Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2009, 00:57   #23
Morfidiusz
 
Morfidiusz's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwuMorfidiusz jest godny podziwu
Mimo długiego snu poeta ciągle odczuwał zmęczenie.
Nadal czuł irytację na bezczelną służkę; chociaż z drugiej strony, dzięki owej młodej dziewczynie nie spóźnił się na przybycie Vautrina.
Witając grono artystyczne artysta zauważył, iż nie wszyscy z nowych mieszkańców zamku byli obecni. Z niemałym zadowoleniem Hoening przyjął nieobecność Jaspera, ale od komentarza na owy temat raczył się wstrzymać. Zresztą czasu po temu nie było, gdyż tchnienie po tym jak poeta zajął swe stałe miejsce, do sali wkroczył Gospodarz.
Nim rozmowa zaczęła się rozwijać do sali wpadł kapitan zamkowej straży niosąc wieści o nieszczęśliwym wypadku Jaspera.

Wszyscy, jak jeden mąż, zerwali się z miejsc i ruszyli ku wyjściu…w deszcz, w mrok, na spotkanie śmierci… A raczej rozjuszeni ciekawością obejrzenia martwego truchła… prawie wszyscy – on jeden pozostał…Konstantin nie kwapił się ku wejściu, bo i na cóż… narażać się na dyskomfort, aby obaczyć martwe zwłoki jakiegoś tam marnego barda, który nie mogąc znaleźć inspiracji targa się na swe żywoto…

Zostając samotnie w sali artysta postanowił przyjrzeć się wyobrażeniowi Imperatora, na którym czas odcisnął swe piękno, jak to czyni na każdym wiekowym płótnie.
W ciszy nastałej po pierzchnięciu biesiadników, dziwne myśli zaczęły nachodzić głowę poety.

Jasper…tajemniczy bard… owiane tajemnicą szkice…pyszałkowata wiara we własne umiejętności…samobójstwo…tajemnica…opowie ść, która ma stać się prawdą…tajemnica…milczenie…tajemnica…

To wszystko nie trzymało się całości, zawiewało wręcz absurdem. Nagła myśl, jeden przebłysk, odosobniona impuls… nie dawał artyście spokoju. To trzeba było sprawdzić nim będzie za późno…

Dźwięki ciężkich kroków rozeszły się echem po pustym korytarzu przerywając głuchą ciszę niczym odgłos pioruna trzaskającego w ciemności.
Odgłosy połechtały ciekawość poety, który wabiony sensacją podkradł się przez mroki korytarza. Przystając w ciemności obserwował nadciągających ludzi. Odgłosy ciężkich stóp zatrzymały się pod drzwiami pomieszczeń mieszkalnych.

Dwóch strażników zamkowych stanęło na straży drzwi do komnat denata Jaspera… Mężczyźni wtopili się w mrok niczym posągi przykładnych halabardników w liberii Imperatora. Dwóch tak podobnych, a zarazem tak odmiennych panów. Jeden niski brunet w kwiecie wieku o słomiastym czarnych wąsisku, a drugi wysoki blondyn o kanciastej twarzy stojący niczym monument o niewzruszonym obliczu.

Błyskawica…

Skryty za załomem korytarza artysta przyglądał się stojącym na straży delikwentom.
Sylwetki na pogrążonym w mroku korytarzu, stojące sztywno w milczeniu ze wzrokiem wbitym, w wyścig kropel licznie spływającym po okiennej szybie. Ach… gdybym był malarzem, taka wizja, tajemniczość….

Błyskawica…

Spojrzenie wyższego strażnika zbłądziło w korytarzu za plecami Konstantina. Nagła zmiana pozy zdumiała artystę, który odruchowo cofnął się uderzając w stojącą za jego plecami glinianą wazę. Ta chybocząc się, niczym niewierna żona, uzmysłowiła mężczyzną, iż mają cichego obserwatora…

- Kto tam jest?! - krzyczy wyższy strażnik, dając krok do przodu…


Błyskawica…

Stojący za rogiem artysta oddycha ciężko, niczym małolat przyłapane przez rodziców na podglądaniu kąpiącej się starszej kuzynki. Cisza…
Konstantin błyskawicznie okiełznał swoje myśli, przybrał spokojny wyraz twarzy, po czym wyłonił się zza rogu kierując swe kroki ku zamkowym stróżom.

- Nie lękajcie się dzielni wojowie. Ku komnatom swym swe kroki prowadziłem, kiedy wasze odgłosy zwiastujące nadejście wasze usłyszałem. Ciekawy, co jeszcze stać się zamiar miało przystanąłem. Usłyszawszy Was wojowie - zawróciłem - sprawdzić, czemu z takim pośpiechem po zamku gnacie?? Cóż to Was do tego przymusiło??


Błyskawica…

- Ach, to wy, Panie…- mówi jeden ostrożnie opuszczając halabardę.


- Czy coś więcej się zdarzyło, niż nieszczęście, które mości Jaspera spotkało, że Jaśnie Panowie ku jego komnatom z takim pośpiechem zdążali?? – zagadnął poeta.



- Rozkaz był pilnować komnaty.- odpowiedział wyższy - A i zwidziało ci się Panie, nie bieglim. szlim normalnie…

- Ale mi też się zdaje - mówi drugi jakby nieco przestraszony - żem biegające stopy słyszał tu nieopodal…

- Jakie stopy?? - z przerażeniem w głosie zapytał Konstantin, a następnie z nie co większą hardością dodał - Panowie strażnicy! Żądam, aby jeden z Panów eskortował mnie na me komnaty, gdzie opończa moja spoczywa. A następnie towarzyszył mi do Mości Vautrina i reszty pomieszkujących tu artystów..
Skoro Panowie insynuują, że jakiś niespodziewany gość… niczym duch… zakrada się po korytarzach zamczyska tego…nierozsądnym jest bez obstawy straży się poruszać.
- tłumaczył z lekką trwogą w głosie artysta.

- Tak...- powiedział ten odważniejszy - To znaczy nie...W innej sytuacji...Ale kapitan wyraźnie kazał nie ruszać się spode drzwi. Musisz ruszać Panie sam, ostrożnie do swej komnaty i dobrze się zaryglować. To już nie tak daleko stąd. Albo...Poczekać na Pana Vautrina w miejscu, gdzie zaczynają się spiralne schody do wyżyn południowego skrzydła. Tamtędy będzie musiał iść, bo rzekł, że jak tylko obejrzy ciało to chce wejść na górę.


- Wiesz Panie, gdzie to miejsce? - zapytał ten wąsaty. Nie czekając na odpowiedz poety zrazu zaczął tłumaczyć drogę - Przy posągu myśliwca z łukiem. Schody idą ostro w górę. Ale ja bym radził do siebie wejść i dobrze się zaryglować, jak mój kompan rzekł.


Błyskawica…

- Dziękuje Panowie Strażnicy! Jednak słów parę z Vautrinem zamienić muszę. Z trwogą przyjmuje wieść, iż samemu po zamku muszę się przemieszczać. Zwłaszcza, że z ust waszych trwożne wieści było mi usłyszeć…- żegnając się Konstantin rozejrzał się po pogrążonych w mroku korytarzach.

- Zajdź Panie tam i dalej, do kolumnady. Tam strażnika poproś i ten chętnie eskortę da. Ale nie my, wyraźnie nam zabroniono. –
tłumaczył wyższy.

- Jeszcze raz dziękuję za radę! Z pewnością nie omieszkam o eskortę poprosić..

- A uważaj tam po drodze...-
wchodząc w zdanie artyście rzekł ten trwożliwy, żegnając się znakiem Sigmara - Co to może nawet i ten du...


Błyskawica…

- ZAMILKNIJ...- wycedził przez zęby wolno blondyn, patrząc kompanowi w oczy i obaj zastygli w ciszy.

- ”Duch” rzec chciałeś?? - przestraszonym głosem podjął zaciekawiony artysta.

- Eee… Nie, Panie. - odzyskuje wigor strażnik.

- Więc czym owe "ten du.." było??
– nie składając broni podejmuje temat poeta.

- Mów Pan!! Nim samego Vautrina o wyjaśnienie zapytam! – warknął żądny wiedzy artysta.

- Pozwól nam wartę pełnić, Panie. - twardo ucina ten wyższy - A jeśli z Vautrinem jeszcze chcesz zamienić słowo, spiesz się bo do posągu łucznika kawał zamku jeszcze...

- Wiec pełnijcie ją w spokoju Mości Strażnicy – zakończył Hoening, dworsko uchylając głowę w geście pożegnania.


Stukot butów artysty niósł się echem po pogrążonym w ciszy korytarzach. Artysta przystawał, co chwile wsłuchując się w ciemność wilgotnych korytarzy…Żadnych odgłosów, z ciężkim sercem artysta kontynuował wędrówkę w mroku. Odgłos deszczu zlewał się z odgłosami kroków, namacalna cisza przerywana fleszem błyskawicy… wilgoć, kurz, mrok … wybuchowa mieszanka dla zmysłów artystycznych … tajemniczy obserwator…

Przy kolumnadzie artysta wymusił na młodym strażniku eskortę. Młodzieniec, niespełna dwudziestoletni szatyn o potężnej budowie imperialnego wieśniaka, nie należał do najbystrzejszych. Na pytania o tajemniczego ducha, zadane podczas drogi, młody halabardzista nabrał wody w usta, jednak zaciskał halabardę z taka siłą, iż jego kostki przybrały koloryt pergaminu, a po twarzy przeleciał grymas paniki… Zamek skrywał tajemnice, która trwożyła nawet Jego obrońców…



Odgłosy kroków zbliżających się licznie ludzi tonął w ciemności nasilając się z każdym stukotem.
Przerażony artysta i wcale nieodbiegający od niego strażnik…tak wspaniały duet…

Przemoknięta grupa zbliżała się nieubłaganie; prowadził ją Vautrin...widząc artystę, mężczyzna badawczo przyjrzał się mu przez chwilę.
Nic nie powiedział, chwycił mosiężną barierkę i wszedł na pierwsze ze spiralnych schodów, spokojnym krokiem.
Konstantin już zaczynał ujmować swe żądania, co do wyjaśnień, kiedy zobaczył miny wracających. W milczeniu zaczął wspinać się po spiralnych schodach.

Żadnych widocznych śladów, zmurszałe okiennice, kurz, zapach stęchlizny, hulający wiatr i olbrzymie ilości lejącego się deszczu. Kupa ludzi bijących się z myślami i słowa Vautrina przerywające grobową ciszę…

- Dobrze, dosyć już chyba tej nieprzyjemnej historii. Jest mi wstyd, że tak znakomici artyści jak wy, goście zamku musieliście doświadczyć tak ohydnych widoków. Teraz jest to sprawa kapitana i straży, by dociec co się tak naprawdę wydarzyło, a ja osobiście dopilnuję by nie pokpiono sprawy i wyjawię wam co ustalono. Jednak jak nie przykre zdarzenie by to nie było, nie może przesłonić nam sprawy najważniejszej i nie może wpłynąć na zwolnienie prac nad dziełem dla Imperatora. Przeto ogłaszam, iż wszelkie nasze decyzje podjęte przy stole pozostają w mocy. Teraz udajmy się wszyscy na spoczynek, burza chyba powoli słabnie.

Nim Kapitan zdążył podjąć słowo, Konstantin przerwał strażnikowi w teatralnym geście:

- Mości Vautrinie. Jeszcze jedną kwestię do wyjaśnienia poddaję, którą od trwożnych strażników zamku tego na nieszczęście Nasze, dane było mi posłyszeć. Zlęknieni obrońcy w obawach wielkich żywoty swe pędzą przed tajemniczym nieproszonym gościem, który niczym duch po korytarzach zamczyska tego zakrada się złodziejsko służbę zamku strasząc. Kim jest owa persona i czy ze śmiercią nieszczęśnika Jaspera jakowe ma powiązanie??
Nie będziemy teraz odpowiedzi Twej wymagać a i ku wnikliwszemu zgłębieniu materii owej pytanie to zostawiamy. Teraz jak wspomniałeś Panie ku komnatom się udamy.
 
__________________
"Nasza jest ziemia uwiązana milczeniem; nasz jest czas, gdy prawda pozostaje niewypowiedziana."

Ostatnio edytowane przez Morfidiusz : 27-11-2009 o 10:16.
Morfidiusz jest offline