Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-11-2009, 18:23   #11
 
Foigan's Avatar
 
Reputacja: 1 Foigan nie jest za bardzo znany
Gdy tylko słońce wstało, przez dziurawą plandekę KrAZa promienie słońca oświetliły zniszczoną twarz Wasilija. Otworzył i przetarł oczy, przymknął jedno z nich, otworzył, potem drugie, Źle pomyślał Już prawie nic na nie, nie widzę, ale znaleźć w tym zasranym miejscu lekarza, który wykona operację rzetelnie ma mniejsze szanse powodzenia niźli ujrzenie człowieka z dwoma głowami. Oko z dnia na dzień było coraz bardziej zamglone, najpierw widział wszystko niewyraźnie jakby przez zaparowaną szybę, później z dnia na dzień było gorzej, miał szczęście, niesamowite szczęście, kontakty z Stalingradu, a raczej Wołgogradu pozwoliły mu zdobyć odpowiednie środki i odnaleźć odpowiednią osobę, która uratowała choć jedno z jego oczu, przed skutkami popromiennej zaćmy, choć Wasilij w duchu przeklinał lekarza, który dał gwarancję, że oboje oczu odzyska swoją dawną ostrość postrzegania. Wstał i mocnym kopniakiem otworzył burtę paki, odsłonił plandekę i zeskoczył na ziemię. Oparł się o samochód i przyglądnął wschodowi słońca.
- Что это было и будет, проклятье солнце(Rus. Jakie bylo takie jest i będzie, zasrane slońce) – powiedział do siebie gdyż nikogo w pobliżu nie było, oparł się o ciężarówkę i zachłysnął powietrzem, ciszę panującą wokół przerwało jego głośne kasłanie. Przykucnął przewidując wcześniej napad bólu, który prawie natychmiast potem zaczął wypełniać jego głowę, brzuch i kończyny. Nie wytrzymał, zwymiotował.
- Готово моего брата, вы закончите, у вас все меньше и меньше времени (Rus. Kończysz się bracie, kończysz, masz coraz mniej czasu) – wstał, jego ręce zaczęły mocno drżeć, wrócił na pakę i wyciągnął brudną butelkę, pociągnął kilka łyków, ponownie zakasłał jakby chciał wypluć płuca. Spakował najbardziej przydatne rzeczy w dzisiejszym dniu i wyciągnął jeden ze swoich zeszytów. Co dziś? Zastanowił się, otworzył zeszyt i przesunął palec po jakiejś liście Tak, brakuje jednej szpilki, dwóch sprężynek zaworowych i dwóch może dwóch i pół metrów kabla, da się załatwić. Sasza nawet nie zauważy, jak to zniknie z warsztatu. Zapamiętał części które pozostało mu zdobyć do odpalenia ciężarówki po ostatniej awarii, tej samej ciężarówki która służyła mu teraz za nocleg. Sam wjechał nią w jakiś mały bunkier i przysypał cały przód ziemią, wiedział, że tylko tak zapobiegnie rozszabrowaniu jej przez hieny postapokaliptyczne, pozostałe części skrzętnie ukrywał w skrzyni pod samochodem, także przysypanej ziemią. Czas iść bo znowu będzie darl pyska.

Ruszył w drogę i już piętnaście minut później doszedł do warsztatu, wpadł przez drzwi z gracją słonia i rzucił skrzynkę z narzędziami o ziemię. Ściągnął kurtkę i wziął się do roboty, Sasza jedynie na niego krzywo popatrzył, ale dziś nie odezwał się, wiedział, że jak przeholuje już nikt nie będzie w stanie naprawić jego Moskiwcza. Kolejne dwie WSKi do roboty, ludzie słono płacili za przyjemność pojeżdżenia sobie tymi motocyklami, najczęściej przyprowadzali je w dość dobrym stanie, ale wymagały trochę pracy i parę przeróbek by móc przemieszczać się nimi po zniszczonej Ukrainie. Po kilku godzinach pracy pierwszy z motocykli wykazywał oznaki życia, wydawał przezabawny dźwięk charakterystyczny dla starych silników, w tym samym czasie głośny huk przerwał powszechny zachwyt, później powtórzył się kilka razy. Sasza wyszedł na zewnątrz i spojrzał na ścianę, zerwał coś z niej i wrócił do środka.
- Василий! (Rus. Wasilij!) – krzyknął – это то, что вам это нужно, на следующей странице для ваших записей (Rus. to coś co Ci się przyda, kolejna strona na twoje zapiski) – po czym podał Korbie kartkę, on sam otworzył ją i starał się rozczytać to co na niej napisane, część zrozumiał, ale nie wszystko.
- Саша прочитал мне Sasza (Rus. przeczytej mnie to) – Sasza podszedł do niego i wziął kartkę
- Возможно, другой глупый объявление на дозирования лекарств (Rus.To pewnie kolejne durne ogłoszenie na temat zrezygnowania z narkotyków) – zaczął rozszyfrowywać wiadomość - Люди! Ждут вам уникальную возможность осуществить облученной зоны! Мы даем лекарства и продукты питания, контроль, предусмотренный в руководства! Мы ищем добровольцев во время поездки в Чернобыль? Подробная информация на досках объявлений! Хаха, что Станет ли эти люди не изобретать что бы стать богатым (Rus. Ludzie! Czeka was niepowtarzalna okazja na przewóz do napromieniowanej Strefy! Dajemy leki i zapasy żywności, pod warunkiem nadzorowania przez Przewodnika! Szukamy chętnych na wyprawę do Czarnobyla! Szczegóły na tablicach informacyjnych! Hahahaha czegoż ci ludzie nie wydumajo co by się wzbogacić) – roześmiał się Aleksander. Wasilijowi jednak nie było do śmiechu, wstał i złapał za kartkę, splunął w bok i jeszcze raz przeanalizował ogłoszenie. Warto by było choć zorientować się co im w głowie piszczy. Schował kartkę do kieszeni.
- Да Товарищ что-то для меня, если вы сами хотите что-то каракули, вы можете AC проходов для чего? Tak kamracie, to coś dla mnie, chyba, że sam chcesz coś naskrobać, ać może ci się zda na co? – zapytał by nie zdradzić swojego zainteresowania treścią ogłoszenia.
- Hahaha – ryknął Sasza po chwili milczenia – Он заставил меня смеяться, я себе это охотно занимался сексом, и выскабливание оставить мыслители, как вы (Rus. toś mnie rozbawił, ja to bym se chętnie poruchał, a skrobanie zostawiam myślicielom takim jak ty) – odszedł. Korba pociągnął łyk napoju wyskokowego z brudnej butelki, już wiedział, że tuż po zakończeniu pracy powędruje odszukać ową tablicę ogłoszeniową, a i pokwapi się do ludzi, którzy wywiesili na niej pewne ogłoszenie. Tymczasem musi poszukać kilku drobiazgów by nie wrócić do domu z niczym, Sprężynki, szpilka i kabel, tak wszystko jest tu gdzieś wystarczy poszukać.

Tuż po zakończeniu pracy, o ile można było to tak nazwać, choć zajęcie to z definicji do pracy to pasuje, brakuje jedynie wypłaty choć i ta w pewnym sensie istnieje, woda, jedzenie, leki i inne pierdoły, to chyba wystarczająca nagroda za drobne czynności naprawcze, a więc tuż po jej zakończeniu Wasilij spakował swoje graty i głośno kasłając ruszył w kierunku miejsca gdzie według jego przypuszczeń powinny znajdować się owe tablice. Po kilku minutach ciężko sapiąc złapał się za klatkę, ciągnął powietrze jakby się dusił, wyjął kilka tabletek z kieszeni, łyknął je i popił alkoholem, kilka minut później mógł kontynuować marsz, nie był wątły, można by rzec, że jest dość tęgi, szeroki w barach i na pewno ma sporo krzepy, jednak coś zżerało go od środka, niszczyło płuca i serce, częste bóle żołądka ostatnimi czasy nasilały się, codziennie wymiotował, a i zwiększyły się problemy z oddychaniem, koszmary wróciły nie pozwalając mu spać, noc tak spokojna jak dzisiejsza zdarzały się naprawdę rzadko. Zakrył usta gumową maską z filtrem pyłowym i skręcił w najbliższą uliczkę.
 

Ostatnio edytowane przez Foigan : 25-11-2009 o 18:25.
Foigan jest offline  
Stary 25-11-2009, 19:29   #12
 
Ghoster's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodze
- Ty tak na serio? Weź, ci goście podobno codziennie modlą się do Stalina! - Rzekł stary Morda, idąc razem z Feliksem przez jakieś stare, opuszczone ruiny.
Baza Partii była właśnie dlatego w tych starych, jeszcze niedawno napromieniowanych bunkrach, ponieważ wszystko wokół było w gruzie, w którym mieszkanie, nawet zwierząt, nie było możliwe. Nikt nie przeszkadzał, a wszystkie ścieżki, prócz tych oczywistych, których strzegli ludzie, były zaminowane granatami podpiętymi do sznurka czy przeciwpiechotnymi minami, które ludzie uprowadzili z jakichś starych fabryk broni. O dziwo nikt nie kradł ładunków wybuchowych, zapewne dlatego, że obszar patrolowała Partia, a i nikt nie potrafił obsługiwać takich rzeczy. Nic zresztą dziwnego, ludzie, którzy chodzili po tym napromieniowanym szajsie jedynie z podstawowymi umiejętnościami, takimi jak mówienie, strzelanie i liczenie, w skrajnych wypadkach wiedza o elektronice...

Korba przechadzał się po jakichś zniszczonych slumsach z nadzieją, że odnajdzie tablicę z informacjami na temat zadania Komunistycznej Partii. Ludzie ci nie byli jacyś specjalnie ciekawi, mili, ani nie pomagali, ani nie przeszkadzali. Dobrze płacili, ze wzgledu na fakt posiadania dużych ilości sprzętu, a i trzech kolegów Wasilija wstąpiło do tego ugrupowania, ze względu na ten właśnie rozdawany nowym ekwipunek. Czy podjęli dobry wybór? Tego nie wie chyba nikt, ale jeden, niejaki "Patyk", podobno nadal żyje, więc aż tak źle tam być nie może.
Uliczne menele pluły się i majaczyły po Redzie. Snuły się ulicami jak żywe trupy, a i wszyscy mieli albo coś ze skórą, albo z organami, albo z czymkolwiek innym. Korba zresztą sam przeklinał dni, gdy wyszedł na zero i potężne promieniowanie wręcz zdzieliło go po pysku, zostawiając piętno do końca życia, w postaci ledwo wydolnych, teraz już niejadalnych nawet przez lumpy, części ciała.
Na środku ulicy stał wielki, wyrwany z chodnika obok słup, na którym ludzie zawieszali jakieś rzeczy, którymi chcieli się podzielić, a i zwykle ktoś z tych ludzi stał tutaj, martwiąc się o to, by jakiś ćpun nie wyrwał kartki i nie zrobił sobie z niej skręta z jakimś gównem. Teraz jednak siedział tam tylko stary, nędzny prorok, głoszący jakieś herezje przeciw światu, mówiący o bogu, który zesłał na ludzkość katastrofę. Czy coś.
Потрібні сильні пригода? І великі прибутки? Комуністична партія брала участь у місіях, в яких Вам потрібно їхати в Чорнобиль. Подорожей безпека гарантована великою швидкістю. Я завжди хотів, щоб вирити Чехова, який був шматок з сектора Газа проти вашої волі? Доповідь Комуністичної партії! (Szukasz mocnej przygody? I dużych zysków? Komunistyczna Partia oferuje udział w misji, w której będziesz musiał pojechać do Czarnobyla. Bezpieczeństwo podróży gwarantowane, a stawka wielka. Zawsze chciałeś dokopać czechowi, który zajął kawałek Strefy wbrew twojej woli? Zgłoś się do Komunistycznej Partii!)

[MEDIA]http://Ghoster9x.fileave.com/09. Second Chance.mp3[/MEDIA]
 

Ostatnio edytowane przez Ghoster : 26-11-2009 o 20:02.
Ghoster jest offline  
Stary 25-11-2009, 21:30   #13
 
Foigan's Avatar
 
Reputacja: 1 Foigan nie jest za bardzo znany
Zaraza? Nie to nie to, choroba popromienna? Znowu pudło, ludzie po prostu zdziczeli. Wasilij błądził ciasnymi i zagruzowanymi uliczkami w poszukiwaniu tablic, które to mogły by choć częściowo naprowadzić na siedzibę, lub kogoś, kto wie, gdzie można odnaleźć Komunistyczną Partię. Pamięta często powtarzane słowa przez swoich dziadków i babki, za komuny to się ludziom wiodło, te wspomnienia przywodziły na myśl Korbie inne czasy, dobre czasy. Przechodząc przez którąś z kolei główną ulicę zaobserwował przechodniów, którzy to szybko zdążali zapewne do swojego domu, lub czegoś co nazywali domem, towarzyszył im strach.
- Стоять! (Ros. Stać!) - krzyknął, głos który wydobywał się z za maski przeciwpyłowej był nieco stłumiony, ale wciąż donośny, brzmiał nieco groźnie – Товарищи, где я (Ros. towarzysze, gdzie mogę...) - wypowiedź Wasilija przerwał kaszel, przeraźliwy i chrapliwy, przypominający charczenie kogoś kto umiera. Próbował go powstrzymać, ale przechodnie przestraszyli się jeszcze bardziej i w popłochu zaczęli się oddalać.
- Ждать! (Ros. Czekać!) - krzyknął
- Написати нам мутантів Дайте мені спокій! (Ukr. Zostaw nas, odczep się mutancie!) - odpowiedziała mu kobieta, najwyraźniej czuła się bezpiecznie w towarzystwie rudego mężczyzny – Ебать! Тому що ти собака лякати (Ukr. Spadaj! Bo cię psami poszczuje )– zawtórował jej mężczyzna.
Korba wyprostował się, zaczerpnął trochę powietrza i pokiwał głową. Ach ta dzisiejsza młodzież. Zaśmiał się w duchu, jednak trapiło go coś, coś o czym wspomniała kobieta.. mutant.. czyżby tak go postrzegali inni? Jego myśli przestały być jasne. A jeśli to prawda, jeśli mutacje mojego ciała są już tak widoczne i wyraźne, że niedługo będzie można mnie zakwalifikować do tej rasy...? Głupcze! Czujkow poklepał się po głowie. Przecież lekarz mówił, że mutacja nie nastąpiła, że to tylko skutki choroby popromiennej. Ach te bachory. Otrząsnął się z niedorzecznych pomysłów i ruszył dalej. Kilka chwil później przystanął by pociągnąć łyk swojego leku, w rogu usłyszał jakieś szmery, bardzo ruchliwy karton zwrócił jego uwagę, podszedł i delikatnie odchylił karton. To co ujrzał nie było czyś niezwykłym, ale nie mógł się powstrzymać i zwymiotował. Gdyby nie choroba pewnie by tego nie uczynił, ale teraz przy braku lekarstw nie był w stanie powstrzymywać reakcji organizmu. Odszedł, pozwalając szczurom dokończyć obiad, obiad którym została dziś jakaś młoda kobieta, prawdopodobnie zabita i zgwałcona przez okolicznych meneli, choć niejeden pewnie i teraz by skorzystał. Szedł dalej nie zwracając uwagi na okoliczne szumowiny, nie interesuje ich nic, poza pożywieniem, a więc i o Partii nic wiedzieć nie będą. Wyszedł na kolejną z głównych ulic, jego uwagę przykuł wielki słup stojący na środku ulicy, oklejony jakimiś szczątkami papierów. Może tam będą jakieś informacje. Z podniecenia przyspieszył kroku, zapomniał. Doszedłszy do słupa już mocno sapał, sto metrów szybkim marszem dla niego było równie męczące co kilometr biegiem dla zwykłego, zdrowego człowieka, płuca odmawiały posłuszeństwa, jedynie maska umożliwiała jako tako poprawę jakości powietrza i nieco wspomagała oddychanie. Nic kompletnie nic. Same śmieci. Gdy serce przestało już tak mocno bić, a oddech wrócił do normalnego obiegu, uszu Wasilija doszły nieco ciche słowa, rozglądnął się i spojrzał na starca. Stary, słaby i pewnie głuchy. Nieszkodliwy. Przeanalizował szybko sytuację. Powoli słowa zaczynały układać się w zdanie, tak starzec wyraźnie o czymś mówił. Partia! Tylko to interesowało Korbę, starzec wspominał coś o partii, podszedł do niego, przykucnął i ściągnął maskę.
- Дедушка? (Ros. Dziadku?) – zaczął łagodnym głosem wypytywać mężczyznę – Вы что-то сказал о вечеринке, я хотел бы сказать, что меня интересует, где я прошу вас обмануть ее? (Ros. mówiliście coś o partii, rzeklbym żem zainteresowany, gdzie mam pytać, coby się zalapać do niej?) - odpowiedź, to coś na co czekał teraz, choć wiedział, że często za odpowiedzi trzeba płacić, za pytanie można zginąć, a za samo gadanie można zostać nieźle pokiereszowanym.
 
Foigan jest offline  
Stary 26-11-2009, 16:09   #14
Sev
 
Sev's Avatar
 
Reputacja: 1 Sev nie jest za bardzo znanySev nie jest za bardzo znanySev nie jest za bardzo znanySev nie jest za bardzo znanySev nie jest za bardzo znanySev nie jest za bardzo znany
Дивлячись на багатство? У Чорнобилі, ви знайдете це багато! Подивіться, можна, безумовно, окупляться, почати з нашою базою. Основах комуністичної партії, справжня слава комунізму!Szukasz bogactwa? W Czarnobylu znajdziesz go mnóstwo!
Tylko poszukaj, na pewno się opłaci, zacznij od naszej bazy.
Bazy Komunistycznej Partii, ku prawdziwej chwale Komunizmu!

A więc to tak? Czarnobyl? Taa... już o tym słyszałem. Igor wpatrywał się w kartkę z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony chętnie wziąłby udział w wyprawie. Z drugiej nie chciało mu się opuszczać „bezpiecznego” miasta. Bezpieczne to może trochę na wyrost ,ale poza zabudowaniami było tylko gorzej. Wielkie skorpiony i inne zmutowane istoty nie wróżyły nic dobrego. Partia daje ekwipunek ,daje żywność ,daje przewodnika. W sumie to Bury był zwolennikiem komunizmu. Ludzi trzeba trzymać krótko. Gdyby Stalin jeszcze rządził. To by było życie. Igor popierał Partię całym sobą. Tak więc co? Trzeba ruszać! . Ale najpierw jest jeszcze parę rzeczy do załatwienia w tym mieście. Po pierwsze ruszył do „Lisa”.

Bar był jak zwykle pełen ludzi. I ghul też by się znalazł. Igor ruszył w stronę lady, mając sprawę do Białorusina. O dziwo jakaś grupka gówniarzy pomyślała ,że może napaść starego bezbronnego pijaczynę. Jednak ,o czym nie wiedzieli, Igor taki NIE był. Zgraja podeszła do niego. Reszta klientów czując zadymę ucichła lekko i przyglądnęła się zdarzeniu.

- Oddawaj wszystko co masz menelu! - odezwał się w ojczystym języku jakiś Polak , przywódca bandy.
Igor milczał. Herszt podszedł doń i zamachnął się. Bury złapał pięść w locie, drugą ręką chwycił za zarośniętą głowę napastnika i z całej siły uderzył w metalową ścianę knajpy. Stal zabłysnęła szkarłatem krwi ze złamanego nosa bandziora. Igor uderzył jeszcze raz ,i drugi ,i trzeci ,i uderzał póki gnojek nie przestał się ruszać. Dwaj jego pozostali towarzysze rzucili się na Igora. Pierwszy trafił go w twarz. Drugi nie miał tyle szczęścia. Upadł na podłogę z trzema kulami w czaszce. Bury otarł krew z pękniętej wargi i walnął kolbą Kedra zaskoczonego udanym atakiem ostatniego chłopaka. Ten upadł na podłogę i wyszeptał :

- Жаль. (Rus. Litości)
Potem zamilkł na zawsze uderzony rękojeścią broni w rdzeń kręgowy. Igor przeszukawszy ciała podszedł do lady.

- Я прошу вибачення за цей театр. (Ukr. Sory za ten teatr.) - powiedział do barmana ,po czym rzucił do niego parę monet - Це горілка. Я збираюся на Чорнобильській АЕС. Було приємно зустрітися з вами Pietrucha. (Ukr. To za wódkę. Jadę do Czarnobyla. Miło było cię poznać Pietrucha.) Następnie wyszedł z baru zostawiając oszołomionego Białorusina.

Igor wychodził właśnie z Muzeum Broni. Wychodził z plecakiem trochę cięższym. Lata temu kiedy mężczyzna był jeszcze czynnym członkiem gangu ,wszystkie swoje łupy pod postacią uzbrojenia chował właśnie w Muzeum. Normalnie dawno zostałyby skradzione ,lecz Bury umieścił je wykopanym przez siebie tajnym bunkrze pod budynkiem. Niestety mężczyzna przeliczył się ze swoimi umiejętnością budownicta. Skrytkę zastał splądrowaną, ocalała jedynie amunicja zakopana w ziemi. Tak więc plecak Igora prócz podstawowego wyposażenia czyli pudełka cygar ,zapalniczki ,metalowym pojemniku z wódką (szkło by się rozbiło) i magazynka zawierał dodatkowo kolejne trzy magazynki. Mimo ,że komuniści dawali wyposażenie Bury bardziej ufał swoim zabawką.

Tak wyposażony ruszył do Bazy Komunistycznej Partii.
 
__________________
"Czemu nosisz miecz na plecach?"
"Bo wiosło mi ukradli"

Ostatnio edytowane przez Sev : 26-11-2009 o 19:23.
Sev jest offline  
Stary 26-11-2009, 19:59   #15
 
Ghoster's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodze
Igor maszerował przez mały, dawno obrośnięty prawie że dżunglą, plac.

Przez środek przebiegały stare, zabytkowe tory położone na piedestale. Były zwykłym kawałkiem metalu na drewnie, tym, co nie było szczególnie niedostępne w Kijowie, i to pewnie było powodem, dla którego konstrukcja się jeszcze nie rozpadła. Jednakowoż końcówka została sponiewierana, spadając parę metrów w dół, na ścieżkę, nad którą ów tory groziły. Pewnie ktoś potrzebował śrub, więc najzwyczajniej wykręcił je z tego, mimo wszystko, pięknego zabytku. Buremu przypominało to o opowieściach jakiegoś faceta z Lisa, który mówił o cudownych wynalazkach przeszłych lat, w tym kolei Tran-Syberyjskiej, czy jakoś tak. Nigdy nie potrafił spamiętać tej nazwy, jednak ta mroźna kraina, Sybir, zawsze intrygowała go, a on sam powstrzymywał się z wyjazdu tam. Nikt nie wiedział dlaczego.

- Партия? Какая Партия? (Rus. Partia? Jaka Partia?) - Odrzekł stary dziad, wpatrując się swoim głupawym, aczkolwiek całkiem zabawnym, zezowatym wzrokiem na Wasilija. - Ahh! Партия! (Rus. Ahh! Partia!) - Krzyknął, przypominając sobie o komunistycznej organizacji. - Да! Партии, все зло в этом мире. Искоренить, истребить, искоренить! (Rus. Tak! Partia, całe zło tego świata. Wyplenić, wyplenić, wyplenić!) - Krzyczał, grożąc pięściami niebu. - Они говорят о какой-то поездки в Чернобыль, падаль! Фи! (Rus. Mówią o jakichś wyprawach do Czarnobyla, kurewskie ścierwa! Phi!)
 
Ghoster jest offline  
Stary 26-11-2009, 20:33   #16
 
Suarrilk's Avatar
 
Reputacja: 1 Suarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodzeSuarrilk jest na bardzo dobrej drodze
Za każdym razem to samo.

Przemierzanie tego odcinka ulicy, do którego przytulał się groteskowy, napromieniowany park, zawsze przyprawiało ją o gęsią skórkę. Ledwo panowała nad swoim oddechem. Urywanym, nerwowym. Serce grało szalonego marsza. Jakby zaraz miało rozsadzić jej klatkę piersiową. Dziewczynie zdawało się, że krew zbyt wielką falą zalewa jego nagle zbyt ciasne komory, ściśnięte raptem niewypowiedzianym strachem. Starała się ze wszystkich sił skupić na stawianiu kolejnych kroków. Jednocześnie nakazywała sobie, by nie oglądać się na drzewa, by nie wywoływać wilka z lasu – jeszcze nie zdarzyło jej się spotkać żadnego ze zmutowanych mieszkańców parku i zamierzała ów stan rzeczy utrzymać. Tak, to pewnie było dziecinne. Ta wiara, że dopóki czegoś nie zobaczy, to nie będzie istniało. Jak to mawiają Rosjanie, чтобы не сглазить – żeby nie zapeszyć. Dziecinne...

Irka wspomniała stare, rosyjskie baśnie, które papa kiedyś, bardzo dawno temu, jeszcze w bunkrze, w którym się kryli, czytał jej do snu. We wszystkich las był czymś złowieszczym, tajemniczym, kryjącym różne leśne stwory, nie zawsze przychylne człowiekowi – Leszy, Mróz, rusałki i wije, Dziw, Baba Jaga... Niemal śmiech ją ogarniał na myśl, że park Riemira Szewrowicza w obecnym Kijowie, Kijowie postnuklearnym, stawał się niejako symbolem i uosobieniem tych przesyconych napięciem i zgrozą baśni. Odetchnęła głębiej, poprawiając plecak na ramieniu. W takich chwilach niemal rozumiała ćpunów i pijaków, którzy dzięki swoim używkom odcinali się od tej chorej rzeczywistości. Niemal.

Szła spękanym chodnikiem, przemykając w cieniu sypiących się balkonów, pod ścianami niegdyś barwnie tynkowanych, teraz przedstawiających obraz nędzy i rozpaczy kamienic, wyłożonych pokrytymi brudem i niewymyślnym graffiti kafelkami. Przyroda wdzierała się do miasta, zupełnie jakby po wojnie, która wyniszczyła ludzkość, tryumfalnie odbierała człowiekowi to, co sam jej zabrał. W szczelinach płyt chodnikowych, kostki brukowej, asfaltu kwitło zielone, bujne życie. Wypasione szczury przesmykały w zaułkach. Wróbel znała takich, co się żywili ich mięsem. Modliła się, by samej nie przyszło jej go skosztować.

Kolejny raz miała szczęście. Bunkier zamajaczył przed nią jak biblijna obietnica odkupienia. Gdy zbliżyła się do niego, z głośnika popłynął komunikat. Dopiero jego rosyjskojęzyczną wersję w pełni zrozumiała:

- "Pебята! Перед вами неповторимый шанс поехать в облученную зону! Вам дадут лекарства и запас продуктов, единое условие — дозор Гида! Ищутся желающие поехать с экспедицией в Чернобыль! Подробнейшая информация на досках объявлений".

Podobne ogłoszenia słyszała już wcześniej i, podobnie jak poprzednio, wzruszyła na nie ramionami. Kijów może nie był rajem na ziemi, ale dopóki gdzieś w jego ulicach, w jego rozsypujących się budynkach, w ziejących pustką oczodołach okien i krzyczących bezdźwięcznie wyrwanych bramach mógł kryć się Andrzej, ona nie zamierzała opuszczać miasta. Starając się nie rzucać w oczy partyjniakom, pospieszyła do magazynu z żywnością. Czujna, ostrożna, gotowa na spotkanie z innymi amatorami „tuszonki”.

Naciągnęła mocniej na oczy wełnianą czapkę ze sztucznym kwiatkiem z materiału, pod którą ukryła przetłuszczone jasne włosy. Znalazła ją kiedyś przypadkiem nieopodal jednego z burdeli, zacerowała i nosiła niezależnie od pogody, jako jeden z łączników jej obecnego życia z przeszłością. Podobnie jak sznur czerwonych korali, drewnianych i tandetnych, nie wartych żadnych pieniędzy, ale dla niej bezcennych. Zasłoniła go połą kurtki, bo nawet wytarta czerwień mogła przyciągnąć wzrok. Niewiele rzeczy sprawiało, że czuła się wciąż zwyczajną dziewczyną. Na pewno nie należał do nich karabin, którego dotyk nagle uspokoił jej nerwy.

Przecież robiła to już nie raz.

----
tuszonka - szynka konserwowa
 
__________________
"Umysł ludzki bardziej jest wszechświatem niż sam wszechświat".
[John Fowles, Mag]

Ostatnio edytowane przez Suarrilk : 03-12-2009 o 00:14. Powód: przypis
Suarrilk jest offline  
Stary 26-11-2009, 21:03   #17
 
Foigan's Avatar
 
Reputacja: 1 Foigan nie jest za bardzo znany
Wasilij zaczynał się denerwować, z reguły nie był cierpliwym człowiekiem, co mu nie służyło ze względu na stan zdrowia. Nie powinien się denerwować, jednak sytuacja czasem przerastała jego samoopanowanie.
- Но где ее деда, где я могу найти эти шлюхи туш?! (Ros. Ale gdzie dziadku, gdzie mogę znaleźć te kurewskie ścierwa?!) - serce zaczynało mu mocniej bić, oczekiwał odpowiedzi, której nie dostał. Ale mógł się tego spodziewać, staruch nie wyglądał na normalnego, zresztą i sam Korba nie był normalny. Częste sny i urojenia czasem sprawiały, że nie mógł opanować swojego szału zniszczenia, niszczył co wpadło mu w ręce, wtedy nie interesowało go nic poza jego własnym zaspokojeniem. No i sny, które od niedawna nasilały się, kobieta, gwałcona noc w noc i ci ludzie, obojętni, jakby to było coś normalnego, jej oczy, niewinne, błagające o pomoc... Kolejne denerwujące myśli, serce z uderzenia na uderzenie przyspieszało, oddech przestawał być rytmiczny, krew zaczynała szybciej krążyć.
- Говори, старик! (Ros. Starcze gadaj!) - krzyknął, po czym jakby się tego spodziewał pochylił się nieznacznie, oparł ręce na kolanach i zaczął chrapliwie kasłać, odchrząknął i splunął. Otarł ręką usta i spoglądnął na starca. Wyprostował się i spojrzał w niebo, albo raczej w miejsce gdzie miał nadzieję zobaczyć niebo. Ciężkimi, zniszczonymi dłońmi, przesunął po włosach ściętych na zapałkę, jakby już zrezygnował ze starań uzyskania odpowiedzi. Na powrót założył maskę i zaczął głęboko oddychać. Nie wiedział, gdzie szukać dalej, nigdy nie interesował go sam kijów, nie chodził chlać po barach, nie zwiedzał miasta w poszukiwaniu jedzenia, miał wszystko na miejscu, godziwa zapłata za pracę w warsztacie Saszy. Nie znał miejsc, w których opłacało by się wywiesić takie ogłoszenia, nie znał miejsc gdzie ludzie spotykają się częściej, nie znał miejsc gdzie można było dowiedzieć się czegoś sensownego. Znajomych miał mało, większość swojego życia spędził w Wołgogradzie, do kijowa w sumie dotarł stosunkowo niedawno, jakąś tam reputację miał, choćby ze względu na rzeczy, które wyprawiał z pomnikami motoryzacji. Samochody, motocykle czy inne mechaniczne cuda często nie sprawiały mu większych problemów, ale grono odbiorców było tak wąskie, że nie mógł oczekiwać od nich jakichś rzetelnych informacji, po za tym ludzie pragnąc zdobyć coś na czym zależy im bardziej niż na życiu często mówią ci to co chciałbyś usłyszeć. Druga sprawa, że większość spraw papierkowych, a więc zapłaty i rozmowy z klientami załatwiał Sasza, to on był mózgiem warsztatu, w końcu to jego kańciapa. Wasilij nie zamierzał długo czekać na odpowiedź, nie miał w zwyczaju straszyć nikogo, ale jeśli będzie trzeba to i to nie będzie stanowić dla niego większego problemu. Stary nie stary, chory nie chory, dostanie w ryj to będzie gadać, nie wytrzyma? Nie interesuje mnie to.
 

Ostatnio edytowane przez Foigan : 26-11-2009 o 22:40.
Foigan jest offline  
Stary 26-11-2009, 21:09   #18
 
XIII's Avatar
 
Reputacja: 1 XIII ma wyłączoną reputację
- Morda, towarzyszu, niech się modlą nawet do diabła. - Rzucił Pies idąc z Mordą przez gruzowiska. Jak okiem sięgnąć otaczały ich sterty kamieni, płyt, kafelków, płyt metalowych, desek i zniszczonego sprzętu domowego, który był całkowicie bezużyteczny. Ruiny te tworzyły labirynt zabójczych korytarzy, trzeba było chodzić odpowiednimi ścieżkami, a chociaż na widok usypanych z gruzu wzgórz, można by myśleć, iż szybciej byłoby przejść po nich, to jednak Feliks bywał tu nie raz, nie raz w towarzystwie Mordy i obaj wiedzieli czym kończą się tutejsze wspinaczki. Metalowe pręty, kanty, powyłamywane w pół deski, tworzyły zabójcze pułapki razem z usypującym się spod nóg gruzem. Właśnie przechodząc, minęli zwłoki z rozerwanym torsem i przebitą szczęką, a nad nimi kolejne wzgórze gruzu szczerzące żelazne, zardzewiałe kły oraz ciągnący się wzdłuż ślad krwi. Niczym wygłodniałe wilki, kruki wybierały robactwo z wnętrza gnijącego ciała. Czarne ślepia ptaków, obserwowały bacznie przechodzącego Feliksa i Morde. Kruki, tutejsze sępy. Pośród gruzowisk, jedynie pojedyncze ściany ustały się z dawnych konstrukcji.
- Ty, Pies, a co jak oni przerobią Cię na mielonke ? Kto cie tam do cholery wie kim oni na prawdę są ! - rzucił Morda w czasie drogi.
- Wiesz, że ja na dupie nie usiedzę długo w jednym miejscu, a na mielonke to mnie i tu mogą przerobić.
Feliks rozglądał się bacznie po otoczeniu, chociaż i tak nie wiele było widać między wzgórzami śmieci, czasem tylko jakiś szczur gdzieś przemknął.
- Zresztą, wpierw trzeba ich znaleźć... - dorzucił Feliks po czym podrapał się po głowie i zerknął w stronę Mordy. - A w ogóle to co Ty za mną idziesz, też chcesz szukać komuchów ?
- Czekaj... - odrzekł Morda jakby chciał uniknąć odpowiedzi i podszedł pod kawałek ściany, gdzie zsunął suwak rozporka w dół, wystawił interes, a następnie "odlał się" w kąt. Nagle wrzasnął kruk siadając na wzgórzu gruzu, na co Morda aż podskoczył i omal nie zasikał sobie spodni, Feliks drgnął wręcz automatycznie wyciągając przy tym maczetę z pochwy. Kurwa... szybka myśl po czym Pies podniósł kamień z ziemi by cisnąć nim w ptaszydło. Kamień śmignął obok kruka, który wystraszony odleciał. Morda po załatwieniu swojej potrzeby, obejrzał spodnie, na szczęście były suche. Feliks uśmiechnął się w stronę towarzysza i rzucił - To jak, idziesz ze mną czy zostajesz z Pietruchą i Leninem ?...
 
XIII jest offline  
Stary 26-11-2009, 22:34   #19
 
Ghoster's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodzeGhoster jest na bardzo dobrej drodze
Wielka, stara, napromieniowana galeria, całkiem sponiewierana przez czas. Możnaby rzec, iż to ona poniewierała czas. Swoim wielkim, zagraconym truchłem, gnijąc z dnia na dzień co raz bardziej. Czasem ktoś wchodził tutaj i szukał jakichś, przynajmniej, przydatnych rzeczy, pokroju jedzenia, naboi, czy, w skrajnych przypadkach, wódki. I to był w sumie jedyny powód, dla którego te śmierdzące, oszczane sami przez siebie menele tu przychodzili. Składy wódki "Sobieski" i "Finlandia" nadal gdzieś były tu głęboko pochowane pod tonami gruzów, może jeszcze trzymające się jako tako.
Wróbel znała parę dobrych miejsc, w których mogła znaleźć konserwy. Parę z nich nawet sama zrobiła, zakopując żarcie głęboko pod zniszczonymi budkami telefonicznymi, pod którymi nikt nawet nie pomyślałby, by szukać. Wszakże bezpieczniej było trzymać więcej sprzętu tutaj, i go dobrze ukryć, niż pozwolić, by jakaś menda przyszła do jej chałupy i zagrabiła śmieci, czy chociażby w nocy. A i nie raz słyszała wieczorami w oddali jakichś ludzi oddalonych o dwieście metrów czy mutantów-wyjców, drących mordy do księżyca, nie dając zmrużyć oka.
Wejście, parę metalowych ścianek z wybitymi, pewnie jeszcze przez nuklearną falę, szybami. W środku dwie klatki schodowe po bokach i ciągnący się na ponad pół kilometra budynek z, aktualnie rozdupconymi i zgrabionymi, sklepami, kioskami czy galeriami. Stąd też Irina wzięła swoje skradzione spodnie i bluzkę, przeklinając podartą poprzednią. Aż dziwił fakt, iż ubrania nie były w pełni wykoszone z tego miejsca. Nikt nie okazał się aż takim wrednym sukinsynem, który by wziął dla siebie wszystko. Zawsze coś zostawiali. A i czasem można było nawet mieć wrażenie, że i coś dają od siebie. Ale w takich czasach?
-Co je to, kurva? Byl tam na nás čekat, kurva, Andrzej! (Cz. Co jest, kurwa? Miał tu na nas czekać, jebany Andrzej!) - Czeskiego nie znała, ale uboga składnia zdania mogła powiedzieć wiele o tym, co mówił gruby, niski, potężny głos jakiegoś słowiana, zbliżającego się z głębi galerii. I to imię... Jakby kogoś, kogo znała...

- Ja? Cholera by cię wzięła, Feliks. Nie wiem, cieszę się, że to choróbsko ustępuje i mogę już się wyszczać, nie klnąc tym spodni... Przejdę się jeszcze chwilę z tobą. - Rzekł Morda do Psa, omijając kolejną, metalową belkę o ostrej końcówce i równie ostrej powierzchni. Jakby specjalnie ustawiona na biegnące osoby, by się najzwyczajniej przecięły w pół.
- Стаяць! Што ты шукаеш, ебать чэхаў? (Białorus. Stać! Czego tu szukacie, pieprzeni czesi?) - Wrzasnął wnet jakiś wielki, barczysty gościu o dwóch metrach wzrostu, celując w Feliksa i starego Mordę z Sajgi dwudziestki. Nikt się nawet nie zorientował, gdy stanął parę metrów za nimi. Rosyjski mundur policyjny, wojskowy, polski hełm z wydrapaną flagą, na której miejscu widać było odbicie z pieczątki ze Stalinem.

- Не бейте, дерьмо. Просто не бить! (Rus. Nie bij, cholera. Tylko nie bij!) - Krzyczał starzec w potarganym worze, który od biedy można było nazwać habitem bądź szatą. Czy nawet sułtaną, ale to już było za dużo powiedziane. - Участника есть все! (Rus. Partia jest tam!) - Zarzekał się wariat, wskazując na jakieś odległe miejsce w kierunku zniszczonej stacji benzynowej, do której Sasza kiedyś posłał Wasilija, by ten znalazł jakieś części do napraw. Może nawet zostawił tam jakieś swoje graty, o ile go pamięć nie myli.
Droga nie była jakaś szczególnie długa. Kawałek slumsów z mnóstwem zaczepnych bandytów i pobitych, sponiewieranych prostytutek w alejkach. Dalej park z pomnikiem kolei Trans-Syberyjskiej, a potem kawałek przez martwe, opuszczone dzielnice miasta, zamieszkane chyba tylko przez niegroźne szczury, a w końcu "Stara, pieprzona paliwstacja!", jak zwykł mówić Aleksander po polsku...

Bury szedł powolnym krokiem w stronę wysypiska śmieci, które otaczało kryjówkę Partii. Już nawet stąd można było ujrzeć powiewającą, czerwoną, zachowaną prawie w idealnym stanie flagę ze złotym młotem i sierpem, powiewającą nad Kijowem, prawie jak jakiś pomnik ku chwale dawnych, radzieckich czasów. Cóż za ironia, będąc owocem świata Wojny Światowej, chwalić władcę, rządzącego za innej Wojny Światowej... Jednak czyż nie na tym właśnie opierały się sprzeczności tego, dziwnego, świata?
 
Ghoster jest offline  
Stary 27-11-2009, 11:18   #20
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Łysy stał pod drzwiami i odmierzał czas. Dwadzieścia minut. Długie i nudne, jednak przez ten czas rozmyślał co dalej. Komunista miał pieniądze, kałasza, mundur. Może był jakąś wielką szychą, a może miał szczęście i znalazł coś cennego. Łysy po wyjściu Komunisty, który to niemalże co do sekundy wykorzystał swój czas wypytał go o ten cały Czernobyl. Chyba jednak się zdecyduję na niego.

Ten sam dzień - wieczór

Łysy podszedł do Jehowego. Mafia jak każda inna. Co ciekawsze, jednym z nich był Polakiem, na imię miał Bartek i to z nim się rozliczał. Łysy poszedł do piwnicy, gdzie znajdowało się biuro Jehowych. Zszedł po starych schodach, jakaś stara lampa rzucała słabe światło, sprawiając, iż wszystkie cienie tańczyły na ścianach. Podszedł do metalowych drzwi, których pilnowało dwóch barczystych mężczyzn z bronią wycelowaną w schody. Palili papierosa na pół i rozmawiali o czymś. Łysego znali, nie od wczoraj tutaj pracował więc pozdrowili się tylko skinięciem głowy i wpuścili go do środka. W środku było przyjemniej. Czerwony dywan na podłodze, zjedzony przez mole, brudny, skórzana kanapa, biurko z prawdziwego starego drewna. Pewnie zabytek.... Przy biurku siedział Bartek.
-No jak tam dzień? - pytanie było raczej czysto grzecznościowe. Dla jego przełożonego nie liczyło się czy ktoś miał udany dzień czy gówniany. Równie dobrze mógłby opowiadać mu o historii przedwojennej, a on i tak by miał to w dupie. Delikatnie rzecz ujmując
-Spokojnie. Dwóch klientów. Tutaj jest kasa, a tutaj... - Łysy pozwolił sobie na chwilę przerwy - ... jest kilkanaście działek prochów. "Klient" wolał zapłacić w tenże sposób. Ivan zapewne będzie szczęśliwy, że może dać w obrót towar z powrotem...
Bartek patrzył się z nieskrywanym podziwem.
-No, no... Tyle towaru. Dobra, weź tę kasę , a zostaw prochy. W sumie będzie to twoja dniówka plus mała premia...
Łysy licząc na szybko doszedł do wniosku, że są tam jego trzy dniówki. W końcu zje coś lepszego z pewnego miejsca pochodzenia i napije się piwa. Dużo piwa.
-No to się odmeldowuję... - tutaj pozwolił sobie na mały uśmieszek.

Po chwili był już w barze, zamówił piwo i czekał na Wanię, z którym tutaj się umówił przyglądając się gościom...
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:54.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172