-Pysk mnie ciągnie- stwierdził kislevczyk. - Cosik się szykuje- dodał. - Tu i tak niczewo więcej nie znajdziem. Grajek ma racje, trza się wrócić i pójść za fircykami.
- Zapaliłbym - pomyślał. Było jednak tak wilgotno i duszno, że we łbie kręciło się na samą myśl o fajce.
Myśli Bazanova zaprzątał Bruno Kohler i jego drużyna. Gdzie zaginęli i dlaczego i jeśli oni nie dali rady to jakie szanse mają dwóch żołnierzy i grajek?
Dlaczego dał się wrobić w niańkę? Mógł siedzieć sobie wygodnie w karczmie i popijać cienkie piwo jakim raczył klientów poczciwy, psia jego mać, Helmut. Gdy tylko wrócą... jeśli wrócą, obiecał sobie, że wychyli przynajmniej trzy kufle tych szczyn.
Poprawił pas i zbroję. Sprawdził paski i uprząż topora. Wszystko było w należytym porządku. Krótki gięty łuk uwierał go pod pachą wystając z pokrowca na biodrze. - Blać - pomyślał - Na jaki grzyb zabierałem łuk do kopalni?-
- Gotów - oznajmił Liev.- Możem iść. -
__________________ "You have to climb the statue of the demon to be closer to God." |