Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2009, 19:56   #22
Rhaina
 
Rhaina's Avatar
 
Reputacja: 1 Rhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumnyRhaina ma z czego być dumny
Jasper, sympatyczny zawadiaka. Jasper, nieokrzesany żołnierz z bałałajką. Jasper… martwy.
Liselotte stała w ciemności. Woda spływała strugami po płaszczu i ściekała po przylepionych do czoła kosmykach, zalewając oczy. Mimo to miała je szeroko otwarte. Gdy gasły błyskawice, wciąż widziała to, co wydobyły z mroku.

Mimo woli zastanawiała się, jak długi był lot. Czuła żal, tak. Przerażenie i niepokój, naturalne wobec tak dobitnego przypomnienia, jak kruchym jest życie, jak niestałym bezpieczeństwo. Lecz równocześnie przenikał ją niepojęty dreszcz fascynacji. Nienawidziła się za to, lecz mimo ulewy stała prosto i rozwierała zalewane powieki, oczekując kolejnej błyskawicy…

Idąc za Vautrinem na górne piętra, ujrzała dołączającego do nich, bladego Konstantina. Powróciło wrażenie z początku uczty, gdy wpadł spóźniony i zaaferowany. Jego twarz była z pewnością obca, nie widziała jej nigdy, nim przybyła na ten bezimienny zamek, lecz mimo to… Mimo to miała wrażenie, że go zna. Przywodził jej na myśl najdziwniejszą biesiadę, na jakiej grała – i jej fascynującego gospodarza, który rozmawiał z nią tak długo… lecz w masce…
Roztrząsając ulotne wrażenia, dotarła na górę. Cieknąca z jej włosów i płaszcza woda tworzyła kałuże wśród kurzu. Wychyliła się z otwartego na oścież okna, z którego tak niedawno wypadł Jasper. Przeszedł ją dreszcz, gdy pojęła, jak długi musiał to być lot.
Rozglądając się, dostrzegła czyste fragmenty na obrosłych kurzem ścianach. Jakby ktoś uderzył o nie ścierką… Lub plecami okrytymi suknem… Jeden taki ślad wysoko pod sufitem... Kolejny nieco niżej, po drugiej stronie, między okiennicami. I jeszcze jeden - na suficie... Wyobraźnia zaczęła tworzyć możliwe sekwencje walki z przeciwnikiem bez twarzy. Jasper krzyczący, rzucony o ścianę… A może to on cisnął na nią napastnika? Lecz stracił równowagę i wypadł… A sufit? Czyżby przeciwnik miał skrzydła? Nie, trzeba powściągnąć imaginację. Nie na jej głowę śledcze zagadki. Jedno, co rozumie, to że słusznie sądziła, słusznie czuła, wędrując przez ten tydzień po korytarzach – w tym zamku jest tajemnica. I śmierć.

Na sygnał Vautrina wszyscy zaczęli zbierać się do odejścia. Nim poszła w ich ślady, zapytała jeszcze gospodarza, ledwo się sama słysząc w huku burzy:
- Co z Jasperem? Kiedy pogrzeb?
- Pogrzeb? Muszę obejrzeć jeszcze ciało – usłyszała cichą odpowiedź. - Potem... Myślę, że nie chciałby być pochowany w bezimiennym miejscu w środku lasów. Odeślę ciało rodzinie, by pochowano je z należytymi honorami.
Na to nie miała żadnych odpowiedzi ni pytań. Ruszyła ku swym komnatom, mając nadzieję, że w kominku nadal pali się ogień.


Rankiem podążyła prosto ku sali spotkań. Znalazła tam swą ukochaną lutnię, pozostawioną poprzedniego wieczora. Czekała niecierpliwie na nadejście któregokolwiek z artystów, by móc podzielić się pomysłami, zrodzonymi przed kominkiem z zaklętej ciszy korytarzy i naporu burzy.
- Myślę, że wiem już, jaką postać wprowadzę do naszej opowieści – rzekła, gdy wreszcie doczekała się słuchacza. – Niech będzie to akolitka Sigmara. Młoda i bez miejsca w hierarchii kultu, lecz pragnąca oddać swemu bogu największe, co oddać będzie jej dane… Nie śmierć, choć i na to jest gotowa, lecz życie, dzień po dniu. Heroizm codzienności – oto będzie przesłanie tej postaci dla odbiorców.
 
__________________
jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama.
Rhaina jest offline