Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2009, 22:14   #17
Eleanor
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Alexandra przyzwyczajona była do ludzkich spojrzeń: Męskich pełnych aprobaty i pożądania, oraz kobiecych przepełnionych uczuciami zazdrości, niechęci, a czasami wręcz nienawiści. W Midd gdy chodziła w odwiedziny do dziadków lub chodziła po mieście zdarzało się to nagminne. Oczywiście nie mogła zaprzeczy, że męskie zachwyty nie sprawiały jej przyjemności, potrafiła też to zainteresowanie wykorzystywać dla własnych celów, by przekonać rozmówcę do swych racji lub obniżyć cenę. Mężczyźni byli bardzo podatni na olśniewający uśmiech fioletowookiej dziewczyny. Jednak od czasu poznania Aldyma, a zwłaszcza od momentu jego śmierci, starała się jak najmniej rzucać w oczy. Zaczęła nosić tylko męskie stroje i spinać włosy w ścisły warkocz. By jednak zupełnie przestano na nią zwracać uwagę powinna chyba zacząć nosić worek i to taki zasłaniający nie tylko twarz, ale i figurę.
Pytanie brzmiało jednak: Czy naprawdę tego chciała?
Musiała szczerze sobie na nie odpowiedzieć i zdecydowanie nie była to odpowiedź twierdząca.
Ostatnio zbyt często patrzyła w twarz swoim niskim instynktom.
Lodowej księżniczce groziło rozpuszczenie i zamiana w błotnistą kałużę.

Uśmiechnęła się do siebie ironicznie, a jakiś otyły mężczyzna obserwujący ją z uwagą, chyba potraktował to jak zaproszenie. Zanim zdążyła zareagować chwycił jej dłoń i zaproponował swe towarzystwo. Nie musiała się oglądać by czuć niechęć płynącą od strony Alexa. Gdyby uczucia mogły zabijać pstrokaty lowelas już leżałby martwy. Na szczęście uwagę wszystkich odwróciło pojawienie się lordowskiej pary, Elegancki dystyngowany mężczyzna i przepiękna kobieta. Władcy Tsurlagol wyglądali doprawdy imponująco. Czy ten mężczyzna rzeczywiście był Strigorim? Jeśli tak, być może miała właśnie niepowtarzalną okazję by go poznać.
Alex pociągnął ją w druga stronę, ku wielkiemu rozczarowaniu pana Torresa. Chłopak wyraźnie się ucieszył możliwością utarcia mu nosa. Z dumą wprowadził ją do maleńkiej zaledwie dwuosobowej loży, oddzielonej od korytarza zasłonami. Alexandra popatrzyła w dół na kotłujący się tam tłum, potem na scenę, na której pojawił się jakiś mężczyzna, ale jej wzrok kierował się mimowolnie w kierunku loży władców. Niestety z powodu zaciemnienia nic nie było tam widać.

Z zamyślenia wyrwały ją słowa Alexa. Uśmiechnęła się do chłopaka, był taki zadowolony pomysłu tej wyprawy i sympatyczny. Tak bardzo się starał, by sprawić jej przyjemność, a ona cały czas myślała tylko o misji. Powróciły do niej słowa Kallora, które usłyszała wczoraj podczas ich prywatnej rozmowy. Balans, równowaga i świadomość, że na wszystko można i należy znaleźć złoty środek.
- W Midd nie było nawet osobnego budynku teatru. Występowały tam tylko wędrowne trupy ze swoimi przedstawieniami, a ja nie wystawiłam nosa po za to miasto do momentu poznania Talgijczyków - odpowiedziała skupiając się na ty co działo się na scenie. Mężczyzna najwyraźniej opowiadał o tym co zaraz będzie się działo.
Wydało jej się to trochę dziwne, skoro mieli sami oglądać akcję, ale kiedy rozpoczęło się właściwe widowisko zrozumiała dlaczego to robił. Cała historia była śpiewana i to nie normalnym głosem, ale z jakimiś dziwacznymi modulacjami, które do tego stopnia zniekształcały słowa, że zupełnie nic nie można było zrozumieć. Po chwili dopiero psioniczka zorientowała się, że tekst nie był nawet w języku damarskim. jeszcze dziwniejsze było to, że mężczyzna na wstępie opowiadał o tragicznej miłości jakiejś pięknej, delikatnej i młodziutkiej ciemnoskórej księżniczki zakharyjskiej, a na scenę wylazło blade babsko, stare i tak grube, że scenę pod nim chyba wzmacniano magicznie, by się nie zawaliła.
Najpierw Alexandra sądziła, że to może opiekunka wzmiankowanej piękności, ale jak do kobiety podszedł wypomadowany, o głowę od niej mniejszy i ze trzy razy chudszy mężczyzna i zaczął robić do niej wielkie maślane oczy, co miało chyba oznaczać głębokie uczucie, musiała zweryfikować swoje przypuszczenia. Ogólnie wyglądało to dosyć śmiesznie, ale muzyka była raczej przygnębiająca i jakoś nikt się nie śmiał. Ludzie nie wyglądali też jednak na specjalnie przejętych tragiczną miłosną historią rozgrywającą się na scenie. Zbyt byli bowiem zajęci własnym towarzystwem i rozmowami. Wyglądało na to, że do opery nie chodziło się dla wątpliwych przeżyć natury estetycznej, ale w celu nawiązania kontaktów towarzyskich i handlowych, a przytulne balkoniki, takie jak ten w którym siedziała z Alexem miały jeszcze jedno zastosowanie, sądząc po odgłosach dobiegających do jej uszu zza ściany mimo dość głośnego scenicznego piania.

Popatrzyła na chłopaka sprawdzając czy i do jego uszu dotarły te dźwięki.
Okazało się, że Alex cały czas obserwował ją całkiem uważnie, powstrzymując uśmiech.
- To bardzo poważna sprawa. Ta sztuka. - mrugnął do niej - Ciesz się, że nie musisz wysłuchiwać komentarzy Pugglego. Przy nim zastanawiałem się co jest gorsze. Ludzie tu przychodzą pokazać się, nawiązać nowe znajomości, załatwiać sprawy. Przeróżne.
Zerknął bardziej rozbawiony niż zniesmaczony czy zażenowany w stronę ścianki do sąsiedniej loży.
- Tak – Alexandra roześmiała się – Jak widać, a raczej słychać nawet te bardziej osobiste. Myślisz, że mamy szanse zbliżyć się jakoś do Lorda Henry'ego?
Przez twarz chłopaka przemknął dziwny grymas, ale szybko zniknął, a sam Alex wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia. Może podczas jednej z przerw? Tylko pewnie jest dobrze chroniony i chce z nim porozmawiać jakaś setka osób na raz. O ile w ogóle wychodzi ze swojej loży.
Uwadze dziewczyny nie umknął cień na jego twarzy. Zbyt mocno była nastawiona na odbieranie emocji, by tego nie zauważyć. Dotknęła jego dłoni i powiedziała:
- Przepraszam. Wiem jestem beznadziejna, zamiast cieszyć się tym wieczorem i twoim przemiłym towarzystwem znowu myślę o naszej misji. Taka już jestem, więc będziesz musiał mi pomóc czasami oderwać się od głównego celu – Mrugnęła do niego wesoło.
- Staram się, ale nawet nie wiem, czy tak na prawdę chcesz się odrywać. A ja nie będę naciskał - spoważniał szybko, to dodało mu lat - A ty wcale nie jesteś beznadziejna, bo jeśliby się nam udało to faktycznie ułatwiłoby wiele spraw. Tylko ja nawet nie mam pomysłu co z tym zrobić, jego żona to arcymagini. Nie żebym był tchórzem...
- ...ale spopielenie na miejscu nie stanowi z pewnością przyjemnej alternatywy
– dokończyła Alexa kiwając głową smętnie – Tak wiem, myślałam o tym czy by nie wysłać mu wiadomości... ale to mogłoby nie zostać zbyt dobrze odebrane. Musimy zwrócić ich uwagę, jednocześnie nie wzbudzając gniewu. Tylko jak to zrobić?
- Ty bardziej się tu nadajesz do myślenia
- mrugnął, chociaż niezbyt wesoło.
- Nie martw się może coś jeszcze przyjdzie mi do głowy. Mówiłeś, że to przedstawienie ma przerwę, może wtedy uda nam się coś wskórać. Swoją drogą... jak Puggle oceniał tego typu sztukę pod względem walorów artystycznych? - Alexa niespodziewanie zmieniła temat.
- Mówił coś w stylu "och, biedne uszy Pugglego, za cóż on musi tak cierpieć, oglądając księżniczkę, która wprawia szczupły brzuch Pugglego w kompleksy". Znasz go - Roześmiał się cicho - Ale myślę, że trochę oszukiwał, bo wcale mu się do wyjścia nie spieszyło.
Psioniczka zawtórowała mu wesoło wyobrażając sobie wesołego grubaska komentującego na swój osobliwy sposób.
- Nie brakuje Ci go? Bo mnie czasami bardzo... polubiłam go. Ciekawe czy będziemy mieli okazję jeszcze kiedyś się spotkać.
- Jeśli tylko nie sprawimy, że spopieli nas jakaś wkurzona czarodziejka? Na pewno. Puggle... jest osobliwy, był dla mnie prawie jak rodzina, przez wiele lat. Nawet jakby padła krasnoludzka twierdza, to on cudownie uszedłby z życiem i wrócił by nękać nas swoim marudzeniem. Czasem tęsknię, czasem się cieszę, że nie muszę go słuchać.


Alexandrę nagle olśniło być może sama rozmowa o Pugglem spowodowała, że jej myśli stały się tak przejrzyste jak język tamtego zawiły:
- Może po prostu poprosić o chwilę rozmowy? Przedstawiłabym się jako uczennica Martusa Kallora, lord Henry z pewnością zna mojego mistrza, zwłaszcza jeśli jak przypuszczamy jest Strigorim. Co myślisz by pójść i zapytać jego ochrony?
-To najprostsza metoda. Ale zobaczysz, takich chętnych będzie setka. Każdy ze swoją, głównie zmyśloną wymówką.
- Już moja w tym głowa by ochroniarz był przekonany, że to moją prośbę musi przedstawić jako jedną z pierwszych
– Alexandra mrugnęła do chłopaka – To co idziemy? Przerwa chyba zacznie się niedługo?
Alex pokiwał głową, ale nie wyglądał na do końca przekonanego.
- Sam powiedziałeś, że to by nam wiele ułatwiło... gdyby się udało. Potem zaś, niezależnie czy uda mi się porozmawiać z władcami Tsurlagol czy nie, wieczór poświęcę wyłącznie tobie.
Dziewczyna pochyliła się i pocałowała go delikatnie w policzek. Wywołało to lekki uśmiech na jego twarzy, ale w oczach nadal nie było przekonania co do takiego ryzykownego postępowania.

Tak jak przypuszczali korytarz przed lożą władców wypełniony był petentami pragnącymi choć chwilę zabłysnąć w blasku ich obecności. Dziewczyna wygładziła suknię. Twarz przyoblekła w pewny siebie uśmiech i dumnym krokiem podeszła do jednego ze stojących w pobliżu wejścia strażników. Alex trzymał się dyskretnie na uboczu.
- Chciałabym porozmawiać z lordem Henrym i jego żoną. Jestem uczennicą Martusa Kallora – Popatrzyła uważnie na mężczyznę. Po czym ściszyła głos, by nie słyszeli jej tłoczący się wokół ludzie - To bardzo ważna sprawa dotycząca bezpieczeństwa.
Strażnik popatrzył na nią z góry nie opuszczając nawet głowy:
- Proszę zostawić swoją wiadomość. Zostanie ona doręczona lordowi Henry i rozpatrzona. O wyniku zostanie pani powiadomiona.
Alexandra popatrzyła na niego zastanawiając się chwilę. Najlepiej byłoby napisać wiadomość, ale kto zabiera ze sobą do opery inkaust i pergamin? Ona z pewnością nie. Nie miała wyjścia musiała zaufać przekazowi słownemu:
- Dobrze. Proszę przekazać lordowi Henremu, że Asterghornossorodin budzi się ze snu i potrzebujemy świecy Strigoriego.
- Od kogo mam przekazać tę wiadomość
- Zapytał strażnik chłodno, nadal nie ruszając się z miejsca nawet o cal.
Dziewczyna zawahała się chwilę, a potem powiedziała pewnym dumnym tonem:
- Nazywam się Alexandra de Blight.

***

Nie było sensu dalej stać na korytarzu, więc wrócili oboje z Alexem do swojej loży.
- Skoro teraz nie pozostaje nam już nic poza czekaniem, możemy sobie to czekanie uprzyjemnić. - Powiedziała dziewczyna gdy usiedli w ciemności, a ze sceny napłynęły dźwięki muzyki. Musiała przyznać, że bez śpiewów było ona całkiem przyjemna dla ucha i pomyślała, że Lilla pewnie zdecydowanie lepiej od niej, byłaby w stanie docenić to piękno. Zwłaszcza teraz, gdy po przejęciu mocy bardki otwarł się przed nią nowy, niezbadany dotąd świat.
- Erm... nawet nie wiem co powiedzieć. Jesteś szalona, wiesz? Widziałaś, jak ta magini łypała na wszystkich? Och, gdybyś tylko wiedziała! Ona skazuje ludzi na najgorsze tortury. Nie żeby to był umilający temat, przepraszam.
Speszył się nagle i westchnął, a Alexa pogładziła go delikatnie po ręce:
- Kto nie ryzykuje ten nie ma. To nie jest chyba bardziej ryzykowne od zadania jakie wyznaczyła nam gadzia boginka... przynajmniej taka mam nadzieję. Nie ma się jednak co martwić na zapas.
- Czy ja wiem... tamten wróg był zwyczajny. Ja w każdym razie najchętniej trzymałbym się od tych ludzi z daleka.
- odetchnął już nieco, a na jego twarz wracały kolory.
- Tak właśnie zrobimy – Dziewczyna pokiwała głową – pójdę na to spotkanie sama. Jeśli mnie nie wypuszczą... cóż... szukajcie mnie wtedy w lochach Cienistej Twierdzy – Uśmiechnęła się blado, teraz z kolei jej zaczął się udzielać przestrach Alexa, ale starała się to ukryć.
Alex dziecinnie pokazał jej język i przy okazji wziął ją za rękę.
- Ratując cię z lochu będę miał chociaż motywację.
- Skoro musisz mieć motywację, może rzeczywiście powinnam dać się uwięzić?
- Alexa popatrzyła na niego przeciągle.
Zakaszlał, spuszczając wzrok.
- Nie o to mi chodziło. No wiesz, nie chcę by stało ci się coś złego. Pewnie i tak z tobą pójdę. Przecież wiesz co czuję.
Zaczerwienił się.
Uścisnęła jego dłoń:
- Tak wiem... i nie, lepiej będzie jeśli pójdę sama. Będziesz mógł powiadomić resztę i chociaż jedno z nas będzie bezpieczne.
- Na razie nawet nie wiadomo, czy poproszą cię teraz. Czy w ogóle ich to zainteresuje! Lepiej zmieńmy temat, będziemy się potem martwić.
- Dobrze
– Psioniczka zgodziła się skwapliwie – Co więc proponujesz?
- Mamy jeszcze dwie części opery.

Spojrzał na nią tajemniczo.
- No tak. Rzeczywiście przyszliśmy tu na przedstawienie... zapomniałam. - Alexandra zaśmiała się cicho.
- Straciłabyś wiele... walorów - zakreślił rękami duże łuki - oczywiście artystycznych.
- Ach tak...
- Dziewczyna zasłoniła sobie ręka usta, by nie parsknąć głośnym śmiechem – Zwłaszcza jeśli chodzi o „walory” primadonny...
- Ponoć to właśnie... duża klatka piersiowa pozwala mieć taki głos.
- Aha... i podobno takie...
- Dziewczyna powtórzyła gest chłopaka – wrażenia artystyczne, robią ogromne wrażenie na męskiej części ludzkiej populacji. Niestety nie mam się w tym względzie czym pochwalić... co innego Elisabetha po zdmuchnięciu krasnoludzkiej świeczki.
- Elizabetha... nie była w moim guście, jeśli rozumiesz o co mi chodzi. A na nikogo innego na tym balkoniku bym i tak cię nie zamienił!
- roześmiał się, już zupełnie rozluźniony.
- Nie boisz się, że zacznę czytać twoje myśli...?
- No cóż, wtedy wyjdą moje brzydkie myśli, ale nie, nie boję się. Nie mam sekretów, jak Angela.
- Żartowałam
– Psioniczka uśmiechnęła się do niego – Tak naprawdę nie mam takich umiejętności, przynajmniej na razie. Zaledwie powierzchowne, proste myśli. Nic skomplikowanego, Nie obdzieram ludzi z ich tajemnic Alex.
- A ja nie będę się bał, nawet jeśli będziesz umiała odczytać wszystko z mojego małego rozumku. W pewien sposób to nawet byłoby ciekawe, nie musiałbym nic mówić, a i tak byś wszystko wiedziała
- mrugnął.
- Och tak, wiem. Mężczyźni nie lubią mówić, oni wolą działać.
Podrapał się po głowie, z dość głupim wyrazem twarzy.
- Na to już nic nie poradzę. Za to myślmy dużo, pewnie zupełnie inaczej niż kobiety.
- Nie wiem jak inne kobiety, ja na pewno dużo myślę... czasami mam wrażenie, że zdecydowanie za dużo.
- U ciebie to chyba naturalne... znaczy wiesz, przecież wszystkie twoje moce i to wszystko... czy użycie umysłu to nie to samo, co myślenie? Ja często najpierw robię, dopiero myślę.

Zastanowiła się chwilę, a potem odpowiedziała:
- Nie, nie umiem tego do końca wytłumaczyć, ale moce nie są tym samym co myślenie. Tak jakby zupełnie inna część mózgu była za to odpowiedzialna. To umiejętność, jak mowa, czy czytanie i pisanie. Doskonalą się, rozwijają w miarę używania i ćwiczeń. Kallor powiedział mi wczoraj, że to dar i przekleństwo. Nie masz pojęcia Alex ile w tym jest prawdy.
- Tu masz rację... nie mam pojęcia.
- uśmiechnął się delikatnie.
Dziewczyna machnęła ręką:
- Nie rozmawiajmy o poważnych rzeczach. Przecież przyszliśmy tu by dobrze się bawić.
- Przynajmniej w teorii. Ta kobieta zaraz pęknie.
- spojrzał na scenę, na której diva właśnie straszliwie wyła.
- Może o to chodzi? Na koniec główna bohaterka podobno umiera... teraz już wiemy w jaki sposób. Dobrze, że siedzimy na balkonie, wolałabym nie mieć na sukni kawałków jej „wielkości” - Alexandra zaśmiała się – Najgorzej ma chyba jej amant, dzieli ich tylko kilka centymetrów, ale nie wszystko się zgadza, on też umiera, pewnie zabija go siła wybuchu.
- A może to on wybucha słuchając tego, a ona umiera z rozpaczy?
- Albo zabija ich reszta aktorów, bo nie mogą już tego słuchać?

Alex roześmiał się, przez chwilę patrząc na scenę i pewnie sobie to wyobrażając.
- Ale miejsce jest całkiem przyjemne, prawda? A jak wyją, to nie trzeba się przejmować, że ktoś słyszy co tu robimy.
- Tak. Sam budynek i wnętrze bardzo mi się podoba. To miłe być chwilę bez innych ludzi. Nasz mały domek, dzięki twojej interwencji, stał się ostatnio bardzo przytulny, ale niestety nie ma tam żadnej intymności.
- Głupi jestem, prawda? Teraz nawet nie mogę popatrzeć jak się ubierasz
- wyszczerzył się i przekrzywił trochę głowę, przyglądając się, ciekawy reakcji Alexy.
- Pewnie i tak byś wolał zobaczyć jak się rozbieram – mrugnęła do niego - i to raczej nie publicznie...
- No cóż, nie można mieć wszystkiego. I przecież nie zaprzeczę.
- roześmiał się.
Dziewczyna zawtórowała mu wesoło.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.
Eleanor jest offline