Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2009, 21:03   #21
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Gdy wszyscy wybiegli z sali Mistrz wolno uniósł swe ciało. Sięgnął ręką na oparcie krzesła, jego dłoń poczuła znajomy kształt rękojeści.
Jeszcze dziesięć lat temu byłbym pierwszy przy drzwiach.
Wychodząc zerknął na Konstantina, którego twarz gdzieś zgubiła bezczelną pewność, zniknął przylepiony uśmiech, oczy zastygły w bezruchu.

Zimna ryba… albo twarz człowieka… który wie. Przemknęło przez umysł Arwida, gdy dłoń zastygła na okuciach drzwi.

Oświetlone korytarze, schody ciągnące się na dół, odgłosy burzy zagłuszające głosy współbiesiadników. Gdy dotarł do miejsca Liselotte, Aravia, Vautrin oraz kapitan otaczali kołem ciało człowieka. Miecz pozostający w pochwie na plecach trupa nie budził wątpliwości starca.
- Jasper. Wyszeptał Mistrz.

Vautrin delikatnie podniósł ciało na jeden bok...błyskawica...okropny widok zmiażdżonego upadkiem ciała, rozerwanego przy uderzeniu...ale bez śladu jakiegoś dźgnięcia...wypływające wnętrzności ...wolałby tego nie widzieć.

Dlaczego, czy wiedział za dużo, czy coś zataił, a może był nieostrożny?
Pochód śmierci udał się do środka. Przy kręconych kamiennych schodach stały dwie postacie, strażnik oraz … Konstantin, który najwyraźniej otrząsnął się, a może uznał, że źle postąpił, że zwraca na siebie uwagę.

Arwid wchodził powoli na górę, ostatnia część wydawała się być nie do przebycia, ale ciekawość przezwyciężyła strach i niedołęstwo. Gdy dotarł do pomieszczenia Vautrin człapiąc po mokrej posadzce w milczeniu oglądał okiennice. Nagle jasna błyskawica rozdarła niebo, trupio blade zygzaki huczały w niebie, odgłosy grzmotów brzmiały teraz jak dźwięk bębnów na rozpoczęcie wojny. Starzec święcąc pochodnią podążał wzdłuż ścian korytarza. Oględzinom miejsca zbrodni towarzyszył dziwny klimat milczenia, nikt z obecnych się nie odzywał...na zewnątrz złowieszczy wicher i deszcz. Ściany… resztki gobelinów śmierdzące nieco stęchlizną, kamienna podłoga zalana wodą z zewnątrz, żadnych śladów krwi … chociaż coś tam pływa. Biaława zawiesina, która może być wszystkim i niczym.

Starzec rozświetlił dalszą część korytarza. Kończył się on rozszerzeniem w formie koła o średnicy dwóch dużych kroków, ściany zasklepione. Na środku podstawa posągu, którego już nie ma. W czasach świetności musiał to być klimatycznie oświetlony pochodniami zakątek korytarza, z piękną rzeźbą pośrodku, a pod sufitem pewnie porozwieszane były wyszywane złotem tkaniny, może szarfy.
Teraz to tylko wspomnienie. Brak nawet niemego świadka tej tragedii. Pomyślał Mistrz spoglądając na postument.

Arwid jeszcze raz oświetlił ściany korytarza. Nagle jego uwagę przykuły cienkie linie w resztkach kurzu biegnące mniej więcej w jednym kierunku. Wyglądało to jakby ktoś chciał zatrzeć ślady swojej bytności.

Wolno podążał za innymi. Bez słowa pożegnania, unikając spojrzeń podążył do swojej komnaty.
Pewnie ciężko będzie zasnąć tej nocy.
Odwrócił krzesło w stronę ognia a na oparciu rozwiesił mokry płaszcz. Powoli usiadł w fotelu. Zamknął oczy. Myślami powrócił do wydarzeń poprzedniego tygodnia. Oczami wspomnień widział Jaspera szwendającego się po dziedzińcu. Nalana twarz, nieświeży oddech będący wynikiem spożywania za dużej ilości trunków.

- Tszzczołem!
- Czołem żołnierzu. Widzę że potrzebujesz dodatkowych bodźców do pracy.
- Noo...
- odgarnął potargane włosy z czoła - Dodatkowe bodźce...Każda droga jest dobra by stworzyć coś pięknego.
- A jeśli zatracisz się i zgubisz drogę? Czy będziesz potrafił ja odnaleźć?
- Heh... Żołnierka to tak naprawdę nie do końca mój fach. Sztuka, tak. A że wśród żołnierzy przyszło zbierać inspiracje, to i mieczem trza było się nauczyć przebierać.
- Wybacz Panie, ale mam wrażenie że było całkiem odwrotnie.

- Mów mi Jasper! - podaje grabę - Przejrzałeś mnie! Rzeczywiście zaczynałem od żołnierki, ale talentów u mnie co niemiara. Co do drogi, nawet jeśli zgubię jedną, zawsze jest co najmniej parę innych.

To był mocny uścisk, bardziej żołnierski niż należący do ręki trzymającej pióro.

- Powiedz mi Jasper.... jak naprawdę się tu znalazłeś?
- Powiedz, Arwid
- bezczelnie przechodzi na Ty - bywałeś ty już w tym zamku wcześniej?
- Nie jestem pierwszy raz.
- No dobrze...
- spuszcza głowę. - Otóż pewien czarnoksiężnik rzucił na mnie jakiś okropny czar, potem zaszumiało, huknęło...I znalazłem się tutaj...Chwila milczenia. Potem wybucha śmiechem.
- Czy to treść twojej opowieści?

- Nieee...Byłaby zbyt prosta...Proponowałem historię z zamachem, ale mam jeszcze parę innych pomysłów...
- No jakże...Dostałem list, wsiadłem na konia i przyjechałem!
- Z podpisem Cesarza?
- Jakżeby nie? Samego Cesarza!
- Masz go przy sobie?

- Nie, trzymam wszystko w komnacie, dlaczego pytasz? A czy Ty już wymyśliłeś swoją historię?
- To nie ma być moja historia tylko wspólne dzieło...

- Tak, ale ktoś musi nakreślić jej ramy. Potem inni wybiorą jakąś propozycję. Potem je zmienią, zmodyfikują, rozbudują...Tak to widzę.
- Wiesz Jasper, czym dłużej tu jestem, tym mam większe wątpliwości.
- Wątpliwości?
- zniżył głos do szeptu - Co masz na myśli?- O czym dokładnie rozmawiamy? - poważnieje bard.

Z oddali słychać było stukot butów przechadzającego się strażnika z halabardą. Jasper ukradkiem spoglądał w tamtą stronę, a potem znów patrzył pytająco.

- O całym tym pomyśle … nie budzi twej wątpliwości ... ze wszystko jest owiane tajemnicą? Bard i tajemnica nie idzie w parze ... wystarczyło nas zaprosić na dwór w Aldorfie lub w każde inne miejsce… tajemniczy Vautrin skrywający sekret ... tylko czyj to jest sekret?

Pytanie zawisło w powietrzu. Nagle Jasper chwycił za szatę starca i pociągnął go za sobą do zacienionego niego miejsca pod filarami. W półmroku Arwid dostrzegł jego twarz, wykrzywioną w dziwnym paranoicznym grymasie:
- Właśnie! - rzucił prędko, podekscytowany - Bard i tajemnica nie idą w parze.

Zbliżył jeszcze twarz, aż czuć było woń alkoholu.

- Żyjesz już tyle lat na tym świecie. Vautrin mówi o prawdzie. Powiedz, jaki jest ostatni krok by zmyślona historia stała się prawdą?

Arwid nie zdążył nic odpowiedzieć, bo nagle dostrzegł przestraszony wzrok barda utkwiony w czymś za nim. Podążył wzrokiem za spojrzeniem Jaspera i napotkał jedno z nisko położonych okien zamku, w którym jakaś ukryta za kapturem postać właśnie znikała z pola widzenia!
Jasper jak oparzony puścił płaszcz starca i wyskoczył z cienia, a potem ruszył nie oglądając się za siebie szybkim krokiem znikając za najbliższym załomem muru.

Kim była ta postać? Czy to morderca, a jeśli to czy Jasper zginął przez zadane nieopatrznie pytania? Pytania kłębiły się w umyśle starca. A może ja będę następny? To ostatnie sprowadziło uśmiech na jego twarz a wzrok podążył na ścianę z obrazem Jasmine.
 
Irmfryd jest offline