Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-11-2009, 23:08   #84
Erthon
 
Erthon's Avatar
 
Reputacja: 1 Erthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znanyErthon nie jest za bardzo znany
Sataner budząc się na schodach ujrzał kobiete nad sobą.
Nie widział jej nigdy wcześniej więc nie mogła pochodzić z domu Valerii.

Gdy wstał Kobieta znacząco się uśmiechneła siadając na przeciw niemu.
Gdy sataner przetarł wypełnione czernią oczy, kobieta zniknęła...
Zupełnie zmieszany podniósł się pomagając sobie mieczem, i udał się do pokoju gdzie położył się by odpocząć.
Usnął kamiennym snem.
Ta sama kobieta która ujawniła sie przy nim gdy się obudził, była w jego śnie...Sataner miał wrażenie że wkradła się do niego...Wyglądała na młodą nieskończoną, o niebiesko złotch skrzydłach, oraz nie powtarzalnej urodzie.
Jej oczy były niczym kora drzewa...Brązowe i swoją barwą przebijające światło które padało na jej szczupłą twarz.
Jej usta miały kolor niebieski...Niczym niebo...Jej błyszczące kasztanowe włosy opadały bezwładnie na ramiona, falując pod najlżejszym powiewem wiatru.
Ubrana w jedwabną suknie sięgającą kostek, poruszała sie zgrabnie między drzewami niosąc za sobą cudowny zapach świeżo zebranych lilii. Sataner widział to i był oszołomiony tym widokiem. Coś go ruszyło. Czuł impuls który bezwładnie pchał go w strone kobiety.
-Kim jesteś...?- spytał delikatnie Sataner w nadzieji że usłyszy imie.
-Twoim marzeniem...- odpowiedziała swym śpiewnym głosem.
-Jak to...nie rozumiem...
-Jestem Twoim opiekunem.-odpowiedziała zatrzymując się.
Sataner nadal znajdował się w kropce...Chciał podejść do kobiety lecz ta z każdym jego krokiem coraz bardziej się oddalała, aż w końcu zniknęła we mgle pomiędzy drzewami...
Sataner zatracił się stojąc tak jeszcze chwile rozglądając się.
Poczuł jak miękka dłoń gładzi jego policzek: Obudził się.
Przez chwile wydawało mu się że widzi tę samą dziewczyne która prysła niczym bańka mydlana w środku tego pięknego snu...


Wstał...zataczał koleine koła zastanawiając się Kim mogła być nieznajoma...i co miała na myśli mówiąc "Opiekun". Próbował coś z tego zrozumieć lecz im bardziej się starał tym dalej był od odpowiedzi.
Zdezorientowany wyszedł z pokoju, kierując się korytarzem w strone pokoju Valerii.
Gdy doszedł zapukał delikatnie do drzwi, które lekko się uchyliły zdradzając to cichym skrzypnięciem wydobywającym się z zawiasów. Sataner ujrzał Valerie siedzącą na krawędzi łóżka, oglądającą jakiś dziwnie wyglądający złoty przedmiot.

Kobieta podniosła głowę.
- Kto tam? - zapytała
-To ja...Sataner- odpowiedział cichym głosem
- Wejdź, proszę. - powiedziała. Mogę w czymś pomóc? - dodała kiedy mężczyzna wszedł do jej komnaty.
- Mam pewien problem i nie mogę go zrozumieć...- mówiąc stanął przed Valerią.
Dziewczyna spojrzała Satanerowi w oczy, odgarniając przy tym włosy za twarzy.
- Co się stało?
- Powiedz mi...te dom ma jakieś ukryte właściwości?- powiedział unikając wzroku Valerii
- Oprócz tego, że jest chroniony przed jakimkolwiek wpływem z wewnątrz, to nie. Zbudowano go stosunkowo niedawno... moja rodzina podarowała mi go w prezencie. Nie ma tu niczego, o czym bym nie wiedziała. - odpowiedziała.
- Bo widzisz...rano...gdy byłem na placu tam gdzie poznaliśmy Twego brata...Błysnęło coś w ogrodzie...podążałem za tym i na końcu ukazał mi się chłopiec był jakby inny...-Sataner opowiedział wszystko z drobnymi szczegółami po czym dodał -A gdy wracałem do pokoju...nie wiem chyba zemdlałem. Gdy się obudziłem ujrzałem przed sobą kobiete...Smukłą z kasztanowymi włosami...z takim spojrzeniem, czułem się jakby mnie przeszywała na wylot.-powieział odsłaniając czarne oczy- Chwile potem w pokoju usnęłem. Miałem sen. Ta sama Kobieta mi się śniła. Zanim się obudziłem poczołem dotyk kobiecej dłoni na mym policzku...potem przez chwile ujrzałem ją jakby stała nademną i przenikała mnie spojrzeniem.
Valeria się zamyśliła.
- Nie znam się dobrze na takich sprawach. Szczerze mówiąc, nie mam nawet pojęcia co to wszystko może oznaczać. Jedno jest jednak pewne - chłopiec, który ci się ukazał był materializacją twojej duszy. A ty mu tak po prostu... kazałeś odejść. Co do tej kobiety, to być może ma to związek z twoją duszą. Nie wiem.
-chciałbym to wiedzieć...- powiedział zciszonym głosem
- Powinieneś porozmawiać z Lilianne, kapłanką. - dodała po chwili. Być może ona będzie w stanie wyjaśnić ci tą dziwną sytuację.
-Gdzie ją znajde?
- O ile jest w domu, pewnie przebywa w swojej komnacie...
- Jeśli będziesz ją widziała...prosze powiedz żeby do mnie zajrzała
- Oczywiście.
-Dziękuje...-powiedział- Nie będe Ci już więcej zabierał czasu...- wychodząc ukłonił się znacząco...
 

Ostatnio edytowane przez Erthon : 25-11-2009 o 23:12.
Erthon jest offline