Młoda pieśniarka niemal zapomniała oddychać, wsłuchana w opowieści. Co do historii Mealisandre - nie uszły jej uwagi ani pasja w opowiadaniu, ani iskierka nadziei w oczach Aravii. Wiedziała, że w opowieści tej więcej jest prawdy niż zmyślenia... i jeśli nawet zdarzenia były inne, to emocje, które tak przemożnie oddziaływały na słuchaczy, pochodziły prosto z serca kobiety. Czyż sama nie czyniła tak niekiedy, tchnąc swą duszę w ballady?
Zaś historia Konstantina... cóż tu kryć? Była po prostu zachwycona. Już w połowie opowieści pojęła, kim ma być dziewczyna, której imienia nie podał. Toteż gdy propozycja wreszcie padła, zdziwiona nie była.
Wstała i odpowiedziała ukłonem na ukłon artysty, choć przyznać trzeba, że więcej było w tym uśmiechu i wdzięku niż rzeczywistego pokłonu.
- Zaszczyt, o który prosisz, panie, wyświadczę chętnie, i nie będzie on dla mnie niemiłym. Wdzięczna też jestem, iż tak ważką rolę dla mnie przeznaczyłeś. Niechaj kuzynka twego bohatera, wiedziona wizjami opiekunka Kamienia Świtu, zwie się Marietta.
Usiadła z powrotem, wygładzając zieloną suknię, która dziś zastąpiła tunikę z nogawicami, i przyciągając do siebie lutnię. Jakoś mniej dziś było niepokoju w jej ruchach niż podczas pierwszej uczty... Obróciła oczy na mistrza Arwida, by usłyszeć, co też on pragnie dodać do ich dzieła.
__________________ jestem tym, czym jestem: tylko i aż człowiekiem.
nikt nie wybrał za mnie niczego i nawet klątwy rzuciłam na siebie sama. |