Tezze patrzył i słuchał rozmów które prowadziły się między rozmówcami. Co jakiś czas zamyślał się. Dla niego liczyło się teraz jedno. Nie interesowały go żadne zakony , kapłanki czy tym bardziej bracia którzy są potężni. Jego przygoda , która zaczęła się pare dni temu cały czas wyznaczała mu nowe cele. Oczywiście nie zapominał no starych celach. Stawał się osobą , która pomału zatraca się w swoich myślach. Potrafił godzinami odrywać się od rzeczywistości. Lecz to nie pomagało. Musiał jakoś zaradzić. Valeria nie była w stanie mu pomóc. Gladius z którym zdążył się poznać , też nie miał dokładnie pojęcia co się działo. Banicja? Wyrwanie skrzydeł? Czysto teoretyczne założenia z jakimi musiał walczyć wewnątrz siebie. Następna była walka w której niestety brał udział. Nie wkraczał z całą swoją mocą na pole bitewne - i dobrze. Nie chciał niszczyć krajobrazu. Uratował jedynie wampira , lecz nadal nie wiedział czy jest on po jego stronie. Z tego co wiedział wampirza natura bywa zmienna. Jednak to nadal nie było to co go najbardziej interesowała.
Nagle potworny ból głowy.
Tezze złapał się jedną ręką za głowę , drugą trzymał młot. Ból szybko minął.
Szybko minął , lecz tak potężny , że nie sięga pamięcią kiedy miał. Może to z przemęczenia.
Podniósł głowę. Zauważył , że rozmówcy nie zwrócili na niego uwagi.
Tak , ich misja była teraz najważniejsza. Na szczęście , on sam też miał misję. Która nie była powiązana z ich misją.
- Chce wam podziękować za współpracę. Będę się zbierać. Podziękujcie Valerii za nocleg ode mnie.
Powiedział. Był już przekonany. Musi iść i znaleźć kogoś . Kogoś kto pomoże mu rozwikłać zagadki , które nosi w sobie już od długiego czasu.
Odwrócił się i poszedł po schodach na górę. Otworzył drzwi pokoju w którym sypiał wcześniej. Zamknął je. Położył młot na łóżku. Klasnął w ręce. Niebieski prąd przeszedł po jego dłoniach , aż do łokci. Dotknał swoich pleców , a raczej płaszcza. Nagle kawałek jego płaszcza odrósł od reszty tworząc coś w rodzaju kółka na wieszak. Wział do ręki młot który leżał.
Piekielny ból w ręku. Upuścił na ziemię młot. Mało nie roztrzaskał mu nogi. Sam przy tym podskoczył. Dało się słychać dźwięk charakterystyczny przy reakcjach spalania. Zdziwiony odwrócił dłoń by na nią spojrzeć. Dłoń nietknięta.
- Co do chol...
Powiedział cicho. Kucnął przy broni. Delikatnie wyciągnął rękę i dotknął palcem młota. Nic się nie działo. Wziął więc go w dłoń. Też nic. Zdziwiony podniósł się i włożył młot w miejsce które zrobił sobie na plecach.
Teraz był gotowy.
Obejrzał wzrokiem pokój. Było czysto. Nie chciał zostawić po sobie chlewu.
Wyszedł i zamknął drzwi. Zszedł po schodach na dół , gdzie stali wszyscy. Byli zajęci rozmową. Ruszył więc do drzwi wejściowych i po drodze rzucił :
- Powodzenia wam i żegnajcie. - Machnał przy tym ręką.
Otworzył drzwi wejściowe. Wyszedł i zamknął je za sobą. Ruszył przed siebie. Przeszedł przez barierę która otaczała posiadłość. Była ona dość mocno wyczuwalna. Posiadała podobną strukturę duchową jak Valeria. Nie wiedział czemu , i nie bardzo go to interesowało. Gdy szedł tak miał nareszcie czas by zastanowić się nad tym co dalej. Póki co cel miał jeden - dowiedzieć się wiecej w mieście. |