Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-11-2009, 22:13   #608
Blacker
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Rozmowa z elfką rozwiązała wiele niepewnych kwestii, dzięki czemu Może wrócił do pełnej kontroli nad sytuacją. Nic go tak nie irytowało jak sytuacja, której nie potrafił w pełni zrozumieć. Co prawda ta cała gra, którą zaplanował dla niego demoniczny szlachcic nie była w tej sytuacji możliwa do przejrzenia, jednak tą sprawę zostawiał na później. Mógł być pewien, że wszystko wyjaśni się, prędzej czy później. Natomiast sprawa z elfką, jej zachowanie gdy go zobaczyło i skomplikowana aura emocjonalna która nie sprzyjała zdrowemu odżywianiu się jej negatywnymi emocjami okazała się prostsza niż myślał. Elfka była jednym z tych, którzy działali poza. Miała swój cel, być może istotny, jednak dla Może to już nie było ważne. Doskonale wiedział, że Takim jak Ona nie powinno się pomagać, jeśli o pomoc nie poproszą. To była jej prywatna sprawa, a on sam nie miał prawa w nią ingerować. Poza tym, z racji rasy jakiej był przedstawicielem zwyczajnie mu to nie wypadało. Trzeba w końcu odgrywać demoniczny charakter tak, jak sobie go śmiertelni wyobrażali, by nie przyzwyczaili się zbytnio do modelu dobrego demona, promowanego przez Astarotha.

Sam nie do końca rozumiał istnienie tej gry, czy może raczej gry w grze. Istniały drużyny, które walczyły o szablę, przedmiot który dla nich był potężną bronią. Chcieli dzięki niemu się zemścić, stanąć w obronie bliskich osób czy po prostu zdobyć siłę z własnych egoistycznych powodów - to wszystko było nieważne. Na końcu drogi tak naprawdę nie czekała ich żadna nagroda. Drugą grupę stanowili ci, których zadaniem nie było zbieranie dusz tylko mordowanie uczestników gry na zlecenie. Oni także pragnęli dzięki temu spełnić jakieś swoje cele, myśląc że są ponad normalnymi graczami. Oni także na końcu mogli doświadczyć tylko klęski i zawodu, jednak Może rozumiał, że Tacy jak Oni nie mogą tego zobaczyć. Są zaślepieni dniem dzisiejszym, nie potrafiąc spojrzeć przed siebie i zobaczyć czegoś więcej niż koniec własnego nosa. Nie była to ich wina, śmiertelnicy po prostu tacy byli

I nie wiedzieli, że chaos ma wypaczone poczucie tego, jak wygląda ,,szczęśliwe zakończenie". O tym się jednak mieli dopiero przekonać, gdy owioną ich fioletowe mgły wśród których usłyszą głos ,,siuprajs bejbi :3". Być może Może byłoby ich szkoda, ale jako demon nie znał współczucia, więc ten problem miał z głowy

Nizzre odeszła do drugiej drużyny, a Może zastanawiał się nad inną sprawą. Przez jakiś czas elfka towarzyszyła Uzjelowi i reszcie kompanii. Po co? Zbierała o nich informacje? Miała ochotę dorwać w swoje ręce drowa, do którego jak zauważył oczami Uzjela miała słabość? Tego wciąż nie wiedział. Nie był to co prawda jego interes, jednak ludzka ciekawość nie opuściła go pomimo pewnej zmiany stanu, jaką przeszedł. Miał nadzieję, że kiedyś uda mu się i tą sprawę wyjaśnić, o ile Nizzre nie zabierze tego ze sobą do grobu. Wiedział, że śmiertelnicy mają taki paskudny zwyczaj ze swoimi tajemnicami, jednak miał nadzieję, że nie będzie to dotyczyło tej jednej, szczególnej elfki

Pozostawała kwestia upolowania wierzchowca, który mógłby go przenieść bezpiecznie przez płonący las. Nie musiał długo szukać, już po chwili Flafie wskazała mu lizakiem na wyjątkowo dorodny okaz dzika. Co prawda dla demona o wiele odpowiedniejszy byłby wilk czy inne majestatyczne zwierzę, ale Może spodobała się perspektywa przejechania się na dzikiej świni. Początkowo dzik sprawiał groźne wrażenie, ale po tym jak demon wteleportował się na jego plecy i wytrzymał kilkuminutowe rodeo wyraźnie się poddał, a Może zyskał awangardowy środek transportu

Miał ochotę przekazać o tym pozostałym, więc wraz z dzikiem i Flafie przeniósł się przed wejście do groty. Jednak pierwszy rzut oka na imprezę trwającą wewnątrz nieco ochłodził jego zapał. Krew, jakaś postać leżąca na ziemi i półelf mający najpewniej zamiar się do niej dobrać. Może nie chciał wnikać, czy to kolejne elfickie tradycje czy może zwykła sprzeczka, więc chrząknął głośno. Liczył, że zwróci to uwagę obecnych że nie są sami i powinni się hamować. A jeśli dwarf, będący w tej chwili w niezbyt komfortowej sytuacji będzie potrzebował pomocy, to w ramach możliwości postara się mu udzielić
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline