie dowiedziała. Z jednej strony chciała ruszyć i odszukać Hassima, może on wie coś więcej? Zresztą to z pewnością zaskoczyłoby ścigających - jeśli szukają Serca gdzieś w Tarvarze, to nie spodziewają się nikogo na ich własnym podwórku. Tylko, że to głupie. Cofnęłaby się jeszcze raz, tyle że nie miała na razie ochoty na kolejną dawkę amorów elfa i Altei.

- Ace zbieraj się! - rzuciła do niego gotowa, łapiąc za kostur i przypinając sobie miecz do boku.
- Ruchy!
- Już! Już! Co ci tak spieszno?
- widać było jednak słabo ukryte zadowolenie.
Nie uciekła mu, czeka na niego i można się uwolnić od Windy. Chociaż nie, ta zdecydowała ruszyć z nimi. Pod świątynią rozdzielili się. Tavi obiecała poczekać na Ace, ale podczas jej rozmowy z Alweronem miał załatwić tą mapę. Kiedy ochroniarz sarkając pod nosem ruszył do kuźni, Dami zaśmiała się wesoło, bo na jego nieszczęście Windy koniecznie chciała iść z nim.
- Dzisiaj masz dzień dobroci dla zwierząt? - uzdrowicielka zwróciła się do Tavi.
- W końcu mu za to płacą, będę dzisiaj grzeczna.

Po minie orczycy jasno wynikało, że nie wierzy w słowa dziewczyny.
- Chodźmy, bo Alweron pewnie już czeka. - ruszyły w kierunku gabinetu elfa. - Co potem planujesz?
- Pójdę do Omasu i poczekam, aż znajdzie czas, żeby mnie przyjął. Zrobimy z Acem zakupy na wyprawę. A potem Wielka Gra.
- Wyliczała prostując kolejne palce.
- Dzień pełen wrażeń się szykuje.
- Jak co dzień. Jak co dzień.
- cmoknęła orczycę w policzek, zastukała w drzwi Alwerona i zaproszona nawoływaniem, weszła do środka.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline