-Ale weź się kurwa uspokój! Szukam mordercy Koryniona!- krzyknął poirytowany Bruno, do szarpiącego się w kajdanach szalonego krasnoluda. Tamten na siłę próbował wyrwać kajdany z ściany, jednak z mizernym skutkiem. Jedynym tego efektem była czerwona od szrama na nadgarstku. Słysząc Brunona wojownik z gołą piersią lekko się uspokoił. Długowłosy czarodziej wsunął szpiczasty kryształ w otwór w kajdanach, a ten z głośnym cyknięciem otwarły się uwalniając ostatniego więźnia nieistniejącego już wampira. -Jo sem jo!- rzekł sapiący Rurik -Wiesz kto zabił Koryniona?- spytał Rurik pokręcił głową -Afte kcus nieno nie!- jęknął Bruno wejrzał tylko na pozostałych kompanów wyprawy. -Co on w ogóle pierdoli?- odpowiedzią były jedynie zdziwione spojrzenia i wzruszenia ramion. -Ofiec „Tetriandoch!” spotem ukaj Aramila Silverenda...- rzekł. Wtedy to w głowie Aerona coś zaświtało. -Powtórz.- rzekł chłodno. -Aramil Ilverand...- powtórzył szaleniec. Sługa Pustyni przypomniał sobie jak Kyton w podziemiach klasztoru, wspominał coś o elfie imieniem Aramil. -Co teraz?- syknął Battlehammer -Wracamy na Górę Vtreu.- stwierdził kapłan. -Wy możecie się z nami zabrać jeśli chcecie. Trudno wam będzie się wydostać z podziemi tego zamku.- rzekł krasnoludzki wojak do nowo poznanych towarzyszy.
Randall w końcu użył magii i grupa przeniosła się z powrotem na plac ćwiczebny Góry Vtreu. Łysi mnisi jak co dzień biegali boso po zaśnieżonej, brukowanej kostce, walczyli z powietrzem i wykonywali przeróżne ćwiczenia, które kazali im wykonywać mistrzowie. Kompania prędko udała się za pośrednictwem Sługi Pustyni do biblioteki, a tam pokierowali się do podziemi, których strzegł jak zawsze czuwający kyton. Diabeł widząc tylko dwie znajome twarze zmrużył lekko oczy, jednak nic więcej nie zrobił, a jedynie otwarł kompanii wielkie wrota. Towarzysze ruszyli na przód wchodząc do jaskini, w której niedawno żył olbrzymi, błękitny grzyb. Na końcu korytarza w podłożu widniała spora dziura. Wszyscy zeszli w dół, za przykładem Aerona. W końcu stanęli przed masywnymi wrotami z nieznanych nikomu stopów metali. -Tetriandoch.- burknął Bruno i w całym pomieszczeniu rozległ charakterystyczny trzask, któremu wtórował dźwięk obracanego się koła. -Chyba zadziałało!- warknął krasnolud. |