Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2009, 15:41   #127
Vireless
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Od razu poczuł że jego modlitwa spotkała się odzewem Palladine. Czuł to całym sobą, wiedział, słyszał i czuł. Zaklęcia zostaną mu ofiarowane i będzie mógł kierować je zgodnie ze swą wolą. Wszystko potoczyło się tak jak zaplanował.

Ziemia się zatrzęsła i zapadła, spod popękanej bruzdy wyłoniła się ręka, potem druga. Zaraz za nią stwór wylazł stwór z nieprzyjemnym stukotem suchych kosci. W oczodołach widać było bladoniebieskie i przeraźliwie zimne światło. Stwór rozejrzał się wokół po czym skierował się w stronę kapłana. Czysta i pierwotna nienawiść zatrzymała się około 3 kroków przed pół-elfem. Stwór stanął jak wryty, dołączyły do niego kolejne szkielety. Vireless szybko zakończył walkę o przejęcie władzy nad przywołańcami. Szkieletami dowodził największy z nich

-Wezwałeś nas
-Tak, a wy będziecie słuchać moich rozkazów. Tylko w taki sposób możecie wrócić do stany śmierci
-Co chcesz
-Niedługo drogą w pobliżu podróżować będą ludzie. Macie ich zatrzymać.
-Tak, panie.
-A teraz odejdzie stąd!


Pierwsza część planu była za Virelessem. Postanowił jeszcze chwilkę zostać w sanktuarium. Będzie mógł chwilkę odpocząć i skupić się przed nadchodzącą zawieruchą...

Obserwował jak banda szkieletów idzie w kierunku jaki im pokazał. Po chwili nic już nie wskazywało na to co miało miejsce. Kapłan usiadł i oparł się na staffie. Jakże się zmienił odkąd opuścił nowicjat. Odkąd ruszył w świat dawać dobro i głosić sławę Palladine. A nawet odkąd spotkał Hollyorca, Heinricha, Ekrona, Katarzynę i Dwarfa z rodu Wręcemocny. Czas leciał wszystko się zmieniało. Zmieniły się również i jego poglądy na świat. Kiedyś nie pozwoliłby szkieletom wędrować po zamieszkanych terenach. Nawet jeżeli je zamieszkiwały orki i gobosy. A teraz na pomoc wezwał siły z którymi przysiągł walczyć.

Przerwał trans na chwilkę by zbadać i przeskanować okolicę. Nie umarli oddali się w stronę drogi ale mimo to czuł ich obecność. Całkiem jakby stali tuż obok. Coś w jego duszy powiedziało że powinien ich zniszczyć. To było by dla niego takie proste. Krótkie zaklęcie i ich kości rozsypią się w pył a dusze wrócą na swoje miejsce. Gdyby był bliżej mógłby samą siłą woli zmusić ich do katatonii i samounicestwienia.

-Nie! Oni mają swój cel. A ja swój.

Jeszcze jedną informacją jaka postanowił zapamiętać, była kwestia Civrila. Ponieważ każdy mag potrafi skanować obszar wokół na obecność magii on również to potrafił. W pewnym ograniczonym stopniu posiadł tę wiedzę i Vireless. Fakt że żył na tym świecie już długo oraz poznał różnych osobników parających się magią pozwoliło mu liznąć trochę "Sztuki". W sumie przydawała się...
Gdy Kapłan skanował okolicę w stronę nieumarłych, nie mógł nie zauważyć że Druhii roztaczał wokół siebie tyle magicznej poświaty co cały korpus magów bitewnych w sobotni wieczór... Świecił i to strasznie. Jeżeli mają skutecznie działać na nieprzyjaznym polu to będzie trzeba to zmienić. Można to porównać do sytuacji gdy robi się misję nad wodą gdy połowa drużyny twierdzi że nie umie pływać. Takie sytuacje deprymują.

Wrócił do odpoczywania. Dalsza część planu wymagała kolejnych zaklęć.
 
Vireless jest offline