Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2009, 16:42   #17
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Mogła siedzieć cicho. Mogła pozwolić mu myśleć, że taki goguś jak on posiada jakiekolwiek pojęcie o tego rodzaju operacjach. Mogła, postąpiła inaczej. Zdecydowała się na rozwianie niedopowiedzeń. Odezwała się ponownie, a jej ton był ostry i nieco nazbyt pompatyczny.
- Dokładnie zdaję sobie sprawę z tego jaki jest nasz cel drogi panie. Kiedy będziemy już poza zasięgiem potencjalnego zagrożenia, falsyfikat zniknie jak nocna mara. Do tego czasu… korzystniejsze będzie dla nas utrzymanie przekonania, że nic nie zginęło.
Przekrzywiła nieznacznie głowę, kończąc swój płomienny wywód. Z powodu podekscytowania miała już sięgnąć po kieliszek z krwią, ale opamiętała się.
- Rozumiem.- rzekł Ventrue, w końcu zdając sobie sprawę z natury subtelnej dywersji snutej przez dziewczynę w okularach - Tylko jak właściwie chce pani to zrobić?
Mruknęła pod nosem, najwyraźniej rozbawiona tym irracjonalnym pytaniem. Zupełnie jakby pytał skąd biorą się dzieci, lub o coś równie oczywistego, co już dawno powinien wiedzieć. Czyżby Louis nie został poinformowany z kim właściwie ma do czynienia? A to peszek.
- Ach, to już moja skromna tajemnica, jednak proszę się nie martwić drogi panie. Zaręczam, że mam wszystko pod kontrolą.
Z jakiegoś powodu bawiło ją przeskakiwanie pomiędzy formą grzecznościową i zwracaniem się do niego po imieniu, niczym dobra znajoma. Enigmatyczna odpowiedź nie udzieliła nadzorującemu krwiopijcy jakichkolwiek wyjaśnień, jednak mimo to, Louis wykrzywił usta, tworząc nimi linię udawanej przebiegłości. W obecnych warunkach, nie chcąc wyjść wobec zebranych na całkowitego idiotę, zapewne nie posiadał innego wyjścia.
- No cóż. Ufam pani, panno Izzy…
Na te słowa dziewczyna uśmiechnęła się do Ventrue w sposób pełen słodyczy i niewinności. Prawie jak salonowa kokietka. Mimo to, przewróciła oczyma za swoją mroczną zasłoną, starając się odgonić absurdalność owego stwierdzenia. Ufał? Ufał jej? Na wujka Zuula i ciotkę Petunię. To jakim cudem wampir ten wciąż pozostawał na swoim stanowisku musiało być zagadką stanowiącą zagwozdkę dla niejednego Starszego.


Dziewczyna ujęła komórkę i tracąc zainteresowanie resztą świata, zaczęła przeskakiwać opcje w menu czarno-srebrnego cacka. Była trochę jak małe dziecko, które dorwało najnowszą, przenośną konsolę. Choć jej cichy podziw i fascynacja stanowiły jedynie (kolejną już) grę pozorów. Przedstawiciel Camarilli okazał się niezwykle hojny fundując im owe prezenty, podbijając ich stawki, a nawet zarzekając się, że zaopatrzy grupę w potrzebny sprzęt. Zapewne strach przed wielkim, złym przedpotopowcem który może ugryźć go w tyłek był tak wielki, że Ventrue nie zważał na koszta. Kluczyki przechodzące z rąk do rąk zwróciły uwagę panny Isabelle. Kiedy usłyszała jaki typ samochodu został im przydzielony, nie miała już nawet siły i ochoty komentować geniuszu taktycznego pana Louisa. Słowa zwyczajnie nie byłyby w stanie trafnie oddać owej cechy. Mimo nadzwyczajnej niechęci jaka w niej narosła, pogromczyni bezbronnych jabłek chciała jeszcze zapytać osobnika w stylowym odzieniu o dokładny termin zlecenia. Wyprzedził ją jednak Konstantinos, wobec czego odpowiedziała tylko na wysnutą przez mężczyznę propozycję nowego miejsca narady.
- Jeśli o mnie chodzi, nie mam nic przeciwko.
Bajkowy hotel zdawał się być tej nocy zdecydowanie mniej cudowny niż zazwyczaj. Może miało to coś wspólnego z troglodytami demolującymi ściany? Ciężko stwierdzić Pozostało tylko poczekać aż grupa otrzyma wyjaśnienia i zdecyduje się ruszyć w drogę.
 
Highlander jest offline