Cóż to za potężna i nieznajoma siła trzyma mnie tutaj? – zastanawiał się Kjetil. Właściwie podjął decyzję o wycofaniu się z całego przedsięwzięcia i ruszeniu samotnie na wyprawę w nieznane. Lecz kiedy próbował oznajmić to siedzącym przy stole, z jego ust wydobył się tylko niezrozumiały pomruk. Chciał wstać jednak nie był w stanie unieść się z ławy, jakby jakaś wielka łapa przyciskała go za barki. Odynie Gangradr, czy to Ty? Czemuż doradzasz mi pozostanie z tymi ludźmi? Czyż nie lepiej byłoby samemu przedsięwsiąść wyprawę?
W pewnym momencie, Guhur, mówiąc o skarbach i łupach, jakie można zdobyć na jego wyprawie, rzucił na stół cztery skórzane worki. Uderzając w blat stołu, wydały miły uchu, metaliczny dźwięk. Były pełne monet.
- A więc tym nas zachęcasz do podróży, Guhurze – zwrócił się do dowódcy islandczyk. Równocześnie rozwiązywał jeden z worków i zajrzał do środka. Sakwa pełna była złotych krążków, o różnej wielkości i grubości. – A jak się tym podzielić mamy? I czy nie obawiasz się aby, że wziąwszy taką fortunę teraz nie uciekniemy przy najbliższej okazji? Musisz wiedzieć Szwedzie, że jesteś obcy w tym kraju. Ja, mimo iż pochodzę z Islandii, żyję tutaj długo. Moi towarzysze natomiast są rdzennymi mieszkańcami tych okolic. Nie będzie dla nas kłopotem ujść Twojej pogoni...
Guhur wstał bez słowa i ruszył do wyjścia. Cóż za prostak – pomyślał Kjetil. Godziłoby się odpowiedzieć na pytania, zwłaszcza zadane przez starszego człowieka. To samo tyczy się Ciebie, kobieto...
Kjetil zabrał jedną z sakw i wstał od stołu, o dziwo tym razem bez żadnych problemów. Ruszył za Guhurem, licząc na to że ten być może udzieli mu odpowiedzi na pytania w czasie drogi. Miał również nadzieję, że dowódca okrętu odniesie się w jakikolwiek sposób do ostrzeżenia, jakie Kjetil mu oznajmił.
- Kobieto, nie odpowiedziałaś na moje pytania. Czemuż to wyznajesz Odyna a nie swych bogów? I czy nie obawiasz się przebywania w towarzystwie takiej liczby mężczyzn. Zapewniam Cię, że na nic Ci się nie zda Twój łuk, gdy pięciu chłopa postanowi nieco podupczyć... – Kjetil uśmiechnął się obleśnie, gapiąc na piersi kobiety. Mimo podeszłego wieku, nie mógł narzekać na brak chuci. A natura obdarzyła go szczodrze, jak zapewniały go wielokrotnie jego partnerki. |