Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-11-2009, 17:18   #81
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Reakcją na władcze zachowanie kobiety było tylko machnięcie dłonią. Z sobie tylko znanych powodów, srebrnooki złapał za jedno z rozrzuconych po pomieszczeniu krzeseł, urywając przednią nogę i upewniając się czy ta ma odpowiednio ostry koniec.
- Tak, tak. Twoja cześć umowy i tak dalej. Idźcie beze mnie, zaraz dołączę.
Aeron spojrzał nieco podejrzliwie na swojego sojusznika. Zostawianie go samego gdziekolwiek wróżyło szybką drogę do rewolucji bądź pomniejszego kataklizmu. Jednak Biały Wędrowiec zaraz uświadomił sobie co jego kompan ma zamiar zrobić. Nie powstrzymywał go. Wierzył też, że nie ma potrzeby mu asystować. Nie przy tym. Jeśli chodziło o niszczenie, młodzian nie miał sobie równych. Gdy wszyscy poszli, pan Chergoba ruszył w stronę tronu. Po drodze napotkał na małą opaskę, którą zabity Oriserus nosił na czole. Jako, że szedł nieco nieostrożnie i zupełnie jej nie zauważył, coś chrupnęło pod jego butem. Spojrzawszy odkrył drobinki kośćca i skrawki pergaminu. Jaka szkoda. Dotarł na miejsce. Dłonie złapały za krawędź trumny, a pokrywa została odrzucona z trzaskiem na podłogę. Mimo kosmatej brody, blada twarz wampira ukazywała nieme zdziwienie.
- Heheheh…oj nie, spokojnie. Nie wstawaj, sami znajdziemy drzwi.
Nieco niestabilny psychicznie chłopak zachichotał ukazując fragment swojej ekscentryczności. Świst powietrza. Niezwykle osłabiony nieumarły nie miał siły się bronić. Drewniany kołek opadł szybko i bezwzględnie, wbijając się w klatkę piersiową zanim wampir zdołał chociażby otworzyć usta. Dopiero co zregenerowane ciało rozbiło się w proch, a zielona poświata migotała jeszcze chwilę, po czym bezpowrotnie zgasła.


Długowłosy pozbył się zagrożenia, splądrował zawartość wielkiego pudła i zatrzasnąwszy wieko na głucho, ruszył w celu ponownego dołączenia do pozostałych członków grupy. Co też udało mu się bez większych problemów. Martwa fetyszystka wręczyła mu kamień, potem zaś nadeszła skromna uwaga ze strony Kruga, do której trzeba było się ustosunkować.
- No tak, gdzie moje maniery! Nazywam się Randall Chergoba, miło poznać was obu.
Młody czarokleta wykonał teatralny gest, przykładając dłoń do czoła. Umiał przekonująco kłamać kiedy zachodziła taka potrzeba, teraz jednak na jego twarzy gościł wyraz beznamiętnej, być może nieco wymuszonej uprzejmości. Kiwnął nieznacznie głową w kierunku niedawno przybyłego, oraz pana Theodora, po czym stracił większe zainteresowanie całą sytuacją. Mimo, że Hess sam uwolnił się z więzów, pozostała jeszcze sprawa przerośniętej jaszczurki. Czarodziej wrócił spojrzeniem do zabawki ofiarowanej mu przez kobietę zgłębiającą tajniki nekromancji. Urządzenie nie było trudne w obsłudze, zaś znajomość tego typu cacek z domowych stron sprawiała, że Randall raz dwa rozeznał się w działaniu ustrojstwa. Podszedł do kobolda i wypowiadając pod nosem krótką formułę, nacisnął ścianki kamienia w odpowiedniej kolejności. Kajdany zalśniły błękitnym blaskiem. Otworzyły się z trzaskiem, dając nieprzytomnemu stworzeniu wolność.
- Heh, chyba starczy już dobrych uczynków na dzisiaj.
Przytaknął sam sobie z dobrze widocznym zadowoleniem. Ten dzień okazał się być całkiem interesujący. Pełen niezapomnianych wrażeń. Potyczka w sali tronowej, oswobadzanie jeńców. Czarnowłosy niemal zapomniał już ile frajdy dawało mu podróżowanie z Sługą Pustyni. Teraz pozostało jedynie czekać na brodacza imieniem Bruno.
 
Highlander jest offline  
Stary 30-11-2009, 20:04   #82
 
Klebern's Avatar
 
Reputacja: 1 Klebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputację
Mały koboldzik odpadł od łańcuchów, uwolniony przez śmiałków, którzy tam przybyli. No nic, upadek był może i bolesny, ale niezwykle potrzebny Wroghowi. Przypominało mu o tym, że ciągle żyje i że ciągle jest na planie materialnym.

O ile to pierwsze bardzo się podobało i było pozytywną częścią bolesnego doświadczenia, to ten drugi wniosek nie napawał go zbytnim optymizmem. Przewrócił się na plecy. Z pozycji leżącej, spojrzał się na swojego oswobodziciela. Najpierw widział buty. Z tej perspektywy były one wręcz ogromne. Właśnie podziwiał niezwykłą umiejętność równego zawiązywania sznurowadeł. Były one zawiązane z doskonałością równą bogom. Choć nie, lewa część sznurówki, byłą o dwa milimetry dłuższa.

Spojrzał się wyżej. Nogi zakrywała szata koloru piasku pustyni. Coś mu to przypominało. Tylko co? Głowił się nad tym przez chwilkę, ale dał sobie spokój. Starość nie radość, pamięć ucieka. Dalej był napierśnik. Świecił jak psu jajca. Ciekawe ile czasu właściciel owej zbroi poświęca na jej czyszczenie? Pewnie oprócz ratowania innych i czyszczenia swojej zbroi, nic więcej nie robi. Twarz..........On się nie dusi w tej masce? Te wielkie istoty przejawiają niezwykłą tendencje do masochizmu.

- Cześć! – odpowiedział ciągle leżąc. Osobnik w masce mógł mu się przyjrzeć małej istotce, która się płaszczyła mu u nóg. Kobold jak kobold. Oczywiście bardziej zadbany niż wszyscy jego pobratymcy, no ale kto widział pięknego kobolda? No nikt, i Wrogh wcale nie był osamotnionym przedstawiciel wymierającego klanu pięknych koboldów. No ale coś miał w sobie. Coś, co nie pozwalał obejść koło niego obojętnie. Czyżby on potrafił hipnotyzować?
Hipnoza? To koboldy wiedzą co to jest? Od kiedy one potrafią czytać?
Wstał. Nie sięgał nawet do pasa. Jego czerwone ślepia prześwietliły niemal wszystkich w pomieszczeniu.
- Zaczekajcie chwilkę, poszukam odpowiedniego transportu


Poszedł sobie do pomieszczenia obok, gdzie właśnie jego oswobodziciele załatwili całą armię ghouli Był właśnie tam posąg, który go interesował. Przedstawiał on jakiego wojownika z włócznią. Zwali go mulaninem, choć patrząc po rysach a właściwie drętwocie tych rysów, to powinni się nazywać mułami. Pozostali w pomieszczeniu więziennym nagle usłyszeli jakieś ciężkie kroki, jakby coś wielkiego ciężkiego biegło w ich stronę
- Chłopaki, poczekajcie na mnieeee.....
W tym momencie cześć górna framuga drzwi prowadzących do wiezienia z pomieszczenia chwały śmiałków eksplodowały. Do środka wbiegł posąg, z kamienną włócznią. Kawałki ściany posypały się na podłogę, dobre dziesięć metrów od miejsca, w którym pierwotnie się znajdywały. Zrozumiawszy co zrobił wyhamował. Spojrzał się na swoje ”dzieło” i wszyscy usłyszeli tubalne
- Upss, przepraszam
 
Klebern jest offline  
Stary 04-12-2009, 17:47   #83
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ale weź się kurwa uspokój! Szukam mordercy Koryniona!- krzyknął poirytowany Bruno, do szarpiącego się w kajdanach szalonego krasnoluda. Tamten na siłę próbował wyrwać kajdany z ściany, jednak z mizernym skutkiem. Jedynym tego efektem była czerwona od szrama na nadgarstku. Słysząc Brunona wojownik z gołą piersią lekko się uspokoił. Długowłosy czarodziej wsunął szpiczasty kryształ w otwór w kajdanach, a ten z głośnym cyknięciem otwarły się uwalniając ostatniego więźnia nieistniejącego już wampira. -Jo sem jo!- rzekł sapiący Rurik -Wiesz kto zabił Koryniona?- spytał Rurik pokręcił głową -Afte kcus nieno nie!- jęknął Bruno wejrzał tylko na pozostałych kompanów wyprawy. -Co on w ogóle pierdoli?- odpowiedzią były jedynie zdziwione spojrzenia i wzruszenia ramion. -Ofiec „Tetriandoch!” spotem ukaj Aramila Silverenda...- rzekł. Wtedy to w głowie Aerona coś zaświtało. -Powtórz.- rzekł chłodno. -Aramil Ilverand...- powtórzył szaleniec. Sługa Pustyni przypomniał sobie jak Kyton w podziemiach klasztoru, wspominał coś o elfie imieniem Aramil. -Co teraz?- syknął Battlehammer -Wracamy na Górę Vtreu.- stwierdził kapłan. -Wy możecie się z nami zabrać jeśli chcecie. Trudno wam będzie się wydostać z podziemi tego zamku.- rzekł krasnoludzki wojak do nowo poznanych towarzyszy.

Randall w końcu użył magii i grupa przeniosła się z powrotem na plac ćwiczebny Góry Vtreu. Łysi mnisi jak co dzień biegali boso po zaśnieżonej, brukowanej kostce, walczyli z powietrzem i wykonywali przeróżne ćwiczenia, które kazali im wykonywać mistrzowie. Kompania prędko udała się za pośrednictwem Sługi Pustyni do biblioteki, a tam pokierowali się do podziemi, których strzegł jak zawsze czuwający kyton. Diabeł widząc tylko dwie znajome twarze zmrużył lekko oczy, jednak nic więcej nie zrobił, a jedynie otwarł kompanii wielkie wrota. Towarzysze ruszyli na przód wchodząc do jaskini, w której niedawno żył olbrzymi, błękitny grzyb. Na końcu korytarza w podłożu widniała spora dziura. Wszyscy zeszli w dół, za przykładem Aerona. W końcu stanęli przed masywnymi wrotami z nieznanych nikomu stopów metali. -Tetriandoch.- burknął Bruno i w całym pomieszczeniu rozległ charakterystyczny trzask, któremu wtórował dźwięk obracanego się koła. -Chyba zadziałało!- warknął krasnolud.
 
Nefarius jest offline  
Stary 08-12-2009, 16:13   #84
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
Władca Bestii wszedł do pomieszczenia, szczelnie zamykając za sobą drzwi. Jego odziany w biel przyjaciel podtrzymywał na dłoni coś, co przywodziło na myśl piaskową figurkę. Specjalista magii arkanum bez trudu rozpoznał owe zaklęcie. Nietypowa, acz skuteczna forma magicznej komunikacji. Mógł jedynie domyślać się z kim rozmawiał kapłan.
- Więc co teraz? Masz jakieś określone plany na dzisiaj? Takie, które nie zakładają włóczenia się po gigantycznych cmentarzach pełnych nieumarłych?
Zielone ognie nie spojrzały na młodzika. Zamiast tego wpatrywały się w świat znajdujący się za oknem. Wychudzona dłoń o poczerniałej skórze zacisnęła się na piaskowej emanacji, całkowicie ją rozpraszając. Niewielkie drobinki posypały się na ziemię jak spadające głowy.
- Teraz? Wracam do domu. Natychmiast.
Randall zmrużył ślepia. Po raz pierwszy ukazał na twarzy niezrozumienie.
- Huh. Myślałem, że chcesz znaleźć zabójcę twojego biednego mniszka?
- Pojawiły się ważniejsze sprawy. Takie, które wymagają mojej natychmiastowej uwagi.

To było dosyć nietypowe. Czarnowłosy czarodziej co prawda nie znał zmarłego założyciela klasztoru, więc nie mógł określić panujących relacji. Właściwie to miał los Koryniona w głębokim poważaniu, więc nie zamierzał się w to zagłębiać. Jednak fakt, że Aeron ustanowił sobie nowy cel tak szybko, ujawniał powagę zaistniałej sytuacji.
- Kłopoty na domowym froncie, co? Ktoś znowu depta wasz ogródek warzywny? Heh.
- Tym razem to nie takie proste. Sprawy mocno eskalowały od ostatniego razu.

Sługa Pustyni zaczął pakować najpotrzebniejsze rzeczy. Zmumifikowany sługa dzierżył resztę klamotów. Czarokleta przewrócił srebrnymi oczyma, odganiając od siebie powstający wokół dramatyzm. Jakby nigdy nic podwędził krzesełko i siadając na nim oparł się o ścianę.
- Super. To idę z tobą, skoro już wszystko uzgodniliśmy.
- Nigdzie nie idziesz. Reszta grupy potrzebuje twojej pomocy w rozwiązaniu tej za…
- Hej! Starczy tego. Pomagam ci z prostego powodu - bo chcę. Nie dlatego, że mi każesz. Nie dlatego, że jakiś stary piernik kopnął w kalendarz! Idę tam gdzie chcę. Robię to co chcę. A obecnie mam sporą ochotę na puszczeniem tego miejsca z dymem.

Srebro weszło w konflikt z zielenią. Ich spojrzenia mierzyły się przez kilka chwil. Bez słowa, bez żadnego gestu. Aż stało się oczywiste, że jedno z nich musi ustąpić.
- Dobrze. Za ile będziesz gotowy?
- Hej, zawsze jestem gotowy. Możemy ruszać nawet teraz. Chyba, że chcesz poinformować resztę tego cyrku o twoich najnowszych planach? Pożegnać się, mieć wzruszający moment?
- Nie. Poradzą sobie bez nas. A tłumaczenie im moich problemów to strata czasu. Przydałby się jednak ktoś, kto byłby w stanie zatroszczyć się o ich samopoczucie.
- Zostawię im mój najnowszy narybek. Przygotowałem ją na taką ewentualność.

Licz pokręcił głową, wyraźnie zdegustowany metodami działania swojego kompana. Tamten tylko się roześmiał. Jak dziecko robiące niewinnego psikusa swojemu opiekunowi. Kilka wyuczonych, tajemnych gestów. Potem otworzył się portal. Nadszedł czas wracać do domu.
 
Highlander jest offline  
Stary 08-12-2009, 22:30   #85
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Chwytając się za twarz, wyraził więcej niż tysiąc słów, po tym co zrobił ledwo uwolniony malec. Więzień zaś, którego mieli wyswobodzić, okazał się oszalałym do cna krasnoludem. Po za tym ktoś już zdążył zając się jego szczęką. Sam miał ochotę mu ją przestawić, byle tylko się uciszył. Bruno wypytując dalej, najwidoczniej doszedł do czegoś, i zrozumiał wystarczająco wiele z bełkotu psychola.

-Co dalej-odparł beznamiętnie. Taki ton w tego głosie trwał bez mała bez przerwy.

Kiedy nowo poznany mag zaczął inkantować bramę przestrzenną, wiedział dokąd ona prowadzi. Obraz klasztoru, który pokazał się w łuku był na to ewidentnym dowodem. Nie czekając na dodatkowe oklaski, wszedł za resztą kompanów w łuk. Widok który zastał po przejściu, był mu już znany. Przez zaledwie kilkoma dniami był tu, by zostać pokierowanym dalej. Idąc w głąb korytarzy usłyszał idących nieopodal maga i kapłana. Z ich rozmowy wynika, że najwidoczniej zakończyli swą misje. Poświęcając im zaledwie chwile ruszył dalej za prowadzącym krasnoludem. On sam zapewne znał się po stokroć lepiej od niego w tych korytarzach. Po pewnym czasie doszli do masywnych wrót. Nie znał się na obróbce metalu, lecz ten, z którego wykonana jest brama wydawał mu się niespotykany.

-Tetriandoch- rzekł Bruno, a pomieszczenie w którym się znajdowali zaczęło trzeszczeć. Najwidoczniej to było pewnego rodzaju słowo mocy. Odsłaniając połacie płaszcza, szykował się do walki.

Nigdy nie wiadomo, co nas czeka po drugiej stronie.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline  
Stary 09-12-2009, 16:52   #86
 
Klebern's Avatar
 
Reputacja: 1 Klebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputację
Mały kobold opuścił ciało posągu i rozejrzał się po okolicy szukając sposobu na to, by nabroić. Oczywiście, jak tylko zobaczył ćwiczących mnichów, postanowił tam troszkę nabroić. Przejął ciało jednego z początkujących mnichów.

Przejąwszy ciało niedoświadczonego zaprzestał ćwiczeń i zaczął podpierać kukłę, na której młodzi mnisi ćwiczyli swoje umiejętności. Oczywiście tym samym zwrócił na siebie uwagę mistrza, który nadzorował ćwiczących.
Mnich zamilknął i spojrzał lekko zdziwiony na jednego z swoich uczniów.


-Mogę przynieść Ci krzesło?- spytał. Pozostali nie zwracali na nich uwagi, wiedzieli czym grozić będzie pauza w ćwiczeniach.
- Bardzo chętnie, ale takie z poduszką, bo się zmęczyłem. - mnich odpowiedział w ogóle nie zważając na zainteresowanie jakie wywołał u swojego mistrza.
- To wiesz co? Pozwól, że zrobię po to po południowych ćwiczeniach. Albo nie... Sam to zrób, tylko najpierw odwiedź Derryna i powiedz, że rezygnujesz. - odchrząknął mężczyzna, po czym odwrócił się i spojrzał obserwującego zajście mnicha w brązowej szacie, pod pomnikiem Koryniona.
Mnich pomachał rękę w kierunku mnicha w brązowej szacie w geście przyjaznego powitania.
- Cześć! - wykrzyknął - Jak mija dzień?
- Co Ty robisz? - syknął uderzający obok uczeń - Pratt jest ślepy... - wyjaśnił.
- Bo co? Pomachać nie mogę? Patrz lepiej na kukłę, bo Ci ona zęby jeszcze wybije, ty dupolizie.
Łysy młodzian otwarł oczy z zdziwienia i odwrócił wzrok. Plan Wrogha miał prawo nie wypalić. Wszak znajdował się w klasztorze mnichów, stawiających na samokontrolę i opanowanie.
Nagle kukła z którą walczył mnich obok, machnęła swoim drewnianym kikutem, próbujac trafić młodzika. Mnich odskoczył i spojrzał zdziwiony nie bardzo wiedząc, co się dzieje. Stał dłuższą chwilę patrząc na kukłę składającą się z drewnianych desek i słomy. Nie czekając chyba na to, aż młodzik ochłonie z wrażenia, kukła zaatakowała go ponownie, tym razem trafiając. Błyskawiczny cios kukły nie zrobił wielkiej krzywdy uczniowi, aczkolwiek na jego policzku zawitał czerwony ślad. Stojący obok uczniowie nie byli pewni, czy to co widzieli kątem oka jest prawdą. - Nie przypominam sobie, żebym kazał wam przerywać! - krzyknął mnich w czerwonej szacie podchodząc bliżej - Ale mistrzu, ta kukła mu oddała... - stęknął zdziwiony półelf w szarej uczniowskiej szacie. Mężczyzna w pomarańczowej todze zmrużył oczy i spojrzał na lekko zamroczonego ucznia, który kilka chwil temu zapracował sobie na wyrzucenie go z klasztoru. I kukła ponownie zaatakował ucznia. Tym razem tego, co się poskarżył mistrzowi.

Mistrz w pomarańczowej szacie zmrużył oczy raz jeszcze i odwrócił się w kierunku nieruchomego posągu, który przybył do klasztoru z Aeronem i resztą kompanów. Człek błyskawicznie dobył swego miecza i podbiegł. Mnich wykonał jedno energicznie cięcie i rozczłonkował na dwoje potężny posąg mulanina z podziemi.

Jako, że Wrogh doprowadził do wywalenia jednego z uczniów to postanowił posiąść go, by służył za nowy środek transportu, aż do zużycia. Ale z tęsknieniem patrzył się na gigantyczną figurę Ao. Gdyby to nie wkurzyło mnichów to chętnie by sobie ją pożyczył.
 
Klebern jest offline  
Stary 13-12-2009, 21:18   #87
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
-Wracamy na Górę Vtreu.- stwierdził kapłan. -Wy możecie się z nami zabrać jeśli chcecie. Trudno wam będzie się wydostać z podziemi tego zamku.- rzekł krasnoludzki wojak do nowo poznanych towarzyszy. Hess uznał, że się przesłyszał, Góra Vtreu? Czyżby ci ludzie, wykonywali jakieś zadanie dla mnichów? Theodor, od długiego czasu chciał zwiedzić klasztory mnichów, a zwłaszcza ich bibliotekę i może przyjrzeć się szkoleniom wojowników. Zobaczył jak mag otwiera portal, i przechodzi przez niego. Sięgnął do jednej z kieszonek w swoim pasie, który nagle wyłonił się z jego ciała, i wyjął z niego pelerynę i zarzucił na ramiona. Żałował, że nie przebrał się w swój normalny strój, ale chwilowo peleryna powinna wystarczyć. Ruszył za resztą nie czekając na ponowne zaproszenie.
Plac okazał się zaśnieżony, a Hess z podziwem obserwował obecnych tam mnichów. Łysi mnisi jak co biegali boso po zaśnieżonej, brukowanej kostce, walczyli z powietrzem i wykonywali przeróżne ćwiczenia, które kazali im wykonywać mistrzowie. Kompania prędko udała się za pośrednictwem Sługi Pustyni do biblioteki, a tam pokierowali się do podziemi, których strzegł jak zawsze czuwający kyton. Diabeł widząc tylko dwie znajome twarze zmrużył lekko oczy, jednak nic więcej nie zrobił, a jedynie otwarł kompanii wielkie wrota. Przeszli przez wielką komnatę, w której na końcu korytarza w podłożu widniała spora dziura. Wszyscy zeszli w dół, za przykładem Aerona. W końcu stanęli przed masywnymi wrotami z nieznanych nikomu stopów metali. -Tetriandoch.- burknął Bruno i w całym pomieszczeniu rozległ charakterystyczny trzask, któremu wtórował dźwięk obracanego się koła. -Chyba zadziałało!- warknął krasnolud.

Widząc, że jeden z ludzi przygotowywał się do walki, Hess sięgnął do jednej z swoich sakw i wyjął czarną katanę, którą zaczepił u pasa po lewej stronie.
- Wybaczcie moją ignorancję, ale dokąd zmierzamy? -
 
deMaus jest offline  
Stary 16-12-2009, 09:59   #88
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czekali gotowi na wszystko. Broń wyczuwalnie drżała w dłoni. Adrenalina mieszana z niepewnością była wybuchową mieszanką, powodującą spore zamieszanie i nerwową atmosferę. Czas niemiłosiernie się przeciągał, a po głośnym trzasku, wydobywającym się z wnętrza nietypowej bramy nic nie nastąpiło. Cisza. Cisza i spokój. Kompani czekali w niepewności kilka dłuższych chwil, jednak gdy nic się nie działo zrezygnowali z bojowej postawy. -Nigdzie nie zmierzamy...- odrzekł w końcu Bruno, prostując się. Krasnolud opuścił topór, głowicą do dołu, po czym oparł się o jego drzewiec. -Nie wiecie co jest grane... Wcześniej dowiedzieliśmy się, że tę budowlę stawiało kilkaset krasnoludów, oraz kilka osób, które nadzorowały pracę i pomagały indywidualnie. Jedną z tych osób był tamten szalony krasnolud. Był też Korynion, dwa elfy i jeden człowiek. Podejrzewam, że Tetriandoch jest hasłem, otwierającym mechanizm tych wrót.- tłumaczył krasnolud w sile wieku. -Czart, który pilnował drzwi do podziemi nam to powiedział. Trzeba spytać jego.- kontynuował -Krug, wybierz się proszę do brata Derryna, może on będzie wiedzieć, gdzie znajdziemy pozostałych budowniczych. Gdzie ten posąg?... Zresztą nieważne. Maroco, chodź ze mną, porozmawiamy z diabłem.- zaproponował. Towarzysze ruszyli, w stronę niewielkiej drabinki. Po wejściu do wyższej jaskini kompania ruszyła na przód w kierunku wrót z schodów do jaskini, w której aktualnie się znajdowali. Bruno wraz z siwowłosym zatrzymali się przed obliczem kytona, który wzdrygnął się tylko i uśmiechnął nieznacznie -Widzę krasnoludzie, że kompanów zmieniacie jak damulka rękawiczki...- skomentował. -Nie wnikaj w nie swoje sprawy diable...- odpowiedź była błyskawiczna i chłodna. -Kim był Aramil?- zapytał wojownik. -Już wam mówiłem to czarodziej, który mnie tutaj sprowadził. Ponoć nie żyje, nie wiem, mnie to nie ratuje...- skomentował w wspólnej mowie.
 
Nefarius jest offline  
Stary 19-12-2009, 19:22   #89
 
Klebern's Avatar
 
Reputacja: 1 Klebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputacjęKlebern ma wspaniałą reputację
Wrogh przystanął przy wrotach z nieznanego metalu. Intrygowały go, to była tajemnica. A Wrogh nie lubił, gdy czegoś nie wie. Zatem postanowił poznać tajemnicę tych wrót oraz to jak się otwiera je.
Wykorzystał swoją moc. Wniknął we wrota. Lecz w ogóle nie był przygotowany na to, co się stanie. Wrogh próbował użyć swej niesamowitej zdolności, by wniknąć duchem w potężne wrota, poczuł jak jego duch wchodzi w kontakt z stalą. Nagle jednak poczuł jak traci kontakt z rzeczywistością. Wszystko co było dookoła zawirowało. Gdy Wrogh po chwili otwarł oczy, ujrzał wszechobecną jasność. Oślepiające światło. Nie wiedział co się dzieje. Czuł się tak, jakby pędził w jakimś tunelu czasoprzestrzennym. Nagle nastała ciemność. Eteryczna postać Wrogha nagle dostrzegła światło. Rosło. Zwiększało się. Po chwili świetlista kula nabrała olbrzymich rozmiarów a wokół niej pojawiły się kolejne małe, świecące punkciki. Dopiero wtedy eteryczna postać zrozumiała, że to kosmos. Nie rozumiała, co się z nią dzieje. Wiedziała jednak, że to wszystko jest niewiarygodne. Duch znów wpadł niespodziewanie do pędzącego korytarza widząc zbliżające się punkty świetlne. Nagle zatrzymał się przed ogromną gwiazdą wokół, której krążyły planety i księżyce.


-Nigdy więcej marna drobinko nie wejdziesz w moją domenę!- rozległ się straszliwy krzyk, dobiegający z każdej strony. Choć Krug wiedział, że w obecnej postaci nie powinien odczuwać bólu, czuł coś tak strasznego, że nie mógł tego pojąć. Czuł jakby potężny głos eksplodował w jego głowie, roztrzaskując mózg na drobne strzępy. -Nigdy więcej!- krzyk rozległ się ponownie i dusza Wrogha została wciągnięta w zasysający korytarz, porywając go z dala od gwiazdy i straszliwego głosu. W świadomości wiedział, że jest daleko po za znanymi wszystkim planami. Że znalazł się wiele dalej niż jakikolwiek śmiertelnik mógł dotrzeć. Nagle Wrogh zatrzymał się. Znajdował się w komnacie w kształcie równobocznego pięciościanu. Zarówno strop, posadzka, jak i ściany były z białego marmuru. Na środku pomieszczenia, na podłożu znajdował się dziwaczny, złoty kielich, z którego unosiły się kolorowe smugi światła. Każda wiązka w innym kolorze otaczała ściśle czarną kulę z nieznanej materii, unoszącą się pół metra, dokładnie nad kielichem. Była sporych rozmiarów. Jej średnica przekraczała dwa metry.


Dusza Wrogha przebywała w dziwnym pomieszczeniu z kulą ułamek sekundy i nagle pognała w niesamowicie zawrotnym tempie z powrotem do ciała młodego mnicha. Wrogh stracił świadomość. Cielesna powłoka straciła przytomność. Mężczyzna upadł na ziemię, jednak z ogromnym impetem, jakby coś w niego uderzyło...
Długi czas kobold do siebie dochodził. Właściwie z pomocą Bruno, który ocucił biednego mnicha. Wszystko go bolało, a z uszów i nosa płynęła krew. Wstawanie było naprawdę wielkim wysiłkiem dla ciała. Dopiero po paru minutach ciało mnicha było w stanie wykonywać ruchy, które można z grubsza nazwać krokami. Od razu Wrogh skierował się do miejsca, w którym znajdował się kyton, diabeł, który pilnował zakonu przed zagrożeniami. Stał obok potężnych stalowych wrót. w miejscu gdzie stoi kończył się korytarz, w którym znajdowały się schody do parteru biblioteki klasztornej.
- Cześć - powitał radośnie mnich diabła - Jak tam mija dzień? Nie nudzi się Panu?
Czart wejrzał na mnicha chłodno. - Co Cię to interesuje śmiertelniku? - odrzekł w końcu.
- No dobra to tak: wiesz zapewne jak te drzwi otworzyć, tak? - odpowiedział raczej w formie stwierdzenia niż pytania
- Ile razy człeczyno mam powtarzać, że ja tylko pilnuję, by nikt nie wyszedł właśnie z tej jaskini, z której wy wyszliście! Ja nie znam żadnego hasła i nikomu nie zabraniam tam wchodzić. Pilnuję bezpieczeństwa mieszkańców kompleksu, a nie strzegę nic przed nimi! - rzekł stanowczym tonem, który kipiał irytacją.
Mnich jakby nie zważał na kpiące słowa diabła.
- Nie nudzi się tu czasem? I diabeł, który strzeże bezpieczeństwa! To dopiero ironia.
Uniósł lekko brew. - Nic nie poradzę. - odrzekł.
- A co takiego cię zmusiło by pilnować śmiertelników?
- Jeden z budowniczych tego miejsca.
- A znasz historię tych wrót nieznanego metalu? Domyślasz się co jest za nimi?
- Nie. Nie interesowało mnie to nigdy. - powiedział już zwykłym tonem.
Kobold miał szczerze mówiąc dość rozmowy z takim ograniczonym typkiem na ten czart. Nie mówiąc nic, wdarł się do jego pamięci i zaczął ją przetrząsać w poszukiwaniu wszelkich informacji o tym miejscu. Ale nic nie znalazł. Wyglądało na to, że ten demon przez tyle lat siedział tylko w jednym miejscu. Zniesmaczony opuścił jego ciało.
- Wiesz, w sumie mi się przydasz jako nowy środek transportu. Do tego się nadajesz tylko
Diabeł uśmiechnął się. - Zrób to. W końcu odzyskam spokój. - rzekł - Jeśli opuszczę to miejsce umrę.
Wrogh tylko się śmiał w duszy. Diabeł nie umrze szybko. Będzie powoli umierał, oj bardzo powoli i każdej minuty pozna co to jest prawdziwy ból. Z resztą Sm mógł sobie go zadać, gdyby się oddalił ze swojego posterunku. Teraz to nie miał żadnego wyboru.
 

Ostatnio edytowane przez Klebern : 19-12-2009 o 19:24.
Klebern jest offline  
Stary 29-12-2009, 12:49   #90
 
Whiter's Avatar
 
Reputacja: 1 Whiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnieWhiter jest jak niezastąpione światło przewodnie
Krótki miecz zabójczy niczym błyskawica, leżał idealnie w jego dłoni. Nogę wykroczną ustawił lekko z przodu, chcąc w razie czego uskoczyć przed pułapka.
Przez następne kilka chwil oczekiwania w nerwach, nic się nie stało. Niby jakiś mechanizm poruszył się tu i tam, ale najwidoczniej nic to nie dało. Krasnolud, który aktualnie przejął stopień starszego szarżą w naszej drużynie, zaniepokoił się brakiem reakcji. Znudzony wydał kilka poleceń, by zaniechać bezczynności.

Zabójcy polecił, by poszedł on do jakiegoś mniszka z klasztoru, ale on sam nie znał rozmieszczenia tych korytarzy. Na szczęście jest wiele osób, których można się zapytać o drogę. Nie podobało mu się, że to on musi akurat iść do niego, lecz cóż począć. Jego bardziej znają niż pozostałych. "Cholerny brodacz"pomyślał. Nie miał zamiaru być pomiatanym.

-Wracam za niedługo- odparł, kryjąc w sobie emocje. Jego bezwyrazowa twarz nie ujawniła bez mała nic.

Idąc tak przez plątaninę korytarzy, i dopytując się co jakiś czas jednego z mniszków, w końcu przybył pod cele brata Derryna. Nie miał mu dopowiedzenia więcej, niż miał przekazać. Najlepiej, jakby poszedł razem z nim do pozostałych.
 
__________________
"Znaj siebie i znaj przeciwnika, a możesz stoczyć 100 bitew nie odnosząc porażki"
Sztuka Wojny
Whiter jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172