Stał w miejscu z rękami zawieszonymi na piersi. Nigdzie mu się nie spieszyło. Wszak spokój to podstawa w aspekcie magii. W końcu nikt na prędce nie wymyślił Kuli ognia, ani na szybko nie uważył żadnego eliksiru. Raz jeszcze poprawił skórzany pasek, do którego przywieszona była ciężka kusza, nie spuszczając wzroku w rozprawiających na osobności przyszłych pracodawców. Miał nadzieję, że przyszłych. Debatowali długo i burzliwie. Krasnolud przewrócił oczami i pokręcił głową. Po co te skryte i potajemne gadanie. Mogli na głos powiedzieć co im nie leży, a co się podoba w rekrutach. To była jedna z rzeczy, które Stormak sobie cenił. Szczerość i prostota. Gruby krasnolud w zielonym wdzianku wydarł się lekko pesząc swoich wspólników. Mag wejrzał kątem oka na stojącego obok elfa, lecz nawet usta mu nie drgnęły. Milczał. No i w końcu zapadła decyzja. Kamienna Pięść uniósł nieznacznie prawy kącik swych ust słysząc, że wszyscy zostali zatrudnieni. Nie smuciłby się, jakby coniektórzy się nie zakwalifikowali, ale i taki stan rzeczy go nie martwił. Zdziwił go natomiast rozmiar zapłaty, jaki im zaoferowano. Pięć złotych monet za dzień roboty, śmierdziało z daleka podstępem.
Stormak przez chwilę chciał skomentować, lecz powstrzymał się. Pieniądze były mu potrzebne. Jak z resztą każdemu. Przydadzą się na składki w gildii i na nowe komponenty. I w końcu usłyszał to, co go najbardziej intersowało. Zezwolenie na otwarcie gęby. Sam niepytany się nie odzywał zgodnie z ojcowskimi nakazami, jeszcze przed opuszczeniem Adbaru. -Ja mam jedno. Chyba najważniejsze, jakie ktokolwiek z nas może tu zadać.- odezwał się swym donośnym, lekko zachrypniętym głosem. -Jakie jest nasze zadanie, że płacicie nam – nie oszukujmy się – dość wielkie pieniądze?- spytał, otwierając szerzej powieki. -Nie wiem, jak inni, ale mi jeszcze nikt nie udzielił informacji, na czym polega nasza misja. Nie zrezygnuje.- zapewnił -Nie ważne jak trudna ona będzie - no chyba, że nam smoczy łeb każecie przynieść.- zażartował aż samemu się sobie dziwując. Krasnolud podszedł biorąc do ręki swój egzemplarz umowy. Nie spojrzał na niego, interesowała go odpowiedź szefostwa. |