- I widziałem Anioła zstępującego z nieba, który miał klucz od przepaści i łańcuch wielki w Ręce swojej i uchwycił Smoka starodawnego, i związał go na 1000 lat, i wrzucił go w przepaść, i zamknął go. A potem ma być rozwiązany na krótki czas. Błogosławiony i święty ten, który ma udział w Pierwszym, nad tymi druga śmierć mocy nie ma. I gdy się skończy 1000 lat będzie rozwiązany Wojownik z ciemnicy swojej i wyjdzie, aby armie zgromadzić do boju. Liczba ich jak piasek morski, i wstąpili na szerokość ziemi i zstąpił Legion wezwany przez nich.
- To im powiedziałeś?
- To i wiele innych wersji.
- Coś im cienko idzie – zauważył Kruk.
Czarnowłosy był spokojny.
- Czas nie gra roli dla takich jak my. Samael jest prawdziwie Ślepy na szczęście.
- Gdzie umrze tam powstanie po dwakroć.
- Jego upór i wytrwałość to jedyne, co mnie niepokoi. Berith nie stanie na drodze Wojownikowi ani armii – czarnowłosy przechadzał się spokojnie po katedrze. – A Legion powróci.
- Czyż to nie idealne Miejsce? – pochwalił się Kruk. – Tutaj może ich szukać. I znaleźć. Nieważne, ile razy ich zabije.
- Prawda? – uśmiechnął się. – Wystarczy przekonać pewne osoby. A czas i zamknięcie tutaj przekona każdego. Mamy czas. Kiedy oni go dostaną, zabije ich to. Nie są przystosowani do wieczności, do potęgi i chwały.
* * *
- Jeden demon mniej to zawsze pociecha – mruknął smok.
- Owszem, tyle, że zabijanie demonów, których i oni chcą się pozbyć to pójście im na rękę – westchnęła, gładząc dłonią swój łuk.
- Oni nie przywiązują się do siebie nawzajem. Wszyscy pochodzą z tych samych Mgieł. Nie znają uczuć, czas nie ma dla nich znaczenia. To co robią, robią dla rozkoszy, lub z ciekowości. Robią to, gdyż tak jest najprościej. Jeśli nie ma powodu, aby nie usunęli przeszkody ze swej drogi – a takiego powodu być nie może jeśli Czarna Zorza go nie widzi – dlaczego mieliby się nad tym zastanawiać? Są z tych samych Mgieł, widzą i słyszą to co Ona, chcą tego, czego Ona chce. Wszyscy.
- Prawie wszyscy. Dlatego Ona chce go odzyskać.
- Minęło dużo czasu. Zrozumiał, nauczył się, a ona za Nim tęskni.
- Nie ma innego na jego miejsce – przyznała poważnie. – On jeden potrafi władać Legionem. Jemu jednemu Ona pozwoli nim władać. Musimy chronić Wojownika, aby ten mógł wykonać swoje zadanie.
- Legion bez dowódcy, błąkający się po świecie... to byłaby katastrofa – przyznał smok.
* * *
Nizzre; Udało ci się odciągnąć Żywą Klątwę od mrocznego elfa i ewakuować Iliamdrila, skupiając na sobie gniew modliszki.
Dobrze wiedziałaś, że każde rozsądne stworzenie na widok Żywej Klątwy odwraca się i schodzi temu czemuś z drogi, ale sytuacja wymagała poświęceń. Żywa klątwa miała chrapkę na mrocznego elfa, a ty nie zamierzałaś zostawiać go na jej pastwę. Żywa Klątwa ochoczo przyjęła wyzwanie. Pozbawiona swojej Bestii szybko odkryłaś, jak ciężko jest walczyć z tak dużym, wielonożnym przeciwnikiem. Wróg miał wiele nóg-szpikulców, czyli wiele długich ostrzy, którymi mógł cię bez trudu sięgnąć. Wykonywałaś zwinne uniki, ostrza twoich bransolet blokowały ciosy i cięły po nogach modliszki, ale bezskutecznie. Za którymś ciosem ostrze Żywej Klątwy przebiło na wylot twoją lewą nogę i z krzykiem bólu upadłaś. Modliszka wysunęła ostrze z twojego ciała, a ty poczułaś, że zraniona kończyna natychmiast zupełnie ci zdrętwiała.
Szamil; Barbak, Kall`eh;
Zjawił się nowy koleś. Całkiem sexowny i elokwentny, a do tego z godnością i mówiący do rzeczy [ale to tylko subiektywne zdanie sil wyższych]. Facet jest dziwny [odezwał się w odpowiedzi na pytanie!] więc zasługuje na śmierć!!! [patrz Samael w akcji]. Pól elf powitawszy go niemal zgodnie z tradycją [obrażenia jakie odniósł nowy mogą być porównywalne z trafieniem w pewną część ciała stołkiem] zaczął gościa rozbierać [wywalił kapelusz – dlaczego oni wszyscy noszą kapelusze?! Gah!] Do tego zaproponował bondage eerrr żeby go związać, znaczy nie jego, tylko tego nowego [seme!].
Zauważacie, że przy wejściu do dużej groty z wielkim robalem czai się znów chochlik czy goblin, który wnikliwie się wam przygląda!
Goblin by ~DavidRapozaArt on deviantART
- Wyjść!!! – burczał, machając ręką i podskakując ze złością. – iść stąd, precz, precz, złodzieje, wandale, wielkie dwunożne ludzie!!! Dać spokój!! Chcieć spokój, już!!! Precz!!! Przychodzą ciągle po buty i skarby!!! – awanturował się. – Nie ma, iść, won!!! I tak nie mieć klucz! Musieć zabrać klucz od strażnik! - wskazał na wielkiego robala. – Chodźta, heheh tak tak, chodź, do wielki robal! – zaprosił złośliwie. – Am-am! A on odda tylko jak dostanie to, czego chce! – powtórzył to, co niektórzy z was już usłyszeli. - To, od czego wszystko się zaczęło i to, jak wiele się kończy, to, co śmiechem lub płaczem, to, co panika. Won! Chodź! Strażnik wam pokazać!!! Wynocha z mój dom!!! Mieć dosyć was elfy i wielkie dwunożne ludzie! Precz, preeeecz!!!