Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2009, 22:36   #50
Mono
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Sytuacja wyglądała rzeczywiście patowo. Przeciwnicy mieli przewagę liczebną i wymierzoną w niego broń, kilkoma szybkimi ruchami Młodziak został obezwładniony i zakuty. Miał do czynienia z zawodowcami. Czwórka zbrojnych cały czas niespokojnie się rozglądała i wymieniała nerwowo uwagi w swoim ojczystym języku. Starał się z nimi porozumieć, jednak jedyne czego od nich uświadczył to kolejne popchnięcia i kopniaki. Postanowił na razie być bierny (bo i co innego mu pozostało?), by chociaż zaoszczędzić sobie bólu i uśpić czujność straży, a gdy będzie okazja spróbować swych sił w ucieczce. Doskonale pamiętał, że jaskinia ma rozwidlenie i to tam właśnie mógłby próbować szczęścia. Jedna część rozstajów biegła wprost do wyjścia, gdzie spodziewał się reszty „kolegów” obstawy, która właśnie go szarpała, prawa zaś odnoga po około 150 metrach, kilku łamańcach i zakrętach kończyła się małą komnatką skalną – to właśnie tam miał zamiar się udać i w razie czego bronić...

Przed i za Samuelem szło dwóch zbrojnych tworząc zwarty kordon. Zaczęli już opuszczać najbardziej podmokłą część jaskini i kapanie wody zaczęło ustępować. Żwir chrzęścił pod ich butami.

- Czujesz się na siłach, by w razie czego przejąć kontrolę nad ciałem i oswobodzić nas z tego żelastwa? – szept Bystrego był prawie niesłyszalny, ale odbiorca słyszał go na pewno.
- Myślę, że tak, ale nie wiem czy to do końca dobry pomysł, te kajdany są dość ciasne i będzie się trzeba trochę uszkodzić, nie wiem czy damy radę się potem obronić – głos w jego głowie był wyraźnie podekscytowany – w końcu coś się działo.
- Damy ra...Sam nie zdążył odpowiedzieć, dostał głowicą miecza tak, że aż mu pociemniało w oczach. Krew powoli spływała po jego skroni.
- Ciszaj, nie odzywaj się i idź. – Głos i ton strażnika jasno dawały do zrozumienia, że nie lubi się powtarzać. Młodzik nie zamierzał sprawdzać więcej jego cierpliwości.

Bystry parokrotnie słyszał dziwne pomruki przypominające zawodzenie jakiegoś upiora. Nie robiło to na nim żadnego wrażenia. Już jako dzieciak był rozgarnięty i nauczył się podchodzić z rezerwą do wielu zjawisk i przedmiotów. Wiedział, że to co słyszał w muszli to nie morze... tylko szum odbity od jej ścianek... teraz było podobnie, był przekonany, że to wiatr w szczelinach i rozpadlinach jaskini. Zbrojni słysząc to za każdym razem zaczynali szybciej iść... została już tylko jedna pochodnia, byli widocznie zatrwożeni...

Przeszli przez zwężenie i załamanie skalne, za którym miał być punkt „zero” planu Samuela. Korytarz w tym miejscu rozszerzał się wystarczająco by wykonać jakiś ruch. Niespodziewanie zgasła ostatnia pochodnia i nastała ciemność...

Straż zbiła się ciasno wokół Sama i nie przestawała iść na przód. Oczy przyzwyczajone do migotliwego blasku ognia oślepły, jak wtedy, gdy w słoneczny dzień wchodzi się do zacienionego pomieszczenia, tyle że teraz przyzwyczajanie wzroku trwało dłużej...

Słychać było jakiś szelest... jakby odgłos ocierania się siaty stalowej kolczugi o skałę lub piłowanie pilnikiem miękkiego grodźca strzały, który po chwili ucichł, a zastąpił go daleki dźwięk drobinek piasku upadających na ziemię. Szmer zaczynał się z wolna do nich zbliżać, gdy znalazł się tuż obok jeden ze strażników zaczął miotać mieczem na oślep (a przynajmniej tak sugerowały odgłosy uderzeń miecza o skałę oraz intensywnej szamotaniny), by po chwili wrócić z głośnym nawoływaniem do grupy. Zbrojni wymienili kilka cichych i bardzo niespokojnych zdań i zbili się jeszcze ciaśniej. Sam poczuł jak drobinki opadają bezszelestnie na jego włosy i kark, natychmiast spojrzał w górę...



Znieruchomiał. Błyszczące punkty wydawały się świecić, w rzeczywistości jednak odbijały nikłe światło, które biło poświatą zza załomu korytarza zmierzającego do wyjścia. Powoli zaczęła się wyłaniać sylwetka jaszczurzej szkarady. Stwór jednak nie zajął się bezradnym i skrępowanym więźniem, a jednym ze strażników. Skoczył na nieświadomego człeka z powały i powalił go na ziemię. Wgryzł się głęboko w jego twarz, chrzęst łamanych kości czaszki przypominał miażdżenie orzechów włoskich w dziadku do orzechów. Jedyne, co mógł (i jedyne co zdążył) zrobić atakowany to jęknąć i zemrzeć...

Wojacy targnęli na stwora z całą zawziętością i siłą, istota zdążyła jednak odskoczyć na ścianę i z świdrującym w uszy zgrzytem (piłowania miękkiego metalu) przyjęła pozycję do ataku. Jeden z wojaków krzyknął coś do reszty i odwrócił się by dopilnować więźnia… którego już nie było…

Sam właśnie brnął prawym korytarzem, który wcale nie wyglądał tak jak się tego spodziewał…



W zagłębieniu tunelu, w którym się właśnie znajdował, jaśniało kilka świec czarnych świec o szkarłatnym płomieniu, które okalały jakąś masę. Krwiste cienie tańczyły na ścianach. Bystrzak podszedł bliżej i gdy zobaczył czym „to” jest odruchowo cofnął się o krok. Tam był nagi człowiek! Sprawiał wrażenie starego i pomarszczonego. Wyglądał jakby był martwy od bardzo dawna. Robiło się coraz „ciekawiej”…

Gdy Sam się zbliżył postać powoli podniosła rękę wskazując kierunek – w głąb korytarza…



- eeeeeee dzięki

Młodzik przeszedł obok niego starając się ominąć go szerokim (o ile to możliwe w skalnym korytarzu) łukiem, gdy tylko minął postać ta rozsypała się w proch, który zaczął wędrować niczym woda szukająca ujścia.


Bardzo nie chciał iść w tamtą stronę, wiedział, że nie czeka go tam nic dobrego, ale jedyną alternatywą byli zbrojni i/lub potwór, którzy czekali na niego w tunelu głównym. Poza tym był ciekawy co czeka go na końcu przejścia, w komnacie, która właśnie zaczynała się mu ukazywać…



Jednak jaskinia nie kończyła się tak jak pokazywała mapa…
 
Mono jest offline