| Porywacza zwłok zdziwiła nieco zmiana nastroju medyka, gdy zapraszał ich w głąb swej posiadłości. Pokonując kolejne metry korytarza Bartosz miał uszy i oczy szeroko otwarte, wszak znał Zeitera na tyle dobrze, że mógł podejrzewać, iż mężczyzna coś knuje. Rosa również nie wyglądała na zbyt zadowoloną z tego faktu. Ba! Jej twarz zdradzała lęk i dziwny niepokój, co zresztą nie dziwiło Ostrowskiego. Sam nie czuł się przyjemnie w tym miejscu.
Chwilę trwało, nim medyk przyprowadził ich do przestronnego salonu z kominkiem, otoczonego regałami pełnymi książek. Niemiec nie zwracał na nich najmniejszej uwagi, gdy patrzyli po sobie, a on wygrzebywał coś ze swego pokaźnego zbioru. W końcu odnalazł jakieś sporej wielkości tomisko i odczytał swoim gościom coś o jakimś demonie. I zaczęła się litania…
- Słuchaj pan bardzo uważnie – zaczęła Rosa, jak tylko starzec skończył gadać. – Żadnego demona nie przyzywałam, jedynie oddawałam duszę matki pod opiekę Czterech Żywiołów, by mogła spocząć w spokoju. Czy pan wie, że bez tego nie zaznałaby spokoju? Zapewne tak, więc dalsze wyjaśnienia w tej kwestii uważam za zbędne… Ceremonia jest prosta, wręcz banalna i nic by się nie stało, gdyby nie ten idiota – tu wskazała na Bartosza – który musiał mi przeszkodzić. Bo co? Bo gołej baby nie widział?
- Wypraszam sobie! Widywałem i to dużo lepsze! – prychnął obrażony. – Poza tym wcale nie jesteś taka świetna jak jesteś bez ubrania. Chuda szkapa i nic więcej. Do tego sucha jak pieprz!
- Ostrowski, do wszystkich diabłów! – wtrącił się Zeiter. – Fizjonomia tej dziewki jest teraz najmniej ważna, opanuj się!
Mężczyzna zmarszczył brwi i odgarnął kosmyk włosów. To mu się już w głowie nie mieściło.
- Czyli co? Teraz ja jestem wszystkiemu winien, tak?
- Tak – skwitowała krótko Rosa.
- O nieeee… - Bartosz pokręcił głową. – Nie dam się w to wrobić. Ja tylko byłem w pracy i akurat przechodziłem, a ona tańczyła nago. No to se ją pooglądałem. I żadnego Doppelpierdolca nie sprowadzałem! Na Boga przyrzekam.
- Bóg nie ma z tym nic wspólnego, więc się zamknij w końcu, idioto.
- Bo cię zaraz strzelę!
- HOLA! – warknął Zeiter. – Jesteście w moim domu, a tu obowiązują jakieś zasady. – medyk westchnął patrząc na mężczyznę. – Mów dalej, dziewczyno.
Młoda czarownica skinęła głową i nabrała powietrza do ust, co chwila rzucając Ostrowskiemu ukradkowe spojrzenia, jakby obawiając się, że znowu jej przerwie.
- Mówiłeś o bezcielesnej formie, myślałam, iż to tylko jakaś zjawa i kazałem jej odejść. Widać nie poskutkowało – westchnęła cicho. – Nigdy się z czymś takim nie spotkałam, jak mogę to odesłać? – zapytała.
Wyglądało na to, że stary medyk dysponował nie tylko wielką wiedzą, ale i mocą, o której ona mogła tylko pomarzyć. Mimo wszystko dobrze się stało, że Bartosz ją tutaj przyprowadził.
- Najlepiej opowiedz wszystko bardzo dokładnie, od początku. Jakich komponentów użyłaś, jakie słowa zostały wypowiedziane i jak ceremonia została przerwana – Zeiter zerknął na Bartosza, który tylko skrzyżował przedramiona na piersi i zrobił urażoną minę. Dziewczyna skinęła głową i, bardzo niechętnie, opowiedziała o całym zajściu.
- Przy pomocy athame utworzyłam krąg i w każdej ćwiartce zapaliłam świeczkę. Następnie rozrzuciłam prochy matki i oddałam ją Czterem Żywiołom.
- A konkretnie?
- Ech… „Oddaję czterem żywiołom to, co z nich powstało, niech szczęśliwie powróci do Ziemi. Oddaję Bogini i Bogu ich wierną kapłankę, niech przyjmą jej duszę i pomogą się narodzić na nowo...” – wyrecytowała z pamięci. – Następnie zaczęłam nucić pieśń dla Bogini i tańczyć w jej blasku. Nagromadzona energia ściągnęła wiatr, który podsycił płomienie świec i poderwał prochy mojej matki do góry. Już zaczęły wirować, gdy ten idiota mi przerwał! – stwierdziła, wskazując oskarżycielsko na Bartosza. Mężczyzna od razu poderwał się.
- Ja byłem tylko w pracy, więc kto komu przeszkadzał, co? Jestem tylko uczciwym obywatelem, który ciężką pracą zarabia na chleb, wiedźmo!
- Nieważne – mruknął medyk. – Co stało się dalej? Wyszłaś z ochronnego kręgu? – zapytał, zerkając na dziewczynę i tymczasowo ignorując Ostrowskiego.
- Tak, wyszłam z niego, żeby się ubrać – skinęła głową, rumieniąc się delikatnie. – Wtedy stało się coś dziwnego. Wiatr uniósł prochy matki dookoła cmentarza, a z grobów zaczęły wychodzić…
- Trupy – Bartosz rzucił beznamiętnie.
- A potem w środku okręgu pojawiła się ta zjawa. Była czarna… Zaczęła iść w moim kierunku, więc zaczęłam rysować Pieczęć Salomona, która to jest dobra na radzenie sobie z upiorami. Następnie kazałam zjawie odejść…
- A konkretnie? – Zeiter zapytał jeszcze raz, stukając palcem w oparcie fotela.
- „Aniele Ciemności, w imieniu Pana, rozkazuję ci... usłuchaj mnie i odejdź przed moim oddechem. Pełzaj u mych stóp, nim przepędzę cię świętym ogniem i czystą wodą. Zatrzymaj się i zamilknij, by mogła cię pochłonąć ziemia pode mną i niebo nade mną. W imię Archanioła Michała, który walczył i pokonał moce piekielne, pętam cię w świętym Trójkącie Salomona. Odejdź.”
- Co zjawa zrobiła?
- Krzyknęła przeraźliwie, świeczki zgasły i zaraz zniknęła – odpowiedziała Rosa, a medyk spojrzał się porozumiewawczo na Bartosza. Ten jedynie pokiwał twierdząco głową.
- Prawdę mówi, byłem tam przecież i tak to właśnie wyglądało – odrzekł już nieco spokojniej. – To co mamy zrobić, hm? Pan to jest dobry w tych sprawach, ja to się nie znam. A ona widać też nie, skoro tak poknociła – wzruszył ramionami i nie zwracał uwagi na to, jak dziewczyna gromi go morderczym wzrokiem. O tym co potem zaszło między nimi, nie wspominali. Ale Bartosz dobrze pamiętał tę drugą część, jak przyciskał ją do zimnej ziemi i wbijał się w nią mocno. Westchnął cicho, rozmarzony.
Odwrócił wzrok w stronę okna i skupił się na oglądaniu wirujących na wietrze płatków śniegu. To było realne, namacalne i proste. Jak seks wczorajszej nocy. Nie to, co wygadywała ta nawiedzona dwójka. W powietrzu czuć było dziwną atmosferę i ten wewnętrzny niepokój, jakby jakieś siły nieczyste grały z nimi w jakąś grę, a oni byli jedynie pionkami. Bartosz przyznał sam przed sobą, że tak zaniepokojony nie czuł się nawet wtedy, gdy nocami przemykał niczym zjawa między starymi grobami.
__________________ Non fui, fui. Non sum, non curo.
Ostatnio edytowane przez Serge : 30-11-2009 o 22:52.
|