Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2009, 14:12   #111
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Odpoczywanie i wspominanie starych czasów w cieniu drzewa zrobiło się z czasem dość nudne. A nuda prowadzi do dekoncentracji i błędów. Elf powoli wstał, głaszcząc futro Vraidema. Wiedział, że nie byli bezpieczni, a przy tak dużej ilości ludzi, ktoś może zauważyć „armaty”.

-Rozejrzyj się dookła po lasach. Może coś ciekawego znajdziesz – polecił chowańcowi, który nieco pozrzędził, ale w końcu skinął i pobiegł w las.

Tymczasem gości przybywało, dużych mały – głównie bogatych. Pojawili się nawet ci, których on i jego towarzysze mieli zastąpić – przynajmniej część obowiązków zeszła im z grzbietu. Wsórd gości był jednak ktoś wyjątkowy – jego były pracodawca. Korzystając z okazji, Teu postanowił zdobyć nieco informacji.

- Witaj panie łaskawy, rozumiem, że powodu mojej obecności tutaj jesteś ciekawy? Cóż.. do Silverymoon ścieżki me wiodą, biblioteki tamtejsze nęcą mnie swą urodą. Podróż jednak daleka, na samotnych zguba czeka. Wraz z grupą niewielką zatrzymać się musieliśmy, wóz nasz naprawić chcieliśmy. Wesele jednak pierwszeństwo mieć musiało, więc panu i pani młodej oddać pokłony należało. Niczym księżyc na wietrze, niczym słońce na ziemi, niczym gwiazdy we włosach - my jesteśmy snami dla sennych. - odpowiedział grzecznie elf na swój typowy sposób gnomowi, przy czym ukłonił mu się lekko i uśmiechnął sztucznie przy tym.

- Skoro tak twierdzisz panie.- gnom uśmiechnął się kwaśno, zażył tabaki, kichnął w husteczkę obszytą haftem i dodał.- Nic mi wszak do twych interesów, więc załóżmy że wiarę daję twym słowom.

Elf skinął gnomowi.

- Zapewniam cię panie, że moje słowa prawdy owoce dzierżą. Miło jest jednak spotkać kogoś z dawnych czasów, co sprowadza Cię panie do tutejszych lasów? Znasz panie li parę młodą, zaszczycających nas swoją urodą?

- Parę młodą ?- Quazarro zamyślił się i dopiero po chwili odparł.- Pana młodego znam, przy jego trybie życia, często potrzebne są szybkie pożyczki. Ale nie z tego tu powodu jestem. Nawet lichwiarz musi się obracać w pewnych kręgach i bywać od czasu do czasu na przyjęciach. Poza tym, wielu z tutejszych gości to moi klienci.

- Pan młody, więc złota zna smak? Złoto jest jak rzeka, dostarcza życia pobliskim polom i lasom, lecz bez niej wszystko usycha... Sporo tu tych, którzy zaprzedali swe życie za złoto, tych których zadaniem ich życia bronić - cóż mogło parę młodą do takich ostrożności skłonić?

- Kto wie?- wzruszył ramionami Quazarro, spojrzał po gościach dodając.- Dość szybko były zaręczyny i datę ślubu dość szybko ustalono. Ten ślub był niespodzianką dla wielu, zarówno czas i miejsce. Poza miastem, by uniknąć... -machnął ręką dodając.- Różne plotki usłyszeć można po cechach, o ile się nisko uszy ma.

Teu uśmiechnął się, szczerze, na uwagę gnoma i chwilę zastanowił...

- Cechu? Więc to sprawia tych, którzy w przystani grupy się chowają? Miejsce rzeczywiście dziwne, ale żeby tu uciec od problemów... wydaje mi się nieco naiwne. Tu wręcz łatwiej z lasu niezauważonym strzałę wbić w serce grotem nieszczęściem skażonym. Czy słyszałeś panie, być może, kto parze młodej mógł grozić nożem?

- Nie wszystko na tym świecie opiera się na przemocy. Niektóre sprawy wymagają subtelności.- odparł z uśmiechem gnom.- Niektóre sprawy bywają bardziej...skomplikowane.

- Czasem jednak bez powodu, lecz tak - przemoc jest tylko połowicznym rozwiązaniem. Z drugiej strony, właśnie dlatego, że sprawy są tak skomplikowane - niecierpliwi ludzie sięgają po barbarzyńskie metody, w przemocy znajdując rozwiązanie. A więc, jakież to pieśni niosą gwiazdy w nocy zanurzone, dla tych którzy co nuty przeczytać umieją, prawdą naznaczone?

- Nie doceniasz ludzi.- odparł gnom.- Kiedyś cię to może drogo kosztować.
Następnie spojrzał na drzewa.- Że ślub jest z rozsądku i bardzo pośpiesznie przygotowany. Ponoć Lockgarrison dużym posagiem skusił syna złotnika, co dziwnym się wydaje. Gdyż ponoć córa Archibalda wyjątkowo urodziwa i swym pięknem elfki ponoć przewyższa.


Wzruszył ramionami i uśmiechnął się.- Nie mnie to oceniać, podobnie jak to, czy jest jeszcze...dziewicą.

W tym momencie Vraidem przekazał mu o spotkaniu Sabrie z przystojnym nieznajomym. Elf był nieco zaniepokojony, ale kazał chowańcowi rozejrzeć się dalej, a potem wrócić i obserwować parę z ukrycia. Muiał jednak wrócić do rozmowy z gnomem, zamiast prowadzić monolog wewnętrzny.

- Nie nie doceniam ludzi, to oni siebie przeceniają. - odparł podążając za wzrokiem gnoma, kierujący się w stronę drzew. Był ciekaw czy to tylko przypadek czy coś lub ktoś tam był...

- Elfki przewyższa... chyba potwierdza to me słowa? Nie mniej jednak nieco podejrzana ta umowa... czyżby białe kwiaty wiśni, zmieszane z ludzkim chmielem, w czerwień się obróciły i owoce zrodziły? To nie tłumaczy jednak czemu ci których ręce złotem i krwią zbrukane, chcieliby obronić kwiat i chmiel przez rozpacz nękane.

Quazarro uśmiechnął się dodając.- Nie ma we mnie tyle dumy co w elfach. Widzę kto dominuje w Waterdeep i na starym kontynencie. Mówisz, że ludzie przeceniają siebie? Być może... być może mają powód.

- Gdyby to liczby miały znaczyć o ich wadze, to szczury z ich miast miałyby przewagę. Elfy, nie przeczę, dumne są w rzeczy samej, lecz to nie zagładę na świat sprowadzamy stale. – dodał elf.

- Śmierć państwa, to jeszcze nie zagłada świata. Państwa powstają i upadają. Świat się ciągle zmienia. A zagłady żadnej nie widział, to twym słowom wiary dać nie mogę.- odparł gnom.

- A co do najmników, kupców stać na ochronę i lubią się popisywać bogactwem. W ten sposób swe kompleksy leczą.- odparł po chwili gnom.

- Być może, lecz z dala od straży, w dziczy leśnej, gdzie zebrali się pyszni złotem - coś się stać niemalże musi. A ty, panie Quazarro, ochrony nie wynająłeś? Gdyby liście zmieniły się w brzytwy, a wiatr srogi wiać zaczął, postaram się pomóc. – skinął gnomowi.

- Mam ochronę, a jakże... lichwiarze są potrzebni, ale nigdy nie są lubiani.- odparł Quazarro i dodał.- Skryła się wśród sług. I to ona pilnuje mego bezpieczeństwa. Ale...za pomoc zawsze wdzięczność okazać potrafię.

- Och tych było wiele, choćby Nethril i miasta jego stracone, gdy bogini magii ranę śmiertelną zadali... ludzie nie znają pokory, umiaru... Cóż, jeśli wśród liści wzniesie się okrzyk żałoby, moje ręce znają na ocalenie sposoby... Bywaj, Quazarro, muszę się nieco rozejrzeć...

Ukłonił się i odszedł.

Wiele się dowiedział z tej rozmowy, być może więcej niż Quazzarro by chciał. Wyglądało na to, że rodzina państwa młodych była w panice, szybki ślub był wyjątkowo podejrzany... ilość strażników również niepokoiła. Elf wiedział też już o tym, że ochroniarzem gnoma była kobieta, ciekaw był czy ją znał, a może nawet już spotkał.

Rozmyślając na ten temat postanowił udać się do Dru i Kastusa, którzy powinni być nieodpodal wozu. Kapłan był z Waterdeep, mieszkał tam dłużej niż Teu być może lepiej się orientował w rodzinnych sprawach państwa młodych. Było coś jeszcze... elf nie mógł się pozbyć wrażenia, że coś jest nie tak. Nie potrafił tego wytłumaczyć ale... wszystko aż za bardzo się układało... ślub, brak ludzi do pomocy, którzy jednak się zjawiają – ale ich nikt nie wyprasza. Być może wpadał w paranoję.. ale w tym zawodzie lepsza paranoja od noża w plecach.
 
Qumi jest offline