Szedł sam. Wysoki, szczupły mężczyzna w czarnym garniturze. Idąc rozglądał się szukając innych. Każdy miał jakiś strach. Każdy z wyjątkiem jego. Był władcą strachu. Dużą przyjemność sprawiało mu sprowadzanie lęków co poniektórych ludzi. Szedł i rozmyślał nad tym kto i za co będzie sądzony. Jego domena była bezpieczna, on sam mógł w każdej chwili się obronić. Jego tak zwana rodzina także była bezpieczna. Widząc rój strasznie żałował że nie może nim postraszyć śmiertelników. Nieważne, zbliżał się do budynku i trzeba było stłumić pragnienie wykrycia lęków obecnych na sali. Ech no cóż, odbije to sobie kiedy indziej. Wszedł do budynku. Z trudem stłumił w sobie te wszystkie strachy. Pająki... śmierć... burza... ale w końcu udało się. Podszedł do pewnej pary i zasiadł obok nich. Od razu wyczuł lęk kobiety przed szarańczą na zewnątrz. Stłumił to w sobie i chwilę potem wstał. Nadchodził Władca Ziemi Rex Reginus Entropii. Wszyscy czekali aż zabierze głos. |