Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-11-2009, 23:06   #87
Endless
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
- Arnthaniel wie co mówi.
Valeria przyznała słuszność słowom mężczyzny i poszła do swojej komnaty. Kiedy już się tam znalazła, oparła się plecami o zamknięte drzwi. Sięgnęła po medalion, który odebrała Argromannarowi i usiadła na krawędzi łóżka. Złotawa powierzchnia ozdoby była chłodna i gładka. Patrząc na wygrawerowaną na nim literę „D” przypomniała sobie o pewnym zdarzeniu. Kiedy znalazła się w karczmie, gdzie Argromannar wcześniej wynajmował pokój, dotknęła medalionu i została obdarzona dziwną wizją. Nigdy wcześniej się to nie zdarzyło. Czuła w tym wpływ potężnej magii, ale nie potrafiła określić jej źródła. Pamiętała, że czuła się zagubiona… wyczuwała nadchodzącą śmierć. Chwilę potem straciła przytomność na długie godziny. Jej roztargnienie przerwała rozmowa z Satanerem. Kiedy skończyli, Valeria postanowiła coś zjeść. Wzięła jeden ze świeżych, złoto-czerwonych owoców przypominających jabłka, które leżały na tacy, którą przyniosła wcześniej Lilianne. Owoc był bardzo miękki i soczysty. Natychmiast zaspokajał głód i pragnienie. Przypomniała jej się rozmowa, którą odbyła dzisiejszego ranka z Argromannarem. Z każdą chwilą odczuwała silne pragnienie, aby dowiedzieć się więcej o tym mężczyźnie. Sama sobie nie potrafiła wytłumaczyć, dlaczego tak się działa. Po prostu tak mówiło jej serce…
Już raz się zawiodłam na moim sercu…” – pomyślała z żalem przywołując w pamięci twarz Arnthaniela, mężczyzny w którym niegdyś była zakochana.
Widziała reakcje Argromannara na jej głos i dotyk… Nie bardzo je rozumiała, ale pomyślała, że on bardzo się boi zbliżyć do kogokolwiek. Jak na ironię losu, ona wcale nie miała przed tym obaw. Powiedziała mu, że chce go poznać. Z całą pewnością zamierzała dochować tego słowa…

W międzyczasie Lilliane przeteleportowała się do ogrodu Valerii. Zaskoczyła się widząc przed sobą zdezorientowanego Nieskończonego, który potrząsał desperacko ciałem Morana.
- Słyszysz mnie? Ocknij się! Otwórz oczy!! – mężczyzna szarpał łowcę za ramiona.
- Odsuń się, durniu! – Lilianne krzyknęła nie kryjąc oburzenia.
Podbiegła do rannego przyjaciela i odepchnęła od niego Nieskończonego. Rzuciła okiem na jego rany i nachyliła się nad nim aby sprawdzić czy oddycha.
- Żyje… - wymamrotała. Co się mu się stało? – zapytała nieznajomego.
- Zaatakowały m-mnie jakieś wilki ze skrzydłami, a ten mężczyzna chciał mi pomóc, a… ale ugryzł go jeden…
Kapłanka badała twarz nieznajomego. Rzeczywiście, mówił prawdę. Wyczuwała w nim strach i ulgę jednocześnie. Wyjęła swój krótki miecz, który miała ukryty z tyłu pleców. Precyzyjnym cięciem rozcięła spodnie Morana, w miejscu, gdzie wciąż powiększała się plama krwi. Jej oczom ukazała się okropna rana szarpana po ugryzieniu. Co gorsze, wyczuła zapach silnej trucizny. Bez chwili wahania uniosła ręce do góry i wymówiła słowa modlitwy. Jej dłonie nagle otoczyły dwie sfery wody, promieniując słabą, błękitna poświatą. Opuściła ręce, i wodę przytknęła do rany. Twarz Morana wykrzywił grymas bólu, kiedy woda zaczęła się pienić. Zabieg trwał dobre dwie minuty, dopóki woda nie zniknęła do końca. Lilianne odetchnęła ciężko. Jeszcze nigdy nie zetknęła się z równie silną trucizną… to cud, że Moran jeszcze żył. Samo pozbycie się trucizny nie było wystarczające. Mężczyzna stracił bowiem sporo krwi, a rana wciąż była otwarta.
Neptune, pani wody i życia, obdarz mnie swą łaską. Jestem Twoją wierną służebnicą, poddaję się twojej woli i zaklinałam własną duszę, aby szerzyć ulgę wśród cierpiących!” – powtórzyła modlitwę do bogini wody Nieskończonych.
Jej dłonie rozbłysły i zbliżyła je do rany na udzie Morana. Chłodne światło sprawiło, iż rozpalone gorączką ciało mężczyzny wracało do zdrowia. Rana zasklepiła się, a temperatura ciała wróciła do normy. Wykorzystując dużą część swojej mocy, kapłanka posłużyła się magią wymiarów, aby wytworzyć z powietrza metrowy pas białego płótna. Owinęła nim ranę przyjaciela. Kiedy skończyła, o mały włos nie padła na ziemię. Przytrzymał ją nieznajomy mężczyzna, o zielonych skrzydłach.
- Dziękuję. Gdybyś mógł… - pomógł jej wstać. Proszę jeszcze, podnieś go i chodź za mną.
Nieskończony z łatwością podniósł Morana i kapłanka zaprowadziła go do komnaty łowcy. Tam, położyli go na łóżku.
- Wyliże się z tego. – Lilianne odpowiedziała zanim Nieskończony zdążył zadać pytanie.
Szybko wstała i wraz z mężczyzną opuścili komnatę….
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline