Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-11-2009, 22:34   #19
Ghoster
 
Ghoster's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodze
Wielka, stara, napromieniowana galeria, całkiem sponiewierana przez czas. Możnaby rzec, iż to ona poniewierała czas. Swoim wielkim, zagraconym truchłem, gnijąc z dnia na dzień co raz bardziej. Czasem ktoś wchodził tutaj i szukał jakichś, przynajmniej, przydatnych rzeczy, pokroju jedzenia, naboi, czy, w skrajnych przypadkach, wódki. I to był w sumie jedyny powód, dla którego te śmierdzące, oszczane sami przez siebie menele tu przychodzili. Składy wódki "Sobieski" i "Finlandia" nadal gdzieś były tu głęboko pochowane pod tonami gruzów, może jeszcze trzymające się jako tako.
Wróbel znała parę dobrych miejsc, w których mogła znaleźć konserwy. Parę z nich nawet sama zrobiła, zakopując żarcie głęboko pod zniszczonymi budkami telefonicznymi, pod którymi nikt nawet nie pomyślałby, by szukać. Wszakże bezpieczniej było trzymać więcej sprzętu tutaj, i go dobrze ukryć, niż pozwolić, by jakaś menda przyszła do jej chałupy i zagrabiła śmieci, czy chociażby w nocy. A i nie raz słyszała wieczorami w oddali jakichś ludzi oddalonych o dwieście metrów czy mutantów-wyjców, drących mordy do księżyca, nie dając zmrużyć oka.
Wejście, parę metalowych ścianek z wybitymi, pewnie jeszcze przez nuklearną falę, szybami. W środku dwie klatki schodowe po bokach i ciągnący się na ponad pół kilometra budynek z, aktualnie rozdupconymi i zgrabionymi, sklepami, kioskami czy galeriami. Stąd też Irina wzięła swoje skradzione spodnie i bluzkę, przeklinając podartą poprzednią. Aż dziwił fakt, iż ubrania nie były w pełni wykoszone z tego miejsca. Nikt nie okazał się aż takim wrednym sukinsynem, który by wziął dla siebie wszystko. Zawsze coś zostawiali. A i czasem można było nawet mieć wrażenie, że i coś dają od siebie. Ale w takich czasach?
-Co je to, kurva? Byl tam na nás čekat, kurva, Andrzej! (Cz. Co jest, kurwa? Miał tu na nas czekać, jebany Andrzej!) - Czeskiego nie znała, ale uboga składnia zdania mogła powiedzieć wiele o tym, co mówił gruby, niski, potężny głos jakiegoś słowiana, zbliżającego się z głębi galerii. I to imię... Jakby kogoś, kogo znała...

- Ja? Cholera by cię wzięła, Feliks. Nie wiem, cieszę się, że to choróbsko ustępuje i mogę już się wyszczać, nie klnąc tym spodni... Przejdę się jeszcze chwilę z tobą. - Rzekł Morda do Psa, omijając kolejną, metalową belkę o ostrej końcówce i równie ostrej powierzchni. Jakby specjalnie ustawiona na biegnące osoby, by się najzwyczajniej przecięły w pół.
- Стаяць! Што ты шукаеш, ебать чэхаў? (Białorus. Stać! Czego tu szukacie, pieprzeni czesi?) - Wrzasnął wnet jakiś wielki, barczysty gościu o dwóch metrach wzrostu, celując w Feliksa i starego Mordę z Sajgi dwudziestki. Nikt się nawet nie zorientował, gdy stanął parę metrów za nimi. Rosyjski mundur policyjny, wojskowy, polski hełm z wydrapaną flagą, na której miejscu widać było odbicie z pieczątki ze Stalinem.

- Не бейте, дерьмо. Просто не бить! (Rus. Nie bij, cholera. Tylko nie bij!) - Krzyczał starzec w potarganym worze, który od biedy można było nazwać habitem bądź szatą. Czy nawet sułtaną, ale to już było za dużo powiedziane. - Участника есть все! (Rus. Partia jest tam!) - Zarzekał się wariat, wskazując na jakieś odległe miejsce w kierunku zniszczonej stacji benzynowej, do której Sasza kiedyś posłał Wasilija, by ten znalazł jakieś części do napraw. Może nawet zostawił tam jakieś swoje graty, o ile go pamięć nie myli.
Droga nie była jakaś szczególnie długa. Kawałek slumsów z mnóstwem zaczepnych bandytów i pobitych, sponiewieranych prostytutek w alejkach. Dalej park z pomnikiem kolei Trans-Syberyjskiej, a potem kawałek przez martwe, opuszczone dzielnice miasta, zamieszkane chyba tylko przez niegroźne szczury, a w końcu "Stara, pieprzona paliwstacja!", jak zwykł mówić Aleksander po polsku...

Bury szedł powolnym krokiem w stronę wysypiska śmieci, które otaczało kryjówkę Partii. Już nawet stąd można było ujrzeć powiewającą, czerwoną, zachowaną prawie w idealnym stanie flagę ze złotym młotem i sierpem, powiewającą nad Kijowem, prawie jak jakiś pomnik ku chwale dawnych, radzieckich czasów. Cóż za ironia, będąc owocem świata Wojny Światowej, chwalić władcę, rządzącego za innej Wojny Światowej... Jednak czyż nie na tym właśnie opierały się sprzeczności tego, dziwnego, świata?
 
Ghoster jest offline