Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-11-2009, 20:27   #13
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Stolik zbity z prostych, nieheblowanych desek, który stał w kącie chaty zaczynał powoli przypominać małe laboratorium. Albert jeszcze w Procampur bardzo lubił przesiadywać wśród szkła, dziwnych i egzotycznych zapachów jakie niezmiennie towarzyszyły sadybie Tregotora, kapłana – alchemika w Mauzoleum. Oczywiście jego wiedza w tej dziedzinie była niewielka w porównaniu do starego mistrza, ale zawsze go fascynowała. Teraz wśród retort, kalcynatorów i alembików znalazły się też miedziane rurki chłodnicy i atanator. Albert pędził bimber, jak powiedział z rozmarzeniem Gabriel. Zresztą kapłan dał mu spróbować pierwszej partii swojego destylatu. Ciecz, według narzekań wojownika była ostra jakby ją ze skorpionów pędził ale bez smaku, a kapłan zaś rzeczowo wyjaśniał, że nie o walory smakowe mu idzie a właśnie o tą moc i czystość. Alkohol był jedną z podstawowych baz wszystkich mikstur leczniczych, napojów wzmacniających i ziołowych specyfików.
Kapłan rankami wybierał się z Jensem za miasto i zbierał zioła i korzonki. Wiedza łowcy pod tym względem okazała się bardzo przydatna. Klimat w okolicach Tsuralgol, choć podobny do tego z Procampur był jednak nieco inny. Tutaj morze dużo bardziej wpływało na pogodę i przede wszystkim wilgotność, co z kolej wpływało znacznie na florę. W miarę upływu czasu kuferek zapełniał się destylatami. W czterech fiolkach kapłan przygotował bazę, tak aby później przy użyciu mocy Kelemvora stworzyć z nich proste mikstury leczenia. Modlitw jednak nie przeprowadzał, gdyż bardzo serio podchodził do malowniczych opowieści o wieszaniu kapłanów przy bramach. Nie miał dużej wprawy w zaklinaniu cząstki mocy bóstwa w miksturach i musiał do tego używać modlitw wymagających dużego skupienia i długiego czasu, tak aby uzyskać zadowalający efekt. A to z kolei powodowało, że każdy mag mógłby łatwo to wyśledzić.

Chodził też do karczem i słuchał opowieści, plotek i gędźby bardów. To miasto było niesamowite! Oprócz tego durnego prawa o religii, ma się rozumieć. Jednego wieczora zasiedział się trochę i omal nie wpadł na kobietę, która akurat wchodziła do gospody. Jej uroda i słowa uderzyły go jak obuchem. Kiedy płomiennowłosa piękność oderwała usta od jego warg, kapłan pomyślał że świat się właśnie skończył. Nimb niemalże czarodziejski odszedł wraz ze zwinnymi krokami kobiety. Kapłan stał jeszcze dłuższą chwilę zastanawiając co też właściwie się przed chwilą stało. Dopiero kpiące spojrzenia siedzących bliżej drzwi gości i nie skrywane już nawet uśmiechy spowodowały że Albert spłonił się czerwienią jak panna i wyszedł wreszcie na zewnątrz. Nie był przyzwyczajony do takiego traktowania, wiara nie nakazywała mu celibatu, ale srebrny symbol boga śmierci skutecznie z reguły tłumił wszystkie zapędy do zalotów. Srebrna waga odstraszała bardzo skutecznie. W końcu gdy pęd hormonów uspokoił się nieco Albert skojarzył wreszcie z kto zwrócił na niego uwagę. Najmłodsza córka lorda Henry`ego, Alissa. Cichutkim głosem odezwał się pragmatyk w duszy kapłana – może od niej udałoby się uzyskać jakieś bliższe informacje o Strigoriim. Tubalny głos napędzany hormonami przytaknął skwapliwie.

Wkrótce jak wrócił do chatki, pojawił się Kallor z dwoma nowymi osobami. Kapłan jednak był zbyt rozkojarzony, aby wypytywać z sensem arcypsiona. Myśli ciągle wracały do chwili kiedy zimna dłoń Alissy dotknęła jego piersi, a karminowe usta musnęły jego wargi. Zapytał tylko czy wzór ochronny się wzmocnił, po dostarczeniu przez Eleva zdobytych świeczek. Kallor spojrzał na niego jak na kapcana i potwierdził. Bo cóż innego mogło się stać. Na pytanie o szczegóły dotyczące wielce enigmatycznej osoby Strigoriego, mistrz Alexy wzruszył tylko ramionami.
Albert za to przypatrzył się dziewczynie i chłopakowi, którzy wypadli razem z Kallorem z teleportu. Przez chwilę pomyślał, że niedługo cała Talga ruszy im w sukurs i rozbawiony tą myślą, przywitał się z nowymi towarzyszami. Twarzy kobiety z wioski nie pamiętał, no ale nie było w tym nic dziwnego – Talgę opuścił sam tak dawno temu. Mężczyzna przedstawiający się jako Quinn nie był zbyt rozmowny, ale po jego zachowaniu widać za to było, że Kallor nie wtajemniczał ich w szczegóły zadania. Albert uśmiechnął się tylko na wspomnienie czasu kiedy to jemu Lilla opowiadała o tych wszystkich cudach, świeczkach, smokach.

Zaraz gdy zniknął arcypsion, Albert poprosił Angelę na stronę. Bywalcy karczem niewiele mówili o rodzinie Henrych a wiedza historyczna Alberta nie była zbyt rozległa. Angela rozszyfrowała go bezbłędnie zaledwie po kilku zamienionych zdaniach. Kapłan znów zaczerwienił się słuchając tego co wie towarzyszka o najmłodszej córce władcy Tsulargol. Niewielki uśmiech nie schodził z twarzy Angeli, kiedy mówiła że podobno miała ona w zwyczaju wielokrotnie odwiedzać gospody w poszukiwaniach, jak to ujęła adoratorów. Niezmiennie widywano ją przy takich okazjach z nieodłączną obstawą Ostrzy. Gdy wspomniała, że udało jej się znaleźć sposobność do dostania się do Twierdzy, kapłan powiedział towarzyszom o swoim spotkaniu, pomijając oczywiście te fragmenty, które go peszyły. Czyli w zasadzie powiedział tyle że spotkał Alissę Henry i spotka się z nią jeszcze dziś wieczorem i może coś uda mu się dowiedzieć. Resztę dnia spędził na przygotowaniach do wieczornego spotkania.
 
Harard jest offline