Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-03-2006, 22:33   #112
Glyph
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Nathaniel
Chłopak rozglądał się niepewnie. Pomieszczenie wydawało się o wiele większe niż te ze zdjęcia. A może to tylko złudzenie? Spojrzał w górę. Promienie słońca załamywały się w kolorowych płytkach malowniczego witrażu, stwarzając niezwykłą grę świateł.
"Motyl, ale skąd on?" Sam motyl ułożony z kolorowych szkiełek, wydawał się łudząco znajomy. "Czyżbym był tu kiedyś?...bzdura, to niemożliwe..." Próbował rozglądać się dalej, ale przed oczami miał tylko witraż. Mimo absurdalności stwierdzenia, Nathaniel ciągle usiłował sobie przypomnieć, gdzie widział coś takiego. Był przekonany, że to widział! Może w reklamie? Jakimś innym domu? Na zdjęciu?

Z grzeczności starał się słuchać markiza, gdy nagle rozległ sie przeraźliwy krzyk. Natychmiast dostrzegł jego źródło. Door zachowywała się jakoś dziwnie, zupełnie inaczej niż ta roześmiana dziewczyna, którą spotkali. Było pewne, ze stało się coś złego. Przeczuwając to powoli zbliżał się do krawędzi basenu. Nie panował nad tym co robi. Powinien przecież rzucić się biegiem do Door, pomóc markizowi. On natomiast powoli z wyraźną obawą szedł, by spojrzeć w głęboką toń. To co ujrzał sprawiło, że znieruchomiał. Wszystko zaczynało do siebie pasować. "WITRAŻ!"

************************************************** ************************************

Ciepła letnia noc. Mały pokoik na poddaszu rozświetlało tylko blade spojrzenie księżyca. Godzina późna, wszyscy domownicy dawno zapadli w zdrowy, spokojny sen. wszyscy, oprócz jednego. Mały chłopiec leżał niespokojnie na łóżku. Z każdą chwilą wiercił się coraz mocniej, kilka razy omal nie spadając na podłogę. Na jego twarzy malował się strach. Z pewnością chciałby się obudzić... i z pewnością coś sprawiało, że nie mógł. Tak tej nocy Nathanielowi nie było dane odpocząć. A wszystko zaczęło się tak niewinnie...


Było jeszcze dość wcześnie, gdy czytającego chłopca zmorzył sen. Głęboki, a zarazem tak zwyczajny jak każdy. Nie trwało to jednak długo. Wspaniały sen, w mgnieniu oka ustąpił innemu...zupełnie odmiennemu.
Rzeczywistość zogniskowała się w jakimś pomieszczeniu, niby zwyczajnym, ale jak innym...SZARYM.Wszystko! Sprzęty, basen, nawet woda...wszystko przybrało odcienie szarości. Chłopiec stał w tym dziwnym miejscu zdziwiony, a zarazem lekko wystraszony. Co to za miejsce? myślał, gdy zauważył kolorowe smugi, spływające z sufitu na wszystkie strony, rozlewające się delikatnie po całym pomieszczeniu. Spojrzał w górę. Witraż. Jakże mocno jaskrawe kolory szkła kontrastowały z szarą codziennością. Było to coś niezwykłego. Piękny motyl unoszący się wysoko w górze, jakby dopiero co wzleciał nad ziemię, wydostał się z szarej poczwarki. Błękit nieba wokół, poczucie nieograniczonej przestrzeni, wolności. Wszystko to przykuło wzrok chłopca. Stał tak chwilę z głowa wpatrzoną w zielonoskrzydłego przyjaciela, gdy usłyszał cichy odgłos kroków. Dopiero teraz zwrócił na to uwagę. Nie był tu sam. Młody mężczyzna szedł właśnie w jego stronę. był tuż obok. Nathaniel chciał odskoczyć, ale ów człowiek przeszedł...przez niego! Czyżby on był duchem?...albo może ja nim jestem? Spojrzał w dół, widział tylko podłogę, wyciągnął ręce, nie widział ich! To wystarczyło. Chłopak był coraz bardziej zaskoczony. Nie wiedział co się z nim dzieje i coraz mniej mu się to podobało. Tymczasem młody człowiek, zdawał się nie zauważać rozterek nieznajomego. Ba, wyglądał, jakby w ogóle się nim nie interesował. po tym jak bezprawnie przeszedł przez niego, leżał teraz beztrosko na leżaku, ignorując go! Chłopak chciał się zbliżyć, gdy wszystko zaczęło wirować. Świat zaczął sie kręcić wokół niego, szybciej..coraz szybciej, aż wszystko stało się zamazane. Gdy ponownie odzyskał wzrok wszystko się zmieniło. Mężczyzna stał teraz na skraju basenu . Obok dwaj inni. Widok wysokiego draba i jego o wiele niższego kolegi zwykle mógł budzić śmiech, ale z tej dwójki nie sposób było się śmiać. Ich rozmowa nie wydawała się przyjemna. Co chwila przerywana była spazmatycznym wręcz wybuchem śmiechu dwóch nieznajomych. Śmiech ten był takim tylko z nazwy. Budził bowiem w małym chłopcu grozę. Nathaniel usiłował zrozumieć coś z tego, lecz słowa były niezrozumiałe. Było to dziwne, bowiem momentami zdawało się, że wszyscy mówią w jego języku. Rozmowa zaczynała przybierać coraz gorętszy obrót. Gospodarz domu zaczął krzyczeć, gestem dawał do zrozumienia, że pozostali mają wyjść. Niższy znów uśmiechnął się. Tym razem szepnął coś do swego kompana. Nathanielo odruchowo zamknął oczy. Gdy je otworzył przerażenie odebrało mu mowę. Nie stał już obok, był NIM. Oczami wysokiego, nieznajomego mu człowieka dostrzegał przerażoną twarz gospodarza. Chwilę później zobaczył błysk, czegoś srebrnego, zakrzywionego...HAK. Zamknął oczy, ale wszystko było czerwone, tak sugestywnie czerwone. Wreszcie zaczął krzyczeć i...obudził się. Znów był w swym małym pokoju, cały spocony, trzęsący...



************************************************** **************************************

Chłopak stał wpatrzony w zwłoki człowieka Dalekie wspomnienie dopadało go wiele razy. Nigdy jednak nie poznał zakończenia. Do teraz... Stał nieruchomy, w bezgranicznym lęku, przed tym co teraz nastąpi.
 
Glyph jest offline