- AAAAAAAAAAAAAAA!
- Przestań!
- Boli! AAAAAAAAAAAAAAA!
- Zamknij się!
- AAAAAAAAAAAAAAA!
- Jeszcze nic nie zrobiłem!
- Nie???? A to przepraszam. Powiedz jak zaczniesz.
- Nie ma za co. Już.
- AAAAAAAAAAAAAAA!
Ork, jak to na orka przystało, mężnie przyjmował to co przyniósł mu los. Jego mężne, acz odrobinę żałosne wrzaski rozchodziły się mężnie (i odrobinę żałośnie) w przestrzeni.
Topór został wydobyty z jego barku, on natomiast mógł już w spokoju drzeć się, czekając aż jego pchli felczer go poskłada.
Poskładał, jak zawsze sprawnie, fachowo, a co najważniejsze szybko.
Obojczyk pulsował jednak bólem i ork miał świadomość, tego że będzie musiała minąć chwila zanim ponownie użyje Maleństwa… a szkoda. - Te Barbak! Następny demon.
Synek zagaił. Znowu zaczynał wdawać się w jakąś rozróbę z jakimś nieznajomym. Cały Samael! Zanim pomyśli już musi komuś przyładować. Dlaczego on to robi? Czy nie można by było zacząć od zwykłego ”dzień dobry”? Czy demony zawsze musiały w ten sposób rozładowywać popęd seksualny? - Synek! Daj pokój! Toż to chucherko jakieś! Zostaw Go, niewiadomo gdzie się szlajał. Połam mu nadgarstki, od wujka Barbaka, a potem pomóż mi wstać! Za stary już jestem na takie zabawy!
Pół elf przyładował nieznajomemu! - Synek! Do ciężkiej Anielki! Na wszystkie siły. Te białe, fioletowe, i inszych, mniej szlachetnych kolorów. Czy ty do ciężkiej cholery wiesz co to jest humor sytuacyjny? Nie można tak komuś dawać w pysk, tylko za to że przyszedł i śmierdzi!
Ork z oburzeniem obrzucił wzrokiem pół demona, i rzeczonego śmierdziela. - Jak wspomniałem zostaw go! Załatw skądś wiadro wody! Zawsze miałeś do tego talent! Ocuć go, uśmiechnij się, nie podniecaj… i zajmijmy się w końcu tym po co tu przyszliśmy!
__________________ Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą. |