Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2009, 23:59   #18
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Kiedy Wytatuowany zniknął z chaty i wyglądało na to, że już nic się nie wydarzy Quinn zwinął się w kłębek na wskazanym mu miejscu i zasnął. Jakiekolwiek czuwanie czy próby dowiedzenia się większej ilości informacji z rozmów obecnych były niepotrzebne. A jeżeli miał coś dnia następnego robić to wypadałoby się w końcu wyspać. Więzienny hamak był co najmniej mało wygodny i mocno śmierdzący...

Historia o świecach, smoku i tak dalej – opowiedziana Quinnowi następnego dnia systematyzowała to czego dowiedział się z rozmowy dnia wcześniejszego... I pośrednio tłumaczyła również zróżnicowanie person w tej drużynie... Nikt chyba nie miał do wieczora nic do zrobienia i z prawdziwą przyjemnością Quinn wykąpał się rankiem, przebrał w niezniszczoną koszulę i starał się nie zadawać za dużo pytań podczas opowieści. Zresztą, odpowiedzi same wyłaniały się podczas rozmowy... Czas również działał na jego korzyść... Reszta drużyny zdążyła już otrząsnąć się z szoku, czy może raczej zdziwienia wywołanego niespodziewanym dołączeniem dwu osób i teraz zachowywali się naturalnie. Wykonując swoje zwykłe czynności, które więcej mówiły o osobie niż wielu chciałoby powiedzieć...

Przed południem, kiedy nikomu do niczego nie był potrzebny, a niektórzy nawet wyszli załatwiać swoje sprawy, on też na kilkadziesiąt minut wyszedł. Każde miasto miało swój swoisty charakter i klimat. To również miało. Przede wszystkim – bezreligijny. W mieście, przynajmniej tej części, którą obejrzał podczas tego krótkiego spaceru; było za dużo kapliczek... Często nawet nie kapliczek, ale wnęk w ścianie poświęconych różnym bóstwom. Taka ilość kapliczek świadczyła o braku świątyń, czy innych miejsc oficjalnie poświęconych praktykom religijnym... To była główna obserwacja, było jeszcze kilka pomniejszych, ale analizę Quinn zostawił sobie na później. Znalazł sklep z bronią i uzupełnił zapasy sztyletów. To była jego słabostka – lubił mieć dokładnie siedem sztuk przy sobie; po jednym w każdym bucie i pięć przy pasie. Jak się tym rzucało to potrafiły się skończyć w najmniej oczekiwanym momencie... Wrócił do chaty zastanawiając się, czy ma się wieczorem wygłupiać z nożami, czy raczej z krótkim mieczem... Jak nie możesz się zdecydować wybierz obie opcje.

Poobiednie popołudnie spędził starając się nie zawadzać nikomu. Wieczorem poczuł się jak koń na targu... którego kupiec obmacuje, ogląda kopyta i zagląda w zęby. Powiedziałby coś Królowej Noży, ale mieli przynajmniej dzisiaj pracować razem i po prostu lepiej było nie zaczynać niepotrzebnej kłótni, która do niczego nie prowadziła. Ona powiedziałaby swoje, on swoje i dalej byliby w tym samym miejscu...
Nie powiedział więc niczego tylko przymierzył zbroję. Wziął swoją z pokoju, kiedy zajrzał do niego z Psionem, ale... wprawnie poprawił paski i po chwili był gotowy do drogi. Sztylety nigdy nie były na widoku. Przypiął miecz i był gotowy. Nie mógł się jednak powstrzymać przed rżeniem kiedy zakomunikowano wyjście... Nie interesowało go, czy ktoś pojął aluzję czy nie.



Noc zapowiadała się paskudnie dla strony, którą dzisiaj grali. Księżyc, mimo, że prawie w pełni, zasłonięty był grubymi chmurami. Po kilkunastu minutach znaleźli się w tutejszej „nikt nie chce tu mieszkać” dzielnicy. ~Wiedziałem, że tak się to skończy.~ Spojrzał na rozsypujące się, zgrzybiałe budynki... Dalsze działanie Angeli było dla niego niebezpieczne i zaskakujące . Kazała im pozostać przy wylocie ślepej uliczki, gdy sama poszła dalej. Dobrze, że chciała załatwić wszystko bez świadków, ale... ~Uliczka jest ślepa – daje doskonałą okazje do zasadzki, przylega do wysokiego muru, dając doskonałą pozycję dla strzelców; na dodatek odeszła za daleko doprowadzając do podziału drużyny... Idiotka!~

- To miejsce jest doskonałe na zasadzkę... Jeżeli coś ma się stać... To się stanie. Teraz poczekamy, udawajmy rozmowę. - powiedział zimno opierając się o róg domu. Wyglądał jakby rozmawiał zawzięcie z pozostałymi od czasu do czasu podnosząc rękę jakby usiłując ich do czegoś przekonać, w rzeczywistości wypatrując w półmroku wszystkiego co mogłoby być zagrożeniem. Mijały minuty. ~Czy oni tam omawiają wczorajszy obiad?~ - przemknęło mu przez myśl i wtedy dostrzegł sylwetkę.
- Zasadzka – jego szept zlał się w jedno ze świstem lecących bełtów.

Dźwięk zwalnianej cięciwy drgał jeszcze w powietrzu, kiedy ręka automatycznie powędrowała do pasa i ułamek sekundy później nóż szybował w jednego, najbliższego z przeciwników. Nie wyglądali oni na takich co noszą ciężkie zbroje, ale pierwszy rzut odpowie na to pytanie...

Cholera, walczyli po raz pierwszy zupełnie nie znając swoich preferencji i zachowań. Jedno było jednak oczywiste – nie oni byli celem ataku i nie na nich skoncentrowany został atak. ~Wiedziałem, że to za daleko!~

- Dystans – szepnął w powietrze i rzucił się w kierunku Angeli oraz ludzi z którymi się spotkała. W biegu wykonał długi skok, aby choć trochę zwiększyć szanse trafienia, choć nawet tak... liczył na szczęście kiedy puszczał drugi sztylet w najdogodniejszy cel... Nie usłyszał przeładowania, nie mieli zamiaru ładować kusz ponownie... Biegli w kierunku rannych... Jeżeli Jens był dobry z łukiem miał pole do popisu... Uskoczył w kierunku ściany zostawiając jak najwięcej miejsca łucznikowi. Posłał kolejny sztylet w najbliższego. W przyklęku dopadł miejsce, w którym leżeli ranni doskonale zdając sobie sprawę, że ma kilka, kilkanaście sekund. ~Mieliśmy być daleko, nie chciała, abyśmy coś słyszeli, czy widzieli... Gdzie jest to co sobie przekazali???~ Jeżeli napastnikom na tym zależało... Istniała szansa, że skoncentrują się na pakunku, co może dać chwilę na działanie... Z przyklęku posłał kolejny sztylet, tym razem pożyczony od Angeli...
 
Aschaar jest offline