Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2009, 16:19   #243
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Wspólny post Kseta, manjiego i abishai'a

Rozdroża prowincji Ayo, terytorium Klanu Kraba; 10 dzień miesiąca Hantei; wiosna, rok 1114, ranek.


Problem z "twarzą" Manjiego polegał na tym, że im bardziej Skorpion starał się naprawić błędy, tym gorzej mu to wychodziło. Fukurou uważał, że ostatnie spory powinni odsunąć na bok. Zagrożenie jakim była Puszcza Shinomen na ich drodze, powinna najlepiej wpłynąć na integrację grupy.
Kiedy będą mogli polegać tylko na sobie nawzajem, zapomną o niesnaskach. Tak to widział Smok, widać Bayushi Manji miał na ten temat inne zdanie. Fukurou przystałby z chęcią na ceremonię herbaty, gdyby wierzył, że owo spotkanie pozwoli wzmocnić nadwątlone więzi między nimi. Jednak obecnie w duchu błagał Fortuny o to, by młody Skorpion przynajmniej nie pogorszył sytuacji swym zachowaniem. Dlatego przybył do pokoju Manjiego raczej w pochmurnym nastroju. W pokoju był już przygotowany zestaw do ceremoniału parzenia herbaty, Skorpion siedział z boku czekając na swych gości. Zrezygnował z flecisty, nie miał zamiaru realizować swych planów byle jak.
"W spokojniejszym czasie niż te, będę mógł zaprosić Fukurou-san i Akito-san na jakiś porządniejszy występ. Dziś jedynie postaram się choć ułagodzić ich gniew, którego jestem przyczyną. Z informowaniem o moim wrogu Bayushi Sugai i armii sług, jaką ma pod ręką, chyba powinienem wstrzymać się do czasu, aż przekroczymy Shinomen. Teraz powinienem zadość uczynić Bayushi Nanji-sama. Jak przeprosić prostego bushi, a jak niemal mnicha. Bayushi Katsumata-sensei na pewno by wiedział jak. Ciekawe jakiej użyłby podpowiedzi Togashi Gorojutsu-sensei? Co obaj by zrobili, jak zareagowali? Na pewno by nie doprowadzili do takiej sytuacji do jakiej ja doprowadziłem, jestem bliski zawiedzenia moich Mistrzów. Obaj by mnie skarcili za popisywanie się znanymi mi technikami, jeszcze by brakowało gdybym pokazał, że znam Kaze-do." - Gdyby ktoś był obecny w pokoju dostrzegł by smutek na twarzy młodego Skorpiona, w jego oczach i przygarbionej sylwetce. W tym momencie wyglądał na bezradnego i pokonanego, pokonanego przez własne słabości. Czuł, że zawiódł.
Po chwili usłyszał kroki zbliżające się do jego pokoju, kroki te były dość ciężkie, równe i czujne niczym kroki kota. Nie słyszał oddechu, to szedł samuraj. W przeciągu kilku oddechów poprawił swoją pozycję, kimono, a na twarzy znów pojawiła się maska obojętności choć oczy jeszcze wiele zdradzały. Pochylił nieco głowę, na tyle aby jego towarzysz nie mógł dostrzec jego oczu, jeszcze potrzebował chwili aby całkowicie opanować wzburzone ki.

- Ładny dziś dzień na podróż, nieprawdaż Bayushi Manji-san?- spytał chwilę po wejściu.
- Ładny dzień, to prawda Mirumoto Fukurou-san. Proszę usiądź wygodnie, po śniadaniu niezwłocznie ruszymy w drogę. - głos Skorpiona był jak zwykle pozbawiony jakichkolwiek emocji.
Fukurou usiadł i milczał...właściwie nie wiedział co miał powiedzieć. To Skorpion ich tu zaprosił, a w jakim celu? Tego Smok nie wiedział.
- Jak tylko pojawi się Hida Akito-san będziemy mogli zaczynać ceremoniał parzenia herbaty. Następnie się posilimy i będziemy mogli ruszać.
Fukurou skinął głową na potwierdzenie i spojrzał na rozłożony sprzęt... Ceremoniał był czasochłonny. Smok miał jednak nadzieję, że nie będzie to zmarnowany czas. Jeśli bowiem mieli tylko delektować się herbatą, to... Fukurou w roztargnieniu potarł dłonią skroń. W jego głowie kołatała się jedna myśl.- "Miejmy to już za sobą."
Akito nie chciał się spóźnić na spotkanie, był jednak przekonany, że skoro sam nienaturalnie wcześnie się obudził i odczytał wiadomość, to Smokowi powinno to zająć nieco więcej czasu. Wątpił aby Fukurou miał podobny problem co Krab, tym większe było jego zdziwienie, gdy zobaczył, iż obaj towarzysze już na niego czekają.
Żaden z nich nie prowadził rozmowy gdy do pokoju wszedł Akito. W powietrzu unosiła się delikatna nutka napięcia. „Nie zanosi się na zwykła herbatkę” – pomyślał Krab obserwując towarzyszy.

- Witajcie Fukurou-san i Manji-san.
Smok skinął w geście powitania głową. Skorpion pokłonił się zgodnie z zasadami etykiety.
Cały obrządek parzenia herbaty niespecjalnie przemawiał do Kraba, owszem był to dobry sposób na chwile relaksu, na uspokojenie emocji, jednak czy właśnie teraz mogli sobie pozwolić samurajowie? Wątpił aby herbatka mogła załatwić sprawę, przynajmniej na dłuższą metę. Jednak była to lepsza okazja do spokojnej rozmowy niż na trakcie, gdzie trzeba przede wszystkim być czujnym, a nie trwonić skupienie na rozmowach, często przynoszących odwrotny skutek od zamierzeń.
- Jak wam minęła noc?
Krab delikatnie spróbował rozluźnić atmosferę, wiedział , że po kilku dniach podróży , każdy nocleg w ciepłym i zadaszonym miejscu będzie czystą przyjemnością, nikogo więc nie powinien rozdrażnić…
- Spokojnie i cicho. - odparł szybko Fukurou, nie zagłębiając się w ten temat. Manji był gospodarzem. To on powinien prowadzić całą rozmowę.
- Całkiem spokojnie, dziękuję Akito-san. Mam nadzieję, że Tobie również.
Dopiero gdy Manji również zapytał się o noc Kraba, Akito zrozumiał, że postawione przez siebie pytanie wcale nie było tak niewinne i niepozorne jak z początku myślał.
"Pobudka nie należała do przyjemnych" - przemknęło mu przez myśl, skinął jednak głową w odpowiedzi, jak gdyby podzielał opinię towarzyszy. "Manji mógł całą noc szpiegować a Fukurou równie dobrze mógł nie spać wcale, biorąc pod uwagę stres i pośpiech jaki towarzyszą mu w podróży. Na przyszłość muszę bardziej uważać na własne słowa."
Skorpion dość sprawnie zabrał się do rozpoczęcia przygotowań, na początku prowadził rozmowę na luźne tematy, niezobowiązujące. Jednak gdy napar był już gotowy umilkł, dając możliwość swym gościom rozkoszować się napojem. Cały rytuał przeprowadzał w nieco szybszym niż zwykle tempie. Pod koniec rytuału usłużył swym gościom podając miski ryżu, ryby i gotowanych warzyw, bardzo obfity posiłek zwłaszcza o tak wczesnej porze.
Herbata o poranku doskonale rozgrzewała ciało i dodawała chęci do zmierzenia się z dniem. Akito spokojnie słuchał i udzielał się w rozmowie, był jednak nieco bardziej spięty niż na Murze. Towarzystwo Onina zaczęło dawać się już we znaki. Mogło to wyglądać tak, jakby Akito dalej gniewał się za wczorajsze słowa Manjego, Krab nie był niestety na tyle dobrym aktorem aby ukryć swoje poranne rozdrażnienie. Zaś niezobowiązujące tematy jeszcze bardziej ułatwiały dryfowanie myślom w kierunku Onina.
Gdyby nie poranna herbatka mógłby jeszcze długo nie dojść do siebie, Skorpion miał bardzo dobry pomysł, nawet jeśli nie do końca zdawał sobie sprawę z jego znaczenia dla Akito.
- Myślę, że powinniśmy zjeść bardziej sycące śniadanie tak, aby nie musieć zatrzymywać się w trakcie podróży. - Po krótkiej pauzie dodał. - pozwoliłem sobie Was tu zaprosić aby mieć okazję zakończenia pewnych spraw, które mogłyby źle wpłynąć na naszą współpracę podczas przekraczania Puszczy Stu Śmierci. Swym zachowaniem, w ostatnich dniach, zapewne Was obu uraziłem, to tylko zapewne Was utwierdziło w przekonaniu, że jestem Skorpionem 'z nazwy i z natury'. Samuraj powinien być gotów na poniesienie konsekwencji swoich czynów, i ja jestem gotów. Moja prośba do Was jest taka, abyśmy rozstrzygnęli wszelkie spory dopiero po drugiej stronie Shinomen. Czy się zgadzacie?
Fukurou milczał popijając herbatę. Nie uważał za potrzebne roztrząsanie poprzednich kłótni i nie wiedział, co właściwie Skorpion chciał osiągnąć. Przewidywał kolejne spory i nie zamierzał być ich zarzewiem. Gdy jednak Manji skończył mówić, Fukurou rzekł krótko.- Hai.
Podróż przez Las Stu Śmierci powinna być na tyle zajmująca, że trójka bushi, powinna zapomnieć o sporach. O ile Manji nie wpadnie na pomysł ich przypominania.
Akito w zamyśleniu przejechał dłonią po bliźnie na twarzy. Czuł nierówność pod palcami w miejscu gdzie blizna przecinała skórę, trwale ją szpecąc. Przypomniał sobie, iż nie założył maski w drodze na herbatkę. "Musiałem zostawić ją w pokoju, pewnie przy myciu". Nie przeszkadzał mu jej brak, był w towarzystwie osób które nie dawały mu odczuć braku maski, za to cenił ich towarzystwo, nawet jeśli nigdy nie przyznałby się do tego otwarcie.
Zbyt wiele razy pośpiesznie udzielał odpowiedzi Manjemu, czego później żałował. Tym razem dwa razy przemyślał słowa Skorpiona. "Rozumiem twoje zamiary przyjacielu, a przynajmniej tak mi się zdaje. Twoja propozycja niczego jednak nie zakańcza, a jedynie oddala w czasie problem, problem który może tylko narosnąć jeśli jego przyczyna nie zostanie usunięta. Uraziliśmy siebie wszyscy nawzajem, każdy z nas przez moment zachował się jak szczeniak sprzed Gempuku, choćby dlatego, że daliśmy ujście swoim emocjom. Misja i jej powodzenie narażane już przez same niesnaski wewnątrz oddziału, to gorsze niż ewentualny atak z zewnątrz, bo pretensje o to możemy mieć jedynie do siebie."
Akito również nie chciał, aby podróż była obarczona takim brzemieniem, zaufanie jakim został obdarzony przez daimyo nie mogło zostać zaprzepaszczone. Krab nie mógł sobie pozwolić na stratę żadnego towarzysza, waga misji nie pozwalała mu odrzucać niczyjej pomocy, a do tej pory zachowywał się jak samolubny smarkacz.
- Wybacz Manji-san mnie również ostatnio ponosiło...Wybacz mi i ty Fukorou-san waga twojego zadania, a także pośpiech i zwartość jakie są do tego potrzebne, już dawno powinna nas skłonić do lepszej współpracy.
Krab uśmiechnął się serdecznie do obu towarzyszy, mówił co czuł.
- Myślę, że nie ma sensu niczego zostawiać na później, jeśli obaj uznacie, iż nasze zadania są ważniejsze od rozstrzygania dotychczasowych sporów, to uznajmy je po prostu za niebyłe. Nic nie powinno nam ciążyć w podróży, nawet świadomość nie załatwionych spraw. Po prostu skupmy się na bezpiecznym dotarciu do celu, wszyscy jesteśmy obiektem czyjegoś zaufania, nie zmarnujmy tego.
Czekał na reakcje towarzyszy, dopijając herbatkę. Wiedział, że ta rozmowa w jakiś sposób zakończy problem, nie wiedział jednak czy czasowo czy już na zawsze. Biorąc pod uwagę co wcześniej dla siebie robili, ostatnie niesnaski były chyba tylko wynikiem skumulowanego napięcia, niż faktycznymi problemami. Na szczęście wszystko odbywało się wewnątrz ich trójki, tak więc wszystko mogło zostać załatwione tak jak tego chcieli. Gdyby wmieszał się ktoś jeszcze, wówczas musieli by szukać takich rozwiązań, które potrafiłoby uchronić ich twarz przed opinią osób obcych.
- Raz jeszcze pokazujesz swą mądrość Akito-san, chwała ci za to. A szczerze powiedziawszy to nie masz za co mnie przepraszać, to ja zamiast uszanować to, że mówisz o niewygodnych sekretach swego Klanu, postanowiłem ci dociąć i to na dodatek z głupiego powodu, przepraszam. Także ciebie Fukurou-san chcę przeprosić za to, że byłeś świadkiem tego sporu.
Słowa te smok skwitował jedynie skinieniem głowy. Wszak miał rację Manji-san, Fukurou nie mieszał się w słowne sprzeczki.
Po chwili milczenia Skorpion dodał.
- Niezmiernie cieszę się z zaistniałej sytuacji i uważam, że dość czasu zmarnowaliśmy na mało ważne sprawy. Proponuję aby dziś zwiększyć tempo jazdy i to z dwóch powodów: po pierwsze, na prostej i ubitej drodze możemy poruszać się szybciej, przeprawiając się przez Puszczę nie będzie już tak łatwo nadrobić utraconego czasu. I wiem, że nie jesteśmy dobrymi jeźdźcami to jednak myślę, że powinniśmy spróbować jechać szybciej, mimo, że jest to nieco ryzykowne. Po drugie, Syn Wiatru to koń pocztowy i nienawykły do powolnej jazdy, może stać się przez to bardziej narowisty, a tego by Akito-san zapewne sobie nie życzył, jak Syn Wiatru nieco się zmęczy to i spokojniejszy będzie. Także mam pewien pomysł jak przymusić Twego konia Akito-san do większej uległości. Ale to już wyjaśnię jak dotrzemy do stajni.
Akito nie chciał się wdawać w kolejny spór co do sposobu jazdy. Miał wrażenie, że już i tak jadą zawrotnym tempem, a mieliby jeszcze bardziej przyśpieszyć? Dyskretnie pomijał też fakt iż nie był dobrym jeźdźcem, a galop kojarzył mu się wyłącznie z wywrotkami, co przy jego stanie mogłoby całkowicie sparaliżować podróż. Nie musiał zresztą nic mówić, dla przyjaciół uzdolnionych w odczytywaniu emocji był niemal i tak jak otwarta księga. Postanowił sprawy zostawić swojemu losowi i jechać możliwie na tyle szybko, na ile pozwolą mu umiejętności. Postanowił zmienić temat i powrócić do porannych spostrzeżeń.
Fukurou wysłuchał wywodu Skorpiona spokojnie popijając herbatę. Dopiero po chwili rzekł.- Czas i okoliczności narzucą nam tempo jazdy. Możemy jednak spróbować szybszego tempa.
Pomysł z szybszym tempem był Smoka kuszący, ale... trudno orzec, na ile możliwy do zrealizowania.
- Manji-san rankiem zrozumiałem, iż nie znałem dotąd twojego podpisu, nie mówiąc już o charakterze pisma. Być może przyjdzie jeszcze nam porozumiewać się w ten sposób, warto aby każdy z nas potrafił rozpoznać podpis towarzysza, warto też umówić się gdzie i jak zaznaczymy fakt, iż piszemy list pod przymusem...Może się to okazać całkiem zbyteczne, a może też nam uratować życie.
- Możemy zwracać się do siebie w liście pisanym pod przymusem używając rodowego nazwiska i imienia, dla wymuszającego będzie to jak najbardziej normalnym zabiegiem. Natomiast pisząc normalny list możemy się tytułować tak jak to czynimy na co dzień, używając jedynie imienia.
-odparł na Bayushi Manji na te słowa Kraba.
Smok zastawiał się milczeniu nad zagrożeniem. Co tak naprawdę, zagrażało trójce bushi? Owszem, każdy ma jakichś wrogów, ale jak dotąd nie natrafili na bezpośrednie zagrożenie.
Nie natrafili nawet na poszlaki, które o owym zagrożeniu miały świadczyć. "Ostrożność ostrożnością, ale... Ciężko jest żyć w ciagłym strachu przed zdradą i wrogami czającymi się na każdym kroku, ne Manji-san? " - pomyślał Fukurou. Co ciekawsze, w te spiski Skorpion powoli wciągał Kraba.
Na sam koniec, gdy śniadanie niemal było ukończone, Manji wydobył niewielką butelkę sake i trzy małe czarki, po czym je napełniwszy podał obu swym gościom.
- Niech sprzyjają nam Fortuny i Wiatry.
- Niech sprzyjają -
zawtórował Akito nim upił łyczka z czarki.
- Niech sprzyjają - odparł Smok również popijając.

Gdy śniadanie dobiegło końca Skorpion ukłonił się obu gościom dziękując im w ten sposób za ich tu obecność, po czym bez słowa wstał i zebrał swoje rzeczy wcześniej już przygotowane do drogi. Zanim Smok i Krab przyszli do jego pokoju, ukrył on pomiędzy swoimi pakunkami Ai no Atae, nie chciał aby wiedzieli, że złamał zakaz pozostając cały czas uzbrojonym.
- Spotkajmy się przy stajni.
Manji drogę ze swojego pokoju do stajni pokonał, wydawałoby się normalny krokiem. Jednak ten szedł ostrożnie, zwracając uwagę na każde potencjalne miejsca zasadzki, wykonywał od czasu do czasu zwykłe gesty takie jak drapanie się po głowie, poprawianie kimona, przystawanie by poprawić sandał, jednak były to gesty mające na celu zamaskować jego czujne rozglądanie się i nasłuchiwanie. W Chacie Pustelnika był szkolony aby pozostawać czujnym zawsze, bo atak nadchodzi w najmniej oczekiwanym momencie.
Na miejscu dokładnie sprawdził kopyta wszystkich koni, zapięcia popręgów, mocowania siodeł. Chciał mieć pewność, że nikt nie sabotował ich podróży. Czekając na nadejście towarzyszy ustawił Syna Wiatru tuż za Rinoko, tak aby miał pysk tuż przy jej zadzie. Gdy tylko Syn Wiatru wyczuł zapach Rinoko, Skorpion uśmiechną się szelmowsko do swoich myśli. "Dobrze czujesz koniku, ta klacz wkrótce będzie gotowa do zbliżenia, a ty musisz się jej przypodobać jeśli chciałbyś sobie ulżyć." Rinoko na początku bała się ogromnego rumaka, jednak z czasem zaczynała nabierać pewności siebie, teraz czuła jak Syn Wiatru węszy tuż przy jej zadzie i pewnie spróbowałby się ocierać o nią gdyby nie był uwiązany. Klacz potupywała i prychała ostrzegawczo informując Syna Wiatru, że nie należy do niego. Skorpion stał i się temu przyglądał z nieskrywaną radością, Rinoko nabierała coraz to większej pewności siebie w stosunku do Syna Wiatru, który był uwiązany i nie mógł jej zdominować kładąc na jej zadzie pysk. Po chwili usłyszał kroki nadchodzących, ruszył więc im na spotkanie, pozostawiając konie samym sobie, zwłaszcza bardzo zależało mu aby Syn Wiatru się rozochocił.

Na placu było już kilka osób, więc przywitał się z nadchodzącym Akito i Fukurou oficjalnie.
- Hida Akito-san, Mirumoto Fukurou-san, gotowi? - Pokłonił się obydwu samurajom na przywitanie.
- Zobaczymy.- odparł Smok, pokłonił się, i wyminął Skorpiona. Także i Fukurou swe kroki i do stajni skierował, by obejrzeć Subayai. Wierzchowiec powitał swego pana cichym rżeniem. Smok sprawdził uprzęże, choć nie z tego samego powodu co Skorpion. W przeciwieństwie do Manjiego nie szukał zdrady, a lenistwa. Służba mogła się wykazać wszak opieszałością. Sprawdził stan kopyt i przyjrzał się żłobowi upewniając się, że i Subayai podjadł sobie nieco. Załadował ekwipunek, w tym i no-dachi i łuk umieszczając je tak by były pod ręką. Przed opuszczeniem gospody zabrał bowiem swój oręż i owinął sznurek z jadeitową figurką dookoła rękojeści wakizashi. Osiodłał Subayai i wyjechał na swym wierzchowcu mówiąc.- Ja już jestem gotów.

Krabowi najwięcej czasu zebrało spakowanie się i dojście do stajni. Co prawda większość rzeczy miał już przyszykowane do podróży to jednak problem persefony nadal wymagał skupienia. Odpadał możliwość jazdy z pakunkiem przy sobie, bo w razie gdyby spadł z wierzchowca mógł ją poważnie uszkodzić. Pozostawało pytanie w której z torb ukryć figurkę. Prowiant czy jabłka mogły skupić zupełnie przypadkowe zainteresowanie towarzyszy, zresztą wystarczyłoby gdyby którykolwiek poczułby się na tyle swobodnie aby bez pytania sięgnąć po jabłko, Akito mógłby mieć problem zresztą nie mniejszy gdyby usłyszał pytanie o jabłko...jak mógł bowiem odmówić?
Postanowił przyszykować specjalną torbę z rzeczami osobistymi. Persefonę dokładnie owinął kimonem, dorzucił resztę osobistych rzeczy a końcówkę wypełnił powierzonymi mu listami - tak aby to one pierwsze przykuły uwagę i aby nikt za swobodnie nie przeglądał jego torby. Na przyszłość umożliwiłoby mu to oddanie persefony bez wzbudzania podejrzeń, w końcu po kurierze, każdy oczekuje iż przesyłki nosi blisko siebie. Przepakował więc listy z torby do juki z rzeczami osobistymi i persefoną. W miejsce listów-przesyłek, włożył swoją własną korespondencję, spróbował też dostać nieco czystych kawałków zwoju - tylko po to aby w zapełnić torbę do końca. Gdy torba wyglądała już tak jak przy wyjeździe z Muru , Krab pośpiesznie dotarł do czekających nań towarzyszy.
Nieco zdziwił się widokiem rozwiązanego Syna Wiatru którego pysk Manji podsunął pod zad Rinoko.
- Myślisz Manji-san, że jak Syn Wiatru poczuje klacz to się uspokoi? Nie znam się na koniach, ale wydaje mi się, że jeśli zachęcisz go jeszcze bardziej to stracę zupełnie nad nim kontrolę. Przecież on będzie cały czas się rwał ku Rinoko co jeszcze bardziej utrudni podróż...
Mam jabłka co powinno zachęcić go do podróży, ale co mam zrobić jeśli zacznie wierzgać i nachodzić na klacz w wiadomym celu? Czym go wtedy uspokoję?

Krab czekał na oświecenie. Nie znał się wcale na koniach, no ale pewne sprawy były ogólno-rasowe - w tym właśnie kwestie zdobywania pożywienia i kopulacji. Domyślał się, iż cel Manjego był taki, aby Syn Wiatru po prostu podążał za Rinoko. Obawiał się jednak, iż mogło to łatwo wydostać się z pod kontroli, a z zakochanym ogierem i na dodatek z takim charakterkiem, to wątpił aby był sobie w stanie poradzić.
- Myślę, że zwiększysz kontrolę nad swym wierzchowcem, jabłka są półśrodkiem, działającym do czasu. Po pierwsze jabłka mogą mu się znudzić i co wtedy poczniesz? Po drugie dając mu jabłka gdy staje się niesforny jedynie go uczysz aby był właśnie taki. Rinoko zna mnie dobrze, postępowałem z nią bardzo surowo i byłem konsekwentny w tym postępowaniu, teraz dokładnie wie kiedy jestem z niej zadowolony, a kiedy mnie zezłościła i tego samego musimy nauczyć Syna Wiatru inaczej zacznie robić co mu się podoba. Po trzecie w jądrach, jak zapewne wiesz, gromadzi się cała męskość i agresja, jeśli dasz jej upust podczas zbliżenia rozładujesz nagromadzone napięcie. To tak samo jak z bushi, który od dawna nie poduszkował, zaczyna być agresywny ale gdy tylko sobie ulży od razu staje się łagodniejszy dla świata. Także dzięki temu, że Rinoko wie dokładnie jak zasłużyć sobie na moją pochwałę, możliwe, że zabiegający o jej względy Syn Wiatru nauczy się od niej nie drażnić jej pana. Każdy jego wybryk będę podkreślał swoim niezadowoleniem, choć nie skierowanym na Rinoko, ona to na pewno zauważy, a co z tym zrobi? Zobaczymy. Akito-san jeśli oprzesz swą strategię jedynie na przekupstwie niebawem stracisz wszystkie atuty i zwierze zacznie kontrolować ciebie.
- Masz rację Manji-san, przynajmniej jeśli chodzi o jabłka.
Krab chwycił za uzdę i spokojnie odciągnął Syna Wiatru od klaczy. Chwilę później posłuszeństwo wynagrodził mu jabłuszkiem, które koń pochłonął w oka mgnieniu. Zaczął jednocześnie węszyć nosem, czując więcej przysmaków w bagażu Kraba. Ten jednak zaczął go objuczać, przygotowując do jazdy. Podczas wszystkich tych czynności rozmawiał z towarzyszem.
- Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ale słyszałem, że rozmowa uspokaja konie, więc będę rozmawiał jednocześnie się nim zajmując. - Nie czekając zbyt długo na odpowiedź konkludował:
- O ile nie masz zamiaru aby Syn Wiatru dosiadł już teraz Rinoko, to nie zwiększaj mu ciśnienia. Gdy poczuje ruję to i tak ciężko go będzie zatrzymać, ale nawet specjalnie nie zamierzam. To jednak zupełnie co innego niż prowokowanie jego instynktów. Zacznij bawić się przy psie ochłapem mięsa,nie dając mu go, a zobaczymy czy stanie się od tego bardziej posłuszny i spokojny...
Fukurou westchnął w duchu...Wszystkowiedzący Manji, który dość nisko oceniał zarówno ludzi jak i zwierzęta. "Pochlebstwa i groźby wobec ludzi, nagrody i kary wobec zwierząt. Jak dotąd kiepsko wychodziła ci ta strategia, Skorpionie. Zwierzęta bowiem żyją według własnych praw, a ludzie... ludzie są bardziej skomplikowani niż ci się zdaje Manji-san."- pomyślał Fukurou.
-Dobry Syn Wiatru, dobry, - wymamrotał cicho przy uchu konia, kończąc podstawowe czynności. Gdy już koń był cały objuczony, w nagrodę dostał drugie jabłko. Krab poklepał czule zwierzę, wiedząc już, że Manji się mylił.
- Poza tym ostatnio nie miałem jabłek, a Syn Wiatru był całkiem ...całkiem. - dokończył, nie mogąc zdobyć się na lepsze pochlebstwo, w głębi serca wiedział jednak, że koń zachowywał się dużo lepiej niż na początku znajomości. Na koniec, nim odwiązał Syna wiatru, przygotował do podróży własnego ogiera, który podróżował zgodnie z przydziałem. "Syn Wiatru" nie był koniem Kraba, swojej własności nie potrafił jeszcze nazwać, znał ją zbyt krótko, nie jeździł na nim...brakowało sytuacji z której Krab mógłby zaczerpnąć inspirację do nazwania ogiera. Póki co wołał na niego koń...
Z uwagi na cenne rzeczy które obecnie przewoził ( listy i persefonę) oraz powodu nienagannego zachowania, również na koniec dostał jabłko. Krab miał wystarczający zapas, aby zdobyć pełne zaufanie obu koni, a przynajmniej taką miał nadzieję...
Skorpion uśmiechnął się do Kraba. - Wiesz Akito-san, akurat brałem udział w szkoleniu psów z ochłapem mięsa w ręku i cała sztuka polega na tym, by pies na komendę wypluł taki ochłap. Ale zrobisz co zechcesz, to Twój koń. Ja tylko mogę udzielać rad, choć robię to nie proszony, mam jedynie nadzieję, że nie masz mi tego za złe.
- Jak chcesz to możemy spróbować tak zrobić z pierwszym napotkanym psem, z chęcią zobaczę, może się czegoś nawet nauczę... bo wiesz Manji-san, tamte psy były już wyszkolone lub oswojone z właścicielami, a my -
tu klepnął delikatnie konia w bok - dopiero się poznajemy.
Uśmiechnął się w odpowiedzi, dając wyraz iż nie ma nic za złe Manjiemu.

Wszystko wskazywało iż są gotowi do dalszej drogi, do strażnicy która nie słynęła z dobrej sławy samurajów...Mieli jednak szansę spotkać kogoś z Klanu Sokoła a z nim podróż byłaby i szybsza i łatwiejsza.
- Ruszajmy.
Gdy wyruszyli Fukurou zbliżył się do Akito i rzekł.- Gdy dotrzemy do strażnicy, wypada byś ty Akito-san spytał tamtejszych dowódców o przewodników z klanu Sokoła i możliwości pozyskania ich pomocy, zanim...- nie dokończył. Uznał, że nie potrzeba. Uznał, że Krab się domyśli, iż chodzi o pomysł Manjiego.... i nie tylko. Chodziło o całą jego osobę. Strażnica Wschodu pełna wyrzutków...ale wyrzutków klanu Kraba. Klanu który z poświęceniem bronił Rokugan przed plugastwem Fu Lenga. Trafiali do niej bushi krnąbrni, bushi którzy zawiedli... ale na pewno nie tchórze. Nie trafiali też chciwcy... Ani jedni, ani drudzy nie mieli powodu by zostawiać dłużej w takim miejscu. W strażnicy zapewne znajdowali się bushi już zhańbieni, ale z iskierką nadziei na powrót, na odzyskanie honoru, choćby poprzez śmierć za Murem. Bo co innego mogłoby ich trzymać w takim miejscu?
W takim miejscu był tylko jeden wróg, z którym musieli walczyć. A była nim... nuda.
A teraz przyjeżdża do nich Manji, z pogardzanego skrycie klanu Skorpiona, macha przed oczami złotem i obraża ich honor poprzez uważanie ich za byle najemników. Co z tego że niechcący ? Oni nie będą tak wyrozumiali jak Akito. A przytarcie nosa traktującemu ich protekcjonalnie młodzikowi z klanu Skorpiona byłoby niezłą rozrywką, ne?
Miał co prawda rację Manji-san mówiąc, że każdego można przekupić, że każdy ma swoją cenę. Zapomniał o jednym jednak... że nie zawsze tą cenę da się wyrazić w złocie.
Zwłaszcza gdy nie było nic, na co można by owo złoto wydać.
Zapominał także o tym, że bushi klanu Sokoła przebywający w strażnicy, do zhańbionych się raczej nie zaliczali.
Fukurou obawiał się, że Skorpion swymi pomysłami i zachowaniem, sprowokuje bushi ze strażnicy do pojedynków, albo do czegoś gorszego. I wciągnie swych towarzyszy w sprowokowane przez siebie kłopoty.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 29-11-2009 o 12:18.
abishai jest offline