Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-11-2009, 18:16   #40
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
I dotarli do jakiegoś pierwszego lepszego, albo i gorszego, wejścia. Nawet nie zajęło im to tak dużo czasu, jak początkowo Lira się spodziewała. Najwyraźniej źle oceniła jakże twórcze umysły tutejszych architektów barier, którym, o ironio i igraszko losu przenajwiększa, udało się nieświadomie nieco złagodzić i uprzyjemnić wędrówkę dwójki Jedi. Ah, magia! Jeśli jeszcze uda im się bezpiecznie, bez zbędnych problemów wypełnić ich misję i powrócić, to kobieta chyba aż zemdleje ze szczęścia. W środku, wewnątrz siebie.. jej dusza zemdleje, a na zewnątrz młodej Jedi utworzy się delikatny dołeczek w policzku od uśmiechu subtelnego.

Ale to potem. Teraz oboje stali mniej więcej przed wejściem do „bąbla” i nie mogli sobie pozwolić na beztroskie przekroczenie tych wrót. A gdzie tam, nie oni, nie teraz, gdy tak wiele istot miałoby wręcz orgazmiczne odczucia, gdyby tylko zobaczyły ją i jej towarzysza martwych. Jeśli ktoś był w stanie obserwować całą ich wędrówkę aż do tego miejsca, to zapewne nie raz roześmiał się widząc ich kluczenie wśród roślin, chowanie się i nasłuchiwanie złowrogich odgłosów. Lira zwilżyła delikatnie wargi. Miała wrażenie, że aż na języku poczuła smak Mocy, z której Ricon właśnie korzystał, aby sprawdzić poziom ich bezpieczeństwa.

-Nie wyczuwam żadnego zagrożenia. Nikt chyba specjalnie nas tutaj nie oczekuje, więc może po prostu wejdźmy do środka?...- znów spłoszył dłonią kolejnego owada gotowego wlecieć mu do ust- Bo raczej łażenie po dżungli i szukanie bardziej subtelnego wejścia będzie się mijać z celem.

Przymrużyła powoli ślepia przyglądając się uporczywie wejściu, jakby miała nadzieję, że dostrzeże coś dotąd niewidocznego zanim zacznie łzawić. Nie miała powodów, aby nie wierzyć drugiemu Jedi, dlatego nie skorzystała z Mocy, aby samej wszystko zbadać. Co więcej, wizja wejścia w końcu do miasta, jawiła się wyjątkowo kusząco..

-Dżungli mam już serdecznie dosyć – I znowu to słowo, znowu „dżungli” nasycone tak wielkim niesmakiem, że w tym jadzie niejeden z atakujących ich owadów rozpłynąłby się z sykiem – Nawet nie ma pewności, że udałoby nam się cokolwiek znaleźć, a i tak żadne z nas nie ma tak dobrego wzroku, aby widzieć w zapadających coraz bardziej ciemnościach.

Jedyne co ją zaskoczyło w całej tej sytuacji to to, że przy wejściu nie było nikogo. Żadnych strażników, czy też droidów. Nikogo, kto miałby za zadanie sprawdzać kto przekracza barierę i dostaje się do środka. Oznaczało to, że albo mieszkańcy nie mieli się czego obawiać, albo byli głupcami, albo w mieście mieli coś, co było w stanie przepędzić nieproszonych gości. Ale przecież oni nie byli nieproszeni. Byli dyplomatami, pomimo ich aktualnego, dość obdartego, pogryzionego i ubrudzonego wyglądu. Jeśli jednak okaże się, że wejdą do jamy bestii.. to później będzie się tym martwić.

-Nie mam zamiaru dalej krążyć po okolicy, skoro już znaleźliśmy coś wyglądającego na cywilizację – Powiedziała, a jednocześnie zaczęła iść w stronę włazu, wrót, wejścia.. zwał jak zwał. Starała się tylko, aby szata miecz świetlny skrywała, bo przecież nie trzeba było się od razu sobą afiszować.- Może nie zostaniemy od razu zaatakowani. Nie domagam się od razu przyjaźnie do nas nastawionych istot, ale przynajmniej neutralnie.

Przed samym wejściem jeszcze się zatrzymała i rozejrzała się wokół, po raz kolejny sprawdzający, czy nic się na nich nie rzuci. Zawsze była zdania, że ostrożności nigdy za wiele. Z racji tego, że niczego bardziej obcego niż „bąbel” nie zarejestrowała, ruszyła dalej nie porzucając jednak czujności.

-Byłoby miło.
 
Tyaestyra jest offline