Jack, nie do końca znał zasady Camarilli. Wartko się o tym przekonał. Jego zdolność nie podziałała na żadnego z przyszłych kompanów. Każdy z mniejszym, lub większym trudem uniknął podporządkowaniu się umysłowej potencji bikera. Chciał dobrze. Podobnie jak Kain, który z miłości do Boga zabił swego brata, za co Bóg skazał go na niebyt w potępieniu. Reakcja Louisa była błyskawiczna. Ventrue w sekundę pokonał kilkumetrową przerwę z okien hotelu, do miejsca w którym stał Jack. Energicznym ruchem ręki chwycił młodego krwipijcę za szyję, ścisnął mocno i bez trudu uniósł w górę, na całą rozpiętość ręki. Jego oczy żarzyły się złością i nienawiścią, a kły same wyskoczyły z ust, gotując się do zatopienia w szyi motocyklisty. -
Posłuchaj mnie bękarcie! W tym miejscu wampir nie podnosi ręki na wampira! Żaden na żadnego!- krzyknął niesamowicie głośno. -
Nie egzekwując zasad panujących w Elizjum, nie szanujesz księcia, jego gości i służby! Nie szanując księcia fundujesz sobie ładny widok świtu, na dachu budynku!- dodał, po czym energicznie cisnął Jack'iem o ścianę działową, którą nieświadomy wampir przebił swoją osobą na wylot. Ventrue w ciągu krótkiej chwili uspokoił się, poprawił marynarkę, mankiety i kołnierz. -
Wybaczcie mili państwo, za ten przykry incydent. Chciał dobrze, przekonując Was do słusznej sprawy... Cóż wracając do kwestii wynagrodzenia... Pan Black przewidział taki scenariusz.- kontynuował niezwykle opanowanym tonem. -
Oczywiście. Pięć tysięcy to stawka początkowa, do negocjacji. Pani Izzy oczywiście. Dziesięć tysięcy oraz pełne wyekwipowanie.- rzekł, znów delikatnie łapiąc dłoń urodziwej wampirzycy, po czym lekko ją ucałował.
Napięcie w powietrzu lekko opadło. Ventrue usiadł z powrotem w fotelu, głos zabrał nosferatu, który podszedł do stołu nie zwracając uwagi na zbierającego się z podłogi, ubrudzonego z tynku Jacka. Wampir wyciągnął spod stolika niewielką aktówkę, którą błyskawicznie otwarł i wyciągnął z niej poskładaną kartkę papieru w sporym formacie Papier był lepszej jakości, zaś na niej nakreślone były jedynie kreski i drobna legenda. -
To plany budynku. Wejdziemy w wschodnim sektorze, przez kanały powietrzne w dachu.- tłumaczył dość niewyraźną mową wskazując palcem punkt na papierze. -
Wejdziemy do trzeciego magazynu. Stamtąd wejdziemy do stróżówki. To z niej pan... Angelo? Tak? To z niej pan Angelo będzie musiał włamać się do głównego komputera muzeum. W ten sposób będzie musiał złamać zabezpieczenia. Gdy już to zrobi poprowadzę was do podziemi, gdzie jest laboratorium i poszukiwany pergamin. To zadanie dość trudne, wszędzie jest zamontowany monitoring.- nie przerywał. -
Samo laboratorium jest jednak chroniona nie tylko przez monitoring, alarmy i komputery, ale i pracuje w nim kilkunastu strażników.- nosferatu zamilknął, gdy wsłuchany w brzydala Ventrue w końcu wstał z fotela. -
Zależy nam na cichym rozwiązaniu, bez zabijania. Chcemy, żeby wyglądało to na robotę złodziei dzieł sztuki. Jeśli jednak będzie konieczność zabicia jakiegoś strażnika, nie wahajcie się. Nasza przyszłość jest niepewna i musimy postawić wszystko na jedną kartę.- dodał, po czym spojrzał gniewnie na pokaranego Jacka.