Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2009, 22:11   #12
Huang
 
Huang's Avatar
 
Reputacja: 1 Huang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skałHuang jest jak klejnot wśród skał
Przechodząc dalej skrótem przez zagajnik, trzeba było przejść po wzniesieniu. Było znacznie oddalone od miasta ale wysokie. Można więc było spojrzeć przynajmniej na to co dzieje się na rynku. Bartosz o dziwo stwierdził, że zbieranina, jeszcze niedawno wrzeszcząca wściekle i buzująca od gniewu, rozeszła się teraz. Na rynku był spokój. Nikt nie chciał niczyjej śmierci, nikt z nikogo nie szydził. Nawet psy przestały szczekać. To było bardzo dziwne. W Tarnowie tak spokojnie było chyba tylko po zarazie.
Gdy zmarznięci weszli przez główną bramę miasta, strażnik obrzucił ich podejrzliwym wzrokiem, lecz pozwolił przejść. Pospólstwo miejskie zajmowało się swoimi sprawami i nie zwracało zbytniej uwagi na Bartosza i prowadzoną przez niego dziewkę, którą jeszcze niedawno chcieli zabić. Zabić okrutnie.
Łypali jakoś dziwnie oczami na przechodzących, lecz nie odzywali się.
Atmosfera panująca w mieście była dziwna. Napięta a jednocześnie spokojna. Jak Cisza przed burzą, która miała niedługo nadejść.
Z wielkich, białych obłoków znów zaczął lekko prószyć śnieg, przykrywając białym puchem brudne od naniesionej ziemi, końskiego łajna i tego co wypadło z rynsztoka ulice.
- Sie idzie! Sie idzie! - krzyczał idący sąsiednią ulicą mężczyzna ciągnący za sobą niewielki wózek z jakimiś workami. Prawdopodobnie mąką.
- Sie i... Kurwa!!! - rozbrzmiało po nieprzyjemnym dla ucha plusku - Mówię, ze się idzie! Nie ma cie kiedy gówna wylewać!? Niech was wszystkich zaraza, jebani sodomici! Moja mąka... - dodał z rozpaczą głos.
Bartosz i Rosa intuicyjnie przyspieszyli kroku. Im krócej będą na tej ulicy, tym mniejsza szansa, ze i ich coś takiego spotka. W końcu dotarli do dość dużego domu medyka Zeitera. Było to stare domostwo, o murach z ciemnoszarego kamienia i wejściu na lekko wysuniętym rogu ulicy. Drzwi, mimo mrozu, pozostawały lekko uchylone, skrzypiąc na wietrze.



Przepraszam za krótkie posty, ale zajmuję sie ostatnio pisaniem obszernej dość rekrutacji do sesji Exalted, która bardzo absorbuje mój i tak skąpy czas wolny i siłę.
 
__________________
"...i to również przeminie..."

Ostatnio edytowane przez Huang : 24-11-2009 o 22:14. Powód: Dodatkowa informacja
Huang jest offline