| I dotarli do jakiegoś pierwszego lepszego, albo i gorszego, wejścia. Nawet nie zajęło im to tak dużo czasu, jak początkowo Lira się spodziewała. Najwyraźniej źle oceniła jakże twórcze umysły tutejszych architektów barier, którym, o ironio i igraszko losu przenajwiększa, udało się nieświadomie nieco złagodzić i uprzyjemnić wędrówkę dwójki Jedi. Ah, magia! Jeśli jeszcze uda im się bezpiecznie, bez zbędnych problemów wypełnić ich misję i powrócić, to kobieta chyba aż zemdleje ze szczęścia. W środku, wewnątrz siebie.. jej dusza zemdleje, a na zewnątrz młodej Jedi utworzy się delikatny dołeczek w policzku od uśmiechu subtelnego.
Ale to potem. Teraz oboje stali mniej więcej przed wejściem do „bąbla” i nie mogli sobie pozwolić na beztroskie przekroczenie tych wrót. A gdzie tam, nie oni, nie teraz, gdy tak wiele istot miałoby wręcz orgazmiczne odczucia, gdyby tylko zobaczyły ją i jej towarzysza martwych. Jeśli ktoś był w stanie obserwować całą ich wędrówkę aż do tego miejsca, to zapewne nie raz roześmiał się widząc ich kluczenie wśród roślin, chowanie się i nasłuchiwanie złowrogich odgłosów. Lira zwilżyła delikatnie wargi. Miała wrażenie, że aż na języku poczuła smak Mocy, z której Ricon właśnie korzystał, aby sprawdzić poziom ich bezpieczeństwa. -Nie wyczuwam żadnego zagrożenia. Nikt chyba specjalnie nas tutaj nie oczekuje, więc może po prostu wejdźmy do środka?...- znów spłoszył dłonią kolejnego owada gotowego wlecieć mu do ust- Bo raczej łażenie po dżungli i szukanie bardziej subtelnego wejścia będzie się mijać z celem.
Przymrużyła powoli ślepia przyglądając się uporczywie wejściu, jakby miała nadzieję, że dostrzeże coś dotąd niewidocznego zanim zacznie łzawić. Nie miała powodów, aby nie wierzyć drugiemu Jedi, dlatego nie skorzystała z Mocy, aby samej wszystko zbadać. Co więcej, wizja wejścia w końcu do miasta, jawiła się wyjątkowo kusząco.. -Dżungli mam już serdecznie dosyć – I znowu to słowo, znowu „dżungli” nasycone tak wielkim niesmakiem, że w tym jadzie niejeden z atakujących ich owadów rozpłynąłby się z sykiem – Nawet nie ma pewności, że udałoby nam się cokolwiek znaleźć, a i tak żadne z nas nie ma tak dobrego wzroku, aby widzieć w zapadających coraz bardziej ciemnościach.
Jedyne co ją zaskoczyło w całej tej sytuacji to to, że przy wejściu nie było nikogo. Żadnych strażników, czy też droidów. Nikogo, kto miałby za zadanie sprawdzać kto przekracza barierę i dostaje się do środka. Oznaczało to, że albo mieszkańcy nie mieli się czego obawiać, albo byli głupcami, albo w mieście mieli coś, co było w stanie przepędzić nieproszonych gości. Ale przecież oni nie byli nieproszeni. Byli dyplomatami, pomimo ich aktualnego, dość obdartego, pogryzionego i ubrudzonego wyglądu. Jeśli jednak okaże się, że wejdą do jamy bestii.. to później będzie się tym martwić. -Nie mam zamiaru dalej krążyć po okolicy, skoro już znaleźliśmy coś wyglądającego na cywilizację – Powiedziała, a jednocześnie zaczęła iść w stronę włazu, wrót, wejścia.. zwał jak zwał. Starała się tylko, aby szata miecz świetlny skrywała, bo przecież nie trzeba było się od razu sobą afiszować.- Może nie zostaniemy od razu zaatakowani. Nie domagam się od razu przyjaźnie do nas nastawionych istot, ale przynajmniej neutralnie.
Przed samym wejściem jeszcze się zatrzymała i rozejrzała się wokół, po raz kolejny sprawdzający, czy nic się na nich nie rzuci. Zawsze była zdania, że ostrożności nigdy za wiele. Z racji tego, że niczego bardziej obcego niż „bąbel” nie zarejestrowała, ruszyła dalej nie porzucając jednak czujności. -Byłoby miło. |