Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2009, 11:12   #21
Lady
 
Lady's Avatar
 
Reputacja: 1 Lady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputacjęLady ma wspaniałą reputację
Czuła się dziwnie, nawet bardzo dziwnie. Może przyczyną było to, że przebywała z dużą grupą ludzi, w jednym pomieszczeniu przez dłużej niż kilka chwil potrzebnych na zakupienie kilku rzeczy, jak to bywało wcześniej w jej życiu. Przyzwyczajona do życia tylko z matką, teraz nie do końca wiedziała jak się zachować. Jakie były zwyczaje, co można było robić w grupie, a czego nie. Kobiety spały w innym pokoju niż mężczyźni i to było dobre, Katrina kompletnie nic nie wiedziała o chłopakach. Że są inni i że lubią podglądać. Ale co tak bardzo ich fascynuje? Nigdy nie zastanawiała się nad swoim ciałem, za to postanowiła zachowywać się jak pozostałe dziewczyny. Powtarzała niektóre ich zachowania i próbowała nie robić nic poza to, co robiły pozostałe. Pewnie wyglądała jak wariatka, ale co jeśli obraziłaby ich jakimś gestem, nawet nie mając o tym pojęcia? Tak więc cicha była jak myszka, prawie przez cały następny dzień, który nadszedł zaraz po tym, który miał w jej życiu zmienić najwięcej.

Opowieść, którą usłyszała, była wręcz nieprawdopodobna. Cudowna, niesamowita, z miejscami, o których słyszało się tylko w legendach. Katrina wierzyła w jej prawdziwość - może gdyby nie poznała Martusa Kallora, nie zobaczyła co kryje się w jego oczach, to pomyślałaby, że to wszystko jest koloryzowane. Ale teraz wierzyła i ufała ludziom, pomiędzy których rzucił ją przewrotny los. Sama przecież chciała uciec jak najdalej od lasu, żyć pełnią życia i osiągnąć coś znacznie większego, od ukrywania się w chatce z prostych bali. Miała być twarda jak skała, a teraz w mieście, przypominała bardziej piasek, sklejony tylko wodą i niestabilny, jak jej magia na wietrznej równinie. Smok, świece, potężne istoty, których moc starczyła, by zakląć niezczniszczalną istotę w magicznym więzieniu. I to, którędy podążały ich ścieżki. Lilla miała dar do opowieści, Katrina patrzyła na nią wręcz zafascynowana, gdy z pięknych ust spływały kolejne słowa. Było w niej dużo z wojowniczki, ale gdzie nauczyła się tak opowiadać! Potem doszła i do tego. Zmienieli się, nikt tutaj już nie był dzieckiem, a jeśli był to dobrze to ukrywał. A podróżowali tylko dwa miesiące. Niebezpieczne, pełne przygód życie, które i korzyści przynosiło wymierne. Zaklinaczka była rozbita wewnętrznie po tej opowieści.

Niewiele zrobiła przez cały dzień. Chciała wyjść i oswoić się z miastem, nawet musiała to zrobić, ale wciąż nie mogła się przemóc. Proszenie innych o to, by jej towarzyszyli wydawało się głupie i śmieszne, a samej zgubiłaby się prawie od razu. Raz tylko przed próg wyszła, rozglądając się po brudnej uliczce. Miasta były brzydkie, śmierdziały, a drewniane rozpadające się chałupy pozostawiła bez komentarza. Co innego mury i zamek, który wznosił się trochę dalej. Piękna, kamieniarska robota, od której czuła wyraźnie promieniującą siłę. Może wcale nie była tu tak bezbronna, jak można by sobie wyobrażać? Odetchnęła głęboko, gdy płynąca w jej żyłach magia przebudziła się i zaczęła krążyć niecierpliwie, chcąc uwolnienia. W lesie rzadko się tak czuła. Zgięła się nagle w pół i zaczęła kasłać, gdy przez magię przecisnęły się macki odoru z czegoś, co płynęło, sunęło może, tuż obok niej, podążając w dół uliczki. Fuj! Ludzie w miastach swoje nieczystości wylewali przez okno?!
Szybko wróciła do domu, tam ten zapach nie był tak przejmujący.

***

Dopiero wieczorem poczuła się na tyle pewnie, że podeszła do Lilli i zaczęła rozmowę. Pewnie największe znaczenie miał fakt, że zostały w domu same, tak w cztery oczy było znacznie łatwiej. A i tak miała wrażenie, że popełniła wiele głupstw. Lepiej z wyrozumiałą złotowłosą niż z którymś z mężczyzn.Kto by pomyślał, że będzie kiedyś przymierzać sukienki tylko po to, by zobaczyć jak w niej wygląda! Jej matka nazwałaby to skrajną głupotą i marnowaniem energii. Zresztą ona wszystko co nie było niezbędne tak nazywała, nawet jak Katrina była dzieckiem, to najważniejsze były ćwiczenia nad darem, jaki otrzymała wraz z krwią. Czemu tak często wracała do tego wspomnieniami? Czy na prawdę tylko dlatego, że nie miała innych?

Ze snu wyrwało ją walenie do drzwi. Straż? Straż zawsze była posłuszna władzy danego regionu, a więc lepiej było otworzyć. Tylko czemu czuła wyraźny dotyk magii, a rzucenie prostego czaru tylko ją w tym upewniło? Na szczęście paladynka reagowała szybciej od zaspanej zaklinaczki, której ledwie udało się stoczyć z siennika i włożyć spódnicę. Nawet nie zastanowiła się, jak głupio wygląda w niej i długiej nocnej koszuli z szorstkiego płótna, jaką zawsze ubierała do snu. A potem już nie musiała. Świst bełtów, krzyk Lilli, szczęk metalu. Nie mogło się dziać nic dobrego! Stanęła na nogi i otrzeźwiała błyskawicznie.
Skoncentruj się dziewczyno!
Paladynka już miała miecz w dłoniach, ale po jej twarzy spływała krew. Niebezpieczeństwo, czy tak właśnie wyglądało poszukiwanie przygód? Katrina nie myślała teraz o tym, jej myśli skupiły się, a nici magii wyrywały z ziemii kolejne fragmenty, wraz z jej słowami i gestami kształtując efekt. Drewniana, spróchniała już nieco podłoga, eksplodowała nagle tuż przed drzwiami prowadzącymi do ich sypialni, a w dziurze błyskawicznie pojawiła się ziemia, zasypując pomieszczenie aż po sufit. Była mokrawa, ukształtowana tak, że mogła przypominać kruchą ścianę. Ale dało to chwilę wojowniczce, która poradziła sobie z zaskoczonymi chyba mężczyznami z bronią. Katrina złapała za medalion zawieszony na jej szyi, a ten zajaśniał, okrywając ją całunem mocy. Gdy blask po chwili zniknął, cera zaklinaczki była już szarawo-zielona, pokryta grudkami i zgrubieniami.

Wrogowie już przebijali się przez jej skromny mur, ale i dziewczyny były gotowe. Lilla zagrała na rogu, a potężny odgłos odbił się od ścian. Czy to miało jakąś moc? Katrina tkając kolejny czar, poczuła jakąś lekkość i nieugiętość w sercu, a resztki strachu uciekły gdzieś daleko. Zakreśiła dłonią skomplikowany gest, jednocześnie drugą krusząc mały kawałek miękkiej skały, wyjęty pospiesznie z sakiewki. Gdy skończyła, nie stało się nic efektownego, ale za to z uszkodzonej podłogi wygrzebywał się właśnie dziwny stwór, mierzący co najwyżej pół metra, ale zbudowany z samych kamieni, z łapami zaostrzonymi na końcu. Wraz z paladynką rzucił się na przeciwników, a jego płonące czerwienią oczy zdradzały złośliwość. Zaklinaczka nie mogła się temu przyglądać, bowiem znów wymawiała inkantę, tym razem mając zamiar oślepić i poparzyć wroga kwasem. To było jedno ze słabszych zaklęć, ale przecież tam gdzieś krył się jeszcze mag. Wiedziała, że musi oszczędzić część mocy właśnie na niego.
 
Lady jest offline