Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2009, 22:04   #58
madman
 
madman's Avatar
 
Reputacja: 1 madman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemumadman to imię znane każdemu
Rozpoczął się pierwszy dzień nowego roku. Dla miasta Loredo był to również pierwszy dzień nowej ery. Dzień zapewne istotny lecz nie istotniejszy od nocy, jaka miała nadejść. Dach Hotelu Santa Maryja górował nad miastem, tonął w słońcu. Na około tańczyły cienie innych budynków. Cień hotelu określał całe miasto niczym w zegarze słonecznym. Dzień dla ludzi upływał powoli, lecz dla istoty żyjącej mrokiem, przemykał szybko. Słońce pędziło po niebie z niesamowitą prędkością, jakby od czegoś uciekało… jakby się bało.
W apartamencie na ostatnim piętrze nowy Książe miasta spał w swoim fotelu, zupełnie nieruchomy i blady niczym posąg boga bo równie piękny. Przed nim na biurku stał stary antyczny zegar, Hektor nieprzytomnymi oczyma wpatrywał się we wskazówki obracające się bardzo szybko. W spokoju oczekiwał na swój czas, na czas działania. Od swojej służącej dowiedział się tego czego chciał. Została jeszcze kwestia jego podwładnych. Zastanawiał się jak radzą sobie jego pupile i co udało im się osiągnąć. Nieco obawiał się o to czy dali sobie radę… i o to czy w ogóle odważyli się pozostać jeszcze w mieście. Sprawa z wampirzą populacją jego miasta nie przedstawiała się najlepiej. Pomijając fakt, że niemiał zbyt wielu poddanych, to na kobiety za bardzo liczyć nie chciał… bo nie przywykł do tego. Mężczyźni z kolei wydawali się grubiańscy i nieporadni. No cóż… zobaczymy co kolejna noc przyniesie… oby nie rozczarowanie.



Wieczór nadszedł jak zawsze niespodziewanie. Po ulicach centrum gnał z dużą prędkością stary Harley rykiem silnika płosząc przechodni. Młody Książe ruszył na obchód swojej nowej domeny… swojego miasta. Nie założył kasku tym razem, chciał w pełni korzystać z wszystkich zmysłów podczas tej przejażdżki. Rozkoszował się tą chwilą… bo wiedział, że może nie potrwać długo.

Zatrzymał się na parkingu przed klubem, skąpany w czerwonym świetle neonu wydawał się być demonem.
Powolnym acz pewnym krokiem szedł wzdłuż kolejki ustawionej przed wejściem. Ochroniarz na jego widok szybko otworzył bramkę aby stały i znany gość nie musiał nawet zwolnić kroku, a już nie daj bóg się zatrzymać.

Wewnątrz było duszno i tłumnie. Woń alkoholu mieszała się z wonią perfum. Hektor powoli przesuwał się przez tłum ludzi. Jego nozdrza rejestrowały również inne zapachy. Rozglądał się dookoła, rozpoznał nawet kilka twarzy. Był tutaj stałym bywalcem. Tutaj z łatwością polował na to na co miał od zawsze ochotę… od swego pierwszego pocałunku. Klub „Red Light” dla wielu w mieście wydawał się nie ciekawą speluną zrzeszającą różne nieciekawe osobistości, przez niektórych omijany z daleka. Fakt, że pojawiali się tutaj tylko ludzie o niepopularnej orientacji seksualnej nie przysparzał knajpie klientów tylko masę problemów. Jednak dla Hektora miejsce było bo prostu rajem na ziemi.



Dotarł w końcu do baru, oparł się o niego rękoma i chwilę stał nieruchomy. Po czym obejrzał się szybko do tyłu, spojrzenia innych mężczyzn rozeszły się natychmiastowo ale efekt pozostał.
- Witaj ponownie Hektorze. Może tym razem uda mi się nakłonić cię abyś coś sobie zamówił?- głos barmana ledwie przebił się przez ostre rytmy bardzo alternatywnej muzyki.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=2jY-Dl1T_V8[/MEDIA]

-Witaj Luis. Może ci się uda.- odparł wampir uśmiechając się do łysego, lekko otyłego pana po czterdziestce ubranego w skórzaną kamizelkę.
-Ale raczej poczekam, aż ktoś zaoferuje mi coś do picia. Ale dzięki, że pytasz.- barman wzruszył ramionami i oddalił się w stronę innych klientów. Hektor zarejestrował, że jak zwykle zrobił w klubie furorę, wokoło gromadziło się coraz więcej zaciekawionych gejów. Jeden odważył się na tyle aby podejść i zagadać.
-Cześć! Często cię tu widuje i wiesz…
-Spierdalaj.
- odparł krótko Hektor.
-Co…? Ale…
-Po prostu spierdalaj i już.-
powtórzył wampir a jego spojrzenie powiedziało amantowi, że lepiej będzie jak go posłucha.
Teraz gdy miał już trochę spokoju powoli zaczął wyszukiwać w tłumie osób tej jednej cechy. Nigdy nie wiedział co to będzie, czasem tylko rodzaj spojrzenia, uśmiech. Czasem zarost czy uczesanie, generalnie cokolwiek co przypomni Hektorowi choć cień jego miłości. Cień magicznej osoby jaką był Milosh. Szukał najmniejszej iskierki która da mu najmniejszy ułamek pożaru uczuć i pożądania jakie były ich udziałem.

Wtem znalazł go, znalazł jego oczy w kimś zupełnie obcym ale to mu wystarczyło. Czuł jak jego krew zaczyna pulsować szybciej, gdzieś w głębi budził się głód i pożądanie. Pewnym krokiem podszedł do swej ofiary. Chłopiec siedział w towarzystwie kolegów gdy Hektor delikatnie dotknął jego twarzy, ich spojrzenia spotkały się*.


-Tańcz ze mną.- powiedział do niego Hektor nie odwracając wzroku.
-Hej! Kelvin, no co ty!?- próbował protestować jeden z siedzących obok przystojniaczków, lecz został zupełnie zignorowany przez parę poddającą się uczuciu… każde swojemu. Choć piosenka była szybka oni tańczyli wolno, przytulali się do siebie. Przemierzali szalejący parkiet niczym łódź wzburzone morze. Dotarli do sofy pod jedną ze ścian, Hektor pchnął na nią gwałtownie młodzieńca. Hektor usiadł na jego udach wciąż skierowany twarzą w jego stronę zanim ten w ogóle zdążył zareagować. Ręką pieścił kark i włosy z tyłu głowy. Czuł spojrzenia innych w klubie, pełne zazdrości i rozczarowania ale nie myślał o tym. Odchylił na chwilę głowę spojrzał ponownie w oczy Milosha.
-Cz… czekaj… jak… jak się nazywasz?- pytał oszołomiony napojami i sytuacją młodzieniec.
-Milosh…- odparł Hektor, choć nie brzmiało to jak odpowiedź, bardziej jak utęsknione wołanie. Jego usta poczęły pieścić szyje Kevina, całować, delikatnie gryźć i ssać. Dopiero po chwili przegryzł skórę szyi i zatopił swe zęby głębiej w tętnicę. Krew napłynęła szybko, Hektor nieomal zakrztusił się pierwszym łykiem. Teraz smakiem wyczuł tam coś więcej jak alkohol ale było już za późno. Ekstaza i spełnienie ogarnęły ich. Po chwili wampir zmusił się do zaprzestania, wystraszył się nieco gwałtownie słabnącym pulsem krwi swej ofiary, o mało nie zapomniał się zupełnie. Zalizał otwartą ranę i ukradkiem sprawdził puls. Odetchnął z ulgą, chłopiec będzie osłabiony i obolały przez tydzień ale przeżyje.

Chwiejnym krokiem, nieco oszołomiony ale zaspokojony Hektor ruszył do wyjścia z klubu. Czas naglił, czekało go kolejne spotkanie, bardziej pilne i niestety mniej przyjemne od tego. Noc wydawała się jaśniejsza z większą ilością barw i odcieni. Jego sytuacja teraz zdawała się nie taka straszna… właściwie to całkiem zabawna. Z uśmiechem na twarzy pędził przez ulice miasta do Galerii Sztuki w centrum a później może do klubu Siódme Niebo. Tak czy inaczej musiał odnaleźć niejakiego Conrado Calderóna, wiele od tego spotkania będzie zależało.



--------------
*-Prezencja
 
__________________
D&D is a Heroic Fantasy.
Not a Peasant-oic Fantasy.
Know the difference.
Feel the difference.

Ostatnio edytowane przez madman : 01-12-2009 o 22:07.
madman jest offline