Kiedy usłyszała głos Vautrina tuż nad swoim uchem, w jej sercu i głowie rozpoczął się szalony proces analizy.
Pobudzona do myślenia ulotną tajemnicza grozą... Nie! Raczej dreszczykiem emocji sytuacji, rozpoczęła wędrówkę po wspomnieniach. Coś uwierało ją w podświadomości, sprawiało, ze jej świadomość wierciła się niczym sławetna królewna na ziarnku grochu.
- To co stworzycie, stanie się prawdą...
Stwierdzone przez Vautrina. Powtarzane wielokrotnie przez Daree.
Działania, wielkie działania.
Można stworzyć różne rzeczy.. lecz magicznych artefaktów nie... Nie? Oby nie!
Tak jakby... byli w zmowie? Wiedzieli o czymś, co ukryte było przed innymi?
Przeszył ją dreszcz strachu - tak jak błyskawice niebo, w pamiętną noc, gdy zginął Jasper.
Wychyliła kolejny kielich wina.
Nie, nie wierzę, ze zabił się sam – tak samo silnie jak w to, że nie pomógł mu nikt z nas. Popatrzyła na ich gospodarza, zajętego wygłaszaniem kolejnej kwestii. - Coś ukrywasz... - mówił, śledzący go spod wpółprzymkniętych powiek wzrok. - W końcu dowiemy się co to.
Nie miała czasu zebrać myśli, bo doszły jej słowa mistrza Arwida.
Nie dała się zbić z pantałyku. Minęły te czasy, gdy płonęła rumieńcem na każde słowo czy uwagę zwróconą przez mężczyznę.
- Owszem, Mistrzu, przyczynię się do spokoju duszy twej i zaprzeczę. Mealisandre różni się ode mnie znacznie i nie jest mną. Owszem, mam zamiar utożsamić się z nią i dać jej namiastkę siebie. Inaczej nie potrafiłabym uczynić jej prawdziwą. Obdaruję ją tym, co mi najbliższe.
Będzie śpiewać w najmniej odpowiednich porach, będzie układać pieśni w każdej chwili i miejscu, będzie czarować i dawać się uwodzić muzyce. Melodyjność i rytm poprowadzą ją przez świat targany ohydztwem chaosu. Stanie się muzyką samą w sobie... Będzie moją utęsknioną wizją barda. Niczym więcej. Tylko tyle, albo aż tyle, będzie nas łączyć.
Zamilkła, miną swą w jednoznaczny sposób dając do zrozumienia, że temat uważa za zamknięty.
- Co do spotkania, może tak być. Lecz pewną zmianę wprowadzić pragnę. Mówiliśmy o rasach różnych biorących udział w wydarzeniach. Skoro nasi – z naciskiem na to ostatnie słowo – bohaterowie mają być tylko ludźmi, pozwolę sobie wprowadzić do przygody bohatera... jakby go nazwać? Postronnego? Niezależnego? Rozumiecie, co mam na myśli z pewnością. Waham się jeszcze czy będzie to Elf czy Krasnolud, ale ta obietnica zaskoczenia chyba nie jest wam niemiła - mam nadzieję.
- Tytuł...
Oba mi się podobają.
Dla równowagi powinnam chyba podać swoją propozycję.
„ Z mroku do świtu”
„Od mroku do świtu”
„Mrok poszukujący światła”
„W mroku poszukujący świtu”
„ Bohaterowie z przypadku”
„Gdzie świt zwyciężył mrok”
„ Przypadkowi nieprzypadkowi”
„W poszukiwaniu światła”
„ Mrok i walczący świt”
Umilkła, wiedząc, że mogłaby tak długo. Mogła sypać tysiącami pomysłów, jednak skoro to nie była jej, a wspólna opowieść, nie potrafiła poczuć tego jedynego w swoim rodzaju uczucia trafienia w sedno.
Podniosła do ust kolejny, napełniony ukradkiem przez wprawną służbę kielich wina, i poczuła, że jest to jej definitywnie ostatni, na który pozwolić sobie może, nie kalając swej godności kobiecej.
__________________ A quoi ça sert d'être sur la terre? |