Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-12-2009, 18:54   #25
Highlander
 
Highlander's Avatar
 
Reputacja: 1 Highlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputacjęHighlander ma wspaniałą reputację
MVP chciał dość aktywnie zaprotestować przeciwko takiemu postępowaniu nieletniej, ale został równie aktywnie powstrzymany przez Pinhead’a - szef zdawał się nie być przeciwny pośmiertnym frustracjom dziewczyny i dał Michael’owi do zrozumienia że wtrącanie się w jej biznes nie będzie mile widziane. Zamiast tego młodzieniec postanowił skupić się na czymś innym, jak na przykład przeprowadzenie drobnego wywiadu ze swoim pracodawcą.
- Huh.- Zaczął niepozornie, zezując na igłowego i bujając się na piętach.
- Zaliczyliśmy Metropolis, wskrzesiliśmy Supermana, spuściliśmy manto Luthor’owi, powstrzymaliśmy i zwerbowaliśmy w nasze szeregi kosmicznego łowcę nagród
Zaczął wymieniać ich dokonania. Jedynym komentarzem Lobo okazał się środkowy palec.
- Teraz zaś, jaki jest nasz następny ruch? Zdaje się że powinniśmy przesłuchać tą rudą pod kątem miejsca przebywania tego całego… Batmana- Michael westchnął.
- Nie sądziłem że tutejszy element nadludzkiego marginesu będzie miał wymyślniejsze ksywki niż obrońcy sprawiedliwości. Serio, Batman? Superman? To nie lata czterdzieste.
Zafilozofował sam do siebie. Okularnica, siedząca tyłkiem na ziemi i opierająca się plecami o ścianę znajdowała się poza zasięgiem klasycznych metod postrzegania wzrokiem, jakimi mogła dysponować Batgirl. Słuchała raportu odnośnie osiągnięć swoich kompanów. Wymienione imiona nic jej nie mówiły i nie bardzo ją obchodziły. Flegmatycznie uniosła kciuk w górę ku radości niczyich oczu, po czym wlała w siebie kolejną dawkę podwędzonego napoju. Jak toast za dokonania, heh. Nietoperzyca pozostawała wpatrywała się w betonową powierzchnię nieobecnym wzrokiem. Była jak lalka wisząca na bandażowych sznurkach pokojówki. Jednak dobrze widoczne (i zapewne niezwykle bolesne) nadpalenia jej tkanek nie stanowiły chyba powodu owego stanu. Odpowiedzialny zdawał się raczej sam Pinhead, który zdetonował Zooma na oczach rudej i wywołał owy szok. Leslie, zadowolona niczym kot w fabryce sznurków, przeciągnęła się i obeszła całą scenę dookoła, zakrywając złośliwy uśmieszek na ustach. Zabawne, ze detonacja złoczyńcy, czy wieść o rzekomym wskrzeszeniu Supermana zupełnie na nią nie wpłynęły. Lobo łypnął czerwonym ślepiem na krwawy krater, który pozostał po mężczyźnie w obcisłym, żółtym wdzianku.

- Hmmm. No, no Clyde. Powiem Ci tak - może nie jest to jakaś wielce profesjonalna robota, ale stary… masz u mnie punkty za oryginalność! Hah!
Zarechotał. Pinhead nie zareagował. Zamiast tego odezwał się do MVP.
- Musimy zlokalizować tego, którego nazywają Joker. Jeśli go powstrzymamy, unikniemy zniszczenia otaczającego nas świata. Powiem jednak, że ostatnie wydarzenia… sugerują ingerencję innego, nieznanego mi stronnictwa. Ktoś aktywnie działa przeciwko nam.
Skrzyżował ręce na piersi i uniósł smoliste oczy ku niebu.
Michael pokiwał mądrze głową jakby spodziewał się takiej odpowiedzi.
- To było do przewidzenia- Powiedział. - Nie wiem jak w Twoim, ale w moim świecie każda akcja powoduje reakcję o odpowiednim natężeniu - jakimś cudem każdy nasz dobry uczynek jest okupiony jakimś złym z ich strony, każda drużyna jaką wystawimy na pole walki musi zetknąć się z oddziałem ich stronnictwa. Oczywiście to my wygrywamy
Młodzieniec wzruszył ramionami. Szef nie był pod wrażeniem.
- Ale to dlatego że jesteśmy po prostu lepsi. Dobro zwycięża- Słuchający z narastającym niepokojem zdawali sobie sprawę, że chyba zwerbowali kogoś ze stajni Disneya.
- Mam nadzieję że tak będzie i w tym wypadku… Lepiej miejmy się na baczności.
Kapsel od nowej butelki wystrzelił w powietrze, obracając się w fascynującym, hipnotycznym ruchu. No tak. Faktycznie, jedna frakcja nie mogła posiadać monopolu na takie usługi transportowe, nie? Gdyby tak było, prędzej czy później... chyba, ze byliby dobrzy. Pragnący zachować równowagę. Wyżej wspomniany kapsel boleśnie (jeśli posiadał w ogóle jakieś odczucia) uderzył o podłoże, podczas gdy ta która cisnęła go ku jego zgubie, z rozbawieniem, ubrudzonym lepkim i czarnym humorem, przypomniała sobie dlaczego nie wydaje jej się by Pinhead był najbardziej moralnym bytem w okolicy. Livewire rzuciła porozumiewawcze spojrzenie Lobo i oboje parsknęli autentycznym śmiechem na słowa Michaela. Błękitka otarła nieistniejące łzy a Czarnianin pacnął na cztery litery i niewiadomo skąd zorganizował sobie piersiówkę. Lub coś, co piersiówkę miało tylko udawać.
- Oj młody, młody. Jakiś ty naiwny. Z tą koszulką wyglądasz jak harcerzyk junior.
Kobiecy piorunochron wzbił się w powietrze i zatoczył koło wokół Van Patricka, rekreacyjnie tworząc dłońmi rozmaite wzory trzeszczącej i skwierczącej energii.
- Dobro, zło? Pfff! Chyba nie wierzysz w co mówisz! Z takimi czadowymi mocami jak nasze jesteśmy poza wszelką moralnością. Jedyne co się liczy to dobra zabawa!
Co ciekawsze, naprawdę wierzyła w to co mówi, w jej tonie próżno było szukać jakiejkolwiek formy złośliwości. Lobo przytaknął głową, biorąc kolejny łyk trunku.
- Wie laska co mówi… dobra, dosyć tego pierdolenia! Co robimy z tą rudą siksą?


Michael zrobił kwaśną minę, ale szybko się opanował. Ta dekadencka para mogła sobie myśleć co jej się żywnie podoba - chcąc nie chcąc, ratowali teraz uniwersum. Jedyne co się liczy to dobra zabawa? Takie rzeczy tylko w Erze. Nie uzewnętrznił jednak swoich odczuć i zamiast tego podszedł do nietoperzycy i kucnął przy niej. Jego twarz, już kompletnie zaleczona, przywołała swój najpromienniejszy uśmiech, a głos nabrał łagodnego brzmienia.
- Hej. Słuchaj, wybacz te pioruny i więzy… u mnie takie coś przechodzi dopiero o kinie i kolacji, ale ci barbarzyńcy nie wiedzą jak traktować kobietę. Jestem Michael.
Przedstawił się, przeczesując bujną czuprynę dłonią jak to miał w zwyczaju, a potem nie tracąc uśmiechu kontynuował. Nawet nie zareagowała.
- Szukamy pewnego osobnika. Zagrożona jest cała twoja planeta, nie tylko to jedno miasto. Ten człowiek jest tutaj znany pod pseudonimem Joker, i musimy go niezwłocznie odnaleźć, a potem zneutralizować. Czas jest na wagę złota. Czy wiesz gdzie go znaleźć?
Spytał, patrząc dziewczynie w oczy. Podsłuchująca nożowniczka wzruszyła ramionami. Ale mimo wszystko, nadstawiła uszu - mimo wszystko, ciekawość która się w niej zalęgła wymagała czegoś więcej niż siedmiu piekieł, by jej się pozbyć. Argh, piekła. Gdzie jest jej piwo... tutaj. Tak. Płomiennowłosa zrównała wzrok z patriotą. Zwierciadła jej duszy były puste, lub przynajmniej mocno nadpęknięte. Całkowicie załzawione i przekrwione.
- Ja… nie wiem. Nie wiem gdzie jest… może Bruce wie… gdzie… ja nie…
Mówiła nieskładnie i bez większego sensu. Zaciekawiona Wire zastygła w powietrzu.
- Ojej… popsuliśmy ją? Heh… myślicie, że tubka super-glue załatwi sprawę?
Głos uległ przesłodzeniu, ale nienawiść była namacalna. Dało się jej dotknąć i posmakować. Jakby nie dość było problemów, MVP właśnie zdał sobie sprawę z faktu, że Legion nie znajduje się pośród członków grupy. Super. Świetnie.
- Zamknij paszczę, pizdoskrzepie, bo jak ci zamaluję to zesrasz się zębami!
Nie wytrzymał i gniewnie zmarszczył brwi.
- Jesteś gorsza niż... chwila moment, gdzie jest Legion? Nie stał tu przed chwilą? Lobo, zły pies! Wypluj Legiona! Jak to nie wiesz gdzie… Stał tuż obok ciebie!
MVP załamał ręce. Powietrze wokół stało się wyraźnie cięższe.
- Tego brakowało, żeby Legion poszedł sobie na ryby. Pinhead, nie wyczułeś niczego?
W głosie patrioty zabrzmiała nutka niepewności gdy zdał sobie sprawę że w zasięgu jego fenomenalnych zmysłów nie ma nikogo prócz nich samych, plus minus jedna postać w osobie Iglaka który zdawał się nie posiadać serca ani wydzielać zapachu.
- Nie podoba mi się to... mój zdrowy rozsądek został zaalarmowany.
Jęknął MVP nerwowym ruchem przeczesując włosy dłonią. Zaraz jednak ponownie znalazł się przy Batgirl. Tej nie mogło to chyba obchodzić mniej.
- Słuchaj, pomogę ci… ale musisz powiedzieć gdzie jest ten Bruce o którym mówisz? Trzeba się z nim jakoś skontaktować. Obiecuję że wszystko będzie dobrze.
Dodał uspokajającym głosem, a potem poczęstował Pinhead’a zmartwionym spojrzeniem. 'Co z Legionem?' zdawało się owe spojrzenie pytać. Kolczasty uniósł nieznacznie dłoń.
- Spokojnie Michael. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. Legion oddalił się na moje polecenie i mam nad nim pełną kontrolę. Cały czas pozostaje w zasięgu…
Głos iglastego został zagłuszony przez wyładowanie elektryczne. Piorun kulisty pojawił się na odzianej w czarną rękawiczkę dłoni i pomknął w stronę MVP. Ostre zmysły tego ostatniego zezwoliły mu na próbę uniku względem mknącej wstęgi. Ale na próbie się skończyło. Ogromna ilość woltów uderzyła w koszulkę i dosłownie odparowała atomy tkaniny. Jednak to jej nie zatrzymało. Skóra została zwęglona i pękła z zagłuszonym trzaskiem, torując drogę do mięśni. Układ nerwowy Michaela zatańczył lambadę, zaś cała sylwetka, nabierając rotacji śmiercionośnego szpicu, oddzieliła się od ziemi i odleciała kilkanaście metrów, stając się kolejnym narzędziem do orania betonu.


- Zabiję cię! Zabiję cię ty pieprzony, pyszałkowaty gogusiu! Myślisz, że w jakikolwiek sposób jesteś ode mnie lepszy!? Kiedy z tobą skończę zostanie tylko wspomnienie!
Ostatnio zdecydowanie nie była taka mocna. Stąpnęła do przodu, zmniejszając dystans, a ziemia zaczęła pękać pod jej krokami. Panna Flay doskonale rozumiała to, co ma miejsce. Livewire wchłonęła tak wiele prądu, że mogła zasilić miasto przez następne kilka lat. Czarnianin patrzył z szeroko otwartymi oczyma. Odruch wywołany przez zaskoczenie sprawił, że motocyklista zwrócił wszelki trunek jaki obecnie znajdował się w jego ustach.
- Hahahaha! O kurde-bele, widzieliście!? To dopiero gorąca kobitka!
MVP niestety musiał się nie zgodzić. Miał trudności z oddychaniem i pozbieraniem się na równe nogi. Krew zakrzepła i odparowała nim na dobre rozprysła się z jego wnętrzności. Błękitna walnęła go z mocą, która negatywnie wpłynęłaby na samoocenę pana o ksywce Electro. Co gorsza, nie poprzestała na tym przyjaznym klapsie.
-Założę się że dorastałeś w niemal tylko męskim, wykastrowanym z bogatszych socjalnych interakcji, gronie.
Najwyraźniej damy upodobały sobie tą noc jako światowy dzień mvpobicia. Piękny tulipan powstał właśnie pełnej butelki doskonałego alkoholu, która rozbiła się o potylicę Michaela chwilę temu. Tkwił obecnie w dłoni okularnicy i wycelowany był w Live Wire.
- Hej, Wire. Dawno się nie widzieliśmy. A przynajmniej ja Ciebie.
Zmęczone westchnienie. Chwilowe zatrzymanie morderczego pochodu.
- Naprawdę, normalnie dałabym wam spokojnie się pobić, ubrudzić a potem pewnie przespać. Normalnie nie robi się tego w otoczeniu dwóch osób, które mogą was zabić.
Delikatny ruch głową w stronę Pinhead'a definitywnie określał tożsamość jednej z nich.
-A ja wiem co Cię wtedy czeka. I niezależnie jak wredną lub nie babą jesteś, nie życzę Ci tego. A Ty...- nóż wystrzelił z kieszeni wskrzeszonej i zatrzymał się niedaleko głowy Michaela - ...na Boga, pogadaj może z kilkoma dziewczynami i zanotuj zwroty, które prowadzą do samonamierzalnego plaskacza, eh?
Flay policjant. Kto by się tego spodziewał? Na pewno nie ona sama. Ją tutaj przyciągnęła piersiówka Lobo. -Hej. Sam widzisz co stało się z moim…
Patricia potrząsnęła żałośnie resztką butelki, spoglądając łakomie na skarb Czarnianina.
Lobo warknął coś niewyraźnie, ale widać wezbrała w nim jakaś wypaczona forma współczucia. Pociągnął jeszcze jeden łyk, po czym cisnął piersiówkę w kierunku znajdującej się na dole pannicy. Michael wstał powoli, chwiejąc się.
-Teraz jestem…- Warknął i nie dokończył, bo wokół rozsypały się drobinki szkła. Zdezorientowany młodzieniec rozejrzał się żeby zidentyfikować ich źródło, gdy okazało się że jest nim pijąca nastolatka. Michael podłubał w uchu, ale wciąż dzwoniło mu w uszach po ataku Livewire, więc usteczka młodej poruszały się bezgłośnie - dla pewności Van Patrick kiwał głową. Dopiero gdy wyjęła nóż zaczął rozróżniać poszczególne słowa. Uśmiechnął się na nie łagodnie mimo bólu.
-Oczywiście, moja droga. W momencie w którym pokażesz mi w którym miejscu mam tu do czynienia z kobietą- Machnął delikatnie dłonią w kierunku LiveWire, a potem odprowadził dziewczę wzrokiem. Nie chciał żeby stała jej się krzywda - zdaje się że była normalnym człowiekiem, a MVP miał nieprzyjemność badać kiedyś wieś niedaleko której starli się dwaj Hulkowie - ich ciosy wywołały siedmiostopniowe trzęsienie ziemi i pogrzebały pod gruzami sześćdziesiąt osób. Cywilne szkody należało umniejszać wszelkimi możliwymi sposobami. Ach, chwila moment, lepiej się nie rozpraszać...
-Poszłuchaj, jędzo...- Zaczął nieskładnie, ale ugryzł się w język. Młoda miała rację - do kobiet trzeba było z szacunkiem. Zamiast więc mleć ozorem, i postarał się przypomnieć sobie jakie pokemony zawsze wygrywały z elektrycznymi? Zdaje się że te ziemne... i inne elektryczne. A że nie było nigdzie pod ręką Digletta, należało wziąć sprawy w swoje łapska. Mimo znacznego osłabienia MVP wciąż do ułomków nie należał - podskoczył nagle, i...
-I would prefer you to stay unarmed.
Angielszczyzna brzmiąca niczym żywcem wyciągnięta z j-popowej piosenki jakiegoś czupiradła, towarzyszyła pojedynczemu, delikatnemu ruchowi noża, który leniwie przeszedł przez prawe ramię Michaela jak przez masło na wysokości łokcia, płynnie i z gracją kontynuując swą podróż ku stawom kolanowym, równie radośnie i profesjonalnie je przecinając. Oczy i usta nastolatki wyrażały zirytowanie, dezaprobatę i ogólne zmęczenie postawą super bohatera. Wzruszając ramionami, spojrzała przepraszająco na Wire i Iglaka.
 
Highlander jest offline