Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2009, 00:22   #12
Memo
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny
Mandy Watson
Pasożyt dał się oderwać bez większych przeszkód i po chwili wylądował w saszetce. Urządzenie z bliska jeszcze bardziej przypominało telefon, ale wyświetlacz pokazywał długi ciąg cyfr, z którego nic nie byłaś w stanie wywnioskować. Zabrawszy wszystkie swoje rzeczy i zostawiwszy pluskwę, schowałaś jeszcze pistolety pod siedzenia furgonetki, jeszcze ktoś by znalazł i wpadłby mu do głowy jakiś głupi pomysł.
Po powrocie do akademiku i przespaniu niecałych 4 godzin, wzięłaś prysznic, odziałaś się i ruszyłaś w kierunku budynku, w którym mieszkał Robert. Wybrałaś 9:00, gdyż o tej porze w soboty, współlokator Harma, Isaac Butler, wybierał się na jogging. Minęłaś go kilkanaście metrów od klatki schodowej, rzucił ci krótkie "cześć" i pobiegł dalej. Zadzwoniwszy do drzwi, odczekałaś kilka sekund i po chwili ujrzałaś twarz Roberta.
- Hej, Mandy, wejdź do środka. Kawy? – spytał przyglądając ci się badawczo. W pokoju unosi się zapach wspomnianego napoju, a po podłodze wala się masa książek, szkiców, narzędzi i części.
- Sorry za bałagan, mam ostatnio niezłe urwanie głowy. Co jest?
Wymieniwszy kilka słów, pokazałaś mu urządzenie.
- Ten szyfr... Skąd to masz? – spytał wyraźnie zachmurzony spojrzawszy na ciebie znad okularów. - Profesor Hamilton stworzył niemal identyczny, ale od jakiś dwóch tygodni ma wywieszoną kartkę, że jest chory. Mam trochę notatek na ten temat, ale oczywiście nie zdradził mi wszystkiego, zresztą wtedy ten szyfr nie był nawet w połowie gotowy... Hm... Myślisz, że ktoś mógł go porwać?
Pamiętasz prof. Hamiltona, chociaż na pierwszym roku był jeszcze doktorem. Ten dość pogodny starszy człowiek był wybitnym matematykiem i kryptologiem oraz weteranem II wojny, w której stracił lewą dłoń. Nie miał żadnej bliskiej rodziny i mieszkał samotnie w apartamencie w środkowo-zachodnim Manhattanie, jakieś dwie godziny drogi stąd.

Steven Novack
Oderwawszy pasożyta i zawinąwszy go w ubrania, ułożyłeś Franka w stosunkowo wygodnej pozycji i upewniwszy się, że przez najbliższy czas jego organizm poradzi sobie sam, zadzwoniłeś na pogotowie.
- Już ktoś po niego jedzie, proszę zostać przy poszkodowanym – odpowiedział ci głos w słuchawce.
W opuszczonym magazynie, nie było już nikogo, ale pobieżne oględziny nie wykazały żadnych śladów krwi lub kul, pewnie zwinęli się nim policja zdołała przyjechać. Zabrałeś całą aparaturę podsłuchową i kamerę szpiegowską. Wprawdzie i tak niemożliwym byłoby powiązanie tego sprzętu z tobą, ale pewnie by go znaleźli po dokładniejszym przeszukaniu, a szkoda byłoby go stracić.
W mieszkaniu Franka Shuttle'a nikt nie odbierał, on sam pewnie był w szpitalu, a brak zdjęć bliskich w portfelu mógł sugerować po prostu brak takowych. Będąc w przebraniu, wędrowałeś po Little Italy na południowym Manhattanie. Zjadłeś lunch w restauracji Palermo, w której rozpoznałeś Salvatore Maranzano, informatora federalnych.
- Niech cię szlag trafi! Bastardo! – krzyknął do słuchawki wiszącego na ścianie aparatu telefonicznego i trzasnął nią o widełki. Odwróciwszy się, wyszedł i zaczął iść chodnikiem. W sumie masz przy sobie trochę fałszywych dokumentów, w tym legitymację FBI, a ten człowiek może coś wiedzieć o nagłym powrocie Lorenza, bo przecież nie powróciłby tylko po to by nadzorować transakcję z Turkami.

Steven Grant
- Dzięki...? – usłyszałeś jeszcze nim oddaliłeś się od łodzi.
Przed powrotem do domu, postanowiłeś pobiegać jeszcze chwilę po Queens, Brooklynie i Manhattanie. Pędząc przez Queens, minąłeś policjantów, którzy ładowali do stojącego pod sklepem jubilerskim radiowozu czwórkę mężczyzn. Po drodze zostawiłeś mundurowym jednego niedoszłego włamywacza oraz amatora damskich torebek.
Biegnąc przez Central Park, dostrzegłeś dwójkę walczących wręcz mężczyzn, którzy poruszali się zauważalnie szybciej niż zwykli ludzie. Nie tak szybko jak ty, ale wystarczająco by zwróciło to twoją uwagę. Ostatecznie jednak, jednemu z nich udało się obezwładnić drugiego.

Julia Iron
- Bob, jasna cholera, nic ci nie jest?! – krzyknął jeden z mężczyzn i pomógł wstać podciętemu strażnikowi.
- Chyba nic poważnego, trochę się poparzyłem, ale te nowe uniformy są całkiem niezłe jeśli chodzi o zatrzymywanie ciepła na zewnątrz. Ale szkoda kawy, dobra była.
- No, oryginalna z Brazylii. Glenn przywiózł z wakacji, zawsze mówiłem, że ci z Na---
- Cicho! – fuknął wąsaty, który wcześniej poinformował cię do prawa milczenia. - No, no, no, doigrałaś się, paniusiu! Najpierw włamujesz się do muzeum, atakujesz strażnika i mu grozisz, a teraz jeszcze podajesz się za jednego z tych szaleńców w kostiumach i oczekujesz, że cię wypuścimy, ot tak, po prostu? Grubo się mylisz! Kradzież dzieł sztuki to przestępstwo federalne! Zaraz przyjedzie policja i muzeum odwiedzisz najwyżej na przepustce, ale osobiście zadbam o to byś żadnej nie dostała przez najbliższe dwadzieścia lat! – wydarł się na ciebie celując do ciebie z rewolweru.
- Ale, szefie, Halloween jest w październiku, więc w tym wypadku akurat mówi prawdę – zauważył inny strażnik.
Nagle, usłyszałaś cichy głos profesora Andersona, który zaczął wydobywać się z komunikatora.
- Okno otworzy się za dziesięć sekund, bądź gotowa.
Jak powiedział, tak też się stało – po chwili zabezpieczenie z okna podniosło się do góry, a ono samo otworzyło się, umożliwiając ci ucieczkę.
- Co jest?! – krzyknął jeden z strażników i wystrzelił w twoim kierunku, ale byłaś już na zewnątrz. Będąc już na otwartej przestrzeni, zauważyłaś końcówkę jakiejś walki – jeden mężczyzna przywalił drugiemu i założył mu chwyt.

Grigori Aleksandrov
Skacząc nad drzewami spłoszyłeś jakieś ptaki, których zachowanie musiało ostrzec włamywacza, gdyż gdy tylko zadałeś cios, człowiek ten rozmazał się, a ty nie napotykając żadnego oporu, poleciałeś do przodu. Leżąc na ziemi, poczułeś jak coś łamie ci się na szyi, a wstawszy, dostrzegłeś tegoż człowieka z strzykawką w dłoni.
Zaatakowałeś ponownie, ale mężczyzna zwinnie unikał twoich uderzeń. Zbyt zwinnie, niemożliwe by był zwykłym człowiekiem. Po kilku minutach, ostatecznie udało ci się go trafić w klatkę piersiową, co pozbawiło go tchu. Wykręciwszy mu ręce do tyłu i założywszy żelazny (niemal dosłownie) chwyt, obezwładniłeś go.
- Poddaję się? – powiedział włamywacz dziwnie spokojnym głosem, jak na kogoś kto właśnie został pokonany. Coś jeszcze ci nie pasowało... Nigdzie nie ma torby, w której musiał ukryć skradziony towar.
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic
Memo jest offline