Odpowiedzi wiele nie wyjaśniły.
Można by powiedzieć - odrobinę rozwiały wątpliwości.
Pytań pozostało jeszcze dużo, ale po sposobie udzielania odpowiedzi widać było, że choćby i tysiąc ich zadano, zbyt wiele więcej się nie dowiedzą.
Tubylcy, którzy uszkodzili dwa okręty... A zapewne i zdobyli... Pospali się marynarzyki, czy też popili tęgo? A jeśli nie, to nieźli byli owi tubylcy. I ich grupka niewiele zdziała. nawet gdyby te matrosy, z admiralskim przydupasem, do nich dołączyły.
Albo też, co małe zacięcie w słowach pani Shili sugerowało, coś innego niźli tubylcy to byli. A być też i tak mogło, że wdzięki swe wystawiła na pokaz, by myśli innych od spraw z wyprawą związanych odwrócić.
- Rad bym wielce dowiedzieć się, ilu było tych tubylców i jak uzbrojeni byli. Co innego bowiem wyprawa zwiadowcza i lądu obcego badanie, co innego walka z plemieniem, co trzysta czy pięćset głów liczy. To chyba ktoś widział, bo skąd byście wiedzieli o zagładzie osady. I sprawa kolejna. Jakie warunki na wyspie tej panują? Zima, czy lato wieczne może? Bo od tego również zależy, czy złoto z zaliczki na ekwipunek pójdzie, czy na owe panienki, na zapas zaliczane.
- Kolejna rzecz, to nasz na statku status. Płyniemy jako pasażerowie, nie jako członkowie załogi. Bo, jak słyszałem, za pobyt na statku nam się nie płaci. Chyba że słuch mnie mylił.
- A jeśli kto - tu do Szarookiego się zwrócił - innych na wyprawę wysyła, a samemu zadek w domu płaszczy, to niech tych innych, co za niego karku mają nadstawiać, nie obraża. |