Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-11-2009, 22:33   #11
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
Spojrzawszy ze zdziwieniem na uciekającego złodzieja Grigori wrócił ponownie do wygodnej pozycji i podniósł głowę ku gwieździstemu niebu.
- Cholera... - Mruknął do siebie, po czym podejmując jedyną słuszną decyzję zerwał się nagle szybkim ruchem z parkowej ławki i podjął pościg za rzekomym rabusiem.
Chciał dogonić swój cel przy pomocy długich skoków lecz obawa przez nieprzyjemnym trafieniem w drzewo w gęstym Central Parku powstrzymała go od śmiałego czynu. Poza tym dogonienie obciążonego torbą mężczyzny, o ile to miał być mężczyzna, choć kobiety ze swojej delikatności rzadko były spotykane po stronie tych niedobrych, złych i z całokształtu "fe", nie było dużym wyzwaniem, szczególnie z taką kondycją jaką posiadał młody Rosjanin.
- No zatrzymaj się że wreszcie! - krzyknął nerwowo Grigori gdy tylko hot-dog, który wyjątkowo zarobiony za jego własne pieniądze, rozerwał mu się w dłoni ochlapując ulubioną kurtkę rozmaitymi, wysoko kalorycznymi sosami i dodatkami.
Znudzony i już poniekąd wyczerpany, biorąc pod uwagę tryb życia młodziaka, Grigori postanowił wykonać ryzykowny skok, mając przy tym nadzieję iż znajdzie się wystarczająco blisko uciekiniera by móc mu wreszcie przywalić prosto w twarz, między innymi za ubrudzenie kurtki, skrajne przemęczenie oraz zmarnowanie kolejnych kilku minut które młodzieniec mógł wykorzystać na relaksujący odpoczynek na jakże komfortowej, Central Park'owej ławce, tej samej, znanej już od tylu miesięcy.
Chłopak wybił się z największą prędkością w przód i pofruną niczym wolny ptak prosto...

...w bujne korony drzew.
 
Elthian jest offline  
Stary 03-12-2009, 00:22   #12
 
Memo's Avatar
 
Reputacja: 1 Memo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumnyMemo ma z czego być dumny
Mandy Watson
Pasożyt dał się oderwać bez większych przeszkód i po chwili wylądował w saszetce. Urządzenie z bliska jeszcze bardziej przypominało telefon, ale wyświetlacz pokazywał długi ciąg cyfr, z którego nic nie byłaś w stanie wywnioskować. Zabrawszy wszystkie swoje rzeczy i zostawiwszy pluskwę, schowałaś jeszcze pistolety pod siedzenia furgonetki, jeszcze ktoś by znalazł i wpadłby mu do głowy jakiś głupi pomysł.
Po powrocie do akademiku i przespaniu niecałych 4 godzin, wzięłaś prysznic, odziałaś się i ruszyłaś w kierunku budynku, w którym mieszkał Robert. Wybrałaś 9:00, gdyż o tej porze w soboty, współlokator Harma, Isaac Butler, wybierał się na jogging. Minęłaś go kilkanaście metrów od klatki schodowej, rzucił ci krótkie "cześć" i pobiegł dalej. Zadzwoniwszy do drzwi, odczekałaś kilka sekund i po chwili ujrzałaś twarz Roberta.
- Hej, Mandy, wejdź do środka. Kawy? – spytał przyglądając ci się badawczo. W pokoju unosi się zapach wspomnianego napoju, a po podłodze wala się masa książek, szkiców, narzędzi i części.
- Sorry za bałagan, mam ostatnio niezłe urwanie głowy. Co jest?
Wymieniwszy kilka słów, pokazałaś mu urządzenie.
- Ten szyfr... Skąd to masz? – spytał wyraźnie zachmurzony spojrzawszy na ciebie znad okularów. - Profesor Hamilton stworzył niemal identyczny, ale od jakiś dwóch tygodni ma wywieszoną kartkę, że jest chory. Mam trochę notatek na ten temat, ale oczywiście nie zdradził mi wszystkiego, zresztą wtedy ten szyfr nie był nawet w połowie gotowy... Hm... Myślisz, że ktoś mógł go porwać?
Pamiętasz prof. Hamiltona, chociaż na pierwszym roku był jeszcze doktorem. Ten dość pogodny starszy człowiek był wybitnym matematykiem i kryptologiem oraz weteranem II wojny, w której stracił lewą dłoń. Nie miał żadnej bliskiej rodziny i mieszkał samotnie w apartamencie w środkowo-zachodnim Manhattanie, jakieś dwie godziny drogi stąd.

Steven Novack
Oderwawszy pasożyta i zawinąwszy go w ubrania, ułożyłeś Franka w stosunkowo wygodnej pozycji i upewniwszy się, że przez najbliższy czas jego organizm poradzi sobie sam, zadzwoniłeś na pogotowie.
- Już ktoś po niego jedzie, proszę zostać przy poszkodowanym – odpowiedział ci głos w słuchawce.
W opuszczonym magazynie, nie było już nikogo, ale pobieżne oględziny nie wykazały żadnych śladów krwi lub kul, pewnie zwinęli się nim policja zdołała przyjechać. Zabrałeś całą aparaturę podsłuchową i kamerę szpiegowską. Wprawdzie i tak niemożliwym byłoby powiązanie tego sprzętu z tobą, ale pewnie by go znaleźli po dokładniejszym przeszukaniu, a szkoda byłoby go stracić.
W mieszkaniu Franka Shuttle'a nikt nie odbierał, on sam pewnie był w szpitalu, a brak zdjęć bliskich w portfelu mógł sugerować po prostu brak takowych. Będąc w przebraniu, wędrowałeś po Little Italy na południowym Manhattanie. Zjadłeś lunch w restauracji Palermo, w której rozpoznałeś Salvatore Maranzano, informatora federalnych.
- Niech cię szlag trafi! Bastardo! – krzyknął do słuchawki wiszącego na ścianie aparatu telefonicznego i trzasnął nią o widełki. Odwróciwszy się, wyszedł i zaczął iść chodnikiem. W sumie masz przy sobie trochę fałszywych dokumentów, w tym legitymację FBI, a ten człowiek może coś wiedzieć o nagłym powrocie Lorenza, bo przecież nie powróciłby tylko po to by nadzorować transakcję z Turkami.

Steven Grant
- Dzięki...? – usłyszałeś jeszcze nim oddaliłeś się od łodzi.
Przed powrotem do domu, postanowiłeś pobiegać jeszcze chwilę po Queens, Brooklynie i Manhattanie. Pędząc przez Queens, minąłeś policjantów, którzy ładowali do stojącego pod sklepem jubilerskim radiowozu czwórkę mężczyzn. Po drodze zostawiłeś mundurowym jednego niedoszłego włamywacza oraz amatora damskich torebek.
Biegnąc przez Central Park, dostrzegłeś dwójkę walczących wręcz mężczyzn, którzy poruszali się zauważalnie szybciej niż zwykli ludzie. Nie tak szybko jak ty, ale wystarczająco by zwróciło to twoją uwagę. Ostatecznie jednak, jednemu z nich udało się obezwładnić drugiego.

Julia Iron
- Bob, jasna cholera, nic ci nie jest?! – krzyknął jeden z mężczyzn i pomógł wstać podciętemu strażnikowi.
- Chyba nic poważnego, trochę się poparzyłem, ale te nowe uniformy są całkiem niezłe jeśli chodzi o zatrzymywanie ciepła na zewnątrz. Ale szkoda kawy, dobra była.
- No, oryginalna z Brazylii. Glenn przywiózł z wakacji, zawsze mówiłem, że ci z Na---
- Cicho! – fuknął wąsaty, który wcześniej poinformował cię do prawa milczenia. - No, no, no, doigrałaś się, paniusiu! Najpierw włamujesz się do muzeum, atakujesz strażnika i mu grozisz, a teraz jeszcze podajesz się za jednego z tych szaleńców w kostiumach i oczekujesz, że cię wypuścimy, ot tak, po prostu? Grubo się mylisz! Kradzież dzieł sztuki to przestępstwo federalne! Zaraz przyjedzie policja i muzeum odwiedzisz najwyżej na przepustce, ale osobiście zadbam o to byś żadnej nie dostała przez najbliższe dwadzieścia lat! – wydarł się na ciebie celując do ciebie z rewolweru.
- Ale, szefie, Halloween jest w październiku, więc w tym wypadku akurat mówi prawdę – zauważył inny strażnik.
Nagle, usłyszałaś cichy głos profesora Andersona, który zaczął wydobywać się z komunikatora.
- Okno otworzy się za dziesięć sekund, bądź gotowa.
Jak powiedział, tak też się stało – po chwili zabezpieczenie z okna podniosło się do góry, a ono samo otworzyło się, umożliwiając ci ucieczkę.
- Co jest?! – krzyknął jeden z strażników i wystrzelił w twoim kierunku, ale byłaś już na zewnątrz. Będąc już na otwartej przestrzeni, zauważyłaś końcówkę jakiejś walki – jeden mężczyzna przywalił drugiemu i założył mu chwyt.

Grigori Aleksandrov
Skacząc nad drzewami spłoszyłeś jakieś ptaki, których zachowanie musiało ostrzec włamywacza, gdyż gdy tylko zadałeś cios, człowiek ten rozmazał się, a ty nie napotykając żadnego oporu, poleciałeś do przodu. Leżąc na ziemi, poczułeś jak coś łamie ci się na szyi, a wstawszy, dostrzegłeś tegoż człowieka z strzykawką w dłoni.
Zaatakowałeś ponownie, ale mężczyzna zwinnie unikał twoich uderzeń. Zbyt zwinnie, niemożliwe by był zwykłym człowiekiem. Po kilku minutach, ostatecznie udało ci się go trafić w klatkę piersiową, co pozbawiło go tchu. Wykręciwszy mu ręce do tyłu i założywszy żelazny (niemal dosłownie) chwyt, obezwładniłeś go.
- Poddaję się? – powiedział włamywacz dziwnie spokojnym głosem, jak na kogoś kto właśnie został pokonany. Coś jeszcze ci nie pasowało... Nigdzie nie ma torby, w której musiał ukryć skradziony towar.
 
__________________
Wszystko wolno, hulaj dusza
Do niczego się nie zmuszaj
Niczym się nie przejmuj za nic
Nie wyznaczaj sobie granic
Memo jest offline  
Stary 03-12-2009, 11:23   #13
 
Gratisowa kawka's Avatar
 
Reputacja: 1 Gratisowa kawka ma wyłączoną reputację
Mandy wizyta średnio się uśmiechała, no, ale nie było bata. Niewyspana więc, po słabym śniadaniu (nigdy nie miała jakichś umiejętności kucharskich - nie znalazła jajek, więc wyszła z pokoju z suchą pajdą chleba w zębach, pod nosem narzekając na swoje zapominalstwo. Miała zrobić zakupy, pozyskać drogą handlu jajka, mogłaby sobie zrobić wtedy jakże cudowne danie, jakim była jajecznica... żeby było śmieszniej, nie wypiła nawet nic cieplejszego, zrezygnowawszy z tego z powodów... raczej mało logicznych.
- Cholerny Isaac - mruknęła pod nosem, wchodząc do budynku. - Nie mógłby biegać, jak każdy porządny Amerykanin, po stwierdzeniu otyłości?
Zapukała do jego drzwi, postała chwilę, a, gdy otworzył drzwi, rozmarzona zapachem kawy przez moment nie reagowała na jego pytanie. W końcu otrząsnęła się i typowym dla siebie, ospałym tonem, powiedziała:
- Dzięki, nie trzeba.
Coś jej w głowie przypomniało, że Robert zawsze miał trochę lepszą kawę niż ona, zignorowała to jednak, pełna woli i... suchego chleba. Pewnie dostanie od niego mdłości, postanowiła więc zapobiegawczo w drodze do siebie, kupić sobie wodę mineralną.

- Co jest? - Powtórzyła za nim pytanie i pstryknęła w palce, aby wyciągnąć urządzenie. - Ostatnia noc obfitowała w rozrywki, ale niestety - Touringiem nie jestem.
Z tymi słowami właśnie podała mu urządzenie. Ostatnimi czasy nie wykraczali ponad sprawy służbowe, choć musiała przyznać, że ciekawił ją stan jego pokoju. Ugryzła się jednak w język zanim o cokolwiek zapytała.
- Ten szyfr... Skąd to masz? - Gdy zadał to pytanie, uniosła znacząco brwi. Przecież to było chyba OCZYWISTE. Zgryźliwość weszła jej w nawyk - znowu musiała ugryźć się w język, słuchając tego, co mówił. Kiedy skonczył, zaczęła zamyślona krążyć po pokoju zręcznie omijając wszelkie książki czy notatki. Podrapała się po brodzie, układając sobie w głowie zgromadzone informacje.
- Więc tak: on jest nieobecny od dwóch tygodni, napady działy się od dziesięciu. Teoretycznie to daje "puste" cztery dni. Tylko po jaką cholerę zwykłym włamywaczom kody?
Zatrzymała się i wpatrzyła w ścianę. Pozostawała jeszcze kwestia pasożyta. On tym bardziej wzbudzał podejrzenia, póki co jednak nie wiedziała, co o profesorze miałaby myśleć. Dla własnego komfortu psychicznego wolałaby naiwnie wierzyć, że go tylko porwano.
- Zrobimy tak: zostawię ci urządzenie, jak któregoś wieczora będzie ci się nudzić, to wiesz... miło by było, gdyby chociaż jedno słowo kluczowe, czy inna wskazówka była w ciągu czterech dni. To po pierwsze. Po drugie, nie miał profesor jakiegoś kolegi, co siedział w parazytologii? Albo, nie zwalniał się taki z pracy? Ogólnie przydałyby mi się jakieś namiary na takich, ale w razie czego mogę się sama pofatygować żeby poszukać jakichś informatorów. Co tam jeszcze... Nie zauważyłeś w jego zachowaniu ostatnimi czasy czegoś dziwnego? Nie wiem, zdenerwowany był, łatwiej się denerwował na uczniów, mówił trochę alogicznie... cokolwiek. No i przede wszystkim: gdzie on mieszka?
 
Gratisowa kawka jest offline  
Stary 03-12-2009, 22:15   #14
 
razdwaczy's Avatar
 
Reputacja: 1 razdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znanyrazdwaczy wkrótce będzie znany
Steven podszedł do Salvatore. Dyskretnie pokazał mu legitymację i głową skinął, aby szedł za nim.
Kiedy znaleźli się w ustronnym miejscu, nakazał mu się zatrzymać.
- Wielki człowiek powrócił. - stwierdził zmieniając głos, aby brzmieć jak Clint Eastwood w brudnym Harrym - jeśli wiesz o czym mówię. Po co?
Poczekał na odpowiedź. Jeśli Salvatore zacząl coś kręcić, Novack pchnął go na ścianę.
- Pytanie pomocnicze - powiedział wyciągając Berettę - Ile kolan potrzebujesz, aby żyć?
Zrobił pauzę.
- Wiem o czym myślisz. Że mi nie wolno. A kto mi udowodni, że nie rzuciłeś się na mnie, aby chronić ukochanego Dona? Komu uwierzą? Funkcjonariuszowi z pięcioletnią służbą i pochwałą od samego rozporkowego Billa, czy takiej szui jak ty?
Jeżeli dalej nie odpowiadał Steven walnął go w łeb i dalej zaczął przesłuchiwać. W ostateczności, jeśli dalsze bicie nie skutkowało zamknął go zakneblowanego w jednym z opuszczonych domów na przedmieściu na noc. Nagiego. W towarzystwie szczurów.
Jeśli w końcu uzyskał odpowiedź, to pochwalił Maranzano obiecując mu scooby chrupkę i zadał kolejne pytanie?
- O co chodzi z tymi robalami?
Jeśli nie wiedział o co chodzi, to zaczął tłumaczyć:
- Jeden z moich ludzi obserwował wczoraj transakcję. Niby chodziło o fałszywe pieniądze, ale przy jednym z gości znaleziono jakiegoś robala. Nie wiemy na razie co to jest, ale jeśli będziesz niegrzeczny sprawdzimy na tobie jakie choróbska roznosi. W każdym razie doszliśmy do wniosku, że skoro Don ma kasy jak lodu, a w transakcji brał udział jakiś gość z dziwnym robalem, to chyba nie chodziło o paru martwych prezydentów. Wiesz coś o tym?
Po wyduszeniu i wysłuchaniu odpowiedzi Steven kiwnął głową.
- Jescze dwa turbopytania. Kto to jest Frank Shuttle i gdzie jest Don?
Kiedy otrzymał odpowiedź, pożyczył Salvatorowi miłego dnia i puścił nakazując ciszę i przytaczając mądrą bajkę o wilku i jagnięciu.
A w nocy poszedł włamać się do mieszkania Franka.
 
razdwaczy jest offline  
Stary 06-12-2009, 12:42   #15
 
Storm Vermin's Avatar
 
Reputacja: 1 Storm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwuStorm Vermin jest godny podziwu
Steven zatrzymał się jak wryty, gdy zobaczył dwójkę walczących mężczyzn. Naturalnie, słyszał o osobnikach obdarzonych tak jak on nadnaturalnymi zdolnościami, ale nigdy nie spotkał kogoś takiego. A teraz pojawił się dwie takie osoby naraz. Superbohater z początku nie był pewien co robić. Walczący mogli go już dostrzec, dzięki noszonemu przez Granta jaskrawo żółtemu kostiumowi. Co prawda, Steven nie miał wątpliwości, że udałoby mu się uciec w razie pogoni, ale wolał nie prowokować potencjalnie niebezpiecznego przeciwnika. Wreszcie przemógł się i postanowił zaczepić zwycięzcę tego dziwnego pojedynku. Nie mógł przecież wiedzieć, czy wygrany nie zechce zrobić czegoś głupiego, więc Steven wolał powstrzymać go już na zapas. A jeśli napotkany w parku osobnik okaże się mieć dobre intencje, cóż, zawsze warto wiedzieć, że ktoś jeszcze walczy z przestępczością z własnej, nieprzymuszonej woli.

Steven zadecydował więc. Podszedł do dwójki mężczyzn, stanął tak, by być dobrze widocznym, i zatrzymał się na chwilę. Trzeba było jakoś nawiązać kontakt, a on sam na okrzyk w rodzaju "Stój w imieniu prawa!" zareagowałby ucieczką, biorąc pod uwagę stosunek prawa do podobnych mu osób. W końcu wymyślił zawołanie, które w jego mniemaniu nie powinno spłoszyć obezwładniającego:
- Co tu się dzieje?
 
Storm Vermin jest offline  
Stary 10-12-2009, 18:04   #16
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Air Girl zacisnęła ze złości pięść.

To, co wyczyniali strażnicy, było przegięciem, i to mocnym. Ona tu dawała z siebie wszystko, a oni dyskutowali o nowych uniformach i kawie! Julia nie dziwiła się, że muzeum zostało okradzione. Aż cud, ze jeszcze nie legło w gruzach z takimi niedorajdami w roli stróżów!

Niestety, jedyny myślący człowiek w grupie mężczyzn wyglądał tak, jakby miał ochotę zabić kobietę. Objaśnił jej, że jest aresztowana pod zarzutem bycia superbohaterem czy cos w tym stylu. Julia nawet go nie słuchała, znając podobne brednie na pamięć. Lewitowała niespokojnie w powietrzu, oczekując na dalszy rozwój wydarzeń.

Nie musiała oczekiwać długo. Jej doktorek jak zawsze był gotowy, by pomóc swej uroczej asystentce. Żelazne kraty podniosły się do góry, a dziewczyna wyleciała przez nie. Usłyszała strzał, ale nawet się nim nie przejęła. Wysłała na pożegnanie małe tornado do wnętrza pomieszczenia, licząc na to, że zrobi jeszcze trochę zamieszania głupim ludziom.

- Dziękuję- szepnęła do swojej bransoletki-komunikatora, gdy zobaczyła pod sobą dwójkę walczących mężczyzn. Zaciekawiona, przystanęła w powietrzu nad ich głowami, obserwując walkę. Wolała się nie wtrącać, ale popatrzyć to nie grzech…

- Doktorze, nie sądzi pan, że coś tu nie gra? Wydawało mi się, że złodzieje dzieł sztuki grasują w Europie, a nie u nas, a poza tym… widziałeś, jakich głupków tam zatrudniają?!- wybuchła oburzona,. Nie wierząc, że to, co ją spotkało, stało się naprawdę. Może to wszystko było jednym wielkim happeningiem, jakimś sposobem wypromowania nowego komika? Nie, broń i kradzież wyglądała na prawdziwą.

- W każdym razie, chciałabym, żeby Doktor dowiedział się, co zostało skradzione i kto miał ostatnio na to oko. Czuję się w obowiązku odzyskać ten eksponat, nawet po tym, jak mnie potraktowała ochrona- powiedziała z nutką dziecinnej urazy w głosie.

Tak naprawdę, zachowanie strażników tylko podsyciło jej chęć odzyskania przedmiotu. Chciała pokazać im, że jest od nich znacznie mądrzejsza i sprytniejsza. Nie mogła wręcz wyobrazić sobie ich min, gdy ona, „słaba dziewczyna”, rozwiąże zagadkę i pokona złodzieja.

Na samą myśl wściekłości i upokorzeniu na twarzy dowódcy Julia wykrzywiła się w groteskowym uśmiechu.
 
Kaworu jest offline  
Stary 11-12-2009, 08:26   #17
 
Elthian's Avatar
 
Reputacja: 1 Elthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodzeElthian jest na bardzo dobrej drodze
"Nie chwila, coś jest nie tak." - myślał Grigori trzymając w mocnym uścisku złodzieja. Nie mógł powiedzieć "Cholera, to było zbyt proste...", bo nie było. Pierwszy raz spotkał się z przypadkiem w którym jego cel opierał się wielkiej sile nie-wielką siłą.

Jeszcze strzykawka, po co miałby mnie czymś kuć? Trucizna czy inne licho? Może to znowuż jakiś szalony profesor, który wynalazłszy kolejny nikomu nie potrzebny wynalazek ubzdurał sobie iż jest wszechmocnym geniuszem, a jego umysł bez problemu opanuje cały świat.

"Mniejsza" - pomyślał ponownie Grigori przybijając sponiewieranego złodziejaszka do ziemi.
- Może mi teraz przyjacielu powiesz gdzie to żeś zostawił swoje łupy? No i jeszcze pozostaje jakże istotna sprawa mojej kurtki, chyba nie sądzisz, że ci to daruje? - Grigori rozpoczął krótki monolog, a jego wzrok wędrował dookoła w poszukiwaniu torby.

Czując iż jego wrodzona łagodność nie przemawia zbytnio do sponiewieranego rozpoczął małą przemianę. Jedna ręka zaczęła gwałtownie emitować ciepło, po czym ogarnęła ją czarna mgła. Powoli żyły zaczęły nabrzmiewać i wypełniać się czernią. Szkielet ramienia zmieniał kształt aż w końcu wystrzelił 5 ostrych pazurów mających naśladować palce. Diabelskie ramię zbliżyło się do twarzy opryszka.

- Myślę, że w takiej sytuacji nasza rozmowa szybko się rozkręci...
 
Elthian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172