Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2009, 10:35   #97
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Udało się uratować piwo, a to w tym momencie było najważniejsze. Jasne trochę bolała go twarz, ale w sumie nie pierwszy raz i nie ostatni, jakoś to przeżyje, zwłaszcza, że jedno darmowe piwo już miał i widział okazję na drugie. Podnosząc się lekko popatrzył na człowieka o aparycji gryzonia, na którego wpadł. Nad nim stał jakiś inny facet z ręką niebezpiecznie bliską broni. Powalony wyglądał na mocno zdenerwowanego, zaczął mamrotać jakieś bzdury pod nosem. W tym momencie nie było to jednak takie ważne

-Wisisz mi piwo - powiedział do niego Inlandczyk uśmiechając się najszerzej jak potrafił -Zatrzymałeś mój lot, miałem już wyznaczoną strefę lądowania - dodał jakby wyjaśniając. Tamten popatrzył na niego jak na wariata, chyba nie wierząc w to co usłyszał, ale powoli kiwnął głową. W tym momencie nie zwracając na nikogo uwagi Duncan podniósł go na równe nogi i objął go ramieniem. Tak na wszelki wypadek, bo czasami towarzysze do picia mieli ten niemiły zwyczaj znikania w najmniej odpowiednim momencie.

Miał już poprowadzić go do karczmarza czy jakieś kelnerki, żeby złożyć zamówienie, gdy zwrócił uwagę, na kobietę, która wcześniej stała przy mężczyźnie z Vodaciańskim akcentem, który bardzo był zainteresowany losem nowego towarzysza kapitana.

Cały czas ciągnąć swojego "przyjaciela" ze sobą podszedł do niej i ukłonił się dworsko.

-Witaj. Nie spodziewałem się, że moje oczy ujrzą w tej karczmie i w tej wiosce tak piękny widok, godny najlepszych salonów i dworów. - przy tych słowach cały czas uśmiechał się, skoro mogli się już napić, to dlaczego nie zaprosić do towarzystwa jakieś kobiety? Przypatrzył się jej uważnie, po czym dodał

-Ohh, gdzie moje maniery jestem kapitan Duncan O'Brien - ostatnie słowa dodał na tyle głośno, żeby cała sala słyszała. Trzeba było dbać o swoją reputację, a ci ludzie pewnie nie mieli okazji o nim słyszeć. -Najlepszy żeglarz, w promieniu tysięcy mil - dodał już ciszej, nadal uśmiechnięty.

Szybko zauważył jakiś stolik i dość bezpardonowo posadził na nim swojego nowego towarzysza, samemu zajmując miejsce niedaleko i dając ręką znać na razie nieznajomej, żeby do nich dołączyła. Jednocześnie odwrócił się do karczmarza

-Donoś zamówienia do tego stolika, mój przyjaciel - to mówiąc pokazał na szczurowatego -Płaci za wszystko. Dla mnie jedno piwo ... chyba, że masz whiskey, wtedy też donieś! A dla tej pani najlepszy alkohol jaki masz w lokalu - po tych słowach rozejrzał się po sali. Wiedział, że na zewnątrz czeka na niego dwóch dyskutantów, których opuścił raczej nagle, nie zamierzał się jednak do nich spieszyć. Musiał przygotować jakieś niezbite argumenty.

Spojrzał na swojego "towarzysza", który wydawał się nadal skołowany. Należało to wykorzystać i iść za ciosem. O'Brien podniósł się na równe nogi -Panowie i panie! - zakrzyknął tubalnie i poczekał, aż wszyscy zwrócą na niego uwagę

- Proszę o brawa, gdyż namówiłem tego tutaj przemiłego pana, żeby postawił kolejkę każdemu obecnemu w barze! Brawa również dla naszego sponsora - poczekał aż ucichnie jako taka radość, który wybuchła. Każdy lubił pić za darmo, a w tym momencie otrzymywali jeszcze przedstawienie. Inlandczyk był przekonany, że czekają tylko na to co wydarzy się następne

-Pamiętajcie żeby pierwszy toast wznieść na zdrowie naszego drogiego sponsora! - po tych słowach upił spory łyk swojego piwa. Oczywiście nie mogło równać się temu z jego domu, ale to było całkiem niezłe jak na cudzoziemskie -A drugi toast wznieście za moje zdrowie! Kapitana Duncana O'Briena! - ponieważ zauważył, że jego zamówienie było już donoszone kolejny łyk był również całkiem spory. Za nim jednak zajął swoje miejsce zakrzyknął

-I niech wrogowie Inlandii nigdy nie spotkają żadnych przyjaciół - I osuszył kufel z reszty piwa, zasiadając z powrotem na ławie i kładąc go obok siebie, tak na wszelki wypadek. Nie rozumiał tego, ale często kiedy zaczynał pić w knajpie wcześniej czy później zaczynało robić się gorąco. A niestety inne nacje były barbarzyńskie i nie rozumiały pięknej tradycji bicia się na pięści. Cóż wydawało się, że po prostu kłopoty zawsze go odnajdywały.
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline