Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2009, 22:20   #90
Cerber
 
Cerber's Avatar
 
Reputacja: 1 Cerber nie jest za bardzo znany
Gelidus stał przed biurkiem,za którym siedziała Nieskończona w średnim wieku. Skrzętnie coś zapisywała wielkim piórem. Na biurku leżał stos dokumentów.
- Mówię pani,że lord Mizoir mnie przyjmie.
- Niestety,jeżeli nie był pan umówiony to nic nie mogę dla pana zrobić – kobieta poprawiła okrągłe okulary na nosie.
- Ale on jest tuż za tymi drzwiami – wskazał na podwójne wrota – Proszę mu tylko powiedzieć,że tu jestem. Czy to naprawdę taki problem? Byłbym pani naprawdę wdzięczny gdyby pani to zrobiła – przybrał najsztuczniejszy uśmiech świata.
- Ech,no dobrze – kobieta wstała i podeszła do drzwi a Gelidus spoważniał za jej plecami.
- Jeszcze raz,jak się pan nazywa? Gladius? Geldius?
- Gelidus – odpowiedział przewracając oczyma.
Zapukała i weszła do gabinetu. Po krótkiej chwili wróciła i oznajmiła nie patrząc mu w oczy:
- Może pan wejść.
- Dziękuję – ukłonił się.
Gabinet Mizoira był jak na członka Rady Pięciu przystało – wielki i bogato wyposażony.
On sam stał przy dużym oknie i spoglądał na wodną dzielnicę. Gelidus szybko i treściwie wyłożył mu sprawę w jakiej przychodził. Po niespełna kwadransie wyszedł z gabinetu z rulonem papieru w ręku.


Dookoła murów pałacowych chodziły i latały straże. Do Gelidusa podszedł Nieskończony w odświętnym stroju i zapytał w czym może pomóc. Ten podał odźwiernemu dokument zezwalający na wejście do kompleksu i pałacu. Podpisany przez lorda Mizoira i z jego pieczęcią. Odźwierny dokładnie przeczytał wszystko,zwinął papier i oddał Gelidusowi.
- Cel wizyty?
- Przyszedłem odwiedzić kuzynkę. Gdzie znajdę budynek dla służby?
- Prosto i w prawo. Długi,niewysoki budynek w kolorze bursztynu – odźwierny wskazał Gelidusowi wejście i kiwnął do jakiegoś oficera nad bramą.
Nieskończony przeszedł przez zdobiony most. Był wewnątrz. Za tymi murami,w pałacu przebywali najważniejsi politycy,ważni goście,ambasadorzy,generałowie wojska i rodzina królewska. Niepełna rodzina królewska.
Bez trudu odnalazł budynek dla służby. Pokojówki,lokaje,kucharze,kucharki i najróżniejsze postacie wchodziły i wychodziły.
Dzień dobry. Czy Klara ma dziś wolne? Przyszedłem ją odwiedzić – uprzejmie oznajmił kobiecie za kontuarem.
- Klarę Minester ogrodniczkę czy Klarę Verlois opiekunkę? – zapytała wertując księgę na blacie.
- Klarę opiekunkę.
- Tak,nie wiedzieć czemu ma wolne już od paru dni. Szczęściara. Pokój numer 17 na parterze.
- Dziękuję – ukłonił się.
Zapukał do drzwi pokoju numer 17. Nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Zapukał jeszcze raz,tym razem głośniej. Znowu nic. Nacisnął na klamkę. W dużym,schludnym pokoju nie było nikogo. Tylko drzwi prowadzące na werandę były otwarte co oznajmiała powiewająca,długa firana. Gdy wyszedł na taras zobaczył kobietę w ogrodzie i zarazem parku,który rozciągał się za budynkiem. Siedziała na ławce i w milczeniu patrzyła na klomb kolorowych kwiatów. Wyglądała na przygnębioną. Gelidus spokojnie podszedł i ukłonił się nisko:
-Dzień dobry. Czy pani Klara Verlois,opiekunka córki naszego króla?
Kobieta,która dopiero teraz spostrzegła mężczyznę przestraszyła się i wstała.
- Ale kim pan jest? - wydusiła z siebie.
- Mam na imię Alamander i działam z ramienia Rady Pięciu. To jak pani się domyśla bardzo delikatna sprawa.
- Rada Pięciu... - powtórzyła z roztargnieniem. Czy mogłabym zobaczyć królewską pieczęć? - tym razem w jej głosie słychać było podejrzliwość.
- Naturalnie - Gelidus pokazał jej dokument od lorda Mizoira.
- Czy mogę zadać pani kilka pytań? Oczywiście jeżeli nie ma pani nic do ukrycia - tym razem on spojrzał na nią podejrzliwie.
- Może pan pytać. Postaram się na nie odpowiedzieć... - usiadła z powrotem na ławkę.
- Czy nie powinna pani zajmować się teraz Drullią’An ?
- Jeżeli działa pan z rozkazu Jego Nieskończoności,to powinien pan wiedzieć,że zaginęła - poruszyła swoimi bladożółtymi skrzydłami. Jej twarz wyrażała wielki smutek i żal.
- Oczywiście. Ale działam według ścisłych wytycznych moich przełożonych. Jestem pewien,że już była pani o to pytana nie raz ale co pani wtedy robiła,gdzie była i w jakich okolicznościach zaginęła droga Drullia'An ? Czy nie powinna pani być z nią zawsze i wszędzie?
- Tak... nigdy nie powinnam była jej opuszczać - przyznała - Jej zniknięcie... było nieoczekiwane. Wyszłam tylko po posiłek dla księżniczki z jej rozkazu. Tego dnia była taka spokojna... Kiedy byłam w kuchni... usłyszałam krzyk. Pobiegłam najszybciej jak mogłam! Przed jej komnatą leżał Rudolf. Był cały... we krwi! Kiedy zajrzałam do środka, nikogo tam nie było. Ale... mignęło mi światło przed oczyma i zobaczyłam zamykającą się szczelinę w posadzce - Klara przypominając sobie o wydarzeniach, stawała się coraz bardziej roztrzęsiona - Nie mam pojęcia co się z nią stało... ani kto mógł to zrobić. To wszystko moja wina... gdybym jej nie opuszczała...
- Proszę się nie obwiniać. Wypełniała pani rozkazy. A jeśli Rudolf,który był jednym z najznamienitszych wojowników króla poległ,to gdyby pani tam wtedy była to raczej byśmy tu nie rozmawiali. Proszę na to spojrzeć z tej strony - uśmiechnął się.
- Czy księżniczka wspominała o czymś dziwnym lub niepokojącym przed jej zniknięciem? Czy nie zachowywała się inaczej lub czy coś ją martwiło?
- Jak już mówiłam, była wyjątkowo spokojna. Siedziała na krześle, które kazała sobie ustawić na balkonie. Kochała patrzeć w niebo... nawet jeśli nie mogła go dostrzec - opiekunka zamyśliła się - Kiedy o tym myślę,to wyglądało zupełnie jakby oczekiwała,że coś się stanie. Jak prawdopodobnie pan wie... Drulia'Ann potrafiła przewidywać, co się wydarzy w przyszłości. Miewała wizje, które zawsze się sprawdzały. Zazwyczaj dzieliła się nimi ze mną, ale tego wieczora... ukrywała coś.
- Czy to możliwe... - Gelidus zamyślił się - Że nie wspominała o tym by panią chronić? Jakie były stosunki między wami? A jakie między księżniczką a Rudolfem? Lubiła was?
- Księżniczka... ona kochała wszystkie istoty,nawet te najmniejsze. Od początku naszej służby u jej boku połączyły nas więzy przyjaźni. Dobroć jej serca, szczerość duszy, sprawiały, że niezmiernie łatwo zdobywała szacunek ludu... - znowu się zamyśliła - Rudolf... był mi naprawdę bliski. Można powiedzieć, że był moim kochankiem - opiekunka przyznała się z rumieńcami na twarzy - Nigdy nie pogodzę się z jego śmiercią.
Gdyby nie chłodny organizm Gelidusa to on sam też by się lekko zarumienił.
- Rozumiem. Moje wyrazy współczucia. Jeszcze tylko dwa ostatnie pytania. Z jakim wyprzedzeniem Drullia'An miewała wizje? To znaczy czy widziała co stanie się za godzinę,jutro czy za rok? I czy te wizje były częste?
- Jej wizje nie były regularne. Przewidywała różne rzeczy... Zazwyczaj odnosiły się do bliskiej przyszłości,ale była także w stanie przewidzieć wydarzenia z dalekiej przyszłości.
- Rozumiem. To wszystko. Dziękuję pani za współpracę. Mam nadzieję,że wkrótce odnajdziemy księżniczkę całą i zdrową.
Znów ukłonił się nisko. Przez moment chciał ją pocałować w rękę na do widzenia ale w ostatniej chwili się powstrzymał i stwierdził,że to by było nieodpowiednie po jej stracie.
- To ja bardzo dziękuję - wstała i ukłoniła się - Chciałabym uwierzyć,że to co powiedziałam,może uratować księżniczkę - uśmiechnęła się lekko - Pozwoli pan,że teraz odejdę.
- Z całą pewnością pomoże. Do widzenia.


Gelidus opuścił królewskie mury. Nie chciał się tam plątać bez celu bo wyglądałoby to co najmniej podejrzanie. Szedł spokojnie aleją w stronę głównego placu. Gdy spacerował lepiej mu się myślało niż podczas lotu. Spodobała mu się opiekunka księżniczki. Była bardzo rozsądna,bystra i na dodatek ładna. „I miała śliczne skrzydła” – pomyślał – „Ale cóż...ma swojego Rudolfa. No właściwie to już nie ma ale nie o to chodzi.”
- Heh o czym ja myślę? Nie do wiary – na głos wyśmiał sam siebie.
„A więc młoda wiedziała o porwaniu. Hm to by się zgadzało. Oddelegowała Klarę żeby ją chronić. Ale czemu naraziła Rudolfa? Chociaż jak miałaby go uratować skoro ochroniarz musi nad nią czuwać 24 godziny na dobę i nie podlega jej rozkazom. Ale czy pozwoliłaby mu zginąć skoro kochała wszystkich? Może za bardzo kochała? Zazdrość? Opiekunka i ochroniarz pieprzyli się po kątach pod jej nosem. Skoro widziała przyszłość i była gotowa na porwanie to to pewnie też jej nie umknęło. Ale czemu nie powiadomiła ojca? Nie miała czasu? Ech te odpowiedzi zrodziły tylko więcej pytań” – Gelidus bił się z myślami.
„Jedno jest pewne. Klara widziała szczelinę. Też taką widziałem przez ułamek sekundy i to całkiem niedawno” – przypomniał sobie zabójczego elfa.
„Zakon Czterech Słońc...kiedyś,w księgach na pewno spotkałem się z tą nazwą. Kojarzyłem też ich symbol. Arnthaniel wie coś więcej o tym zakonie. Trzeba z nim porozmawiać. Trzeba z wszystkimi porozmawiać. Bo możliwe,że trzeba będzie odwiedzić filię zakonu w mieście. Gdziekolwiek ona się znajduje... Coraz mniej mi się to wszystko uśmiecha” – rozejrzał się dookoła i przyśpieszył kroku.
 
Cerber jest offline